Emerytowany arcybiskup kowieński Sigitas Tamkevičius otrzyma 5 października kapelusz kardynalski. Papież Franciszek ogłosił to w ostatnią niedzielę. To wyłącznie honorowe wyróżnienie, bo i jakie inne można zaoferować twórcy i długoletniemu redaktorowi podziemnej „Kroniki Kościoła Katolickiego na Litwie” (1972–1983), obrońcy praw ludzi wierzących, działaczowi opozycyjnemu w czasach sowieckich na Litwie i więźniowi politycznemu.
Litwa będzie mieć zatem dwóch kardynałów: obok arcybiskupa wileńskiego emeryta kardynała Audrysa Juozasa Bačkisa będzie nim jeszcze arcybiskup Sigitas Tamkevičius. Obaj są już w wieku, po osiągnięciu którego – zgodnie z zasadami prawa kanonicznego – nie uczestniczy się już w konklawe. Za nadaniem tej godności, w przypadku arcybiskupa Tamkevičiusa, nie idzie więc żadna formalna władza w Kościele. Obaj, Bačkis i Tamkevičius, reprezentują pokoleniowo i życiowo doświadczenie litewskiego Kościoła katolickiego i jego zmagań o zachowanie niezależności w warunkach sowieckiego państwa. Bačkis działał na emigracji, a Tamkevičius – w kraju.
Tamkevičius spotkał się z papieżem Franciszkiem w Wilnie niemal dokładnie rok temu, podczas papieskiej wizyty na Litwie, w dość niezwykłej roli: oprowadzał go po celach mrocznego gmachu przy Placu Łukiskim – siedzibie policji politycznych kolejnych państw, do których należało miasto, a po ostatniej wojnie – sowieckiej bezpieki. Teraz jest tam Muzeum Okupacji i Walk o Wolność, ale arcybiskup kowieński zna to miejsce od środka z czasów, gdy sam był tam więziony i przesłuchiwany w 1983 roku. Potem spędził kolejne lata w więzieniach i łagrach w Rosji. Został zwolniony i wrócił na Litwę w momencie, kiedy dążenia niepodległościowe podbitej republiki zaczęły nabierać realnych kształtów – w 1988 roku.

Ks. Sigitas Tamkevičius znalazł się w 1983 roku w więzieniu, ponieważ KGB był przekonany (słusznie), że duchowny redaguje „Kronikę Kościoła Katolickiego na Litwie”. Pismo ukazywało się od 1972 roku w podziemiu i przez dziesięć lat specsłużby ówczesnego światowego mocarstwa nie były w stanie ustalić, kto jest jego twórcą i redaktorem naczelnym. Przed sądem Tamkevičiusowi niczego nie udowodniono, jednak w warunkach sowieckiego sądownictwa nie było to konieczne. Po zamknięciu redaktora naczelnego czasopismo wychodziło jednak nadal, co wtedy spowodowało konsternację w szeregach sowieckiej bezpieki, ale przede wszystkim stało się miarą sukcesu podziemnej działalności Tamkevičiusa. Okazało się, że stworzył zespół redakcyjny i zapewnił ścieżki jego przekazu na Zachód na tyle trwałe i pewne, że mogły funkcjonować już bez niego.
Przyszły kardynał, choć do historii przejdzie pewnie jako podziemny wydawca, był przede wszystkim duchownym. W 1968 roku, ponad pięć lat po zakończeniu studiów w oficjalnym seminarium duchownym w Kownie, Tamkevičius wstąpił do działającego nielegalnie zakonu jezuitów. Zakon wtedy to przede wszystkim więzi posłuszeństwa i sposób na życie. Zakonnicy nie mieli nawet możliwości mieszkania we wspólnotach, nie mówiąc już o jakiejkolwiek działalności, jak edukacja, praca socjalna czy charytatywna. Zostając jezuitą Tamkevičius ryzykował problemy z władzą, ale zyskał zasób w postaci kontaktów z najlepiej wtedy na Litwie przygotowanymi księżmi, którzy gromadzili książki, czytali je i pożyczali innym. Rozumieli też sens samokształcenia i samodoskonalenia w warunkach, gdy biskupi działali w dużej mierze pod kontrolą władz świeckich, podobnie jak seminarium duchowne.

Litewscy jezuici, korzystając głównie z kontaktów ze współrodakami na Zachodzie, interesowali się światem pozasowieckim, na ile było to możliwe i dostępne na sowieckiej Litwie. Na świecie zaś akurat wtedy zrobiło się głośno o prawach człowieka: o wolności sumienia, wyznania, słowa, gromadzenia się. Właśnie w języku praw człowieka i na gruncie przestrzegania przepisów (przede wszystkim – konstytucji) obowiązujących w państwie sowieckim Tamkevičius formułował przekaz w redagowanej przez siebie „Kronice…”. Na tle innych periodyków podziemnych ten był stylistycznie oszczędny, prawie suchy, niemal wyprany z romantyzmu i narodowego uwznioślenia, charakterystycznego dla innych litewskich czasopism podziemnych, naówczas – nowoczesny. „Kronika…” pisała o faktach, przypadkach i przykładach naruszenia tych podstawowych praw: ze wskazaniem miejsca, daty, nazwisk, okoliczności.
W 1969 roku władze sowieckie zakazały ks. Tamkevičiusowi, zgodnie z utartą tam praktyką, sprawowania funkcji kapłańskich, co oznaczało także brak środków do życia. Ks. Tamkevičius poszedł więc do pracy w fabryce, a msze odprawiał i spowiadał nie rzucając się władzy w oczy. W 1975 roku pozwolono mu oficjalnie pracować jako księdzu. Został proboszczem w Kibortach (lit. Kybartai) – małym miasteczku niedaleko granicy z obwodem kaliningradzkim. Parafia w Kibortach była za jego probostwa, w latach siedemdziesiątych i osiemdziesiątych, miejscem samym w sobie, enklawą niezależności, ciągle niezbadanym przez historyków obszarem „eksterytorialnym” na mapie Litwy sowieckiej. Na narodowe święto 16 lutego, zakazane przez Sowietów, zawsze ktoś wywieszał nad jakimś tamtejszym budynkiem publicznym trójkolorową litewską flagę. A groziło wtedy za to więzienie… Na plebanię przychodziła młodzież (a nie we wszystkich parafiach młodzi ludzie byli przez księży mile widziani, bo ich obecność ściągała na księży szykany ze strony władz). Wszyscy wiedzieli, w którym domu mieszkają w Kibortach zakonnice. Uroczyście witano tam powracających z łagrów więźniów politycznych. Ta przestrzeń powstała w Kibortach właśnie wokół proboszcza Tamkevičiusa i przetrwała jego aresztowanie w 1983 roku.

Po powrocie w 1988 roku Tamkevičius mógł robić legalnie wszystko to, o co walczył w podziemiu. Szybko został rektorem seminarium, a potem – biskupem pomocniczym w archidiecezji kowieńskiej. Od 1996 roku był arcybiskupem i jej metropolitą. W nowych czasach arcybiskup Tamkevičius starał się odnowić Kościół kowieński, nie próbując przywrócić go do idealizowanego wtedy przez wielu stanu sprzed wojny i nie celebrując własnej, historycznej biografii, co zdarzało się innym działaczom podziemia, nawet tym mniej znanym i mniej zasłużonym niż Tamkevičius.
Ostatnio ksiądz arcybiskup nie rozumiał się dobrze z tymi, którzy powołują się na prawa człowieka, bo często były to osoby ze środowisk LGBT. W samym Kościele przyszło pokolenie nie tylko księży, ale i biskupów, którzy osobiście w żadnym stopniu nie mogą się uważać za sowieckie ofiary. Na ich tle przekaz patriotyczny i antyzachodni w wypowiedziach Tamkevičiusa się zagęścił, a wspomnieniowo-kombatancki – wzmocnił. Abp Tamkevičius jest dzieckiem swoich czasów, gdy był odważnym duchownym, skutecznym moderatorem życia niezależnego i liderem ważnego środowiska opozycji antykomunistycznej na Litwie. Przyszły kardynał ma istotny udział w odzyskiwaniu przestrzeni wolności dla Kościoła, ale i innych podmiotów, nawet jeżeli właśnie w tej przestrzeni toczy obecnie spór z niektórymi z nich. To oczywiście paradoks. Kardynalny – chciałoby się powiedzieć…
Doktor nauk humanistycznych, historyk, socjolog i tłumacz, niezależny ekspert w sprawach litewskich.