Mariusz Miedziński: Kołobrzeg jako uzdrowisko ma przewagę nad Świnoujściem

|

Oczywiście w Świnoujściu są atrakcje, ale to miasto ma jeden drobny problem, którym jest komunikacja. Nie mówię nawet o kłopotliwej przeprawie promowej między jedną a drugą dzielnicą miasta, ale także o bardzo widocznych funkcjach portowych i przemysłowych. Trzeba powiedzieć sobie szczerze: Świnoujście jest kurortem, który generalnie zachował charakter przedwojennej zabudowy, może poza fragmentem miasta obok Radissona czy w śródmieściu, gdzie znajduje się zwarta zabudowa wielopiętrowa. Uzdrowisko w Świnoujściu to faktycznie jedna dzielnica trochę jakby odcięta od reszty kraju – jak dla mnie niezbyt okazała. W mojej subiektywnej ocenie, to jakby jedna dzielnica uzdrowiskowa przyklejona do silnie zurbanizowanego śródmieścia, a całość odcięta przeprawą promową przez wielki port, przemysł, lasy i roje komarów. W Kołobrzegu mamy zaś do czynienia z ogromnymi hotelami, sanatoriami, ale w ramach aż 4-5 dzielnic uzdrowiskowych. Do tego Śródmieście, Starówka, port, liczne atrakcje o charakterze militarnym, zabytki i możliwość uprawiania turystyki wodnej, które sprawiają, że trudno się w Kołobrzegu nudzić – mówi w rozmowie z Przeglądem Bałtyckim doktor Mariusz Miedziński, geograf i wykładowca Akademii Pomorskiej w Słupsku.

Dr Mariusz Miedziński urodził się w 1976 roku w Koszalinie. Ukończył studia z dziedziny geografii w Akademii Pomorskiej w Słupsku, następnie zaś uzyskał stopień doktora na Wydziale Nauk Geograficznych Uniwersytetu Łódzkiego na podstawie pracy „Rozwój przestrzeni turystycznej Kołobrzegu i jego zaplecza”. Obecnie  jest adiunktem w Instytucie Geografii Społeczno-Ekonomicznej i Turystyki Akademii Pomorskiej w Słupsku. Wśród jego zainteresowań naukowych znajduje się planowanie przestrzenne, gospodarka przestrzenna, gospodarka lokalna, polityka regionalna i lokalna, strategia rozwoju lokalnego i regionalnego, zarządzanie samorządem lokalnym i regionalnym, marketing terytorialny. Mieszka na co dzień w Kołobrzegu, gdzie prowadzi doradztwo i usługi eksperckie. Jest autorem ponad dwudziestu artykułów i prac naukowych. Współpracuje z samorządami, uczestniczy w konsultacjach, opracowywaniu i realizacji lokalnych dokumentów strategicznych i programów inwestycyjnych.

Przeczytaj także:  Mariusz Miedziński: Kołobrzeg już dawno przegonił Słupsk i Koszalin

Tomasz Otocki, Przegląd Bałtycki: Jeśli spojrzymy na mapę administracyjną Polski, nad Bałtyk, to na Wschodzie mamy województwo pomorskie ze stolicą w Gdańsku, zaś na Zachodzie województwo zachodniopomorskie z siedzibą w Szczecinie. Z kolei gdyby patrzeć historycznie, to tradycyjnie na Wschodzie mieliśmy Pomorze Gdańskie, które przekształciło się później w Prusy Królewskie i Prusy Zachodnie, zaś na Zachodzie, już poza granicami Rzeczypospolitej Obojga Narodów niemieckie Pomorze ze stolicą w Szczecinie, sięgające od Stralsundu po Lębork. Ale skąd wzięło się Pomorze Środkowe? Czy to ma coś wspólnego z powstałą tutaj w XIX wieku rejencją koszalińską, która obejmowała Kołobrzeg, Szczecinek czy Słupsk?

Dr Mariusz Miedziński: Historycznie rzecz biorąc, wydzielenie osobnej rejencji przez Prusaków w 1818 roku, przyczyniło się do wyodrębnienia Pomorza Środkowego. Ja bym jednak cofnął się w czasie do wojny francusko-pruskiej z lat 1806-1807, gdy Kołobrzeg był obleganą przez wojska napoleońskie twierdzą, będąc jedną z najważniejszych twierdz w państwie pruskim. On oparł się wielkiej armii francuskiej, inaczej niż twierdze w Kostrzynie i Szczecinie. Kołobrzeg bronił się do przysłowiowego ostatniego naboju, aż do zawarcia pokoju w Tylży. Co prawda miasto zostało wówczas prawie zdobyte, a kołobrzeski ratusz całkowicie spalony przez polskie wojska generała Antoniego Sułkowskiego, jednak twierdza oparła się armii napoleońskiej i wtedy narodził się mit niezdobywalnego Kołobrzegu.

Zapytam zatem, dlaczego to nie Kołobrzeg, a Koszalin został siedzibą rejencji pruskiej?

Kołobrzeżanie byli przyzwyczajeni do tak zwanego wolnego miasta hanzeatyckiego. Niestety pruscy urzędnicy, którzy przybyli z południa, zaczęli bardzo wpływać na życie kołobrzeżan. Z kolei oni bali się napływu nowego elementu. Ci urzędnicy przez złą atmosferę w mieście w końcu przenieśli się kilkadziesiąt kilometrów dalej, do Koszalina. I tak naprawdę tylko z tej przyczyny Koszalin ostatecznie został w 1818 roku stolicą rejencji. Uważam, że Kołobrzeg stracił przez to niebywałą szansę. Pamiętajmy bowiem, że wcześniej, kiedy Szczecin nie należał jeszcze do Prus, a do Szwecji, to właśnie Kołobrzeg był stolicą Pomorza. Tak było przez kilkadziesiąt lat. Tutaj istniały instytucje oddziaływujące na region. Kiedy zaś doszło do powstania rejencji koszalińskiej, zaczęliśmy mieć do czynienia z sytuacją bardzo nietypową – nie było miasta wiodącego, a Kołobrzeg, Koszalin, Słupsk i Białogard faktycznie „podzieliły” się funkcjami. Wtedy także nastąpił okres rewolucji przemysłowej, zaś miasta na Pomorzu dopiero nabierały konkretnego znaczenia w określonych dziedzinach. Od drugiej połowy XIX wieku cztery miasta zaczynają dzielić się funkcjami. Słupsk staje się głównym ośrodkiem przemysłowym, a jednocześnie największym jego ośrodkiem miejskim. W 1939 roku miał już 54 tysiące mieszkańców. Kołobrzeg osiąga wówczas 39 tysięcy mieszkańców, ma funkcje portowe, szczątkowo także funkcje przemysłowe i oczywiście wiodące funkcje turystyczne i uzdrowiskowe. Szczyt tego wszystkiego przypada na 1907 rok, gdy miasto zostaje ogłoszone uzdrowiskiem pierwszej rangi europejskiej. Ta dobra passa w życiu Kołobrzegu trwa tylko do I wojny światowej. Później kryzys, czasy faszystowskie, a potem znane z historii wydarzenia II wojny światowej. Gdy zaś mowa o Koszalinie, który w 1939 roku osiąga 36 tysięcy mieszkańców, a więc mniej niż Kołobrzeg, to jest to przez ponad sto lat administracyjna stolica rejencji o funkcjach wojskowych i garnizonowych z niewielkim udziałem przemysłu i właściwie nic więcej. To ośrodek sztucznie podtrzymywany przez centralę pruską w Berlinie. Zaś Białogard liczący kilkanaście tysięcy mieszkańców, wyrasta na Pomorzu Środkowym na główny węzeł kolejowy. Mamy zatem do II wojny światowej cztery znaczące ośrodki miejskie, z których żaden nie ma pełnej przewagi konkurencyjnej. W ten sposób Pomorze Środkowe rozwija się praktycznie od 1818 roku aż do 1945 roku.

Przeczytaj także:  Michał Kujaczyński: pandemia uderzyła w Kołobrzeg, ale skutki zobaczymy za rok
Przeczytaj także:  Pomorze Przednie wspomina zamordowanych Żydów

Co się dzieje pod koniec II wojny światowej?

Podam taką ciekawostkę: Jest 12-13 marca 1945 roku. Od kilku dni trwa oblężenie Kołobrzegu, zaś oddział polityczny Wojska Polskiego wydaje widokówkę z mapą Polski, głównymi miastami kraju, gdzie Kołobrzeg jest podany jako port, do którego będzie spływać zboże z Wielkopolski i węgiel ze Śląska, a samo miasto jest graficznie przedstawiane na równi z głównymi ośrodkami miejskimi odbudowującego się kraju. A więc Kołobrzeg postrzegany był już wtedy w nowych warunkach politycznych jako centralne miasto Pomorza Środkowego. Okazuje się, że była podjęta kluczowa decyzja polityczna: Kołobrzeg miał być stolicą województwa.

Jednak okazało się to wcale nie tak proste.

Dochodzi do tego, że na zniszczony dworzec kołobrzeski przyjeżdża pociąg z osadnikami, urzędnikami, biurkami z Poznania. Tylko okazuje się, że nie ma gdzie rozstawić tych biurek, bo miasto jest kompletnie zrujnowane. To tak naprawdę morze ruin. 10 kilometrów kwadratowych zniszczonego przedwojennego miasta. Ponad dwa tysiące zniszczonych budynków. Można powiedzieć, że to miasto zostało zupełnie zrujnowane, a skala zniszczeń przekraczała 90%. Ocalało troszkę zabudowy na przedmieściach i parę domów w dzielnicy uzdrowiskowej. Kołobrzeg nie mógł zatem zostać stolicą województwa. Tymczasem w przypadku Szczecina nie było wciąż pewności, czy to miasto będzie należeć do Polski Ludowej. Czasowo stolicą województwa zachodniopomorskiego zostaje zatem Koszalin. Dlaczego? Znaleziono tam niezniszczony gmach rejencji. I to tak naprawdę jedyny powód, dlaczego Koszalinowi się poszczęściło. Odtąd do 1946 roku był „stolicą”, tymczasową siedzibą województwa zachodniopomorskiego, która później zostaje ostatecznie przeniesiona do Szczecina. Wtedy wiadomo już bowiem, że miasto będzie należeć do Polski. A Koszalin czekał na swój dalszy rozwój aż do 1950 roku. Niestety Kołobrzeg był aż do lat sześćdziesiątych w zupełnej ruinie, gdyż koszty jego odbudowy przekraczały możliwości kraju, a przecież „cały naród odbudowywał swoją stolicę”. Ostatecznie, jak się po latach okazało większość cegły z ruin Kołobrzegu pojechała na odbudowę Warszawy…

W 1945 roku powstaje duże województwo szczecińskie.

Mało zniszczony Koszalin szybko odbudował swój przedwojenny potencjał ludnościowy, a w 1950 roku wydzielone zostaje województwo koszalińskie, które obejmuje takie miasta jak Kołobrzeg, Szczecinek, Słupsk i Wałcz.

Ja jednak chciałbym wrócić jeszcze do pojęcia Pomorza Środkowego, czy to jest pojęcie polskie czy niemieckie?

To pojęcie wprowadził i upowszechnił profesor Eugeniusz Rydz, twórca i nestor słupskiej geografii społeczno-ekonomicznej, mój promotor i emerytowany wykładowca Akademii Pomorskiej w Słupsku. On tworzył nasz słupski ośrodek geograficzny. Gdy w 1975 roku Słupsk stał się miastem wojewódzkim, a nawet jeszcze przed tym okresem konieczne było wskazanie chwytliwej i wyróżniającej nazwy geograficznej dla tego regionu, by go odróżnić od Pomorza Gdańskiego czy Szczecińskiego. Wtedy w opracowaniach profesora Eugeniusza Rydza pojawia się określenie Pomorza Środkowego głównie w sensie społeczno-gospodarczym i geograficznym. Podsumowując mówimy tu zatem o ogólnym określeniu obszaru należącego do dwóch dawnych województw: słupskiego i koszalińskiego.

Chciałbym dodatkowo podkreślić i wspomnieć o jednej bardzo ważnej kwestii, która wyróżnia Pomorze Środkowe. Gdańsk i Szczecin to metropolie portowe, przemysłowe o specyficznych warunkach gospodarczych, przestrzennych, demograficznych. Zaś Pomorze Środkowe to zupełnie inne warunki środowiskowe, praktyczny brak przemysłu, dawne tereny PGR-owskie, piękna przyroda, wielkie lasy, czyste środowisko i nadmorska turystyka.  To wszystko razem spowodowało, że właśnie tu tak silnie mógł się rozwinąć nasz wiodący potencjał turystyczno-uzdrowiskowy. Na Pomorzu Środkowym mamy największą liczbę miejsc noclegowych na całym wybrzeżu. Najwięcej jest ich w miejscowościach nadmorskich począwszy od Mrzeżyna, przez Rogowo, Dźwirzyno, Grzybowo, Kołobrzeg, Ustronie Morskie, Sianożęty, Unieście po Mielno. Pas ten rozciąga się po Gąski i uzdrowisko Dąbki. Dalej jest jeszcze Darłowo, Jarosławiec i Ustka. Jak wynika z moich badań, ten pas koncentruje więcej niż połowę bazy turystycznej i uzdrowiskowej całego polskiego wybrzeża. A warto pamiętać, że to jest faktycznie odcinek liczący od Mrzeżyna do Mielna jakieś sześćdziesiąt kilometrów. Nasze polskie wybrzeże jest skądinąd kilka razy dłuższe.

Dlaczego Polacy upodobali sobie Pomorze Środkowe? Czy chodzi tylko o infrastrukturę, czy są inne walory, które przyciągają?

Na pewno kluczową rolę w tym wszystkim odgrywa Kołobrzeg. To jest miasto o ciekawej, ważnej historii, o swoistej legendzie, o walorach turystycznych. Pamiętajmy, że od dwustu lat działa tutaj uzdrowisko. Ważna jest także historia. Hasło Kolberg oddziałuje na wyobraźnię większości obywateli Niemiec, którzy doskonale kojarzą to pojęcie. Kołobrzeg odegrał bowiem ogromną rolę w historii tego kraju. Najpierw jego heroiczna obrona w 1807 roku, później najdroższy film „Kolberg” nakręcony w III Rzeszy. Sam minister propagandy III Rzeszy Goebbels nadzorował kręcenie tego filmu. Do dziś jest zakaz wyświetlania go w Polsce. To niesamowicie silne, ekspresyjne dzieło, wskazujące siłę niemieckiego oręża. Oczywiście jego ocenę pozostawiam specjalistom, ale rolę propagandową odegrał on znaczącą. Kołobrzeg to dla Niemców takie miasto-klucz, miasto-symbol. Także dlatego był tak bardzo broniony w marcu 1945 roku. Pamiętajmy, że to największa bitwa miejska II wojny światowej stoczona przez regularną armię polską. Pod względem skali i intensywności walk przewyższa ją tylko Powstanie Warszawskie i oblężenie Wrocławia. To była prawdziwa chwała polskiego oręża, z której powinniśmy być dumni.

Rozmawialiśmy o potencjale turystycznym Kołobrzegu. Jak Pan podkreśla w swoich pracach to jest trzecie miasto w Polsce, jeśli chodzi o liczbę noclegów, zaraz po Warszawie i Krakowie. Kołobrzeg daje także 90% eksportu usług sanatoryjnych.

Można powiedzieć, że jesteśmy potęgą, jeśli chodzi o eksport usług turystycznych i uzdrowiskowych w skali Polski. Na dziesięciu kuracjuszy niemieckich, którzy przyjeżdżali do nas przed pandemią, dziewięciu przypadało na Kołobrzeg, jedynie kilka procent na Świnoujście i powiat jeleniogórski.

Dlaczego Niemcy upodobali sobie Kołobrzeg, który leży przecież dalej w głąb Polski, a nie Świnoujście czy Międzyzdroje?

Odpowiedź jest prosta: miasto-klucz, miasto-historia. Kolberg to jest po prostu symbol. Nie tylko dzielnica uzdrowiskowa, w której po godzinie dwudziestej drugiej  ma być cicho i spokojnie, ale właśnie także kołobrzeska starówka, gdzie koncentruje się życie nocne, kluby, kawiarnie, restauracje. Oni czują się jak u siebie w domu i bardzo podoba im się Kołobrzeg.

Rozumiem jednak, że nie tylko historia odgrywa tutaj swoją rolę?

Niemcy czują się tutaj jak w domu, proszę zobaczyć, nawet w kawiarni na starówce, w której siedzimy, menu jest po niemiecku, a kelner mówi w tym języku. W całym mieście język niemiecki jest stale obecny.

Można nawet kupić niemiecką prasę.

Jeszcze kolejna rzecz: trasa S6 do Berlina. Dwie i pół godziny jazdy. W dodatku szykuje się magistrala Szczecin-Gdańsk, która ma być poprowadzona przez Kołobrzeg. Jestem pewien, że pociąg bezpośredni Berlin-Kołobrzeg to jest tylko kwestia czasu. Właśnie z powodu turystów. Kołobrzeg ma znów szansę stać się dla berlińczyków bazą wypadową, weekendową, tak jak to było przed II wojną światową. A Berlin to największe centrum turystyczne Europy Środkowej dla turystów z całego świata… tylko ten Covid-19…

Dobrze, przyjeżdża tutaj na dwa tygodnie turysta niemiecki i poza Kołobrzegiem chce coś zobaczyć na Pomorzu Środkowym. Co byśmy mu polecili?

Jeżeli ktoś potrzebuje krajobrazu podgórskiego, to oczywiście polecam Szwajcarię Połczyńską. Warto także zobaczyć sam Połczyn-Zdrój, który jest uzdrowiskiem śródlądowym, inaczej niż Kołobrzeg. Jeśli mówimy o innych atrakcjach, to wzdłuż wybrzeża mamy ośrodki o podobnym charakterze jak Kołobrzeg, a więc Świnoujście, Rewal czy Niechorze. Można także ze względów historycznych wpaść do Kamienia Pomorskiego czy Wolina. W kierunku południkowym polecam spływ rzeką Parsętą. Pamiętajmy, że według wskaźników hydrologicznych jest to trzecia co do wielkości rzeka Polski. Według hydrologów Kołobrzeg położony jest właśnie nad trzecią co do wielkości rzeką w Polsce. Warte odwiedzenia jest Centrum Sportów Wodnych w Dźwirzynie, przeznaczone choćby dla surferów. Wspaniałą atrakcją jest także lotnisko Bagicz w Podczelu pod Kołobrzegiem. Dla miłośników techniki oczywiście elektrownia wodna w Żydowie czy jeden z najstarszych zespołów elektrowni wodnych na rzece Słupi w Europie. Warto też udać się do Słupska dla Witkacego i zamków Książąt Pomorskich w Słupsku czy Darłowie. Region nasz to także niesamowite piękno przyrody i żywy kontakt z naturą…

Jeśli ktoś rozważa urlop w województwie zachodniopomorskim. Dlaczego powinien wybrać Kołobrzeg, a nie Świnoujście?

Oczywiście w Świnoujściu są atrakcje, ale to miasto ma jeden drobny problem jakim jest komunikacja. Nie mówię nawet o kłopotliwej przeprawie promowej między jedną a drugą dzielnicą miasta, ale także o bardzo widocznych funkcjach portowych i przemysłowych. Trzeba powiedzieć sobie szczerze: Świnoujście jest kurortem, który generalnie zachował charakter przedwojennej zabudowy, może poza fragmentem miasta obok Radissona czy w śródmieściu, gdzie znajduje się zwarta zabudowa wielopiętrowa. Większość obiektów w Świnoujściu ma po kilka kondygnacji i są one kameralne i ma to swój urok. Uzdrowisko w Świnoujściu to faktycznie jedna dzielnica trochę jakby odcięta od reszty kraju – jak dla mnie niezbyt okazała i właściwie tyle. W mojej subiektywnej ocenie, to jakby jedna dzielnica uzdrowiskowa przyklejona do silnie zurbanizowanego śródmieścia, a całość odcięta przeprawą promową przez wielki port, przemysł, lasy i roje komarów.

Przeczytaj także:  Jesień w Międzyzdrojach
Przeczytaj także:  Historia i dziedzictwo gminy Międzyzdroje – potencjał społeczny i znaczenie promocyjne

Nie może równać się z Kołobrzegiem?

W Kołobrzegu mamy do czynienia z ogromnymi hotelami, sanatoriami, ale w ramach aż 4-5 dzielnic uzdrowiskowych i kilkukrotnie większą koncentracją funkcji uzdrowiskowych, walorów i zasobów miasta. A każda z tych dzielnic uzdrowiskowych Kołobrzegu ma swój odmienny charakter, atrakcje, walory. Do tego Śródmieście, Starówka, port, liczne atrakcje o charakterze militarnym, zabytki i możliwość uprawiania turystyki wodnej, które sprawiają, że trudno się w Kołobrzegu nudzić. To zróżnicowanie przestrzenne, różnorodność zabudowy i wielka skala rozwoju miasta uzdrowiskowego nie mają sobie równych w kraju. Jest uniwersalny port morski, ale w mikroskali, minimalny poziom funkcji przemysłowych i wszechobecna dominacja funkcji turystyczno-uzdrowiskowych.

Jednak to zupełnie inne dwa miasta. Dla wielu gości jest to ważne, a przypominam że kuracjusz i turysta przebywa tu średnio ponad siedem dni i powinien znakomicie wypoczywać…

Co może być przeszkodą w korzystaniu ze Świnoujścia?

Na pewno drogi. Wciąż nie ma S3, która prowadziłaby do Świnoujścia i tunelu pod Świną. W dodatku Świnoujście jest odcięte od strony Polski strefą przemysłową i portową, która będzie dodatkowo bardzo rozbudowywana. Mam na myśli choćby gazoport czy projektowany terminal kontenerowy. Generalnie powiedziałbym, że funkcje turystyczne i uzdrowiskowe Świnoujścia to jest jakaś jedna trzecia potencjału Kołobrzegu, a funkcje portowe i przemysłowe są wręcz przytłaczające. Są to jednak dwa zupełnie inne miasta. Uważam, że Kołobrzeg ma także o wiele więcej atrakcji. Przykładowo windsurfingowcy podkreślają, że między wejściem do portu a molem w Kołobrzegu znajduje się dla nich najlepsza fala na polskim wybrzeżu. Jest tu także jedyne w Polsce ogólnodostępne lotnisko sportowo-turystyczne położone zaledwie 50 m od plaży. Mamy tu absolutny unikat jakim jest najważniejsze obok Muzeum Wojska Polskiego w Warszawie muzeum wojskowe w kraju w postaci Muzeum Oręża Polskiego w Kołobrzegu z kilkoma oddziałami. Na uwagę zasługują także bardzo ciekawe inne ośrodki tj. muzeum Partia Colbergiensis, Muzeum Diecezjalne, Muzeum Minerałów, a także pięknie odrestaurowana historyczna Reduta Solna i wspaniała monumentalna bazylika z krzywymi filarami. Nie do pominięcia jest także ratusz z kamieniczką mieszczańską i innymi obiektami historycznymi dawnego Kołobrzegu. Dodałbym oczywiście jeszcze szlak twierdzy kołobrzeskiej, szlak solny z najstarszym kościółkiem Św. Jana Chrzciciela w dawnym Budzistowie z 1222 roku, a to z kolei  najstarszy zabytek Pomorza Środkowego. Całość spina bardzo rozbudowana sieć ścieżek rowerowych i pieszych ze szlakiem R-10 po ziemi kołobrzeskiej i całym wybrzeżu środkowym, a spacerując czy jeżdżąc po Kołobrzegu z daleka podziwiamy wspomnianą Bazylikę Mariacką…

Przeczytaj także:  Nord Stream 2. Kontrowersyjny, ale nie w Meklemburgii

O kołobrzeskiej starówce będziemy mieli osobny materiał. Gdyby ktoś chciał podróżować bardziej w kierunku wschodnim, pozostając wciąż na Pomorzu Środkowym, to co polecamy w Słupsku?

Na pewno Muzeum Pomorza Środkowego, a zwłaszcza jego zupełnie nową siedzibę. A także kolekcję dzieł Stanisława Ignacego Witkiewicza, „Witkacego”. Mamy w Słupsku piękny, neogotycki ratusz, natomiast w Koszalinie ratusz miejski niestety nie ocalał. Prawda jest jednak taka, że jeśli jedziemy w kierunku wschodnim, to najpierw kłania się Darłowo z Zamkiem Książąt Pomorskich. Polecam historię księcia Eryka. W Ustce warto zwiedzić port i dzielnicę uzdrowiskową, a warto wiedzieć, że Ustka ze Słupskiem tworzą małe dwumiasto. Nową atrakcją jest np.  połączenie kolejowe ze Słupska do przystanku Ustka Uroczysko ulokowanym blisko plaży…

Możemy także zarekomendować Łebę, która historycznie jest także Pomorzem Środkowym.

Tak, ale to już skraj Pomorza Środkowego. Uważam, że Łebie raczej bliżej już do Lęborka i małego Trójmiasta niż do Słupska czy Pomorza Środkowego…

To pierwsza część rozmowy z doktorem Mariuszem Miedzińskim nagranej we wrześniu 2020 roku w Kołobrzegu. Zapraszamy do lektury drugiej części rozmowy pod tytułem „Kołobrzeg już dawno przegonił Słupsk i Koszalin”.

Przeczytaj także:  Mariusz Miedziński: Kołobrzeg już dawno przegonił Słupsk i Koszalin

W 2010 r. współzałożyciel Programu Bałtyckiego Radia Wnet, a później jego redaktor, od lat zainteresowany Łotwą, redaktor strony facebookowej "Znad Daugawy", wcześniej pisał o krajach bałtyckich dla "Polityki Wschodniej", "Nowej Europy Wschodniej", Delfi, Wiadomości znad Wilii, "New Eastern Europe", Eastbook.eu, Baltica-Silesia. Stale współpracuje także z polską prasą na Wschodzie: "Znad Wilii", "Echa Polesia", "Polak na Łotwie". Najlepiej czuje się w Rydze i Windawie.


NEWSLETTER

Zapisz się na newsletter i otrzymaj bezpłatną 30-dniową prenumeratę Przeglądu Bałtyckiego!