Między polityką, ideologią a interpretacją historii. Konflikty o pomniki sowieckie w Europie Środkowo-Wschodniej. Część II

|

W części pierwszej artykułu ukazane zostało zagadnienie pomników sowieckich, znajdujących się na terytorium niektórych byłych republik b. ZSRR i dawnych krajów socjalistycznych. Kwestię tę przybliżyli specjaliści z Estonii, Łotwy, Białorusi oraz Czech. Część druga stanowi uzupełnienie, ukazując postrzeganie tej kwestii przez władze rosyjskie i mniejszości rosyjskie w różnych regionach.

Przeczytaj także:  Między polityką, ideologią a interpretacją historii. Konflikty o pomniki sowieckie w Europie Środkowo-Wschodniej

Po przemianach polityczno-ustrojowych i rozpadzie ZSRR stosunek zarówno władz niepodległych krajów, jak i znaczącej części jej ludności wobec pomników sowieckich coraz bardziej odbiega od wizji przyjętej przez władze w Moskwie. Ukazanie tego zagadnienia w części pierwszej publikacji, gdzie wypowiedzieli się specjaliści z Estonii, Łotwy, Białorusi i Czech, wymaga jednak uzupełnienia o kilka aspektów. Aby zrozumieć specyfikę i znaczenie tego problemu należałoby przybliżyć również punkt widzenia Moskwy oraz stosunek mniejszości rosyjskiej w różnych byłych republikach sowieckich. Polityka pamięci (w skład której wchodzą też pomniki sowieckie różnego typu) jest konstruktem bardzo złożonym, szczególnie w przypadku Rosji, i nie da się go opisać w jednym artykule, aby nie popaść w uproszczenia i stereotypy. Z jednej strony mamy kształtowanie polityki pamięci na potrzeby wewnętrzne – klasyczne jednoczenie narodu (narodów i grup etnicznych) wokół pewnego wydarzenia czy osób (np. kult jednostki w przeszłości). W przypadku ZSRR a potem Rosji był i wciąż w dużej mierze jest to kult pamięci związany z wydarzeniami II wojny światowej (wspólne wyzwolenie od, jak się to przyjęło pisać w sowieckiej i rosyjskiej historiografii, faszystowsko-niemieckich okupantów, pomniki, partyzanci, weterani etc.). Pamięć II wojny światowej miała łączyć nie tylko samych Rosjan, ale również różne narody b. ZSRR a także bloku wschodniego. Trzeba też zwrócić uwagę na to, że motyw Wielkiej Wojny Ojczyźnianej pojawił się na dobre dopiero w latach 60. XX wieku, tj. za czasów Leonida Breżniewa. Ten element pamięci historycznej odnosił i odnosi się zatem do kilku poziomów – regionalnego, ogólnokrajowego i wcale nie małym stopniu także międzynarodowego – co widać na przykładzie konfliktów o pomniki sowieckie (zob. część pierwsza publikacji) i wykorzystywanie go z użyciem mediów do wywierania presji na kraje sąsiednie.

Przeczytaj także:  Między polityką, ideologią i interpretacją historii. Rosyjskie media wobec Europy Środkowo-Wschodniej

Z drugiej strony mamy politykę pamięci realizowaną na poziomie regionalnym (a kreowaną zarówno przez władze lokalne, jak i ogólnokrajowe). Należy jednak podkreślić, że jest ona bardzo zróżnicowana w zależności od miejsca – inaczej będzie wyglądała w obwodzie pskowskim, a zupełnie inaczej np. w Tatarstanie czy innych republikach, obwodach i okręgach  autonomicznych. Z jednej strony mamy zatem lokalną specyfikę (np. narody, które w przeszłości walczyły z Rosjanami), a z drugiej wydarzenia historyczne, które łączą. Nie można tutaj pominąć ogromnej roli mediów państwowych w kreowaniu polityka pamięci i oddziaływaniu tak na regiony, jak i Rosjan mieszkających w innych krajach. Te wszystkie poziomy polityki nierzadko przenikają się, uzupełniają, ale też prowadzą do sporów i konfliktów. Uwzględniając ogromne zróżnicowanie etniczne, wyznaniowe i kulturowe różnych regionów b. ZSRR i Federacji Rosyjskiej, wybór na spoiwo historyczno-ideologiczne i polityczne wydarzeń II wojny światowej i wszystkiego co z nią związanego nie jest wcale nielogiczny. Zastanawia tylko fakt, jak długo będzie to stanowiło paliwo do dalszych działań władz – już minęło 75 lat od zakończenia wojny i powstaje pytanie, co za kilkadziesiąt lat z polityką pamięci? Czy Moskwa będzie musiała przekonstruować założenia swojej polityki pamięci? Wydarzenia sprzed roku pokazały, że w przekazie oficjalnym Moskwa nie ma problemów np. z odwróceniem roli uczestników wojny – następuje zbliżenie z Niemcami, a Polska miałaby odpowiadać za jej wybuch. Zagadnienie marginalizowania Polski i izolowania na arenie międzynarodowej przy pomocy mediów i polityki pamięci przez Rosję jest jednak tematem na odrębną publikację.

Jak już wspomniałem, całościowe omówienie polityki pamięci ZSRR i Rosji przekracza ramy tego artykułu, dlatego chciałbym przybliżyć to zagadnienie z jednej strony poprzez swoją relację z obchodów święta na Kurhanie Przyjaźni (ros. Kurgan Drużby), które odbywa się co roku od lat 50. XX wieku na trójstyku granicy Białorusi, Łotwy i Rosji, a z drugiej strony przytoczyć wypowiedzi łotewskiego Rosjanina z Rygi reprezentującego rosyjski punkt widzenia na te kwestie. W części pierwszej artykułu zaprezentowane zostały wypowiedzi badaczy z Estonii, Łotwy, Białorusi i Czech, którzy reprezentują prozachodni, odmienny od moskiewskiego punkt widzenia. Przytoczenie wypowiedzi badacza reprezentującego mniejszość rosyjską na Łotwie nie ma oczywiście na celu promowania tej konkretnej wersji historii, ale skonfrontowanie dwóch zupełnie odmiennych punktów widzenia. Zapoznanie się z nimi pomoże w lepszym zrozumieniu procesów odbywających się w zakresie kreowania polityki historycznej Rosji oraz w kształtowaniu świadomości i mentalności na obszarze postsowieckim.

Regionalnie czy międzypaństwowo?

Jako przykład rosyjskiej polityki pamięci chciałbym przytoczyć jedno miejsce, będące swoistego typu mikrostudium. Jest to trójstyk granic – Białorusi, Łotwy i Rosji, na którym 3 lipca 1959 roku stworzono miejsce upamiętniające uczestników ruchu partyzanckiego w tych trzech republikach sowieckich, a walczących z niemieckim okupantem. Miejsce to jest o tyle interesujące, że imprezy odbywają się tam do dzisiaj i można w aspekcie chronologicznym prześledzić zmiany i zobaczyć, czy i na ile „regionalny” pomnik historii może mieć szerszy oddźwięk międzypaństwowy. Po przemianach politycznych, rozpadzie ZSRR i wejściu Łotwy do UE i NATO miejsce to zyskało inny wymiar symboliczny i jest różnie postrzegane przez władze łotewskie z jednej strony, a białoruskie i rosyjskie z drugiej.

Trójstyk granic Łotwy, Białorusi i Rosji. Zdj. Mirosław Jankowiak.

Tak o wydarzeniach wojny w kontekście partyzantów i pomnika historii oraz odbywających się procesów pisze rosyjski autor albumu „Spotkania na Kurganie Drużby”: Teraz, po przejściu kilkudziesięciu lat od II wojny światowej, kiedy jest coraz mniej świadków, a liczba tomów powojennych badań i propagandy po wszystkich stronach granicy zasłania fakty historyczne, z których wiele jeszcze skrywa się w archiwach i nie ujrzało światła dziennego, cel „zobaczyć i zrozumieć” stał się jeszcze bardziej skomplikowany i jeszcze bardziej aktualny.

Na trójstyku granic po stronie łotewskiej znajduje się dąb na sztucznie usypanym niewielkim pagórku, po stronie białoruskiej – muzeum, a po rosyjskiej obelisk. Działania partyzanckie na północy Białorusi i w lasach obwodu pskowskiego były wyjątkowo aktywne czemu sprzyjał nie tylko czynnik ludzki, ale również przyrodniczy. Coroczne obchody gromadziły w czasach ZSRR tysiące osób z Białoruskiej, Łotewskiej i Rosyjskiej SRR i oczywiście władze regionalne, krajowe, weteranów, partyzantów i działaczy podziemia. Z relacji moich rozmówców wynika, że w czasach sowieckich ze strony łotewskiej udział brała przede wszystkim ludność słowiańska (Białorusini, Polacy, Rosjanie) oraz, co zrozumiałe, administracja. Była to uroczystość, na którą ludzie czekali z niecierpliwością, towarzyszyły jej bowiem wydarzenia kulturalne oraz możliwość zakupienia deficytowych towarów, które nie zawsze były dostępne w miejskich i wiejskich sklepach na co dzień. Ze strony łotewskiej wiele osób uczestniczyło jeszcze w latach 90. XX wieku, póki kraj nie stał się członkiem NATO i UE. Tak dawne obchody w czasach Łotewskiej SRR wspomina jedna z mieszkanek przygranicznej miejscowości wschodniej Łotwy, z którą rozmawiałem w 2016 roku:

Jeździłam i na Kurhan Drużby tam patrzeć, jak byłam młodsza. Jeździliśmy z mężem wtedy, tam pochowano partyzantów. Tam zbierało się [na święto] wiele ludzi, awtoławki [obwoźne sklepy] przyjeżdżały i przywożono wszystkie produkty i pić [można było] i wszystko. Tam pochowano partyzantów na tym kurhanie [Kobieta, ur. 1929, rej. Zilupe].

A tak wygląda sytuacja po przemianach politycznych okiem innej rozmówczyni:

Granica u nas i Kurhan Drużby był i do tego Kurhanu Drużby było maksimum pięć kilometrów. Sama pracowałem w radzie wiejskiej i organizowałam ten kurhan. Pracowali tam, posprzątali, kurhan zrobili, dąb posadzony, to wszystko było za moich czasów. Teraz jeżdżą Białorusini, tam bardzo pięknie zrobili, a nasi, nasi tylko weterani przyjeżdżają. U nas nie puszczają przyjeżdżać, chcesz do kurhanu, jedź na przejście graniczne w Terehowie, a tutaj nie puszczają nikogo. Pogranicznicy ochraniają z psem, a wcześniej tutaj jechali ludzie i tam taka była impreza! Helikopter z Moskwy przylatywał, z Moskwy przyjeżdżali weterani, i tutaj spotykali się. I my chodziliśmy na białoruską stronę, tam mostki były przez rzeczkę, i na rosyjską stronę [Kobieta, ur. 1930, rej. Zilupe].

W lecie 2014 roku, dzięki uprzejmości władz rejonowych w Siebieżu, miałem możliwość uczestniczenia w obchodach Święta partyzantów i działaczy podziemia oraz Święta Kurgan Drużby. Dało to niepowtarzalną możliwość przekonania się na własne oczy, jak wygląda polityka pamięci na poziomie regionalnym i jak oddziałuje na lokalną społeczność. O ile obywatele Białorusi i Rosji mogli swobodnie przekraczać granicę swoich państw, to granica łotewska była strzeżona przez łotewskich pograniczników patrolujących teren z psami już wiele godzin przed rozpoczęciem obchodów. Przekraczanie granicy łotewskiej nie było oczywiście możliwe.

Opisując obchody należy wydzielić dwa aspekty – czysto ludzki oraz organizacyjno-polityczno-ideologiczny. Jeżeli chodzi o zwykłych ludzi obecnych na obchodach to na podstawie rozmów dało się odnieść wrażenie, że jest to przede wszystkim możliwość miłego spędzenia czasu, spotkania się ze znajomymi, zrobienia zakupów oraz popatrzenia na występy zespołów muzycznych i pokazy sprzętu wojskowego. To, co zasługuje na podkreślenie, to fakt, że przybyłym ludziom absolutnie nie przeszkadzała i nawet nie zastanawiała ich szerzej kwestia kreowania pamięci historycznej i bieżącego kształtowania świadomości narodowej przygotowana przez władze, o czym poniżej. To, co w mieszkańcu Zachodu budziłoby szereg wątpliwości i pytań podczas całego święta, u większości zgromadzonych tam Białorusinów i Rosjan nie stanowiło najmniejszego problemu i było czymś absolutnie normalnym. Należy także podkreślić to, że jako Polak byłem przyjęty zarówno przez lokalne władze, jak i zwykłych ludzi bardzo gościnnie i dla nich to święto niewątpliwie jest ważnym wydarzeniem a także powodem do dumy oraz pochwalenia się swoją historią przed gościem z zagranicy. Jako Polak byłem też traktowany jako „swój”, na zasadzie, że wszyscy razem walczyliśmy z Niemcami i że „Polska też była częścią Sowieckiego Sojuzu”, tylko polscy politycy „coś ostatnio namieszali” (jak wiadomo, w ostatnim czasie obraz Polski w tym kontekście zaczął się zmieniać w oficjalnym przekazie rosyjskim z ofiary na winnego wybuchu wojny).

Obchody na Kurhanie Przyjaźni obejmowały z jednej strony elementy, które same z siebie nie wywoływałyby u mieszkańca Zachodu jakiegoś większego dysonansu poznawczego, a z drugiej stronie obrazy zupełnie nieobecne np. w krajach Unii Europejskiej. Z jednej strony były więc przemówienia przedstawicieli władz białoruskich i rosyjskich, zarówno lokalnych, jak i obwodowych, występy zespołów pieśni i tańca, stragany z różnej maści towarem (rękodzielniczym, jedzeniem, pamiątkami etc.), uczczenie pamięci weteranów, pokazy sprzętu wojskowego z okresu II wojny światowej czy umiejętności bojowych rosyjskiego Specnazu. Z drugiej strony, pomimo upływu prawie 30 lat od upadku komunizmu i rozpadu ZSRR, w przemówieniach nie brakowało nawiązań do czasów sowieckich, szeregu elementów ideologicznych i propagandowych, co więcej – swoją obecność szeroko podkreślili członkowie Komunistycznej Partii Rosji i zwolennicy Komunistycznej Partii Związku Radzieckiego, którzy przybyli licznie w odpowiednich strojach, w liczbie ponad 100 osób. Nie zabrakło licznych flag tych partii także z wizerunkiem W. Lenina i J. Stalina.

Na przykładzie Święta Kurhan Przyjaźni widać jak na dłoni szereg aspektów związanych z polityką władz. Motyw II wojny światowej oraz walki z niemiecko-faszystowskimi najeźdźcami ciągle stanowi jedno z kluczowych wydarzeń, wokół którego władze rosyjskie i w dużej mierze białoruskie kreują swoją politykę pamięci historycznej oraz jednoczenie społeczeństwa. Jest to także przykład, jak, wydawałoby się, wydarzenie „tylko” regionalne realnie oddziałują na sąsiednie państwa, w szczególności na ludność strefy przygranicznej (głównie Słowian). Opis obchodów święta wymaga jeszcze zwrócenia uwagi na dwa aspekty. Pierwszy z nich dotyczy Białorusi. Święto Kurhan Przyjaźni nie tylko upamiętnia dawne wydarzenia, ale jest też wykorzystywane do prowadzenia bieżącej polityki zagranicznej z wykorzystaniem ideologii i kształtowania świadomości lokalnej ludności. Nie tylko wypowiedzi władz nawiązywały do historycznej wspólnoty białorusko-rosyjskiej, ale również część występów zespołów tanecznych i muzycznych, np. słowa piosenek, kolor strojów i flagi sugerowały, że Białorusini i Rosjanie to jeden naród i że dwa państwa powinny się znowu połączyć. W przypadku mediów białoruskich święto to jest relacjonowane co roku z ukazaniem odpowiedniego dla Białorusi i Rosji kontekstu społeczno-historycznego.

Odmiennego komentarza wymaga kwestia Łotwy. Wraz z odzyskaniem niepodległości, a już w szczególności po wejściu do struktur UE i NATO, wspólne świętowanie zostało ograniczone praktycznie do minimum. Obecność mieszkańców Łotwy była jednak zauważalna. Po łotewskiej stronie granicy, w liczbie kilkudziesięciu osób, zebrali się przede wszystkim członkowie Komunistycznej Partii Łotwy, skandujący m.in. „Rosja, kochamy was” czy „Znów chcemy się stać częścią ZSRR”. Osoby te pochodzą z miast łotewskich i w mniejszym czy większym stopniu mogą oddziaływać na lokalną społeczność np. Dyneburga – przede wszystkim słowiańską, w tym na osoby, które w wyniku przemian społeczno-ekonomicznych znacząco obniżyły swój poziom życia i czują się porzucone i szykanowane przez władze w Rydze z powodu polityki narodowej i językowej. Media łotewskie obecnie nie relacjonują szerzej wydarzeń z tego święta.

Członkowie łotewskiej partii komunistycznej wymieniają się bukietami kwiatów z Rosjanami i Białorusinami na mostku. Zdj. Mirosław Jankowiak.

Stosunek osób rosyjskojęzycznych do pomników sowieckich i polityki władz łotewskich

Vlad Bogov

Niezmiernie ważnym aspektem jest ukazanie czytelnikowi stosunku działaczy rosyjskich z b. republik ZSRR do tych kwestii, który odzwierciedla jednocześnie w dużej mierze stosunek osób rosyjskojęzycznych. O wypowiedź poprosiłem Vlada Bogova, historyka-krajoznawcy, działacza społecznego, publicysty, specjalisty w zakresie historii Rygi okresu II wojny światowej.

Mirosław Jankowiak: Wraz z odzyskaniem niepodległości przez Łotwę zmieniła się polityka Rygi wobec pomników sowieckich, która budzi wątpliwości wśród ludności słowiańskiej i powoduje także konflikty. Jak Pan postrzega kwestię pomników sowieckich i obecną polityki pamięci Łotwy? Jak jest postrzegana przez łotewskich Rosjan – zwykłych ludzi, przedstawicieli rosyjskich mediów i organizacji na Łotwie? W których momentach Łotysze i Rosjanie zgadzają się, a w których nie?

Vlad Bogov: Niestety polityka współczesnej Łotwy sprowadza się do odrzucenia własnej historycznej spuścizny oraz „wymyślenia” koniunkturalnej, tj. historii czystej etnicznie, w której nie ma miejsca dla przedstawicieli innych narodowości oraz ludzi reprezentujących szersze poglądy. Główną rolę w kształtowaniu i narzucaniu poglądów historycznych społeczeństwu łotewskiemu odgrywa organizacja prywatna – tzn. Muzeum Okupacji [w Rydze], którego idee przekazywane są w oficjalnej polityce jako prawda ostateczna i najwyższa instancja. Cała historyczna spuścizna współczesnej Łotwy sprowadza się do jedynego słusznego faktu – okupacji Łotwy w 1940 roku przez sowiecką Rosję. I właśnie przez ten pryzmat przepuszcza się całą pozostałą spuściznę historyczną. Dzisiaj na Łotwie wszystko, co jest objęte epitetem „sowiecki” – zgodnie z oficjalną ideologią należy rozpatrywać negatywnie. Każdy, kto nie zgadza się na podobny stosunek wobec historii, zaliczany jest do opozycji i zawisa nad nim piętno „agenta Kremla”. Takie państwowe podejście do segregacji kulturowo-historycznej spuścizny uwarunkowane jest tym, że niewielka część ludności stara się kompensować swoje utracone w przeszłości możliwości kosztem pokolenia współczesnego, nawet tracąc na tym i pozostając w ruinie. Naturalnie przy takim stosunku do spuścizny kulturowo-historycznej innych epok, szanse na jej zachowanie są niewielkie, ponieważ proces jej zachowania jest dostatecznie skomplikowany i wymaga wsparcia ze strony państwa. W ten sposób cała sowiecka spuścizna, i nie tylko sowiecka, jest dzisiaj pozostawiona na pastwę losu i opiekę zwykłych troskliwych ludzi. Pomniki postawione przez poprzednie władze w swojej większości rozpatrywane są przez miejscową ludność jak część wspólnej spuścizny kulturowej, którą trzeba obowiązkowo chronić i przekazać następnym pokoleniom.

Muzeum Okupacji w Rydze. Zdj. giggel / Wikimedia Commons / CC BY 3.0.

Czy można stwierdzić, że podejście do kwestii pomników sowieckich i polityki pamięci jest podobne wśród wszystkich łotewskich Rosjan, czy jednak są jakieś różnice, wynikające np. z pokolenia czy miejsca zamieszkania?

Ideologia współczesnej Łotwy przewiduje również marginalizację ludności niełotewskojęzycznej poprzez wypchnięcie jej z przestrzeni kulturowej – zakaz wykorzystywania języka ojczystego w edukacji, wyrugowanie jej ze sfery politycznej i ekonomicznej. Z tego powodu osoby przynależące np. do kultury rosyjskiej zmuszone są do łączenia się w oparciu o coś bliskiego ich ducha czyli w zasadzie do tego, czym jest spuścizna kulturowo-historyczna. W związku z tym, że współczesna edukacja łotewska podlega gwałtownej degradacji i chęci zawężenia horyzontów uczniów oczywistym jest, że starsze pokolenie odnosi się do swojej spuścizny historycznej z większą czcią. Tym niemniej, można stwierdzić, że młode pokolenie szeroko uczestniczy w jej zachowaniu. Na przykład w różnych miastach Łotwy każdego roku odbywają się imprezy polegające na sprzątaniu miejsc pamięci, gdzie dobrowolnie, zgodnie ze swoim sumieniem, bierze udział wiele młodych osób.

Przeczytaj także:  8 i 9 maja na Łotwie: zwycięstwo nadal dzieli

Czy podejście łotewskich Rosjan do tej kwestii zmienia się z biegiem czasu czy w zależności od typu pomnika?

Jak mi się wydaje, stosunek ludności rosyjskiej do pomników zależy nie od jego typu czy przynależności tego czy innego pomnika, ale w wielu przypadkach od stosunku rządzących elit do samej ludności posługującej się innymi językami [tzn. niełotewskojęzycznych]. Otwarcie rusofobiczna polityka Łotwy zmusza rosyjską część ludności do poszukiwania jednoczącego [ich] początku w przeszłości, który stanowią pomniki sowieckie poświęcone wydarzeniom II wojny światowej. Pełen szacunku stosunek do tych pomników pozwala nie tylko rosyjskiemu człowiekowi, ale i dowolnej nieobojętnej osobie odnieść się do części wielkiej spuścizny, poczuć się jak część narodu, który zwyciężył w Wielkiej Wojnie. I czym gorszy stosunek wobec innojęzycznych [tj. niełotewskojęzycznych] mieszkańców klasy rządzącej, tym bardziej gromadzi się ich potencjał protestu, który wyraża się w poszukiwaniu odmiennych od ideologii państwowej obiektów. I tak było, na przykład, z memoriałem wyzwolicieli Łotwy od faszystowskich najeźdźców w Rydze. O ile jeszcze na początku lat 2000. pozostawał w odosobnieniu i nie gromadził mieszkańców w dni pamięci, to z czasem, wraz z narastaniem potencjału protestacyjnego, zaczęły się zbierać setki tysięcy ludzi. Państwowa polityka ksenofobii zmusiła ludzi do wyjścia poza ramy lojalności i stać się opozycjonistami.

Przeczytaj także:  „Zburzcie wreszcie tego fallusa”. Jaki los czeka ryski Pomnik Zwycięstwa?

Na ile media rosyjskie wpływają na stosunek łotewskich Rosjan do pomników sowieckich?

Minimalnie, jeżeli w ogóle mają taki wpływ. Formowanie wspólnego nastroju i charakter stosunku do spuścizny historycznej odbywa się tylko i wyłącznie wewnątrz lokalnej społeczności. Ten czynnik w dużym stopniu zależy od stosunku współczesnego łotewskiego establishmentu politycznego, który chroni interesy tylko jednej (swojej) grupy etnicznej, wobec rosyjskojęzycznych i ogólnie wobec mniejszości narodowych.

Na ile łotewscy Rosjanie mają możliwość ochrony swoich pomników sowieckich i na ile to robią?

Na ten moment funkcjonuje międzyrządowa umowa pomiędzy Łotwą i Rosją, w której obydwie strony zobowiązują się utrzymywać w należnym stanie historyczne zabytki, przede wszystkim te miejsca, które są związane z ochroną grobów żołnierzy Armii Czerwonej, zabitych podczas II wojny światowej na terytorium Łotwy. W ten sposób miejsca pamięci poza niektórymi wyjątkami znajdują się pod opieką państwa. Tym niemniej, nierzadkie są przypadki, kiedy tworzą się oddziały ochotników do sprzątania obiektów memorialnych. Całkiem często można tam zobaczyć młodych ludzi, dla których spuścizna historyczna nie jest obojętna.

Jakiego typu pomniki stanowią dla Rosjan Łotwy szczególnie dużą wartość, a o których się zapomina?

Zapomina się o tych, o których mniej się mówi w publicznych środkach przekazu. Dzisiaj przede wszystkim w narracji masowej przeważają wydarzenia II wojny światowej, odpowiednio w społeczeństwie odnawia się pytanie wyznaczenia i dostępności powiązanych miejsc pamięci. Na Łotwie znajdują się także pomniki poświęcone i wydarzeniom I wojny światowej, i epoce piotrowskiej XVIII wieku. O nich mniej wiadomo i mniej się mówi, dlatego te miejsca w dni pamięci odwiedza mniej osób.

Często porównuje się sytuację razem w trzech republikach bałtyckich – Litwie, Łotwie i Estonii. Jakie dostrzega Pan podobieństwa i różnice między nimi w polityce pamięci. Co mogłoby się zmienić na Łotwie w tej kwestii na lepsze?

Wszystkie trzy republiki bałtyckie łączy wspólny rusofobiczny stosunek władz i na wyższym poziomie stosunek do spuścizny sowieckiej jest jednakowo negatywny. Dlatego też można powiedzieć, że sytuacja tutaj wszędzie jest jednakowa, może z niewielkimi wyjątkami.

*****

Wypowiedzi rosyjskiego działacza i badacza z Rygi wymagają pewnego uzupełnienia. Mają one momentami dość ostry ton skierowany przeciwko władzom w Rydze czy Muzeum Okupacji. Należy jednak podkreślić, że nie odbiegają od stosunku do Łotwy i wyobrażenia o jej polityce u wielu (choć zapewne nie wszystkich) Rosjan łotewskich – niejednokrotnie słyszałem takie wypowiedzi wśród ludności rosyjskojęzycznej. Wyjaśnienia wymaga również sformułowanie o zakazie edukacji w języku ojczystym (co jest częściowo prawdą) oraz wyrugowaniu języka rosyjskiego z przestrzeni politycznej i ekonomicznej kraju. Takie pojmowanie sprawy wynika w dużej mierze z uprzywilejowanej pozycji języka rosyjskiego i Rosjan w wielu republikach ZSRR w przeszłości – jest to zatem problem postrzegania sprawy wynikający z przyzwyczajenia ludności do jej uprzywilejowanej pozycji i utraty dawnej pozycji – Polacy czy Estończycy na Łotwie nie mieli i nie mają przecież uprzywilejowanej pozycji w sferze polityki, gospodarki a w szkołach polskich na Łotwie prawie wszystkie lekcje prowadzone są po łotewsku. Odmienny pogląd mam również w kwestii wpływu mediów rosyjskich na Rosjan Łotwy czy innych republik oraz sformułowanie, że polityka Litwy, Łotwy i Estonii jest taka sama i łączy ją ksenofobia i antyrosyjskie (antysowieckie) podejście. Wypowiedzi ekspertów zamieszczone w dwóch poprzednich moich tekstach pokazały, że wpływ mediów rosyjskich na kształtowanie polityki pamięci i reakcje mniejszości rosyjskiej jest znaczący a polityka trzech krajów bałtyckich w tej kwestii charakteryzuje się sporymi różnicami.

Jak pokazały wypowiedzi ekspertów z Białorusi, Łotwy, Estonii i Czech (w części pierwszej publikacji) oraz działacza społecznego z Rygi reprezentującego rosyjski punkt widzenia (przytoczona powyżej) – polityka pamięci jest obecnie zupełnie inaczej postrzegana przez władze, polityków i działaczy społecznych krajów UE, a inaczej przez Rosję. Można powiedzieć, że w ogromnej mierze są to już absolutnie dwa różne konstrukty pamięci historycznej. Np. dla Łotyszy obecność Rosjan w czasie II wojny światowej i aż do 1991 roku to okupacja i narzucanie obcej im ideologii, pamięci historycznej itd., dla Rosjan z kolei mit Wielkiej Wojny Ojczyźnianej ciągle jest czymś normalnym, w pełni akceptowalnym, także z nierzadkimi nawiązaniami do czasów sowieckich. To, co ważne, to fakt, że dwie strony bardzo mocno tkwią w swojej bańce informacyjnej a oficjalna wizja historii kreowana przez władze przy użyciu mediów bardzo mocno wpływa na świadomość i postępowanie ludności. O ile ze strony polskiej, łotewskiej czy estońskiej działania władz, instytucji i mediów w tym kierunku mają charakter głównie wewnątrzkrajowy (w niewielkim stopniu międzynarodowy) z prawie zerowym oddziaływaniem na ludność rosyjską (z wyjątkiem wzmagania negatywnych reakcji), to politykę Rosji w tej kwestii trzeba postrzegać jako bardzo dobrze zorganizowaną, wykorzystującą najmniejszy drobiazg w bieżącej polityce zagranicznej i ingerującą w wewnętrzne sprawy krajów sąsiednich. Przykład Łotwy pokazuje, jak niezmiernie trudna i skomplikowana jest kwestia polityki pamięci historycznej w warunkach konieczności poszukiwania kompromisu pomiędzy polityką wzmacniania etnosu łotewskiego a integrowaniem ludności rosyjskojęzycznej. Pomimo upływu 30 lat od rozpadu ZSRR i przemian polityczno-społeczno-ekonomicznych przed trzema krajami bałtyckimi oraz Polską ciągle stoi jeszcze wielkie wyzwanie – odpowiedniego kreowania polityki pamięci zgodnego z prawdą historyczną oraz interesami kraju i społeczeństwa oraz rzecz o wiele trudniejsza – przekazywania swojej wizji polityki pamięci szerszemu międzynarodowemu odbiorcy.

Zajmuje się językowym i kulturowym pograniczem słowiańsko-bałtyckim. Absolwent warszawskiej białorutenistyki i polonistyki. Studiował w Studium Europy Wschodniej UW. Współpracował z Fundacją im. Kazimierza Pułaskiego jako ekspert ds. państw bałtyckich i obwodu kaliningradzkiego. W latach 2008-2017 pracował w Instytucie Slawistyki PAN. Od 2018 pracownik Instytutu Słowiańskiego Akademii Nauk Republiki Czeskiej. Najlepiej czuje się na Białorusi, Łotwie i w Szwecji.


NEWSLETTER

Zapisz się na newsletter i otrzymaj bezpłatną 30-dniową prenumeratę Przeglądu Bałtyckiego!