Władza nie ma płci, czyli recenzja filmu „Królowa Kier”

|

Doceniony na tegorocznym Sundance Film Festival (Nagroda Publiczności za najlepszy dramat zagraniczny) film „Królowa Kier” w reżyserii May el-Toukhy łamie stereotypy i mnoży pytania, nie podając na tacy prostych odpowiedzi. Jednocześnie jest to kino wyważone i chłodne. Historia głównych bohaterów stanowi kolejny ważny głos w dyskusji doby #MeToo: o przekraczaniu intymnych granic i nadużyciu władzy.
Główną bohaterką filmu jest Anne (Trine Dyrholm), prawniczka w średnim wieku, specjalizująca się w pomocy prawnej osobom molestowanym i doświadczającym przemocy. Jest oddana pracy, zamożna, a jej rodzina – mąż i dwoje dzieci – z początku sprawia wrażenie funkcjonującej bez zarzutu. Z czasem okazuje się jednak, że nic nie jest tak idealne, jak wydawało się na pierwszy rzut oka, a napięcie w domu bohaterów rośnie, gdy zamieszkuje w nim Gustav (Gustav Lindh), syn z pierwszego małżeństwa męża Anne, zbuntowany nastolatek. Bohaterka z początku mu matkuje, jednak z czasem ich relacja nabiera zupełn...

Pozostało jeszcze 71% artykułu.

Prenumeruj i wspieraj Przegląd Bałtycki!

Zyskaj dostęp do setek eksperckich artykułów poświęconych państwom regionu Morza Bałtyckiego.

WYBIERZ I ZAMÓW!

Dostęp jednorazowy

Zaloguj się


NEWSLETTER

Zapisz się na newsletter i otrzymaj bezpłatną 30-dniową prenumeratę Przeglądu Bałtyckiego!


×