Prezydent Egils Levits podpisał w poniedziałek uchwaloną w połowie lutego przez Sejm XIII kadencji ustawę o rozwiązaniu rady miejskiej Rygi. Przyspieszone wybory do stołecznego samorządu powinny się odbyć 25 kwietnia. Partie polityczne, zarówno rządzące, jak i opozycyjne, przygotowują się do wiosennej rywalizacji. Powstały już dwie koalicje przedwyborcze, oczekiwane są następne. Tylko rządząca Rygą od 2009 r. koalicja Socjaldemokratycznej Partii „Zgoda” oraz ugrupowania Honor Służyć Rydze, pójdzie do wyborów osobno, bo przez ostatnie miesiące politycy tych ugrupowań zdążyli pokłócić się „na amen”. Oficjalnym powodem rozwiązania przez Sejm rady miejskiej Rygi są zarzuty wobec jej kierownictwa o niewypełnienie swoich obowiązków. Jednak wielu mieszkańców mówi wprost: chodzi także o korupcję i niegospodarność.
Jeszcze wiosną 2017 r. koalicja Socjaldemokratycznej Partii „Zgoda” i miejskiego ugrupowania „Honor Służyć Rydze”, na którą głosowali głównie rosyjskojęzyczni, zdołała zdobyć ponad połowę głosów wyborców i ponad połowę mandatów radnych. – Teflonowemu Niłowi Uszakowowi chyba nic nie zaszkodzi – denerwowali się prawicowi konkurencji z partii „łotewskich”, wskazując, że mimo wielu afer i dwuznacznych sytuacji w radzie miejskiej Rygi, ten rosyjskojęzyczny, sympatyczny polityk (z dobrym angielskim i studiami na Zachodzie) po raz trzeci z łatwością uzyska funkcję mera (na Łotwie, inaczej niż na Litwie, merów nie wybiera się w wyborach bezpośrednich, wybierają ich rady).
Afera z polską spółką w tle
Tymczasem sprawy posypały się bardzo szybko. Afera korupcyjna w Rydze wybuchła w grudniu 2018 r. Na czołówki gazet trafiła (goszcząca tam skądinąd także wcześniej) spółka samorządowa „Rīgas Satiksme” („Transport Ryski”), opanowana przez działaczy rządzącej koalicji. Jak donosiły media w okresie od 2013 do 2016 r. (gdy Rygą rządził Nił Uszakow, jego zastępcą był zaś Andris Ameriks, lider koalicyjnej partii „Honor Służyć Rydze”) do ryskich samorządowców miało trafić 800 tys. euro łapówki za ustawienie przetargów na miejską komunikację (autobusy, trolejbusy i tramwaje). W akcji zorganizowanej przez polskie i łotewskie służby w grudniu 2018 r. zatrzymano sześć osób, wśród nich odpowiedzialnego za przetargi dyrektora „Rīgas Satiksme” Leonas Bemhensa, Igorsa Volkinšteinsa, dyrektora Departamentu Infrastruktury, Konserwacji oraz Rozwoju urzędu miejskiego w Rydze, a także Aleksandrsa Krjačeksa, członka zarządu partii „Honor Służyć Rydze”, będącego jednym z donorów na rzecz Socjaldemokratycznej Partii „Zgoda”. Jak informowały polskie media, łapówka w wysokości 800 tys. euro miała być „wyprana” przez łańcuszek podstawionych spółek z Łotwy, Cypru, Hongkongu i Chin. W związku z aferą aresztowano także wiceprezesa polskiego „Solarisa” Zbigniewa P. oraz dyrektora handlowego Krzysztofa K. W korupcyjny skandal zamieszana została także czeska spółka „Škoda”.
17 grudnia 2018 r. ze stanowiska odszedł wieloletni wicemer Andris Ameriks, podkreślając, że afera to uderzenie w reputację ugrupowania „Honor Służyć Rydze”. Ameriksa nagrano jak spotyka się w Mińsku z biznesmenem Mārisem Martinsonsem, w międzyczasie aresztowanym w sprawie „Rīgas Satiksme”. 30 stycznia pracownicy biura antykorupcyjnego KNAB przeszukali biuro i mieszkanie Niła Uszakowa. Trzy razy głosowano w radzie miejskiej Rygi nad odwołaniem mera, jednak koalicyjnej większości za każdym razem udawało się go obronić (od wyborów 2017 r. rządząca koalicja dysponowała większością 32 z 60 radnych, później ta większość szybko zaczyna się pruć).
Ucieczka do przodu i rozwiązanie rady
Dwóch politycznych przyjaciół – Uszakow i Ameriks – postanowiło zatem ratować się „ucieczką do przodu”. W lutym 2019 r. ogłosili, że będą ubiegać się o mandat europosła w nadchodzących wyborach europejskich. Przeszli śpiewająco, czemu nawet dziwili się politolodzy. – O ile wejście Uszakowa do Parlamentu Europejskiego było do przewidzenia, to zaskoczył mnie wynik Ameriksa. Okazało się, że jest popularny nie tylko w stołecznej Rydze, ale w całej Łotwie – mówił Przeglądowi Bałtyckiemu jesienią zeszłego roku znany łotewski politolog Juris Rozenvalds. – To nasz Nił, nasz Andris, na kogo będziemy głosować, na polityków partii „łotewskich”, którzy dokręcą mniejszości rosyjskiej śrubę? – pytali retorycznie rosyjskojęzyczni. I jeszcze raz wrzucili do urny kartkę „za Niłem”.
Tymczasem trwa jeszcze kampania wyborcza do Parlamentu Europejskiego, a minister ochrony środowiska i rozwoju regionalnego Juris Pūce podejmuje decyzję o opróżnieniu stanowiska mera Rygi. Pūce jest przewodniczącym jednej z liberalnych partii, które tworzą koalicję rządzącą (ale nie Rygą, tylko państwem). Przez ostatnie miesiące to właśnie temu ugrupowaniu – „Attīstībai Par”, które z przytupem weszło w 2018 r. do parlamentu krajowego – wróżono najlepszy wynik w spodziewanych przedterminowych wyborach do samorządu ryskiego. – Pūce jest sam zainteresowany tym, by skrócić kadencję rady miejskiej Rygi, bo to może być korzystne dla jego partii – mówił mi jesienią 2019 r. jeden z działaczy Socjaldemokratycznej Partii „Zgoda”, trochę zrezygnowany. Na początku grudnia Pūce podejmuje, wciąż niewiążącą, decyzję o rozwiązaniu stołecznej rady. W uzasadnieniu nie ma jednak nic o korupcji, na którą psioczą ryżanie, a także opozycyjni dziennikarze. Chodzi o to, że samorząd po raz drugi nie spełnił jednej z autonomicznych funkcji gminy: zapewnienia gospodarki odpadami komunalnymi. Te śmieci zainspirują niejednego. – Na Łotwie się nie patyczkują! Rząd rozwiązał zarząd miejski Rygi z powodu „kryzysu śmieciowego” – krzyczy polski portal, a internetowi komentatorzy już strzelają z długopisów do władz Warszawy. Zapominając, że patyczkowanie się z radą miejską Rygi trwało aż dziesięć lat.
Zgodnie z łotewskim prawem Pūce nie miał możliwości sam rozwiązać rady miejskiej, dlatego ministerstwo przygotowało odpowiedni wniosek dla rządu. Jeszcze w grudniu zeszłego roku gabinet Krišjānisa Kariņša (koalicyjny, pięć partii, w tym liberałowie) akceptuje projekt ustawy o rozwiązaniu rady miejskiej Rygi. Jednym z jego punktów jest wprowadzenie zarządu komisarycznego w mieście, wyznaczone są już nawet nazwiska komisarzy. Po długich dyskusjach, przy sprzeciwie jednej partii opozycyjnej i nieobecności drugiej, Sejm podejmuje w połowie lutego 2020 r. decyzję o rozwiązaniu rady miejskiej (to dopiero trzeci taki przypadek po odzyskaniu niepodległości). Po głosowaniu aplauz na stronie koalicji, kwaśne miny polityków partii „Zgoda”, ale także złośliwy przytyk ministra Pūce, że rządzący Rygą zachowywali się do tej pory jak „dyktatorzy w krajach trzeciego świata” – po nieudanych rządach ucieczka. Na posiedzeniu Sejmu szef resortu odpowiedzialnego za samorząd jeszcze raz przedstawia swoje zarzuty wobec rady: nieprzedłożenie w terminie projektu budżetu, naruszenie zasad gospodarki odpadami, niezdolność do pracy w interesie mieszkańców Rygi, niewykonywanie swoich obowiązków i niezwołane w terminie sesje. Urzędujący mer Rygi Oleg Burow komentuje to później w ten sposób, że rozwiązując radę miejską minister Pūce próbuje uciec od tematu planowanej na 2021 r. reformy administracyjnej kraju, która zlikwiduje wiele samorządów (obecnie Łotwa podzielona jest na 110 okręgów i 9 miast wydzielonych, planuje się, że ta liczba zostanie zmniejszona do 36 okręgów, niektóre miasta, takie jak Ventspils, stracą status „miast wydzielonych”, co wpłynie na ich ustrój).
Dlaczego smutek po stronie „Zgody”?
Nikomu nie jest przyjemnie słuchać oskarżeń, siedząc na ławie poselskiej, zwłaszcza, że rada miejska Rygi po prawdzie nadojeła także mniejszości rosyjskiej (część mieszkających w stolicy Rosjan rozgląda się za innymi ugrupowaniami, wielką ochotę powrócić do rady ma radykalne ugrupowanie rosyjskie europosłanki Tatiany Żdanok, która jeździła na Krym i do Syrii). Po tym, jak „Zgoda” – w przeszłości posiadająca związki z „Jedną Rosją” Władimira Putina, wspierająca osiem lat temu referendum na temat przyznania językowi rosyjskiemu oficjalnego statusu – była przez szereg kadencji izolowana przez partie „łotewskie”, każdorazowo formujące rząd bez „socjaldemokratycznych zwycięzców”, zostanie ona najprawdopodobniej zepchnięta jeszcze bardziej do narożnika (na razie rządzi także w drugim co do wielkości samorządzie łotewskim, w Dyneburgu, a także w Rzeżycy, współrządzi uzdrowiskiem Jurmała).
Według najnowszych sondaży „Zgoda” nie ma już szans na powtórzenie tak dobrego wyniku jak w 2017 r. i najprawdopodobniej przejdzie do opozycji w stołecznej radzie. Na dodatek jesienią 2019 r. rozpadła się koalicja rządzącą Rygą. Ugrupowanie „Honor Służyć Rydze” ogłosiło, że wystartuje w wyborach samodzielnie. Mrugnięcie okiem do opozycyjnych wobec „Zgody” partii „łotewskich”?
Pięć minut „partii ryskiej”
O ugrupowaniu „Honor Służyć Rydze” (GKR) mało kto wcześniej słyszał, nawet mieszkający w stolicy Łotysze i Rosjanie. Powstało w 2012 r. jako kontynuacja działającej wcześniej „liberalnej” (na Łotwie ostrożnie z etykietkami!) czy „liberalno-chrześcijańskiej” partii „pastorów” (podkreślającej znaczenie religii, niechętnej dyskryminacji Rosjan), nie była ruchem samorządowym typu „Miasto Jest Nasze” (takich ruchów na Łotwie po prawdzie nie ma). To raczej klub osób mających sympatie do biznesu, świetnie radzących sobie w spółkach miejskich, nie dających skrzywdzić swoich ludzi.
Przez szereg lat to ugrupowanie funkcjonowało w cieniu „Zgody”. W końcu w kwietniu 2019 r., po tym jak usunięto Niła Uszakowa, obowiązki mera przejął wieloletni radny miejski GKR Oleg Burow. Także pochodzenia rosyjskiego, choć nie tak bardzo afiszujący się ze swoją narodowością – w jednym z wywiadów zapowiedział, że nie będzie w 2020 r. świętować „dnia pobiedy” 9 maja, czym rozzłościł wielu ryżan. Po intermezzo w postaci rządów „weterana Afganistanu” Dainisa Turlaisa piastuje on obowiązki mera Rygi do tej pory, choć wiele razy próbowali go odwołać jego wczorajsi sojusznicy ze „Zgody”. Nic z tego. Choć Burow nie przez wszystkich jest lubiany, to wiele osób przyznaje po cichu: mogło być gorzej.
– GKR to ugrupowanie łotewskich, ryskich biurokratów. Większość z nich to pragmatycy. Sam Burow jest technokratą. W sytuacji gdy „Zgoda” skompromitowała się, czterech radnych odeszło, trzech chce odejść, konieczne stało się znalezienie jakiejś nowej grupy rządzącej. Dlatego wysunięto na czoło partię „Honor Służyć Rydze”. To niejako deska ratunkowa dla „Zgody”. Przy czym Burow naprawdę nie jest złym rozwiązaniem, bo niech mi Pan wskaże osobę w Socjaldemokratycznej Partii „Zgoda”, która mogłaby być merem? – pytał mnie jesienią 2019 r. łotewski politolog Juris Rozenvalds. Jedną rzecz trzeba tutaj sprostować: GKR to nie jest już „projekt Uszakowa”. Sytuacja w radzie miejskiej poszła tak daleko, że oba ugrupowania ze sobą już nie współpracują. A do wyborów pójdą oddzielnie.
Zatańczyć w radzie jeszcze raz
Od listopada trwa prawdziwy „festiwal polityczny” w Rydze. Rozpada się oficjalnie koalicja, która i tak już nie ma większości, wcześniej Oleg Burow dymisjonuje wicemera Wadima Barannika, zbierane są podpisy pod wnioskiem o dymisję samego Burowa. „Zgoda” oskarża: jednoosobowe podejmowanie decyzji, nieliczenie się z partnerami. I przestrzega: zagrożone są „programy socjalne” w stolicy. Ale w to chyba mało kto wierzy. Już prędzej w straszak „Zgody”: nie poprzemy nowego budżetu, dopóki merem będzie Burow.
Podobno bardziej chodzi tu o różne „sprawy gospodarcze”, które poróżniły niedawnych partnerów niż o „kwestie socjalne”. W międzyczasie stanowisko wicemera traci „wielka dama” „Zgody” Anna Vladova. W lutym 2020 r. rada głosuje nad dymisją mera – w wyniku braku kworum nie następuje posiedzenie, Burow ratuje stanowisko. Szef frakcji łotewskich narodowców Dainis Locis przyznaje mediom szczerze: nie głosowaliśmy za odwołaniem mera, ponieważ zostało kilka tygodni do rozwiązania rady i nie chcieliśmy „stworzyć gruntu” pod nową koalicję. Dziennikarze zaś podkreślają: ponieważ ryscy radni nie mogli się spotkać trzy razy z rzędu z powodu braku kworum, rada miasta stworzyła dla Sejmu kolejną podstawę do jej odwołania. Podczas urzędowania Burow będzie burmistrzem technicznym kierującym samorządem do czasu głosowania w parlamencie. Rada jest uważana za rozwiązaną od momentu głosowania nad tym wnioskiem przez Sejm.
Teraz prezydent Egils Levits, swoją decyzją z poniedziałku, zatwierdził stan, który powstał w wyniku decyzji parlamentu. Kampanię samorządową można uznać za otwartą. Tylko Socjaldemokratyczna Partia „Zgoda” nie daje za wygraną i zapowiada zaskarżenie uchwalonego przez Sejm prawa przed Sąd Konstytucyjny.
Internauci pytają (na forach albo po cichu): czy przyspieszone wybory naprawdę będą kosztować półtora miliona euro?
UWAGA: To pierwszy z cyklu naszych „ryskich” artykułów. W kolejnym: przedstawienie najważniejszych ugrupowań w Rydze, ich kandydatów na mera, a także propozycji programowych.
W 2010 r. współzałożyciel Programu Bałtyckiego Radia Wnet, a później jego redaktor, od lat zainteresowany Łotwą, redaktor strony facebookowej "Znad Daugawy", wcześniej pisał o krajach bałtyckich dla "Polityki Wschodniej", "Nowej Europy Wschodniej", Delfi, Wiadomości znad Wilii, "New Eastern Europe", Eastbook.eu, Baltica-Silesia. Stale współpracuje także z polską prasą na Wschodzie: "Znad Wilii", "Echa Polesia", "Polak na Łotwie". Najlepiej czuje się w Rydze i Windawie.