Był rok 2003, a może nieco później? W każdym razie w „epoce” moich pierwszych fascynacji nowo odkrytym kawałkiem świata – Estonią. Jej miejscami, brzmieniem języka, ludźmi, muzyką. Dopiero przedzierałam się przez odmianę estońskich czasowników i rzeczowników, zaczynałam mówić, rozumiałam połowę z tego co do mnie mówiono, a przy tym czułam się jak na nieznanej ziemi. Dzięki specyfice małego kraju, prawdziwe zaangażowani estofile dość szybko wchodzą w ten świat – poznają najważniejszych w społecze...
Zamów prenumeratę w wariancie Patron, Przyjaciel lub dowolną prenumeratę jednorazową, aby móc przeczytać cały artykuł. Prenumerując wspierasz Przegląd Bałtycki! Przeczytaj dlaczego to ważne »
Jeśli już prenumerujesz, zaloguj się.