Z Wilna do Rygi bryczką pocztową Adama Mickiewicza

|

24 października 1824 roku, dni zdecydowanie krótsze, słoty jesienne i gruda, jedenastu filomatów kwituje w Wilnie odbiór carskich dokumentów na przeznaczoną im wozem pocztowym marszrutę do Petersburga. Jest wśród nich kandydat filozofii Adam Mickiewicz.

Portret Adama Mickiewicza autorstwa Józefa Oleszkiewicza

Zanim po skąpanych w szarej mgle litewskich lasach i łąkach, rozlegnie się odgłos pocztowego dzwonka, który jak pisze Józef Korzeniowski „ożywia i do szybkości pobudza” konie, prócz tzw. podorożej (pisemnego zaświadczenia) oraz prohonów (pieniędzy) na podróż, zesłańcom przydzielone zostaną grupy. Adam Mickiewicz i Jan Sobolewski od wileńskiego policmajstra, radcy stanu Piotra Szłykowa podpisują rewers na 130 rubli i 8 kopiejek. Według Antoniego Edwarda Odyńca na północ Rosji podążać będą jedną bryczką zaprzęgniętą, najpewniej, w dwa konie. Obaj muszą też poświadczyć, że zaplanowaną drogę przemierzą „bez zmitrężenia siebie”.

Już wkrótce okaże się, czy ten prikaz jest wykonalny, mając na względzie październikową pluchę, błoto i nadbałtyckie chłody. W prowincji inflanckiej na przykład, jak twierdzi Kazimierz Bujnicki, podróżnym przeważnie dają się we znaki nie tyle głębokie piaski, co „guzdralstwo” na pocztowych stacjach. Kto zaś natrafi tam na: „złe konie pocztowe, krnąbrnych pocztylionów i kłótliwych kruczkowatych pocztmistrzów, takiego los nie jest do zazdrości”. Zwłaszcza, gdy idzie o bezpieczne dotarcie do wyznaczonego celu. Ponieważ z góry wiadomo, że koni na poszczególnych stacjach dla wszystkich może zwyczajnie zabraknąć, co zapewne mocno spowolniłoby przejazd, poszczególne grupy zesłańców muszą wyjechać z Wilna o różnych porach. Nie licząc Mickiewicza i Sobolewskiego, a także Józefa Jeżowskiego, Franciszka Malewskiego i Onufrego Pietraszkiewicza, co do których wyjazdu nie ma większych wątpliwości, w sobotę 25 października 1824 roku miasto opuszcza prawdopodobnie jeszcze sześciu filomatów: Wincenty Budrewicz, Cyprian Daszkiewicz, Jan Heydatel, Jan Krynicki, Hilary Łukaszewski oraz Jan Michalewicz. Wyjeżdżają w kilkugodzinnych odstępach, w ślad za Mickiewiczem Jeżowski i Malewski. Czy przed Petersburgiem połączą się jeszcze ich drogi?

Informacji na temat poszczególnych etapów a także warunków podróży zachowało się niestety dość mało, by móc zrekonstruować ją z pełną precyzją. Dostatecznie rozwinąć i odrysować na mapie marszrutę Mickiewicza do Rosji pozwalają nam dziś tylko w pewnych fragmentach zachowane listy, które przyjaciele poety wysyłali do rodziny oraz bliskich osób z poszczególnych przystanków. Domniemane tło tej przestrzeni dopełniają źródłowe detale zawarte na kartach carskich przewodników pocztowych z lat 1824-1829 i osobiste relacje innych podróżnych, którzy niedługo przedtem rozdzwonionym wozem konnym przemierzyli te same litewsko-inflanckie drogi.

Planowany rozkład jazdy sprawdza się chyba tylko na pierwszym postoju, jeszcze tego samego dnia (tj. 25 października), na stacji Malowanka, położonej zaledwie trzy mile od Wilna. To tutaj dochodzi do pierwszego spotkania Mickiewicza i Sobolewskiego z Jeżowskim, Pietraszkiewiczem i Malewskim, o którym pamiętać przyjdzie również z tego względu, że w dalszą trasę wyruszyli oni prawdopodobnie razem. Stąd też oddany przyjaciel poety z ławy uniwersyteckiej i jeden z najzdolniejszych filomatów wysłał do rodziny słynny „bilet”, potwierdzający, że na tym przystanku rzeczywiście spotkał Mickiewicza. Franciszek Malewski, bo o nim tu mowa, rozpisuje się w listach z podróży do Rosji zdecydowanie najwięcej. Od niego dowiadujemy się między innymi o kłopotach z pozyskaniem nowych koni na poszczególnych odcinkach drogi. Taka sytuacja miała miejsce choćby w Kownie, gdzie cała piątka spędziła pierwszy nocleg w niedzielę 26 października, chociaż według danych z 1824 i 1829 roku stacja była wystarczająco zaopatrzona w konie do zaprzęgu (trzymano tu ich 40). Przerwa w tym mieście, jak wiadomo z korespondencji, dobrze posłużyła Pietraszkiewiczowi, który uskarżał się na bóle głowy.

Kolejny dłuższy postój w Kiejdanach z 28 (wtorek) na 29 (środa) października nie spowodował większych utrudnień, poza krętą i wyboistą drogą przez Bobty. Przenocować zesłańcy zamierzali też rzekomo w Szawlach (z 29 na 30 października), lecz by tam dotrzeć musieli minąć aż cztery stacje pocztowe: Montwidów, Bejsagołę, Szadów i Radziwiliszki o niewiele lepszej infrastrukturze. Na przykład podróżujący tędy wiosną 1793 roku z Rygi do Warszawy, Fryderyk Schulz, aktywny uczestnik kurlandzkiego życia politycznego doby Sejmu Wielkiego w swoim dzienniku złośliwie zauważył, iż między Bejsagołą a Szadowem droga: „taką jest, jak ją Pan Bóg stworzył, wszelako po obu stronach są niby kopane rowy”. Ale brak dowodów, że nocleg w Szawlach faktycznie doszedł do skutku. Z kolei między Szawlami a Rygą do pokonania mieli jeszcze pięć przystanków poczty: Mieszkucie, Janiszki, Kalmiów – na terenie Litwy, Mitawę w Kurlandii oraz osadę Olai, położoną już w guberni inflanckiej, lecz ten kawałek trasy dość pobieżnie opisywali w listach. Być może dlatego, iż nie stwarzał większych trudności i odbywał się stosunkowo szybko. Fryderykowi Schulzowi, dla porównania, 4-milowy odcinek między Mitawą a Kalmiowem zajął trzy i pół godziny, zaś krótszy między Kalmiowem a Janiszkami już tylko półtorej, zapewne z uwagi na większą sprawność w powożeniu litewskich pocztylionów. Za to w pamięć niewątpliwie zapadło wszystkim zdarzenie z postoju na stacji pocztowej w Janiszkach, którego kulisy wyjawił później Onufry Pietraszkiewicz w korespondencji do Stanisława Kozakiewicza, datowanej na 28 listopada 1824 roku:

„przez całą drogę jam zarządzał i ładowaną krobeczką [tj. podróżnym koszem – przyp. TRJ], i flaszką [z arakiem – przyp. TRJ]. Z początku wszyscy śmieli się, żem na szyi zawiesił flaszeczkę moją, którą mi na przedostatniej przed Mitawą stacyi Łotyszka na tacy uniosła z imbryczkiem. Dalej oswajali się nieprzyjaciele araku, dalej poznali całą wartość flaszeczki, a Franciszek [Malewski – przyp. TRJ], ceniąc usługi flaszeczki, odkupił nawet troszkę większej objętości w Rydze, na miejsce skradzionej przez Łotyszkę.”

Bardzo możliwe, że wymuszone uciążliwą podróżą lub niedostatkiem koni wizyty w innych domach pocztowych na Litwie czy w Kurlandii albo już na terenie samych Inflantach również nie obeszły się bez tego typu niespodzianek, tym bardziej, że były to punkty, w których niegdyś kumulował się największy ruch.

Z listów Franciszka Malewskiego wiadomo, że cała marszruta z Wilna do wybrzeży Bałtyku przeciągnęła się przez te nadplanowe noclegi o dwa dni, aczkolwiek mimo swej monotonii a także kiepskiej pogody wcale nie dostarczyła aż tylu nieprzyjemnych wrażeń. W końcu wszystkie te niedogodności wynagrodził widok, majestatycznej jak powiedziałby Gustaw Manteuffel: „z niebotycznymi wieżami jej licznych kościołów”, Rygi. Malewski wraz z Mickiewiczem i pozostałymi towarzyszami z Wilna dobili do niej 1 listopada, a kolejnej nocy zgodnie z planem zamierzali miasto opuścić. Podróżujący wraz z nimi Pietraszkiewicz uściślił jednak, że do stolicy guberni inflanckiej dotarli już w piątek 31 października, czyli w wigilię Wszystkich Świętych i spędzili w niej dwa pełne dni.

Dalsza prawie tygodniowa podróż między Rygą a Petersburgiem upłynęła filomatom znacznie szybciej i zdaje się w większym milczeniu. Charakteryzowali ją w listach bardziej dyskretnie, uciekając się jedynie do luźnych uwag na temat warunków jazdy albo cen wyżywienia. Może na ich powściągliwość wpłynęło większe tempo przejazdu albo charakter przemierzanych ziem, wszakże słabiej zaludnionych niż obszar między litewską a inflancką stolicą. Choć z okien ich pędzących wozów pocztowych prześwitywały w oddali miejsca nie mniej angażujące umysł i wyobraźnię, jak choćby uniwersytecki Dorpat czy urokliwa dolina Gauji.

Na podstawie: T. Rączka-Jeziorska, Adama Mickiewicza spotkania z rosyjską Rygą, w: Adam Mickiewicz i Rosjanie, pod red. M. Dąbrowskiej, P. Głuszkowskiego, Z. Kaźmierczyka, Warszawa 2020, s. 157-169. Autorka tekstu prowadzi badania archiwalne nad obecnością i śladami Adama Mickiewicza w Rydze.

Urodziła się w 1983 roku. Ukończyła studia z dziedziny filologii polskiej na Uniwersytecie Śląskim. W 2013 roku uzyskała stopień doktora nauk filologicznych na macierzystej uczelni na podstawie pracy „Polsko-inflancka literatura romantyczna”. W 2020 roku uzyskała habilitację, przedstawiając pracę „Inflanckie pitoreski. Kultura dworu ziemiańskiego dawnych Inflant Polskich w XIX wieku”. W obszarze jej zainteresowań naukowych znajduje się literatura romantyczna, kultura i historia dawnych Inflant Polskich, literatura polska na wschodnich pograniczach w kontekście studiów postkolonialnych, pogranicze polsko-bałtyckie, a także kultura rosyjska w państwach bałtyckich. Jest autorką parudziesięciu artykułów naukowych i kilku książek.


NEWSLETTER

Zapisz się na newsletter i otrzymaj bezpłatną 30-dniową prenumeratę Przeglądu Bałtyckiego!