Kraje bałtyckie postrzegają siebie jako leżące na linii frontu w nowym konflikcie Wschód-Zachód. Ale nawet z wielką populacją mniejszości rosyjskiej, ciężko wyobrazić sobie konflikt w stylu ukraińskim na Litwie, Łotwie czy w Estonii.
Kiedy Juozas Olekas miał 10 lat, rodzice zabrali go na długą przejażdżkę pociągiem z Wilna do Moskwy przez Sankt Petersburg. Dotarli jednak daleko na wschód aż do Krasnojarska i potem 70 kilometrów dalej do Bolszoj Ungut na Syberii. Chodziło o to, by Juozas poznał s...
Zamów prenumeratę w wariancie Patron, Przyjaciel lub dowolną prenumeratę jednorazową, aby móc przeczytać cały artykuł. Prenumerując wspierasz Przegląd Bałtycki! Przeczytaj dlaczego to ważne »
Jeśli już prenumerujesz, zaloguj się.