Między polityką, ideologią i interpretacją historii. Rosyjskie media wobec Europy Środkowo-Wschodniej

|

Z bieżącą polityką nierzadko idą w parze ideologia i manipulowanie przy interpretowaniu historii. Działania takie mają na celu osiągnięcie konkretnych celów zarówno w polityce wewnętrznej, jak i zagranicznej. Federacja Rosyjska jest krajem, który aktywnie i skutecznie wykorzystuje media w wywieraniu wpływu na politykę Europy Środkowo-Wschodniej. Zapytaliśmy ekspertów z Łotwy, Litwy, Białorusi i Czech o lokalne media i wpływ mediów rosyjskich na krajową politykę i społeczeństwa.

Dla osiągnięcia celów w polityce zagranicznej i wewnętrznej wykorzystywana jest nie tylko każda okazja (wydarzenia na świecie, konflikty, wojny, kataklizmy, epidemie), ale wszystkie dostępne środki w postaci dyplomacji, instytucji oraz mediów. Ostatnie wydarzenia związane z koronawirusem pokazują, że szereg krajów chce uzyskać wymierne korzyści, pod osłoną chęci niesienia pomocy medycznej skrywają się nierzadko i inne cele. Jednym z narzędzi osiągania tych celów są media. Na pytania o wpływ Rosji na mediach i zarazem kształtowanie opinii publicznej w krajach Europy Środkowo-Wschodniej odpowiadają eksperci z Łotwy, Litwy, Białorusi i Czech.

ŁOTWA

Spośród trzech krajów bałtyckich Łotwa boryka się z największymi problemami w sferze polityki społecznej i wobec mniejszości narodowych. Szczególnie mniejszość rosyjska jest znacząca i wpływowa, co skrupulatnie wykorzystuje Moskwa. Na pytania o media na Łotwie odpowiada dr Sandra Užule-Fons, historyk, dziennikarka, realizatorka filmów dokumentalnych, m.in. „Bałtycki Poker. W co gra Putin?” (2016) o wpływach Rosji w krajach bałtyckich, wykładowca Zakładu Bałtystyki Uniwersytetu Warszawskiego.

Jak po odzyskaniu niepodległości zmienił się rynek mediów na Łotwie? Czy rosyjskie media ciągle mają wpływ na mieszkańców Łotwy i kreowanie przekazu medialnego? Które grupy społeczne są szczególnie podatne?

Tak jak i w innych republikach, lokalny (łotewski) rynek mediów po odzyskaniu niepodległości w 1991 roku musiał dostosować się do nowych warunków i była to też okazja dla nowych, niezależnych mediów. Pojawiły się dzienniki, gazety rozrywkowe i w ogóle cała paleta prasowa. Zmiany dotyczyły również telewizji, ale miała ona mniej zasobów i na początku korzystała z formatów z poprzedniej epoki lub z formatów rosyjskiej telewizji, która się szybko rozwijała. Na kształt sytuacji medialnej na Łotwie wpływ miało kilka przełomowych momentów, jak wyprowadzenie wojsk radzieckich w 1994 roku, systematyczne przechodzenie na język łotewski (wymuszone kolejnymi ustawami), dojście do władzy Władimira Putina w 2000 roku. Rok wcześniej Łotwa podpisała dokumenty o wstąpieniu w struktury NATO i Unii Europejskiej, co wywołało bardzo duże zainteresowanie ze strony Rosji. Następnym momentem przełomowym było oczywiście wstąpienie Łotwy do NATO i potem Unii Europejskiej a ostatnie ważne wydarzenie to aneksja Krymu w 2014 roku. Na początku swojej działalności różne gazety, jak np. największa ogólnokrajowa Diena, miały zazwyczaj wydania dwujęzyczne – po łotewski i po rosyjsku. Z czasem treści w mediach zaczęły się jednak zmieniać pod wpływem Moskwy, która coraz bardziej starała się kreować opinię publiczną na Łotwie. Pojawiały się rozbieżności pomiędzy mediami łotewsko- i rosyjskojęzycznymi, nawet czasami w obrębie tego samego wydawnictwa. Na przykład na stronie internetowej jednego portalu tytuły i zawartość były inne w wersji rosyjskiej, a inne w wersji łotewskiej, podejmowano też inne tematy. W mediach rosyjskojęzycznych więcej było o politykach prorosyjskich, polityce Rosji, Białorusi czy nawet o Ukrainie niż w łotewskojęzycznych. Z tego powodu łotewskojęzyczny odbiorca miał ograniczony dostęp do niektórych tematów. Przykład rosyjskojęzycznego medium przyjaznego Łotwie i rzetelnie ukazującego wydarzenia to Czwarty Program Łotewskiego Radia Publicznego (tzw. Domskaja płoszcziad’), nieprzerwanie cieszący się popularnością wśród wszystkich rosyjskojęzycznych oraz części Łotyszy i stanowiący swoistego typu łącznik pomiędzy światem łotewsko- i rosyjskojęzycznym na Łotwie. Z kolejnymi ważnymi wydarzeniami te podziały medialne stawały się coraz bardziej widoczne. Media rosyjskojęzyczne podsycały atmosferę konfliktu, np. wejście do NATO i UE przedstawiały jako aneksję i okupację Łotwy. W przypadku aneksji Krymu widoczny był już skrajnie duży podział, szczególnie w Dyneburgu, który jest najbardziej zrusyfikowanym miastem na Łotwie, ale też wśród Rosjan w Rydze panowała opinia popierająca politykę W. Putina. Część mieszkańców Łotwy oglądających rosyjskojęzyczną telewizję nie wierzyła, że zielone ludziki to Rosjanie i że Rosja mogła mieć jakikolwiek związek z sytuacją w Donbasie. Jak widać, w obrębie tak małego państwa o niewielkiej liczbie ludności, istnieje bardzo rażący podział. I oczywiście media odgrywały w tym bardzo dużą rolę. Największe znaczenie ma telewizja. Łotewska telewizja nie mogła i nie może konkurować z rosyjską w sektorze rosyjskojęzycznych odbiorców. Media rosyjskie mogą zagwarantować wysoko budżetowe show, programy, koncerty czy kręcenie filmów. Dlatego też podatne są na rosyjską wersję rzeczywistości wszystkie grupy, które oglądają telewizję. Z pięciu liczących się łotewskich kanałów telewizyjnych tylko jeden kanał telewizji publicznej LTV 7 ma programy w języku rosyjskim. Pole informacyjne po rosyjsku w telewizji wypełnia specjalnie adresowany dla Litwy, Łotwy i Estonii zewnętrzny Pervyj Baltijskij Kanał oraz cała masa dostępnych w telewizji satelitarnej kanałów rosyjskich.

Przeczytaj także:  Równoległe światy
Przeczytaj także:  Media mniejszościowe to kwestia bezpieczeństwa - rozmowa z Ainārsem Dimantsem

Czy w ostatnich latach były takie momenty, że rosyjskie (rosyjskojęzyczne) media znacząco wpłynęły na bieżącą politykę Łotwy i np. na funkcjonowanie państwa, prace łotewskiego sejmu czy rządu?

Jak już mówiłam, oczywiście wpłynęły na obraz wydarzeń, przede wszystkim związanych z aneksją Krymu i sytuacją w Donbasie. Poza tym na rynku pojawiły się media, które były wykorzystywane do podsycania nastrojów antyłotewskich, np. Sputnik, ale też inne media niszowe zatrudniające trolli trollujących Łotwę. Unia Europejska starała się stworzyć rosyjskojęzyczny kanał telewizyjny dla całego obszaru Unii, czemu poświęciłam odrębny tekst, jednak pomysł ten nie został zrealizowany z różnych powodów. Próbę zmiany zaistniałej sytuacji podjęła np. Estonia, która uruchomiła swój publiczny rosyjskojęzyczny kanał informujący m.in. o lokalnych wydarzeniach (ETV+ – przyp. red.). Na Łotwie przykładem jest Meduza, stworzona przez rosyjskich dziennikarzy (np. Galina Timchenko), którzy wyjechali z Rosji przed represjami w związku z krytyką W. Putina. Meduza to agregator wiadomości, ale też ze swoim kontentem informacyjnym. Był to strzał w dziesiątkę, także dlatego, że ci dziennikarze cieszyli się szacunkiem i wiarygodnością. Początkowo Meduza była tworzona dla Rosjan, ale zaczęli też czytać ją i Łotysze. Takie inicjatywy są ważne, m.in. z tego powodu, że np. po aneksji Krymu przez Rosję, rosyjskojęzyczna ludność Łatgalii, będąca pod wpływem  rosyjskiej strefy medialnej, nie ukrywała tego, że nie miałaby nic naprzeciwko, aby ich również przyłączyć do Rosji.

Przeczytaj także:  Rosyjskojęzyczni na Łotwie a wojna na Ukrainie

Jeżeli chodzi o wpływ na bieżące wydarzenia, to z założenia dziennikarze przyjeżdżający z Rosji czy Białorusi są podejrzani, że będą tworzyć fake’owe materiały oczerniające Łotwę. Tutaj ważne są obchody 9 maja, czyli Dnia Zwycięstwa, oraz obchody Dnia Pamięci Łotewskiego Legionu SS, który wypada 16 marca. Służby łotewskie sporządziły listę ponad 100 organizacji, które zajmują się podsycaniem nastrojów antyłotewskich, wśród tych organizacji były media działające w naszym kraju. Takie osoby były nierzadko wydalane z Łotwy, dotyczyło to także trzeciego sektora, organizacji pozarządowych. Łotysze nie udzielają już wywiadów np. w Russia Today czy dla  Pierwszego Kanału Bałtyckiego, bo przeinaczano potem ich wypowiedzi i przekazywane informacje. Dobrym przykładem są obchody Dnia Pamięci Łotewskiego Legionu SS, wielu rosyjskich czy białoruskich dziennikarzy przyjeżdża na nie specjalnie, aby przygotować materiał o zamieszkach wokół tego marszu i potem manipulować przekazem.

Przeczytaj także:  8 i 9 maja na Łotwie: zwycięstwo nadal dzieli

Czy w związku z epidemią koronawirusa zauważalne jest zwiększenie rosyjskiej aktywności na Łotwie poprzez media, wpływające na kreowanie rosyjskiego przekazu, mające też na celu kreowanie opinii wśród mieszkańców Łotwy, np. dyskredytujące rząd i administrację Łotwy czy Unię Europejską?

W przypadku epidemii koronawirusa mamy tutaj bardzo podobne mechanizmy, dyskredytujące Unię Europejską i Łotwę. Najbardziej zauważyłam to w mediach społecznościowych (przede wszystkim Facebook), są liczne memy i informacje jednoznacznie dyskredytujące Łotwę w okresie Covid-19. Jest to np. wyśmiewanie się z decyzji prezydenta i premiera oraz ogólnie łotewskich władz, wyrażanie negatywnego stosunku do policji, że zabrania chodzić do parku, a sami policjanci sobie np. jedzą pizzę w parku na ławeczce, czy że premier wypłacił sobie dodatkową premię, że zamknięto granice, jak źle organizowana jest akcja powrotu do domu obywateli z zagranicy. Z moich obserwacji wynika, że często zamieszczają takie posty osoby, które też popierają święto 9 maja. To też powszechne naśmiewanie się z prezydenta Egilsa Levitsa, że mieszkańcom Łotwy nie ma nic do zaoferowania poza językiem łotewskim i dbanie o kulturę łotewską. Obecnie trolle krytykują go oczywiście w kontekście koronawirusa. Informacje dyskredytujące pojawiają się, poza Facebookiem, przede wszystkim na Sputniku, ale też i w innych mediach. Np. Sputnik „połączył fakty”, że prezydent jest Łotyszem żydowskiego pochodzenia i przebywał na emigracji w Niemczech przez pewien czas, dlatego też zapewne miał kontakt z esesmanami i za kontakt z faszystami powinien odpowiadać przed Trybunałem Stanu. Także fakt, że z kolei premier przybył z Ameryki i nie zrezygnował z amerykańskiego obywatelstwa daje rosyjskojęzycznym mediom możliwość do krytyki. Trzeba jednak dodać, że czasami stronniczością wykazują się też media łotewskojęzyczne (np. wspólne ataki na prorosyjską Partię Zgody przed wyborami, która jednak z jakichś powodów zawsze wygrywa, czyli cieszy się poparciem społeczeństwa, ale potem nie rządzi, bo nie może z nikim wejść w koalicję).

Od dłuższego czasu Rosja prowadzi aktywną politykę wobec Polski mającą na celu dyskredytowanie i izolowanie wobec Unii Europejskiej. Niedawnym przykładem były np. obchody dotyczące Holocaustu, które odbyły się nie w Polsce, a w Izraelu. Czy w rosyjskich (rosyjskojęzycznych) mediach na Łotwie Polska pojawia się również w tym kontekście? Jak Pani uważa, czy podobna polityka medialna wobec Polski może mieć miejsce w najbliższym czasie, np. z okazji ważnych świąt, wyborów prezydenckich w Polsce. Czy odbije się to jakimś echem medialnym na Łotwie?

Tematy stricte polskie pojawiają się regularnie w mediach łotewskich, dotyczą one sytuacji wewnętrznej kraju jak również polityki międzynarodowej Polski, np. o relacjach Polaków z USA, szczególnie w kontekście polityki obronnej. Łotyszy interesuje również temat dotacji unijnych dla Polski w rolnictwie, gdyż łotewski rynek jest zalany polską produkcją. Jeśli chodzi o ostatnie wydarzenia, szeroko była komentowana wypowiedź prezydenta Rosji o współpracy Polski z Hitlerem podczas II wojny światowej. Należy dodać, że w komentarzach Łotyszy na ten temat nie zawsze znajdziemy zrozumienie dla polskiej racji stanu. Warto dodać, że łotewscy dziennikarze, w tym ekipy telewizyjne, odwiedzały Polskę podczas obchodów rocznic wojennych, także były obecne na uroczystościach upamiętniających katastrofę smoleńską. W okresie epidemii nie ma możliwości, żeby media tworzyły materiały na miejscu, jednak informacje o Polsce w tym okresie pojawiały się często. Szczególnie szerokim echem odbiła się sprawa tranzytu obywateli krajów bałtyckich przez Polskę. O ile Estonia wprost uważała, że za utrudnienia i brak możliwości przekroczenia granic jest odpowiedzialna Polska, to na Łotwie wykorzystano tę sytuację do obwiniania łotewskich polityków, którzy rzekomo nie mogą sprawnie zorganizować pomocy dla swoich obywateli. Łotysze informowani również o sytuacji wokół planowanych wyborów prezydenckich w Polsce, np. o proponowanym głosowaniu korespondencyjnym.

LITWA

Litwa, podobnie jak Łotwa, w ciągu ostatnich trzech dekad, wiele zmieniła na rynku mediów. O ile w przypadku Łotwy, Moskwa głównie może rozgrywać swoje cele mniejszością rosyjską, to na Litwie „walka” o wciągnięcie w „Russkij mir” dotyczy także tamtejszych Polaków. O sytuacji na Litwie mówi Antoni Radczenko, wileński dziennikarz i publicysta polski, wieloletni redaktor portalu Znad Wilii (zw.lt), prezes Polskiego Klubu Dyskusyjnego.

Jak po odzyskaniu niepodległości zmienił się rynek mediów na Litwie? Czy rosyjskie media ciągle mają wpływ na mieszkańców Litwy i kreowanie przekazu medialnego? Które grupy społeczne są szczególnie podatne na propagandę?

Dzięki odzyskaniu niepodległości i transformacji ustrojowej większość litewskich mediów stała się prywatna. Dotyczyło to również mediów rosyjskojęzycznych. W latach 90. XX wieku powstało kilka tygodników (Ekspres Nedelia, Litowskij Kurier, Obzor), którym w krótkim czasie udało się stworzyć wysoko nakładowe pisma. W odróżnieniu od prasy polskiej, która była bardziej ambitna pod względem treści, media rosyjskie stawiały przede wszystkim na przedruki z Rosji. Dotyczyło to zarówno newsów politycznych, jak i plotek z życia gwiazd. Sądzę, że to jedna z przyczyn, dlaczego udało się im zachować nakłady na poziomie kilkunastu lub kilkudziesięciu tysięcy. Inna przyczyna popularności rosyjskiej prasy na Litwie wywodziła się z nostalgii do ZSRR oraz powszechnej znajomości języka rosyjskiego. Od samego początku prasa rosyjska nie ograniczała się tylko do miejscowych Rosjan, ale celowała również do innych mniejszości narodowych. W tym również do Polaków. Stąd właśnie bierze się spory odsetek prorosyjskich i prokremlowskich litewskich Polaków. Poza tym w drugiej połowie lat 90. XX wieku w kablówkach pojawiło się mnóstwo rosyjskich telewizji. Obecnie najczęściej to są mutacje ORT, RTR itp., które formalnie są zarejestrowane w Unii Europejskiej, ale praktycznie są narzędziem propagandowym Kremla.

Czy w ostatnich latach były takie momenty, że rosyjskie (rosyjskojęzyczne) media znacząco wpłynęły na bieżącą politykę Litwy i np. na funkcjonowanie państwa, prace litewskiego sejmu czy rządu? Czy mniejszość polska pojawia się w mediach, a walka o prawdę historyczną przekłada się na relacje polsko-litewskie?

Nie sądzę, aby rosyjskie media miały wpływ na bieżącą politykę na poziomie krajowym. Działają bardziej lokalnie w miejscowościach zamieszkałych przez mniejszości narodowe (Wilno, Kłajpeda, Wisaginia). Posiadając spore nakłady często są wykorzystywane w okresie przedwyborczym do agitacji przez ugrupowania walczące o głosy mniejszości narodowych, na przykład przez AWPL-ZCHR. Warto przypomnieć, że tygodniki Obzor oraz Litowskij Kurier były wymieniane w corocznych raportach służb specjalnych, jako „narzędzia kremlowskiej propagandy”. Poza tym kilkakrotnie nakładano kary na telewizje rosyjskie wstrzymując nadawanie na okres trzech miesięcy. Poza tym na Litwę docierają portale zarejestrowane w Rosji, jak na przykład Rubaltic.ru czy litewski oddział Sputnika, gdzie bardzo często publikowane są teksty godzące w interesy Litwy. Ciekawostką jest to, że w jednej publikacji autor może pisać, że Litwa ma być wdzięczna Moskwie za powrót Wilna w 1939, a w drugiej publikacji pisze się, że Polacy mieli rację przyłączając Wilno w 1920 roku. W tych tekstach chodzi przede wszystkim o skłócenie mieszkańców krajów UE i NATO niż prawdę historyczną. Niestety polska mniejszość bardziej żyje w rosyjskiej przestrzeni medialnej niż polskiej. Można to zauważyć po kolejnej fali rusyfikacji kilkadziesiąt lat po odzyskaniu niepodległości. To oczywiście jest wykorzystywane przez prokremlowskie media, które rozgrywają polsko-litewski spór we własnych celach.

Czy w związku z epidemią koronawirusa zauważalne jest zwiększenie rosyjskiej aktywności na Litwie poprzez media, wpływające na kreowanie rosyjskiego przekazu, mające też na celu kreowanie opinii wśród mieszkańców Litwy i np. dyskredytujące Unię Europejską?

Przed kilkoma tygodniami prezydent Gitanas Nausėda po spotkaniu z szefami litewskich służb specjalnych zwrócił uwagę, że rosyjskie służby specjalne stają się coraz bardziej aktywne w przestrzeni internetowej. Jak podało litewskie MSZ tylko w ciągu marca w rosyjskich mediach w Rosji pojawiło ok. 100 fakenewsów dotyczących tematów historycznych. Właśnie dlatego została przyjęta uchwała Sejmu Republiki Litewskiej potępiająca rewizjonizm historyczny Federacji Rosyjskiej. W uchwale napisano m.in.: „Podkreślamy, że zakończenie II wojny światowej Litwie oraz krajom Europy Środkowo-Wschodniej nie przyniosło wolności. Wręcz przeciwnie, przez pięć dziesięcioleci trwały sowiecka okupacja, brutalne przestępstwa przeciwko ludzkości i totalitarny ucisk. Twardo popieramy Polskę, jako strategicznego partnera, oraz inne kraje sojusznicze, które Rosja chce oskarżyć o rozpoczęcie II wojny światowej”. W akcie prawnym znalazł się też apel do krajów UE i społeczności międzynarodowej, aby wspólnie przeciwstawiać się próbom zmieniania historii przez Rosję.

BIAŁORUŚ

Białoruś z analizowanych czterech krajów niewątpliwie jest najbardziej zrusyfikowana i w największym stopniu włączona jest do rosyjskiej strefy medialnej, a co za tym idzie ideologicznej i propagandowej, przez co decyzje Moskwy mają na nią największy wpływ. Na pytania o rynek mediów na Białorusi odpowiada Andrzej Poczobut – polsko-białoruski dziennikarz, publicysta i bloger pochodzący z Grodna, w różnych okresach pracy związany m.in. z gazetą Głos znad Niemna oraz Gazetą Wyborczą.

Jak zmienił się po odzyskaniu niepodległości rynek mediów na Białorusi? Jak silny wpływ mają rosyjskie media na mieszkańców Białorusi?

Rynek mediów na Białorusi faktycznie powstał po odzyskaniu niepodległości, dlatego że za czasów ZSRR był monopol partyjny, który faktycznie złamał się dopiero po rozpadzie Związku Radzieckiego i partia komunistyczna straciła ten monopol. Nie można porównywać tych sytuacji, to są zupełnie dwie różne rzeczy – to co było w czasach ZSRR to był pełny monopol, a teraz władza kontroluje wszystkie stacje telewizyjne. Rosyjskie media telewizyjne na Białorusi to jest potęga, przede wszystkim telewizja, to jest przyzwyczajenie, to jest powszechny dostęp. Większość społeczeństwa przyzwyczaiła się do tego, że postrzega świat przez pryzmat tego, co powie Moskwa. I to przyzwyczajenie odbija się później na nastrojach politycznych. Rosyjska telewizja i rosyjski Internet, ale oczywiście nie tylko rosyjska telewizja ma wpływ. Jednak na tle rosyjskiej, propaganda białoruska wypada bardzo blado, mniej przekonująco.

Jak wygląda aktywność mediów rosyjskojęzycznych na Białorusi w czasie koronawirusa i jaki obraz Białorusi się z nich wyłania?

Tutaj z koronawirusem jest taka sytuacja – Rosja walczy z koronawirusem, wprowadza kwarantannę, ograniczenia, Białoruś nie wprowadza i główna dyskusja w Internecie na Białorusi toczy się wokół tego, że rosyjskie media internetowe i inne po prostu miażdżą Łukaszenkę, kreując wizerunek, że on i Białoruś nie są sobie w stanie poradzić z epidemią. Jeżeli chodzi o Unię Europejską, to na Białorusi to są już dziesięcioletnia propagandy antyzachodniej. Były prowadzone badania przez Pracownię Gallupa na terenie byłego ZSRR, które pokazały, że po Rosjanach najbardziej antyamerykańsko nastawieni są Białorusini.

Jaki obraz Polski kreowany jest na Białorusi przez media rosyjskojęzyczne dostępne powszechnie na Białorusi?

W mediach rosyjskojęzycznych na Białorusi Polska pojawia się ostatnio w kontekście wydarzeń historycznych, w kontekście polityki historycznej i dyskusji o II wojnie światowej. I tutaj Białoruś jednoznacznie jest to stronie Rosji, ona krytykuje Polskę, krytykuje polską politykę historyczną, zajmując wyraźne prosowieckie stanowisko.

CZECHY

Spośród czterech omawianych krajów Czechy są najmniej uzależnione od wpływów rosyjskich i moskiewskiej propagandy, chociaż i tutaj media wschodniego sąsiada nie pozostają bezczynne. Z drugiej strony widać pewne sympatie prorosyjskie, np. prezydenta Miloša Zemana. Na pytania o sytuację w Czechach odpowiada Michael Škvrňák, socjolog, doktorant Uniwersytetu Karola w Pradze, do niedawna analityk Czeskiego Radia.

Jak po przemianach ustrojowych 1989 roku zmienił się rynek mediów w Czechach? Czy rosyjskie media mają wpływ na mieszkańców Czech i kreowanie przekazu medialnego? Które grupy społeczne są szczególnie podatne na propagandę rosyjską?

Transformacja po 1989 roku zmieniła rynek mediów na dwa sposoby. Z jednej strony niektóre media kontrolowane przez państwo (jak Czeska Telewizja, Czeskie Radio i Czeska Agencja Prasowa) przekształcono w media publiczne. Ich działalność podlega kontroli poszczególnych rad mediów wybieranych przez Izbę Poselską Parlamentu Czeskiego, ale kompetencje rad są ograniczone, więc wpływ polityków na audycję jest niewielki. Dlatego też Czeska Telewizja i Czeskie Radio, według danych Reuters Institute, należą do mediów najbardziej godnych zaufania, a w niektórych segmentach ich działalności są nawet najczęściej oglądanymi i słuchanymi mediami na rynku.

Poza mediami publicznymi powstały też media komercyjne dzięki prywatyzacji istniejących wcześniej, pojawiły się nowe, również podziemne w czasach komunistycznych media weszły na rynek. Inwestorzy zagraniczni szybko pojawili się na rynku czeskich mediów. Jednak od 2008 roku zagraniczni inwestorzy zaczęli wycofywać się i sprzedawać swoje udziały w rynku lokalnym przedstawicielom elit biznesu, które wcześniej były poza rynkiem medialnym. Istnieją zatem uzasadnione obawy, że nowi właściciele używają tych mediów do promocji własnych interesów biznesowych albo politycznych. Tak jest w przypadku premiera Andreja Babiša, który zakupił szereg czeskich mediów, m.in. najbardziej wpływową gazetę Mladá fronta. Jego wejście na rynek mediów doprowadziło jednak do odejścia niektórych dziennikarzy oraz stworzenia nowych, niezależnych projektów.

Pojawienie się wpływowych biznesmenów dotknęło również tzw. media alternatywne. Na przykład Ivo Valenta, niezależny senator i właściciel firmy bukmacherskiej, kupił gazetę internetową Parlamentní listy (Listy parlamentarne). To właśnie Listy parlamentarne ze swoimi tytułami naładowanymi emocjonalnie celują w ludzi rozczarowanych sytuacją w kraju, nieufnych wobec systemu i należą do najbardziej wpływowych propagatorów prokremlowskich narracji. Według badań naukowców z Uniwersytetu Masaryka w Brnie, na Listach parlamentarnych techniki manipulacyjne pojawiały się częściej niż w czeskiej wersji Sputnika, który ma też mniejszy zasięg (3% obywateli), podczas gdy Listy parlamentarne trafiają do 15% mieszkańców. Generalnie, w przypadku mediów alternatywnych, możemy mówić o ekosystemie istniejącym przede wszystkim w Internecie. W tym ekosystemie żyją w symbiozie politycy z partii radykalnych albo politycy bliscy Rosji, jak np. prezydent Miloš Zeman, których wypowiedzi krytykujące system polityczny, UE albo dotyczące jakichś kontrowersji te strony internetowe upubliczniają. I z drugiej strony są zwolennicy tych partii albo ludzie nieufni wobec systemu, zazwyczaj starsi i z niższych klas społecznych, którzy tworzą rdzeń czytelników tych stron. W przeciwieństwie do innych krajów z Europy Wschodniej, w Czechach nie istnieje upolityczniona mniejszość z Rosji albo z innych krajów byłego ZSRR, która by była publicznie aktywna. Rosjanie zajmują się głównie biznesem albo studiują, a Ukraińcy to w dużej mierze mniejszość gastarbaiterów.

Czy w ostatnich latach były takie momenty, że rosyjskie (rosyjskojęzyczne) media znacząco wpłynęły na bieżącą politykę Czech i np. na funkcjonowanie państwa, prace czeskiego sejmu, rządu czy decyzje prezydenta?

Zapewne najważniejszym momentem, kiedy „media alternatywne” wpłynęły na czeską politykę, była tzw. „afera litu” przed wyborami parlamentarnymi w 2017 roku. Wówczas jeden z internetowych serwisów alternatywnych opublikował spekulacje, że memorandum pomiędzy firmą wiertniczą a socjaldemokratycznym ministrem przemysłu dotyczące wydobycia litu (i zatwierdzone przez rząd składający się z Socjaldemokratów, partii A. Babiša i chadecji) to „kradzież w biały dzień”. Artykuł został wykorzystany przez inne media, w tym Listy parlamentarne i Sputnika, a także niektórych polityków, jak np. przez Andreja Babiša, dla którego była to świetna okazja do zdyskredytowania swoich partnerów koalicyjnych w kampanii wyborczej za pomocą hasła „Nie pozwolę socjaldemokratom ukraść litu”. Z tego powodu media głównego nurtu również zaczęły o tym temacie pisać i Izba Poselska zorganizowała nadzwyczajną sesję o sfabrykowanym skandalu. Według sondażu przeprowadzonego przez Median, część wyborców decydujących się między socjaldemokratami i ruchem ANO Andreja Babiša wybrała ANO z powodu tej sprawy.

Czy w związku z epidemią koronawirusa zauważalne jest zwiększenie rosyjskiej aktywności w Czechach poprzez media, wpływające na kreowanie rosyjskiego przekazu, mające też na celu kreowanie opinii wśród mieszkańców Czech i np. dyskredytujące Unię Europejską?

W moim przekonaniu epidemia koronawirusa przyczyniła się do większej aktywności rosyjskiej. Przede wszystkim prokremlowskie media wspierają wypowiedzi polityków krytykujących UE za niewystarczającą reakcję na epidemię, ale trzeba zaznaczyć, że chodzi tutaj o polityków, którzy zawsze krytykują UE. Poza tym możemy obserwować aktywność w sprawie usunięcia rzeźby Koniewa w jednej z dzielnic Pragi, co skrytykowane zostało przez rosyjską ambasadę i wnuczkę Koniewa, ale również przez przez polityków z Partii Komunistycznej i skrajnie prawicowej partii SPD Tomio Okamury oraz innych aktywistów z marginesu politycznego blisko związanych z tym ugrupowaniem.

Czy w mediach pojawiają się informacje prokremlowskie na temat Polski, czy krytykujące Polskę?

Narracje prokremlowskie dla czeskiego społeczeństwa mają na celu przede wszystkim zmniejszenie zaufania obywateli do instytucji kraju, systemu politycznego, Unii Europejskiej oraz udzielania przestrzeni medialnej dla radykalnych partii politycznych. Dlatego też Polska rzadko występuje w tych narracjach, a jeśli tak, to zazwyczaj w kontekście zbliżonym do problemów społeczeństwa czeskiego albo historii Czech. Najczęstsza narracja dotyczy aneksji obszaru Cieszyna w 1938 roku, ale i to jest temat, który nie ma szansy na większy rozgłos. Jeżeli w mediach czeskich pojawi się jakaś kontrowersja związana z Polską będzie raczej spowodowana niezdolnością polskiego rządu do wyjaśnienia swoich kroków niż aktywnością Rosji. Generalnie wiadomości zagraniczne są złe w Czechach, bo Czesi nie interesują się tym, co się dzieje poza granicami ich państwa. Przy corocznych majowych świętach w mediach będą informacje, że w Moskwie odbyła się „jakaś parada tanków” (już wiadomo, że w tym roku władze rosyjskie zrezygnowały z parady – przyp. red.), a w przypadku wyborów prezydenckich w Polsce czeskie media (z wyjątkiem portalu Zprávy z Polska) napiszą tylko kto wygrał.

Zajmuje się językowym i kulturowym pograniczem słowiańsko-bałtyckim. Absolwent warszawskiej białorutenistyki i polonistyki. Studiował w Studium Europy Wschodniej UW. Współpracował z Fundacją im. Kazimierza Pułaskiego jako ekspert ds. państw bałtyckich i obwodu kaliningradzkiego. W latach 2008-2017 pracował w Instytucie Slawistyki PAN. Od 2018 pracownik Instytutu Słowiańskiego Akademii Nauk Republiki Czeskiej. Najlepiej czuje się na Białorusi, Łotwie i w Szwecji.


NEWSLETTER

Zapisz się na newsletter i otrzymaj bezpłatną 30-dniową prenumeratę Przeglądu Bałtyckiego!