Ēriks Jēkabsons: Łotwa w obliczu wojny starała się zachować neutralność

|

1 września 1939 r. Łotysze współczują Polakom. Oficjalnie jednak Łotwa jest neutralna, nie chce opowiadać się ani po stronie Berlina, ani po stronie Warszawy. Także prasa pisze neutralnie, bo jest cenzura. Ogranicza się do podawania komunikatów obydwu stron. Jednak jak wiemy z meldunków policji politycznej, ludność współczuła Polsce. Niestety rząd łotewski zachowuje się tchórzliwie i 21 września zrywa stosunki z Polską, twierdząc, niczym Wiaczesław Mołotow, że „państwo polskie przestało istnieć”, „nie wiadomo, gdzie jest polski rząd”. To jest pod wpływem tego, co się dzieje w Estonii, ucieczki „Orła” z Tallinna 18 września, żeby nie zarzucano nam, że łamiemy neutralność. Zresztą później na emigracji był z tym duży problem. Były poseł Ludvigs Ēķis pisał w Stanach Zjednoczonych, że ma duży problem z polską ambasadą właśnie z uwagi na pamięć tej decyzji Ulmanisa i Muntersa – mówi prof. Ēriks Jēkabsons w rozmowie z Przeglądem Bałtyckim.

Ēriks Jēkabsons urodził się w 1965 r. w Rydze. Ukończył studia historyczne na Uniwersytecie Łotewskim, broniąc pracę magisterską pod tytułem „Walka Polski i Szwecji o Inflanty 1600–1629”. W 1990 r. został pracownikiem naukowym Instytutu Historii Akademii Nauk Łotwy, zaś trzy lata później Instytutu Historii Łotwy Uniwersytetu Łotewskiego. W 1995 r. obronił pracę doktorską pod tytułem „Stosunki łotewsko-polskie 1919–1920”. Współpracował także z Uniwersytetem Stradiņša w Rydze, a także Łotewskim Państwowym Archiwum Historycznym. Od 2006 r. jest profesorem Uniwersytetu Łotewskiego. Specjalizuje się w badaniu historii Łotwy okresu międzywojennego, ze szczególnym uwzględnieniem kwestii stosunków łotewsko-polsko-litewskich, historii mniejszości narodowych Łotwy, a także historii Europy Środkowo-Wschodniej. Jest autorem kilkunastu książek i kilkuset artykułów. Został odznaczony Złotym Krzyżem Zasługi Rzeczypospolitej Polskiej.

Tomasz Otocki, Przegląd Bałtycki: Chciałbym, żebyśmy nagrali wywiad o II wojnie światowej, ale musimy chyba zacząć co najmniej od 1938 roku, który był ważnym rokiem na europejskiej scenie politycznej. Rozstrzygnął się wtedy los Austrii, nastąpił rozbiór Czechosłowacji, a także wymuszenie przez Polskę stosunków dyplomatycznych na Litwie. Jak w tym wszystkim odnajdywała się Łotwa?

Ēriks Jēkabsons: Łotwa obserwuje to, co się dzieje  w Austrii, ale przede wszystkim chce być neutralna, wobec tego co ma miejsce w Europie. Nie udało się  bowiem w poprzednich latach zawrzeć żadnej umowy obronnej, obejmującej kraje bałtyckie czy region Europy Środkowo-Wschodniej. Owszem, w 1934 roku powstała Ententa Bałtycka, ale nie ma ona w ogóle charakteru wojskowego, to jest tylko współpraca dyplomatyczna. Na rok przed wybuchem II wojny światowej kraje bałtyckie zostają pozostawione same sobie, każdy z nich prowadzi własną politykę i ma nadzieję, że mocarstwa uszanują jego neutralność. Łotysze chcieli wierzyć, że jakoś uda im się przetrwać, że nie wybuchnie konflikt światowy. Mocarstwa zachodnie prowadziły bowiem politykę uspokajającą, „niech Hitler zabiera Austrię, Sudety, a my ocalimy pokój”. Łotwa nie była mocarstwem i jedyny sposób, w jaki mogła wpływać na politykę europejską, była Liga Narodów, która w 1938 roku już nie jest organizacją efektywną.

Przeczytaj także:  Ēriks Jēkabsons: Przed wojną między Polską a Łotwą panowała ostrożna przyjaźń

Jak już mówiłem, Łotwa obserwuje, to co się dzieje w marcu 1938 r., ale bardziej interesuje ją to, co się dzieje bliżej. Ryga ma nadzieję, że uda się wreszcie pogodzić Polskę i Litwę. Chce odegrać w tym swoją rolę. Ówczesny minister spraw zagranicznych Vilhelms Munters zaoferował nawet usługi pośredniczenia między Warszawą a Kownem. Łotwa jest szczera, już od 1919 r. jej politycy marzą o tym, żeby Polacy i Litwini się porozumieli, bo dzięki temu mogłaby się udać współpraca regionalna przeciwko dwóm mocarstwom: Niemcom i Związkowi Sowieckiemu. Stąd postawa Muntersa w 1938 r. Oczywiście częściowo wynikała ona z jego egocentryzmu, skoncentrowania na sobie. Ale on był dość inteligentnym politykiem, chciał mieć sukces. Usiłował pogodzić Polskę i Litwę, w dużej mierze wtedy wpłynęłoby to na jego ocenę i samoocenę jako polityka. Ale nie lubili go Estończycy. Munters był wcześniej żołnierzem armii estońskiej. Podejrzewano go o zdradę, o różne niecne czyny, o dezercję, o przekazanie tajnych informacji Łotwie. W dodatku był Niemcem bałtyckim. Dlatego Estończycy robili wszystko, by to nie Łotwa została pośrednikiem między Polską i Litwą.

Czy Łotysze w marcu 1938 r. obawiali się, że Polska może zająć Litwę, a granica polsko-łotewska wydłuży się aż pod Lipawę?

Nikt w to nie wierzył. Uważano, że Józef Beck blefuje. Ministerstwa spraw zagranicznych i obrony Łotwy wiedziały, że Polska nie jest gotowa do akcji zajęcia Litwy. Oczywiście pewne obawy były, ale podobnie jak w 1920 r. Łotwa wiedziała, że Żeligowski nie pójdzie na Litwę i zatrzyma się na Wileńszczyźnie, tak nie wierzono w to teraz. Łotwa wykorzystywała to wtedy tylko politycznie. Zajęto terytoria łotewskie będące pod okupacją litewską, w uzasadnieniem: „nie chcemy, by wszedł tutaj Żeligowski”. Tak samo jak w 1920 r., tak samo w 1938 r. Łotysze nie wierzą w zajęcie Litwy przez Polaków. Chcą jednak, by to co się stało na granicy polsko-litewskiej, doprowadziło do pojednania dwóch skłóconych krajów.

Przeczytaj także:  Od „zimnej wojny” do normalizacji – polskie ultimatum wobec Litwy w 1938 roku

Ostatecznie Polska nie przyjmuje usług Łotwy i nie godzi się na jej pośrednictwo w załatwieniu spraw z Litwą. Wybiera Estończyków. Jaki jest tego powód? Czy Beck nie ufał Muntersowi?

Nie ufał z tych samych powodów jak Estończycy. Zresztą stosunki polsko-estońskie zawsze były lepsze z dwóch powodów: nie było wspólnej granicy, a także dużej mniejszości polskiej w Estonii. Także na poziomie personalnym stosunki były lepsze: naczelny dowódca wojsk estońskich generał Johan Laidoner, druga osoba w państwie, miał żonę Polkę Marię Kruszewską.

Munters przeżył to bardzo, że Polska nie wybrała Łotwy?

Był rozżalony, to na pewno.

Przeczytaj także:  Lotnicze Międzymorze: Jak LOT otworzył połączenie z Łotwą i Estonią

Polska w 1938 r. zachowuje się bardzo asertywnie na scenie europejskiej. Wymusza stosunki z Litwą, wchodzi jesienią na Zaolzie. Jak przyjęli Łotysze to drugie wydarzenie?

Opinia publiczna negatywnie. Czechosłowacja była przyjmowana jako przyjazny kraj. Relacje były dobre, nie było wspólnej granicy, mniejszości po obu stronach. W dodatku oba kraje miały dobre relacje wojskowe. W latach trzydziestych mieliśmy nawet mały konflikt polsko-łotewski, bo Ryga zdecydowała się nabywać wojskowe pojazdy Škody, zamiast polskich tankietek. Między Polską a Czechosłowacją była zatem niezdrowa konkurencja, co wpływało także na Łotwę. Jest stanowisko naszego posła z Warszawy Ludvigsa Ēķisa, on cały czas komunikował się z posłem Czechosłowacji w Polsce Jurajem Slávikiem. Ten ostatni był rozżalony, zwierzał się, jak zachowuje się prezydent Polski Ignacy Mościcki w stosunku do prezydenta Edvarda Beneša. Ēķis napisał w swojej notatce, że Slávik posiwiał w ciągu kilku dni.

Jeśli chodzi o zajęcie Zaolzia, opinia rządowa Łotwy była neutralna, aczkolwiek w społeczeństwie nie było ono dobrze przyjęte.

Przeczytaj także:  100 lat Czechosłowacji. Litwa w kraju Žižki, Czechy w kraju Witolda
Przeczytaj także:  „Cieszyn wraca do macierzy”. Wilniuk świętuje zajęcie Śląska Cieszyńskiego

Czy Łotysze nie obawiali się, że po zajęciu Śląska Cieszyńskiego przyjdzie czas na odebranie Łotwie sześciu gmin w Semigalii, o które się wcześniej toczył spór z Polską?

Oficjalnie tego nie widać, ale przebija się to w niektórych pamiętnikach pracowników Ministerstwa Spraw Zagranicznych. Pamiętajmy, że ówczesny konsul Polski w Dyneburgu Marian Semiczek w swoim sprawozdaniu pisze, że wśród Polaków w Łatgalii nastąpił zachwyt zajęciem Zaolzia, bo oczekują oni większej asertywności Polski wobec Łotwy i obrony jej polskiej mniejszości. Semiczek pisze coś takiego „miejmy nadzieję, że to się spełni”. Sam Semiczek w to wierzy. Jeśli w oficjalnych kręgach Polski mówiono o takich sprawach otwarcie, to uważam, że wywiad Łotwy prawdopodobnie o tym wiedział. Wiedziano jednak w Rydze, że Polska jest słaba, że za chwilę będzie miała o wiele większe problemy z Moskwą i Berlinem i nie będzie miała czasu na zajmowanie się Semigalią.

W grudniu 1938 r. pojawia się na Łotwie prawo o neutralności.

Uważano, że sytuacja Łotwy, podobnie jak Estonii czy Litwy, jest skomplikowana i jedyną deską ratunku pozostaje neutralność w każdym konflikcie europejskim, który nastąpi. Łotysze mieli nadzieję, że mocarstwa uszanują tę neutralność. Dzisiaj wiemy, że to myślenie nie miało podstaw.

Kogo zimą 1938 r. Łotysze obawiają się bardziej: Niemiec czy Związku Sowieckiego?

Bardziej Moskwy. Teoretycznie Niemcy były zagrożeniem od początku powstania państwa łotewskiego, ale w praktyce dopiero od 1933 r., po dojściu Hitlera do władzy. Natomiast ze Związkiem Sowieckim problemy były od zawsze. W latach dwudziestych i trzydziestych polityka Moskwy jest wobec Łotwy praktycznie identyczna jak wobec Polski. Nie będę tłumaczył czytelnikom Przeglądu Bałtyckiego co to znaczy. Nadmienię tylko, że Berlin nie robił nigdy w krajach bałtyckich takich rzeczy jak powstanie komunistyczne w Tallinnie w grudniu 1924 roku. Natomiast Niemcy widzi się jako zagrożenie praktycznie dopiero wtedy, gdy w marcu 1939 r. ich granica podchodzi pod granicę łotewską.

Skoro Łotysze obawiali się bardziej Związku Sowieckiego niż Niemiec, nie było pomysłów, by zamiast neutralności sprzymierzyć się z Niemcami?

Takie pomysły mieli może członkowie mniejszości niemieckiej na Łotwie, Niemcy bałtyccy. Ale wśród łotewskiej klasy rządzącej takich pomysłów nie było. Sojusz z Hitlerem nie był możliwy z powodów historycznych, wiedziano o zamiarach Niemców w 1919 r., by przekształcić tereny łotewskie w jakąś prowincję niemiecką. Także z powodów politycznych nie wchodziło to w grę. Józef Piłsudski mawiał „ani jednego kroku w stronę Związku Sowieckiego, ani jednego kroku w stronę Niemiec”. Coś podobnego można powiedzieć o Łotyszach.

Przeczytaj także:  Litewska flaga na Kurfürstenstraße. Sto lat stosunków litewsko-niemieckich

Łotwa chce zachować dystans wobec Berlina i Moskwy, chce być neutralna, ale czy w Rydze wierzy się, że Francja i Wielka Brytania mogą pomóc Łotwie?

Chciano wierzyć, ale Ministerstwo Spraw Zagranicznych widziało, co się dzieje, że te kraje same mają problemy. Wobec tego chciano jeszcze silniej podkreślić: „jesteśmy neutralni”. Polska także pokładała nadzieje we Francji i Wielkiej Brytanii, ale nawet do polskich polityków docierało, że te kraje mogą zawieść. Tego samego obawiali się Łotysze. Widzieli co się stało z Kłajpedą: Litwini poszli do poselstwa francuskiego i konsultowali się w tej sprawie, Francuzi powiedzieli: „oddajcie Kłajpedę”.

15 marca 1939 r. przestaje istnieć Czechosłowacja, zaś osiem dni później Niemcy zajmują Kłajpedę. Jak reagują Łotysze?

Z olbrzymim niepokojem. Granica niemiecka zbliża się niebezpiecznie w stronę Łotwy. Ale jedyne w co w tej sytuacji wierzono, to zachowanie neutralności. Pojawiają się co prawda dywagacje, czy nie należałoby wrócić do tematyki Związku Bałtyckiego, jako do sojuszu obronnego. Następuje wtedy uaktywnienie stosunków wojskowych krajów bałtyckich z Polską. Do Warszawy przyjeżdżają generał Stasys Raštikis, naczelny wódz Litewskich Sił Zbrojnych, a także Johan Laidoner, wódz naczelny Armii Estońskiej. Planuje się w Polsce wizytę generała Jānisa Balodisa, zaś na Łotwie wizytę generała Rydza-Śmigłego. Obie ostatnie wizyty nie dochodzą do skutku.

Przeczytaj także:  Aneksja Kraju Kłajpedy w marcu 1939 roku

7 czerwca 1939 r. następuje zawarcie traktatu niemiecko-łotewskiego i niemiecko-estońskiego o nieagresji.

Łotwa próbuje ratować swoją neutralność i niepodległość za wszelką cenę, także zawierając takie układy. Taki sam układ Łotwa zawarła w 1934 r. ze Związkiem Sowieckim, notabene osiem lat później niż Litwa.

Z okazji 23 sierpnia Ministerstwo Spraw Zagranicznych Federacji Rosyjskiej porównało w tym roku traktaty „Ribbentrop-Munters” (niemiecko-łotewski) oraz „Ribbentrop-Selter” (niemiecko-estoński) do paktu Ribbentrop-Mołotow.

To bzdura. Nie można porównywać faktu, że dwóch agresorów zawiera pakt o podziale Europy, a maleńkie państwo zawiera układ z potencjalnym agresorem, próbuje zabezpieczyć swoją neutralność, przetrwanie własnej niepodległości. Traktat niemiecko-łotewski i niemiecko-estońskie nie zawierał żadnych tajnych klauzul jak pakt Ribbentrop-Mołotow.

Jak Polska reaguje na traktat niemiecko-łotewski z czerwca 1939 r.?

Żadnych zarzutów nie było. Władze w Warszawie rozumiały Łotwę. Zresztą, jak już podkreślałem, to nie był „układ o agresji”, tylko „układ o nieagresji”.

Wtedy Hitler już oficjalnie żądał korytarza i Gdańska. Czy Łotwa skłaniała się do tego, by doradzać Polsce oddanie Wolnego Miasta Gdańska i ziem zachodnich?

Nic nie radzono. Po prostu obserwowano z obawą, co się dzieje w Europie. Niemcy były przyjmowane jako wróg numer jeden albo numer dwa. Opinia publiczna na Łotwie współczuła Polsce. Polska przez cały okres międzywojenny przyjmowana była jako „ostrożny przyjaciel”. Zwłaszcza w wojsku były nastroje przyjazne Polsce. Oczywiście wcześniej wciąż obawiano się, że do władzy może dojść obóz Romana Dmowskiego.

Następuje 23 sierpnia, czyli Pakt Ribbentrop-Mołotow. Początkowo Łotwa miała zostać podzielona wzdłuż Dźwiny między Niemcy, które miały objąć Kurlandię i Semigalię, a Związek Sowiecki, który zająłby Inflanty. Ostatecznie cała Łotwa trafia w sowiecką strefę wpływów. To było w tajnym protokole, ale on nie był znany w Rydze.

Nie, wiedziano o nim. Uzyskano informację od jednego z pracowników Auswärtiges Amt. W Rydze cała sprawa wywołała niepokój, ale do końca nie rozumiano, co to znaczy. Nikt nie spodziewał się, że w 1940 r. nastąpi agresja bezpośrednia. W protokóle mówi się o „sferach”. Natomiast za chwilę następuje 1 września i sytuacja zmienia się diametralnie.

1 września wybucha II wojna światowa, jaka jest reakcja na Łotwie?

Łotysze współczują Polakom. Oficjalnie jednak Łotwa jest neutralna, nie chce opowiadać się ani po stronie Berlina, ani po stronie Warszawy. Także prasa pisze neutralnie, bo jest cenzura. Ogranicza się do podawania komunikatów obydwu stron. Jednak jak wiemy z meldunków policji politycznej, ludność współczuła Polsce. 17 września następuje agresja sowiecka, co jest także negatywnie przyjęte przez Łotyszy. Związek Sowiecki to wspólny wróg. Po dwóch tygodniach od wybuchu wojny na Łotwie zostają internowani marynarze z Półwyspu Helskiego. Pojawiają się polscy uchodźcy wojskowi i cywilni, mówimy o liczbie półtora tysiąca żołnierzy i oficerów. Niestety rząd łotewski zachowuje się tchórzliwie i 21 września zrywa stosunki z Polską, twierdząc, niczym Wiaczesław Mołotow, że „państwo polskie przestało istnieć”, „nie wiadomo, gdzie jest polski rząd”. To jest pod wpływem tego, co się dzieje w Estonii, ucieczki „Orła” z Tallinna 18 września, żeby nie zarzucano nam, że łamiemy neutralność. Jako łotewski historyk wstydzę się tego, w jaki sposób zachowała się Łotwa we wrześniu 1939 r., zrywając stosunki z Polską. Zresztą później na emigracji był z tym duży problem. Były poseł Ludvigs Ēķis pisał w Stanach Zjednoczonych, że ma duży problem z polską ambasadą właśnie z uwagi na pamięć tej decyzji Ulmanisa i Muntersa.

Jak reaguje poseł Ludvigs Ēķis, który podczas agresji niemieckiej we wrześniu 1939 r. przebywa wciąż w Warszawie?

l września meldował swemu ministerstwu o pierwszych atakach powietrznych na Warszawę. Do poselstwa przybywali obywatele łotewscy, wśród których było wielu, zaskoczonych przez wojnę w Polsce, łotewskich studentów. W sumie w Warszawie przebywało w chwili rozpoczęcia wojny około stu obywateli łotewskich, z których większą część stanowili Żydzi stale zamieszkujący w polskiej stolicy. Zadaniem poselstwa łotewskiego stało się wtedy niezwłoczne odesłanie tych ludzi do kraju. 5 września po otrzymaniu informacji od polskiego MSZ poseł Ludvigs Ēķis, podobnie jak inni dyplomaci zagraniczni w Warszawie, udał się samochodem poselstwa przez Nałęczów, Lublin i Lwów do Krzemieńca, gdzie znalazł się 7 września. Potem prawie wszyscy posłowie udali się z Krzemieńca do Zaleszczyk przy granicy z Rumunią. 15 września do Kut przybył Ludvigs Ēķis, który wraz z innymi dyplomatami przeszedł granicę polsko-rumuńską 17 września. 19 września z Czerniowiec przeniósł się on do Bukaresztu, który stał się jego rezydencją do lata 1940 r. Później zostaje posłem w Turcji. Ēķis w swoich pismach do centralni w Rydze jednoznacznie współczuje Polakom. Sowietów nazywa hienami itp.

Przeczytaj także:  Łotysze patrzą na Bosfor, a Turcy na Bałtyk. Stosunki łotewsko-tureckie w latach 1918-1940

Co się dzieje z konsulatem łotewskim w Wilnie, jak konsul Feliks Donass przyjmuje wejście Sowietów do miasta 19 września?

On się tego wystraszył. Ostatecznie przetrwał. Będzie działać do 1940 r. jako konsul Łotwy na Litwie. W sierpniu 1940 r. konsulat Łotwy w Wilnie został zlikwidowany, a Donass oddelegowany do centrali jeszcze nadal formalnie istniejącego MSZ w Rydze, natomiast w październiku tego roku został formalnie zwolniony z pracy w związku z całkowitą likwidacją niepotrzebnego już władzy okupacyjnej resortu. Udało mu się uniknąć represji sowieckich i podczas okupacji niemieckiej w latach 1941–1944 pracował w Rydze w biurze szefa Kontroli samorządu łotewskiego Generalnego Okręgu „Lettland” jako starszy referent. W 1944 r. wraz z rodziną jako uchodźca wojenny udał się do Niemiec

Jesienią 1939 r. na Łotwie, jak już wspomnieliśmy, pojawiają się polscy uchodźcy wojskowi i cywilni.

Powstają obozy dla wojskowych, a także dla cywilów. Te pierwszą są w Dyneburgu, Lilaste, Lipawie i Ulbroce, dla tych drugich w Siguldzie i Valmierze. Cywilnych uchodźców było niewielu, około czterystu, choć dokładna liczba nie jest wciąż ustalona, niektórych w ogóle nie rejestrowano. Uchodźcy cywilni mogli swobodnie wychodzić do miasta.

Jak Łotysze przyjmują wojskowych uchodźców?

Mam w domu list polskiego podchorążego, który przysłał w 1989 r. do Związku Polaków na Łotwie. Wspomina w nim, jak był traktowany jesienią 1939 r. na Łotwie. On prosił, żeby przekazać podziękowania odradzającemu się państwu łotewskiemu za dobre traktowanie Polaków po wybuchu II wojny światowej. Łotysze łapali uciekających wojskowych, ale z drugiej strony i tak wielu z nich przedostało się na Zachód, przez Morze Bałtyckie. W jednym ze swoich artykułów cytuję list, jaki zostawili polscy wojskowi do łotewskiego komendanta obozu. „Bardzo pana komendanta przepraszamy, wiemy, że będzie miał pan nieprzyjemności ze względu na naszą ucieczkę, ale inaczej nie mogliśmy, chcemy walczyć”. List kończy się okrzykiem: „niech żyje Polska, niech żyje Łotwa!”.

Na Litwie Kowieńskiej internowani Polacy spotykają się z pomocą ze strony mniejszości polskiej, czy podobnie było na Łotwie?

Polska mniejszość włączyła się w legalną i nielegalną pomoc, chociażby próbując przerzucać przez Morze Bałtyckie uciekinierów. Była taka wielka akcja ucieczki z Lilaste, niestety nieudana.

Czy Łotysze nakłaniali internowanych wojskowych, by opuścili Łotwę?

Część uchodźców wojskowych wróciła z własnej woli na tereny okupowane przez wojska niemieckie, włączone do III Rzeszy. Były także przypadki powrotów do Związku Sowieckiego.

5 października 1939 r. zostaje podpisany traktat łotewsko-sowiecki o wzajemnej pomocy. Pojawiają się sowieckie bazy wojskowe w Kurlandii. Łotwa staje się czymś w rodzaju sowieckiego protektoratu.

Nie powiedziałbym tego, rząd w Rydze zachowuje wciąż możliwości manewru. Najlepszy dowód jest taki, że rząd sowiecki żądał od Łotyszy wydania wszystkich polskich internowanych. Na co władze łotewskie zwróciły uwagę, że przecież Moskwa nie jest w stanie wojny z Polską. Tych ludzi nie wydano.

Polska znika z mapy Europy, ale polska mniejszość na Łotwie wciąż istnieje. Działają organizacje, szkoły, Związek Polaków w Łotwie, drukowana jest polska prasa. Łotysze to tolerują.

Tak się dzieje aż do okupacji sowieckiej w czerwcu 1940 r. Władze łotewskie wcześniej walczyły z polską mniejszością, za czasów Ulmanisa, w latach trzydziestych. Ale klęska wrześniowa państwa polskiego nie wpływa na funkcjonowanie Polaków na Łotwie.

Następuje czerwiec 1940 r. i okupacja sowiecka Łotwy. To temat na następny wywiad, ale chcę zapytać, czy są jacyś Polacy kolaborujący z Sowietami. Bo generalnie mniejszość polska we wszystkich krajach bałtyckich po ich aneksji dostaje w kość.

Najlepszym przykładem jest znany w PRL generał Józef Urbanowicz, przed wojną członek polskiego harcerstwa na Łotwie. Jego brat w 1989 r. odnawiał w Rydze Związek Polaków na Łotwie. To wcale nie byli wszystko ludzie z nizin społecznych.

Gdy w 1941 roku Łotwa dostaje się pod okupację niemiecką, zaczyna tam działać Armia Krajowa.

Tak i nie ogranicza się tylko do Łatgalii, ale działa na całej Łotwie, w Rydze, Lipawie, Jełgawie. Jednak także wcześniej, już latem 1940 r., w trakcie sowieckiej okupacji, powstaje polskie podziemie na Łotwie. W czasie okupacji nazistowskiej działa na Łotwie „Wachlarz”, polski wywiad. On wysadza chociażby pociągi niemieckie, później Sowieci zaliczyli te sukcesy we własny poczet. W taką działalność angażuje się około dwustu miejscowych Polaków, członków polskiej mniejszości narodowej. Stryj mojej mamy, brat mojego dziadka Mieczysław Minkiewicz, urodzony w 1918 r., walczył w armii łotewskiej, ale także działał jako kurier w „Wachlarzu”. Jego dom znajdował się w Semigalii i był ważnym punktem przerzutu na trasie z Dyneburga do Turmontów. W „Polaku na Łotwie” napisałem w 1998 r. jego nekrolog.

Jak Łotysze odnoszą się do Armii Krajowej?

Pozytywnie, istniała współpraca, choćby z Łotewską Centralną Radą. Wynika to z tego, że na Łotwie była sympatia wobec Polaków, także w dwudziestoleciu międzywojennym.

To jednak także temat na osobny artykuł. Dziękuję za rozmowę.

W 2010 r. współzałożyciel Programu Bałtyckiego Radia Wnet, a później jego redaktor, od lat zainteresowany Łotwą, redaktor strony facebookowej "Znad Daugawy", wcześniej pisał o krajach bałtyckich dla "Polityki Wschodniej", "Nowej Europy Wschodniej", Delfi, Wiadomości znad Wilii, "New Eastern Europe", Eastbook.eu, Baltica-Silesia. Stale współpracuje także z polską prasą na Wschodzie: "Znad Wilii", "Echa Polesia", "Polak na Łotwie". Najlepiej czuje się w Rydze i Windawie.


NEWSLETTER

Zapisz się na newsletter i otrzymaj bezpłatną 30-dniową prenumeratę Przeglądu Bałtyckiego!