Kiedy w 1998 r. zaczynałem pracę w norweskiej sieci sklepów „Narvesen”, trafiłem na „złoty okres”. Wszystkich nas zatrudniano nie dlatego, że mieliśmy jakieś doświadczenie czy świetną edukację, ale dlatego, że byliśmy młodzi, otwarci i znaliśmy język angielski. To wystarczyło. Później już nie robiło się nigdy tak łatwo kariery na Łotwie. Dziś nie zostanie się dyrektorem marketingu w jakiejkolwiek firmie mając osiemnaście lat. „Narvesen” był zresztą dobrym pracodawcą, oni włożyli bardzo dużo sił ...
Zamów prenumeratę w wariancie Patron, Przyjaciel lub dowolną prenumeratę jednorazową, aby móc przeczytać cały artykuł. Prenumerując wspierasz Przegląd Bałtycki! Przeczytaj dlaczego to ważne »
Jeśli już prenumerujesz, zaloguj się.