Pod koniec maja, gdy z wyścigu o drugą kadencję wycofał się urzędujący prezydent Egils Levits, a największa partia sejmowa zgłosiła kandydaturę szefa MSZ Edgarsa Rinkēvičsa, pięćdziesięciolatka, doświadczonego dyplomaty, polityka raczej gabinetowego niż „mówcy dla mas”, niektórzy wietrzyli „intrygę”. Że ostatecznie prezydentem zostanie jakiś „czwarty polityk” (oprócz Rinkēvičsa, wspieranego przez „Nową Jedność”, wystawiono jeszcze jednego pretendenta i jedną pretendentkę, żaden „czwarty kandydat” ostatecznie się nie pojawił). „Za” Rinkēvičsem swe głosy oddało 52 posłów koalicji i opozycji, przeciwko było 35. Po sobotnim, uroczystym posiedzeniu Sejmu, na którym Rinkēvičs przysięgał na konstytucję, najstarszą w tym regionie Europy, możemy powiedzieć: Łotwa ma prezydenta doświadczonego dyplomatę, umiarkowanego polityka, homoseksualistę. To ostatnie to akurat „ciekawostka” głównie z zachodnich mediów, ale pokazuje także, jak Łotwa zmieniła się od czasu pierwszego Riga Pride w 2005 roku.
S...
Pozostało jeszcze 93% artykułu.
Prenumeruj i wspieraj Przegląd Bałtycki!
Zyskaj dostęp do setek eksperckich artykułów poświęconych państwom regionu Morza Bałtyckiego.


