Kurdyjscy piłkarze, pakistańscy biznesmeni i bractwo muzułmańskie w mroźnej Skandynawii. Recenzja książki Macieja Czarneckiego „Skandynawia Halal”

|

W ciągu ostatnich czterech lat do Skandynawii przybyły setki tysięcy mieszkańców Bliskiego Wschodu. Z domów wygania ich wojna, niektórych chęć poprawy swojej pozycji ekonomicznej, a dla innych to szansa na życie w lepszych warunkach. Tak jak motywacje przybywających na północ Europy są różne, tak i oni sami są różni. Często ci przybysze sprowadzani są do jednego mianownika – „muzułmanów”. Tej imigranckiej mozaice motywacji, postaw, pochodzenia i narodowości poświęcił swoją książkę „Skandynawia Halal. Islam w krainie białych nocy” Maciej Czarnecki (Wydawnictwo Agora).

Od 2015 roku, przez most nad Sundem, do szwedzkiego Malmö i okolic przedostały się setki tysięcy muzułmańskich imigrantów – głównie z Syrii, ale także innych regionów świata. Przebyli tysiące kilometrów w poszukiwaniu skandynawskiej „ziemi obiecanej”. Część z nich dołączała do mieszkających tu od lat rodzin i krewnych, inni przybywali, by otworzyć tu nowy rozdział życia. Uciec od wojny i biedy – Szwecja, Norwegia czy Dania miały być tego gwarantem. Wysoki standard życia, rozbudowane państwo socjalne oraz polityka otwartych drzwi były wyjątkowo zachęcające. Jednak wbrew oczekiwaniom przybycie do Skandynawii wywróciło życie wielu z nich do góry nogami.

Imigrant imigrantowi wilkiem?

Pytam się Wilbringa, czy czuje się w Malmö bezpiecznie. – W środku nocy to może nie całkiem, ale z tymi strzelaninami nie jest tak źle, że wyjście na ulice to już kula w łeb. To są porachunki między gangami. Czytam, co wypisują w Polsce, i łapię się za głowę. Dziesięć lat temu Szwecja grała w tenisowym Pucharze Davisa z Izraelem i była zadyma grupy palestyńskiej. Ludzie do dziś robią z tego wrzutki do Internetu, że to niby teraz się dzieje.

Jan Wilbring jeden z bohaterów reportażu jest polskim mieszkańcem szwedzkiego Malmö. Od ponad 20 lat prowadzi sklep Polonus kilka przecznic od mitycznego już Rosengård. Chyba najbardziej owianego złą sławą imigranckiego osiedla w całej Skandynawii. Choć jak sam twierdzi ma poglądy liberalne to głosuję na Szwedzkich Demokratów (szw. Sverigedemokraterna; SD). Szwedzką alt-prawicę od lat zbijająca swój kapitał polityczny na antyimigranckich sentymentach. Dlaczego więc liberał i imigrant Wilbring oraz wielu mu podobnych głosują na antyimigrancką prawicę? Odpowiedź jest prosta. Szwedzcy Demokraci będący pariasami szwedzkiej polityki łamali polityczne tabu i głośno mówili o problemach związanych z imigracją. Choć przez wielu SD jest uważana za partię faszyzującą, to Wilbring jak i wielu innych mieszkańców szwedzkiego południa, bez względu na (imigranckie) pochodzenie, masowo na nich głosuje. Nie jest to forma głęboko ukrywanej ksenofobii czy rasizmu, ale rzeczywista frustracja spowodowana coraz większymi problemami związanymi ze skutkami kryzysu migracyjnego w regionie: skokowym wzrostem porachunków lokalnych grup przestępczych, zmianami w lokalnej tkance miejskiej, stopniowym pogorszeniem warunków życia, a w końcu podkopaniem elementów szwedzkiego państwa dobrobytu.

Właściciel Polonusa i jego nieoczywiste, a nawet z pozoru sprzeczne poglądy, szybko stają się kluczowe dla całej książki. Konstrukcja ta wprowadza nas do świata skandynawskich muzułmanów, który może się czasem wydawać wewnętrznie sprzeczny. W kolejnych ludzkich historiach spisanych przez Macieja Czarneckiego poznajemy wielu bohaterów, których postawy i poglądy nie wpasowują się w utarte wzorce. Autor zabiera czytelnika w podróż śladami młodego Czeczena dżihadysty, przedstawia Turka apostatę i radykalną feministkę w hidżabie, wprowadza na salaficką konferencję w Oslo, na której wbrew pozorom największymi gwiazdami nie będą radykałowie z Bliskiego Wschodu a neofici z Zachodu. W końcu przybliży niezwykłą historię młodych Kurdów z FF Dalkurd, którzy weszli przebojem do szwedzkiej futbolowej drugiej ligi (Superettan).

Przeczytaj także:  Babilon w Södertälje: jak bliskowschodni chrześcijanie zbudowali nową ojczyznę w Szwecji

Muzułmanin muzułmaninowi nierówny

Somalijczycy są jedną z grup pielęgnujących konserwatywne tradycje przywiezione z Afryki. Przez kilka lat w Sztokholmie okupowali dworcowe kawiarnie, dzieląc terytorium dworca zgodnie z podziałami klanowymi. Nie zauważyli tego ani właściciele, ani Szwedzi. Pod ich nosem wrzało życie polityczne przeniesione żywcem z Mogadiszu. Tradycyjne podejście do rzeczywistości utrudnia Somalijczykom w wielu przypadkach sprawną integrację. W powszechnej wśród skandynawskich Somalijczyków interpretacji Koranu, islam zakazuje zarabiania na oprocentowaniu. Dla wielu Somalijczyków, nawet tych, którzy pracują na dwa etaty, niemal niemożliwe staje się kupienie własnego mieszkania. Korzystają na tym przedsiębiorczy Pakistańczycy, którzy na konserwatywne podejście Somalijczyków patrzą z przymrużeniem oka. Korzystając z okazji wykupili wiele nieruchomości we wschodnich imigranckich dzielnicach Oslo, gdzie wynajmują mieszkania Somalijczykom.

Relacja między Somalijczykami i imigrantami z Pakistanu pokazuje jedną z ważniejszych myśli, która przewija się przez reportaż Czarneckiego. Bardzo często kwestia integracji to wypadkowa kulturowego podłoża i osobistych pryncypiów przywiezionych z kraju pochodzenia. Dla tych pochodzących z bardziej konserwatywnych regionów i państw, szwedzkie wartości, ale także życie w nowoczesnym kapitalizmie, może być zbyt wielkim wyzwaniem. Dla tradycjonalistów zagubionych w nowoczesnym świecie, szukających ratunku wśród radykalnych ugrupowań islamskich, wartości zachodniej demokracji są nie do pogodzenia z islamem. Zaś dla młodego inżyniera z Palestyny, mieszkającego od lat 90. w Malmö, pogodzenie zasad szwedzkiej hiperdemokracji z islamem nie jest niczym nadzwyczajnym.

W pułapce islamofobii

Rzeczową dyskusję nad problemami i skutkami kryzysu migracyjnego w Skandynawii blokuje coś co możnaby nazwać „pułapką islamofobii”. Krytyka islamu, nieintegrowania się niektórych grup imigrantów, przedstawianie problemów związanych z imigracją przez działaczy skrajnej lewicy czy muzułmańskich radykałów często identyfikowana jest z „islamofobią”. Jak podkreśla autor reportażu lewicowcy często po prostu nie chcą łamać politycznego tabu i pozostają w sferze politycznej poprawności. Radykałowie islamscy hasło to wykorzystują w sposób cyniczny – by zamknąć usta politycznym przeciwnikom.

W kleszcze z jednej strony lewicy i z drugiej – muzułmańskich radykałów trafił Walid al-Kubaisi, norweski naukowiec i publicysta irakijskiego pochodzenia (zmarł w 2018 roku). Krytykował on radykalny europejski islam z pozycji post-religijnego kulturowego muzułmanina.

W „pułapce islamofobii” znalazła się również inna z bohaterek reportażu. Norweska publicystka i pisarka Hege Storhaug. Krytykuje ona islam z pozycji lewicowej feministki. Jej kontrowersyjna książka „Islam. Jedenasta plaga” zyskała duży rozgłos. Storhaug skupiła się w niej jedynie na czarnych kartach imigracji z Bliskiego Wschodu. Maciej Czarnecki pyta ją wprost – dlaczego jej obraz jest tak jednostronny? W odpowiedzi słyszy, że bardziej wyważona książka po prostu byłaby nieciekawa dla odbiorców. Można wyciągnąć wniosek, że Storhaug swoją książkę stworzyła w oparciu o komercyjną kalkulację, by odnieść sukces.

Obraz niepełny?

Reportaż Macieja Czarneckiego „Skandynawia Halal” nie jest prostą narracją o dobrych lub złych uchodźcach w Skandynawii. Autor reportażu nie boi się stawiać tez, które wychodzą poza standardowe narracje o konsekwencjach kryzysu migracyjnego w Skandynawii. W niektórych akapitach książki potrafi nawet krytykować podejście własnego środowiska intelektualnego.

Autor potrafi bez ogródek pokazać, że polityka integracyjna w Szwecji czy Norwegii kuleje. Władze tych państw liczyły, że hiperdemokratyczne wartości jakie reprezentuje Skandynawia są na tyle silne, że nowi rezydenci z Bliskiego Wschodu dobrowolnie je zaakceptują. Burzy on w ten sposób nadal popularny dla części lewicowych publicystów, polityków, ideologów mit cudownej Skandynawii, krytykuje w ten sposób tych, którzy wierzą w wizerunek wykreowany przez skandynawską dyplomację publiczną. Historia kolejnych bohaterów reportażu pokazuje, że istnieją konflikty polityczne i konflikty o wartości między grupami imigranckimi, ale też między imigrantami a Skandynawami. Czarnecki nie boi się też pokazać, że państwa w wielu aspektach nie radzą sobie ze skutkami kryzysu migracyjnego.

Z drugiej strony, książka pokazuje jak skomplikowana jest sytuacja imigrantów w Skandynawii. Wbrew temu jak chciałaby globalna alt-prawica muzułmanie w Skandynawii nie są jedną szarą masą dążącą do budowy północnego kalifatu. Czarnecki sprawnie pokazuję różnorodność muzułmańskich imigrantów – mozaiki kultur i postaw wobec państwa przyjmującego.

Pomimo tego, że autor stara się pokazać w sposób pogłębiony i wyczerpujący świat skandynawskich muzułmanów, to w ogólnym rozrachunku można poczuć jednak pewien niedosyt. Bohaterowie książki Czarneckiego są w większości tymi, którym się w mniejszym czy większym stopniu udało zintegrować ze społeczeństwem przyjmującym. Mają pracę i pozycję społeczną. W wielu przypadkach należą nawet do klasy średniej. Przypadki integracyjnych niepowodzeń stanowią mniejszość w „Skandynawii Halal”, ale te robią duże wrażenie. Warto choćby wymienić tragiczny los Mohhameda z Oslo, który przez własne błędy i zrządzenie losu wylądował na marginesie życia społecznego. Drugą taką historią będącą przykładem tej ciemniejszej strony migracji z Bliskiego Wschodu do Skandynawii, są wspomniani już salaficcy radykałowie. Jednak te dwie historie giną wśród integracyjnych „success story”.

W reportażu wiele ciekawych wątków związanych z losami bliskowschodnich migrantów w Skandynawii jedynie zasygnalizowano lub są tłem dla innych rozważań. Zorientowany czytelnik może poczuć rozczarowanie, że mało miejsca zostało poświęconego np. konfliktom między lokalną społecznością żydowską a muzułmanami, czy niechęci bliskowschodnich chrześcijan z Södertälje do muzułmanów. Elementem, który rozczarowuje jest też poświęcenie większej uwagi marginalnemu pannordyckiemu ruchowi ultranacjonalistów z Nordic Resistance Movement, niż mającej wpływ na politykę głównego nurtu szwedzkiej partii Sverigedemokraterna. Szwedzcy Demokraci od lat coraz mocniej nadają ton polityce i są o wiele ciekawszym i żywym elementem szwedzkiego życia społeczno-politycznego. Z pewnością reportażowi kolorytu dodałby wywiad np. z Nimą Gholamem Alim Pourem – politykiem Sverigedemokraterna z Malmö o perskich korzeniach.

Absolwent historii wojskowości w Akademii Obrony Narodowej i warszawskiego Studium Europy Wschodniej. Jego zainteresowania oscylują głównie wokół dziejów wojska narodowego i sowieckiego na obszarze Łotwy, Litwy i Białorusi.


NEWSLETTER

Zapisz się na newsletter i otrzymaj bezpłatną 30-dniową prenumeratę Przeglądu Bałtyckiego!