Kreml przy okazji pogrzebu naszego dowódcy partyzanckiego Adolfasa Ramanauskasa „Vanagasa” nie tylko jego, ale wszystkich walczących po wojnie nazwał mordercami niewinnych cywili i Żydów, a przy tym – rzecz jasna – zanegował sowiecką okupację Litwy.
Oficjalne Wilno dosiadło konia Pogoni, nie tylko podniosło rzuconą przez Rosjan rękawicę, ale i swój miecz. Rosyjski ambasador Aleksandr Udalcow został niemal otwarcie uznany za osobę niepożądaną.
Ogólnie rzecz biorąc, w zeszłym tygodniu (artykuł w oryginale ukazał się 16 października – przyp. red.) wydawało się, że Litwa jeszcze trochę, a zerwie wszystkie stosunki dyplomatyczne z Rosją. Taki był też główny efekt tych ataków.
Cóż, jak długo Rosją rządzić będzie taka dyktatura jak obecnie, tak długo stanowisko władz i wspierającego je społeczeństwa wobec naszych partyzantów, okupacji sowieckiej i 13 stycznia (data masakry obrońców wieży telewizyjnych w Wilnie w 1991 roku – przyp. red.) pozostanie takie jak teraz.
Przeczytaj także: Lor...
Pozostało jeszcze 90% artykułu.
Prenumeruj i wspieraj Przegląd Bałtycki!
Zyskaj dostęp do setek eksperckich artykułów poświęconych państwom regionu Morza Bałtyckiego.


