O siedemdziesięciotysięcznej Lipawie w Polsce wiemy niewiele. Łotewskie miasto portowe – kiedyś niezamarzający zachodni port carskiej Rosji – ma jednak wiele wspólnego z Polską. Nasi rodacy na początku XX wieku według niektórych spisów ludności stanowili niemal 10% lokalnej populacji. Byli miejskimi urzędnikami, inżynierami budującymi porty i koleje, ale też zwykłymi mieszkańcami. Ich zapomniane i nieznane szerzej losy przypomina Marek Głuszko w książce „Polacy w Lipawie – historia znana, nieznana, zapomniana” wydanej przez Instytut Polonika.
Polacy zamieszkujący ziemie dawnej Rzeczypospolitej Obojga Narodów w całym XX wieku w polskiej wyobraźni i mitologii narodowej odgrywali (i odgrywają nadal) ważną rolę. Losy naszych rodaków żyjących poza granicami państwa są żywym elementem dyskursu historycznego, politycznego, dla niektórych nawet tożsamościowego. Pierwsze geograficzne skojarzenia jakie przychodzą do głowy w tym kontekście to Wilno, Lwów i Grodno. Rzadziej we wspólnej wyobraźni pojawiają się inne regiony Europy Środkowo-Wschodniej lub Azji. Poza terytorium dzisiejszej Litwy, Ukrainy czy Białorusi, ziemie zamieszkiwane przez Polaków kojarzą nam się czasami jeszcze z mroźną Syberią – miejscem popowstaniowych zsyłek. Regionem gdzie od kilkuset lat mieszka wspólnota Polaków, ale który znajduje się poza zbiorową pamięcią jest Łotwa. O ile w szerszym gronie historyków znane są związki łotewskiej Łatgalii z Polską, to związki Kurlandii z Polską są znane raczej wąskiej grupie specjalistów. I właśnie o tej niemal już zapomnianej historii w Polsce (ale również i na Łotwie) pisze Marek Głuszko. Historyk, znawca Europy Środkowo-Wschodniej, dyplomata – były pracownik polskiej ambasady w Rydze.
Z Lipawy do Warszawy
Historia opisywana przez Marka Głuszkę zaczyna się w drugiej połowie XIX wieku. Wraz z rozwojem miasta i postępującą industrializacją do portowej Lipawy przybywali kolejni mieszkańcy. Lokalna rzeczywistość zdominowana przez ludność niemieckojęzyczną zaczęła się stopniowo zmieniać. I choć czynnik niemiecki, a potem niemiecko-łotewski odgrywał w mieście dominującą rolę to portowa Lipawa stała się miastem wielonarodowym. Do portu ściągali przybysze z innych regionów ówczesnej carskiej Rosji. Nowych mieszkańców przyciągały perspektywy ekonomiczne rozwijającego się miasta, ale również względy polityczne. Szczególnie ten drugi czynnik dotyczy ludności polskiej, która przybywała do Lipawy w efekcie represji carskich wprowadzonych na ziemiach polsko-litewskich po powstaniu styczniowym.
Czytelnik nie znający dziejów polsko-łotewskich z pewnością będzie zaskoczony, gdy pierwszy raz zajrzy na karty publikacji i jego oczom ukaże się nazwisko kojarzące się jednoznacznie z Warszawą – Narutowicz. Gabriel (prezydent Polski) i jego brat Stanisław (sygnatariusz aktu niepodległości Litwy) spędzili lata szkolne w Lipawie. Historia życia Gabriela Narutowicza to nie jedyne związki Warszawy i Lipawy, jakie znajdziemy na stronach książki. Warto tu też wspomnieć dwie ważne postacie – Jana Haydatela oraz Jana Mac-Donalda. O tym pierwszym można powiedzieć, że był jednym z ojców gospodarczego sukcesu miasta. Kolej jego projektu spowodowała, że niewielki niezamarzający port na Bałtyku stał się regionalnym oknem na świat. Drugi zaś – potomek szkockich migrantów – był budowniczym lipawskiego portu wojennego. Dziś oba te nazwiska znajdziemy na warszawskich Powązkach, gdzie znajdują się ich groby.
Ostatni i pierwszy port Rzeczypospolitej

Związki Lipawy z Polską to nie tylko te trzy wymienione życiorysy. To też właśnie wspomniany już port. Ten wiele razy we wspólnej polsko-łotewskiej historii odgrywał duże znaczenie. Wiążą się z nim nie tylko wyprawy zamorskie książąt kurlandzkich. Port lipawski kilka razy w swojej historii odegrał rolę znaczącego ośrodka ekonomicznego dla Rzeczypospolitej – tej pierwszej – jak i tej drugiej z lat 1920–1939. Po I rozbiorze Rzeczypospolitej Obojga Narodów Lipawa stała się morska furtką dla państwa polsko-litewskiego. Podobną rolę miała również odegrać u progu niepodległości w XX wieku. Gdy Gdańsk uzyskał status Wolnego Miasta to Lipawa miała być oknem na świat dla polskiego handlu. Pomysł ten jednak nie udał się w takiej skali, jak początkowo planowano. Wpłynął na to konflikt polsko-litewski. Zablokowanie przez Litwinów kolei lipawsko-romneńskiej spowodowało wydłużenie drogi kolejowej dla towarów, a to w konsekwencji negatywnie wpłynęło na opłacalność takiej spedycji. Także szybka budowa portu w Gdyni spowodowała, że od pomysłu wielkoskalowej spedycji przez Lipawę ostatecznie zrezygnowano.

Związki gospodarcze między Lipawą a ziemiami polskimi wykraczają poza historię portu. Warszawę i Lipawę łączy też los kilku słynnych przedsiębiorstw aktywnych w pierwszej połowie XX wieku. Takim przedsiębiorstwem był regionalny potentat produkcji korka i linoleum – szwedzki Wicanders & Larsson. Swój zakład produkcyjny znajdujący się w Lipawie Szwedzi z powodów finansowych zlikwidowali, a następnie część produkcji przenieśli pod Warszawę. W 1912 roku na warszawskim Kamionku uruchomiono fabrykę Towarzystwa Akcyjnego Libawskiej Olejarni. Produktem sztandarowym fabryki było masło roślinne „Alima”. W latach 20. dostępne niemal w każdym zakątku II Rzeczypospolitej.
Kresy bez „Kresów” i postkolonializmu
Przytoczone kilka ważnych dla Łotwy i Polski życiorysów oraz kilka faktów z życia gospodarczego to tylko fragment polsko-lipawsko-łotewskiej historii. W publikacji Marka Głuszki przeczytamy o życiu politycznym, społecznym i kulturalnym lokalnej polskiej wspólnoty. Zamieszkujący łotewską Lipawę Polacy nie byli tylko imigrantami zarobkowymi czy inteligencją rzuconą tu przez carską politykę. Była to wspólnota, która angażowała się w życie polityczne miasta, miała swoje organizacje i stowarzyszenia.
Czytając „Polaków w Lipawie” poznajemy niemal nieznaną historię polsko-niemiecko-łotewskiego sąsiedztwa nad Bałtykiem. Podobnego w pewnym stopniu do sąsiedztwa polsko-litewskiego, polsko-białoruskiego czy polsko-ukraińskiego, ale nieobarczonego ciężarem nierozwiązanych spraw i złych emocji. Nie patrzymy na nie poprzez pryzmat „kresowej” nostalgii czy postkolonialnego wstydu, a obiektywnie poznajemy – jak podpowiada tytuł publikacji – mało znaną, zapomnianą historię.
„Polacy w Lipawie – historia znana, nieznana, zapomniana”, Marek Głuszko, Narodowy Instytut Polskiego Dziedzictwa Kulturowego za Granicą – Polonika, Warszawa 2019.
Absolwent historii wojskowości w Akademii Obrony Narodowej i warszawskiego Studium Europy Wschodniej. Jego zainteresowania oscylują głównie wokół dziejów wojska narodowego i sowieckiego na obszarze Łotwy, Litwy i Białorusi.