Koronawirus podejrzewany jest o sprzyjanie tym, których uwiera demokracja. W naszym regionie najczęściej wymieniani są Viktor Orbán i Jarosław Kaczyński. Tymczasem również premier Litwy – Saulius Skvernelis postrzegany był podobnie przez co najmniej część mass-mediów we własnym kraju, i to na długo przed wybuchem epidemii. Te podejrzenia i ich uzasadnienia znalazły swój wyraz w książce Kabinetas 339 – relacji z wielowątkowego śledztwa dziennikarskiego, przeprowadzonego przez dwoje dziennikarzy portalu 15min.lt: Birutė Davidonytė i Dovydasa Pancerovasa.
Książka Kabinetas 339 Birutė Davidonytė i Dovydasa Pancerovasa ukazała się pod koniec zeszłego roku, ale nie straciła na aktualności, a wręcz przeciwnie – w warunkach epidemii jakby dojrzała tym bardziej, że na Litwie rozpoczęła się oficjalnie kampania przed październikowymi wyborami do Sejmu.
W Polsce książka nie została w zasadzie dostrzeżona mimo, że kilka think tanków zajmuje się tu Litwą i ma analityków czytających po litewsku. Autorzy książki są bodaj sami sobie winni: jeszcze zimą zeszłego roku zanęcili temat, wyciągając na światło dzienne kontakty obecnego premiera Litwy Sauliusa Skvernelisa z premierem Mateuszem Morawieckim i z Jarosławem Kaczyńskim i wiążąc je z bezprawnie uprzywilejowaną – jak twierdzili – sytuacją przedsiębiorstwa Orlen Lietuva. Spotkania zaś trzeba było „wyciągać”, bo uczestnicy uznali, że lepiej nie informować o nich prasy.
W Kabinetas 339 o Polsce i relacjach z polskimi politykami jest mało. To jest książka o Litwie i dlatego jest ciekawa. Nie jest bezstronna – autorzy co prawda rzetelnie dowodzą, że polityka Skvernelisa nie jest ani przejrzysta, ani wolna od korupcji, ale chyba go przy tym nie lubią – z wzajemnością. Książka nie jest też odkrywcza – niektóre fragmenty śledztwa dziennikarskiego litewscy czytelnicy poznali już wcześniej, bo oboje autorzy przez ostatnie lata na bieżąco pisali o poszczególnych jego wątkach. Wartością dodaną ich publikacji książkowej nie jest zebranie w jednym miejscu mini-śledztw, które prowadzili między 2016 a 2019 rokiem. Jest nią skondensowany obraz litewskiej polityki, który… nikogo na Litwie nie zaskoczył, choć książka rozeszła się w imponującym dla Litwy nakładzie ponad 10 tys. egzemplarzy do końca stycznia 2020 roku.
Także z pozycji zewnętrznego obserwatora jest to obraz nie tyle zaskakujący, co znaczący. Kilka przykładów. W 2018 roku rządząca partia chłopów i zielonych zgłosiła pomysł, by odpowiednią ustawą uregulować, że jak dziennikarz pisze o rządzie – to ma być bezstronnie: w połowie dobrze, a w połowie – jak chce (to nie żarty – patrz s. 101 w Kabinetas 339). Potem pojawiła się sprawa Centrum Rejestrów (po litewsku: Registrų centras), który łączy w sobie funkcje kilku urzędów, np. kadastralnego, hipotecznego, ewidencji ludności, przedsiębiorstw i nieruchomości, geodezji itp. Dla tych dziennikarzy, którym chce się grzebać w zasobach Centrum, są one nieocenionym źródłem wiedzy np. o majątku osób publicznych. Regulacje dostępu do danych nie przewidywały za niego opłat – do czasu… Podjęto próby (niesfinalizowane) wprowadzenia opłat za korzystanie z usług Centrum, i to w wysokości zaporowej dla większości redakcji. Dziennikarze wyjaśnili, że inspiracja tej próby wyszła od premiera, a poprzedziła ja zmiana na stanowisku dyrektora Centrum w 2018 roku (s. 103-114). Sam premier Saulius Skvernelis próbował wpłynąć na skład Najwyższej Komisji Etyki Służbowej (Vyriausioji tarnybines etikos komisja), która monitoruje deklaracje interesów polityków i urzędników, gdy Komisja (na wniosek dziennikarzy) zajęła się jego deklaracją majątkową, w której brakowało jednej pozycji (s. 80-94).
Obok różnej skuteczności prób nadużycia władzy Davidonytė i Pancerovas zwietrzyli w otoczeniu Skvernelisa korupcję: poza historią Orlen Lietuva jest tam kilka innych jej przykładów. Dotyczą np. inwestycji recyklingowych, handlu drewnem czy usług consultingowych. Przenikanie się środowisk politycznych i biznesowych, próby wpływania przedsiębiorców na polityków to żadna litewska specyfika, a w gruncie rzeczy – niekoniecznie i nie zawsze naruszenie prawa. Spokojna reakcja litewskich obserwatorów na te opisane przypadki wynikała chyba z przekonania, że media „wykonały swoją robotę”, poszczególne sprawy prześwietliły i wykazały, kiedy premier czy ludzie jego otoczenia rozminęli się z prawdą, a kiedy nie potrafili w przejrzysty i przekonujący sposób wskazać źródła niektórych uzyskanych przez siebie korzyści.
Śledztwo dziennikarskie Davidonytė i Pancerovasa, wbrew logice gatunku, nie będzie się starzeć, a raczej – nabierać tym większego ciężaru gatunkowego, im bardziej uzasadnione okażą się obawy, że obecna litewska ekipa skłonna jest skorzystać z okazji osłabienia instytucji demokracji i państwa prawa, jaką daje epidemia. Oponenci polityczni Związku Chłopów i Zielonych dostrzegają już na Litwie przejawy „demokracji nakazowej”. Dziennikarze widzieli zagrożenia wcześniej: „W 2018 roku narastało poczucie, że sprawujący władzę w kraju Litewski Związek Chłopów i Zielonych próbują podporządkować sobie instytucje, które są wspornikami demokracji. Zaniepokojenie o własną niezależność w różnych momentach wyraziły Litewskie Radio i Telewizja (LRT), Sąd Konstytucyjny, Prokuratura Generalna, Specjalna Służba Śledcza (agencja antykorupcyjna – przyp. aut.), Kontrola Państwowa (odpowiednik NIK – przyp. aut.), Urząd ds. Przetargów. Jedną z takich instytucji była też Najwyższej Komisji Etyki Służbowej” (s. 80).
Na kartach książki autorzy niejednokrotnie, czasem z lekkim nadmiarem patosu, wskazali na zagrożenia demokracji w swoim kraju. Davidonytė i Pancerovas nie planowali jednak napisania analizy demontażu demokracji na Litwie. Ich tekst lokuje się między non-fiction (pionierski gatunkowo na Litwie, czym autorzy się szczycą) a eposem – z ogromnym ładunkiem wzorców osobowych i niebezpośredniej dydaktyki wartości. W tym eposie dobrzy dziennikarze zmagają się ze złymi politykami, którzy z kolei próbują zawłaszczyć demokrację i uciszyć dziennikarzy. Ta specyfika gatunkowa, nie będąca atutem książki, nie ujmuje jednak nic z jej wartości treściowej. Od tego po prostu trochę gorzej się tekst czyta…
A co ze sprawą Orlen Lietuva? Już po ukazaniu się książki portal Delfi.lt poinformował, że pracująca dotychczas w sektorze bankowym żona premiera – Silvija (z wykształcenia – ekonomistka) w lutym zatrudniła się w firmie, której Orlen jest właścicielem. Pytany o to premier – jak zwykle – powiedział, że to nic takiego, dziennikarze – jak zwykle – wiedzą swoje.
Do wyborów jeszcze pół roku…
Dovydas Pancerovas, Birutė Davidonytė, Kabinetas 339, Alma littera, Vilnius 2020
Artykuł powstał w ramach projektu realizowanego w Ośrodku Myśli Politycznej w Krakowie. Dziękujemy Ośrodkowi za możliwość przedruku artykułu na łamach Przeglądu Bałtyckiego.
Doktor nauk humanistycznych, historyk, socjolog i tłumacz, niezależny ekspert w sprawach litewskich.