Należy się pokłonić przed narracyjnym kunsztem Magnusa von Horna, który kilkakrotnie w Dziewczynie z igłą wprowadza do opowieści obietnicę lepszego życia, by zaraz potem rozbić bańkę złudzeń. Trudno w tym obrazie dopatrywać się nadziei; opowieść tonie w mroku. Dania z początków XX wieku jest tu kostiumem historycznym, w który ubrana jest opowieść o dużo bardziej uniwersalnym przesłaniu. Porządek, któremu musi poddać się główna bohaterka, to porządek infernalny, piekło, choć stworzone przez ludzi. Piekło kobiet.
Takiej Danii, o jakiej opowiada Dziewczyna z igłą, już nie ma. Magnus von Horn musiał wiec ją wykreować… w Polsce. Film, dziejący się w Kopenhadze w chwili zakończenia I wojny światowej, kręcono m.in. w Łodzi, Zgierzu, Wrocławiu i Kłodzku. Ten duński kandydat do Oscara w naszych rodzimych mediach jest więc nazywany filmem polskim. Pełnoprawnie zresztą, podobnie jak za swojego możemy uważać von Horna, pochodzącego ze szwedzkiego Göteborga, ale wykształconego w łódzkiej filmówce, ...
Widzisz tylko 11% całej treści artykułu.
Zamów prenumeratę w dowolnym wariancie, aby móc przeczytać cały artykuł.
Prenumerując wspierasz!
Jeśli już prenumerujesz, zaloguj się.


