Mariusz Miedziński: Kołobrzeg już dawno przegonił Słupsk i Koszalin

|

Gdybyśmy mieli szukać plusów Koszalina i Słupska, to trzeba powiedzieć tak: dwie wyższe uczelnie, trochę zachowanej infrastruktury społecznej typu szkolnictwo średnie, funkcje przemysłowe i resztki funkcji administracyjnych w postaci choćby Urzędu Morskiego w Słupsku, który teraz został zlikwidowany i rozproszony. Natomiast Kołobrzeg ma specyficzną sytuację, bo tutaj dosłownie inwestorzy „pchają się drzwiami i oknami”. Buduje się hotel InterContinental – Crowne Plaza, który da około 500 miejsc pracy, buduje się Radisson Resort Kołobrzeg. Budowany będzie szwajcarski, pięciogwiazdkowy Mövenpick. Można powiedzieć, że całkowicie zniszczone w 1945 roku miasto po ponad siedemdziesięciu latach przegoniło zarówno Słupsk, jak i Koszalin. Teraz trwa „walka” o to, które z tych miast stanie się ostatecznie ośrodkiem wiodącym na Pomorzu Środkowym. Jeśli mamy miasto, do którego będą prowadzić trzy magistrale kolejowe, dwie drogi ekspresowe, port morski z terminalem promowym, dwa lotniska, to odpowiedź chyba jest jasna. Stawiać należy na Kołobrzeg. W gruncie rzeczy może on już aspirować do roli nowej „stolicy województwa środkowopomorskiego” – mówi w rozmowie z Przeglądem Bałtyckim geograf, wykładowca Akademii Pomorskiej w Słupsku dr Mariusz Miedziński.

Dr Mariusz Miedziński urodził się w 1976 roku w Koszalinie. Ukończył studia z dziedziny geografii w Akademii Pomorskiej w Słupsku, następnie zaś uzyskał stopień doktora na Wydziale Nauk Geograficznych Uniwersytetu Łódzkiego na podstawie pracy „Rozwój przestrzeni turystycznej Kołobrzegu i jego zaplecza”. Obecnie  jest adiunktem w Instytucie Geografii Społeczno-Ekonomicznej i Turystyki Akademii Pomorskiej w Słupsku. Wśród jego zainteresowań naukowych znajduje się planowanie przestrzenne, gospodarka przestrzenna, gospodarka lokalna, polityka regionalna i lokalna, strategia rozwoju lokalnego i regionalnego, zarządzanie samorządem lokalnym i regionalnym, marketing terytorialny. Mieszka na co dzień w Kołobrzegu, gdzie prowadzi doradztwo i usługi eksperckie. Jest autorem ponad dwudziestu artykułów i prac naukowych. Współpracuje z samorządami, uczestniczy w konsultacjach, opracowywaniu i realizacji lokalnych dokumentów strategicznych i programów inwestycyjnych.

Przeczytaj także:  Mariusz Miedziński: Kołobrzeg jako uzdrowisko ma przewagę nad Świnoujściem

Tomasz Otocki, Przegląd Bałtycki: W poprzedniej części rozmowy skupiliśmy się na historii i turystyce. Chciałbym teraz poruszyć temat gospodarki. Od 1998 roku, od czasu reformy administracyjnej rządu Jerzego Buzka, w wyniku której powstały dwa duże regiony: pomorski z siedzibą w Gdańsku i zachodniopomorski ze stolicą w Szczecinie, dyskutuje się o powołaniu do życia siedemnastego województwa, a więc środkowopomorskiego. Przez dwadzieścia lat nic z tego nie wyszło. Zawsze pojawia się jeden argument przeciwko. To byłoby bardzo słabe gospodarczo województwo.

Dr Mariusz Miedziński: Wiele lat temu ukuto nawet powiedzenie, że połączy się wtedy biedę z biedą. Generalnie powiem w ten sposób: zemściła się postawa rządzących po 1989 roku, którzy pozostawili samymi sobie dwa wielkie regiony byłych PGR. Mam na myśli Warmię i Mazury oraz właśnie Pomorze Środkowe. Zero pomocy, zero wsparcia, całkowity upadek gospodarczy zapomnianego wówczas regionu. A kilka średnich miast bez dobrych połączeń komunikacyjnych na peryferiach kraju bez większego przemysłu nie było w stanie podtrzymać rozwoju. A stąd była tylko prosta droga do zapaści społeczno-gospodarczej…

Co później wpłynęło na popularność Andrzeja Leppera i „Samoobrony”.

Tak naprawdę na Pomorzu Środkowym zostały trzy-cztery miasta, które jakoś przeszły przez transformację ustrojową, a więc Kołobrzeg, Koszalin i Słupsk, a także Szczecinek. Te miasta w miarę zdołały utrzymać swoje funkcje ekonomiczne. Ale nie było żadnych bodźców rozwoju spoza regionu. Gdy zaś mowa o funkcjach naukowych działa tu prężnie Akademia Pomorska w Słupsku i Politechnika w Koszalinie. Obie uczelnie powoli się rozwijają, ale nie odczuwamy tu jakiegoś wielkiego wsparcia z Warszawy. To są nasze wartości dodane i jednocześnie środkowopomorskie „dobra rzadkie”. Niestety pozostało niewiele innych znaczących czynników rozwoju. Po reformie administracyjnej z 1999 roku Koszalin i Słupsk przeżyły faktyczny upadek znaczenia społeczno-gospodarczego, a zwłaszcza politycznego i zarządczego. Ogromna liczba instytucji kluczowych dla podejmowania decyzji społeczno-gospodarczych po prostu zniknęła. Mam na myśli choćby biura planowania przestrzennego, różnego rodzaju instytucje zarządcze, urzędy, organy, które decydowały na miejscu o kierunkach rozwoju. Dlatego oba byłe miasta wojewódzkie po 1999 roku właściwie zatrzymały się w swoim rozwoju.

Jestem w kontakcie z Pomorską Agencją Rozwoju Regionalnego w Słupsku, która zarządza obszarem dawnej Specjalnej Strefy Ekonomicznej na Pomorzu Środkowym, a obecnie przecież cały kraj jest jakby wielką strefą ekonomiczną. Podczas ćwiczeń terenowych ze studentami otrzymałem od PARR w Słupsku informację, że w ciągu dwudziestu lat istnienia utworzyli oni ponad 3 tysiące miejsc pracy w Słupsku i niewiele mniej w Koszalinie. Cała dawna SSE dała bezpośrednio regionowi w sumie tylko około siedmiu tysięcy miejsc pracy. To niestety tylko potwierdziło, że jest to najsłabsza pod względem aktywizacji społeczno-gospodarczej strefa w kraju, czego przyczyną była zwłaszcza słaba dostępność komunikacyjna, brak dużych miast, skromne zaplecze naukowo-badawcze, a także skromny kapitał ludzki i gospodarczy. Nie da się z kamienistego pola zrobić czarnoziemu…

Ta zapaść nie dotyczy jednak Kołobrzegu, który na Pomorzu Środkowym jest przecież wyjątkiem.

On w porównaniu z Koszalinem i Słupskiem ma specyficzną sytuację, bo inwestorzy od lat dosłownie „pchają się do tego miasta drzwiami i oknami”. Władze miasta i powiatu nie są w stanie ogarnąć tego wszystkiego. Kołobrzeg to jeden wielki plac budowy i trochę taka „mekka inwestorów”. Buduje się hotel Intercontinental – Crowne Plaza na 468 apartamentów, który będzie miał cztery kondygnacje poniżej poziomu morza, szesnaście kondygnacji powyżej poziomu morza. Tylko ten jeden hotel zaoferuje około 500 nowych miejsc pracy. W wielu kolejnych budowanych obiektach w ciągu najbliższych 2-3 lat będzie zapotrzebowanie nawet na kilka tysięcy pracowników. W lipcu 2020 podczas trwającej wciąż epidemii Covid-19 podjęta została decyzja o budowie szwajcarskiego pięciogwiazdkowego hotelu „Mövenpick” na 255 jednostek, a przecież budują się także hotele: Radisson, Westin House Resort, Baltic Plaza, Solny. Przygotowywana jest budowa i rozbudowa hoteli: Fregata, Woźniak Hotel, Marona, Halkozyn, a nowe miejsca pracy da nawet największa budowana obecnie w skali kraju galeria handlowa Karuzela. A więc trudno porównywać to ze Słupskiem i Koszalinem, gdzie kilkadziesiąt nowych miejsc pracy jest już wydarzeniem. W Kołobrzegu dopiero kilkaset trafia do mediów lokalnych…

Kołobrzeg wyrasta zatem na najważniejszy ośrodek na Pomorzu Środkowym.

Ze swoich badań mogę powiedzieć krótko: tylko w samym Kołobrzegu na etapie przygotowywania jest kolejne pięćdziesiąt tysięcy łóżek. To jest absolutny ogrom, wypełnia się wszystkie wolne, ale dopuszczone do zabudowy działki, które jeszcze zostały. W Sianożętach będziemy mieli tylko w jednym projektowanym obiekcie apartamentowym aż dwa tysiące miejsc noclegowych. Mówi się, że za parę lat tylko tam może zostać zbudowane nawet dwadzieścia tysięcy łóżek, do obsługi których będzie potrzebna „armia pracowników”. Wszystko to wynika oczywiście z poprawionej dostępności komunikacyjnej drogi S6 i S11, a także dostępności kolejowej Ustronia Morskiego dzięki Pendolino… To skala wzrostów, jakich wcześniej nie spodziewałem się w Kołobrzegu i jego zapleczu. Trzeba będzie ciężko pracować, by nas to w mieście i regionie nie przerosło, a przy tym trzeba przecież zachować walory i zasoby uzdrowiskowe jakie wciąż ma największe polskie uzdrowisko.

Chciałbym jeszcze wrócić do kwestii województwa środkowopomorskiego. Powiedział Pan, że ten region po 1989 roku był zupełnie zaniedbany. Wyobraźmy sobie, że rząd podejmuje teraz decyzję o powstaniu województwa środkowopomorskiego. Jak to wpłynie na lokalną gospodarkę?

Osobiście jestem zdania, że im dłużej nie ma województwa środkowopomorskiego, tym bardziej prawdopodobny staje się inny, bardzo odważny, a wręcz rewolucyjny wariant. W trakcie zajęć z planowania przestrzennego powtarzam zawsze studentom: hegemonia Gdańska, słabość Szczecina, senność Koszalina i Słupska, wszystko to działa na korzyść Kołobrzegu. Jeśli w Kołobrzegu zdołamy przekroczyć próg rozwoju oznaczający zmianę granic administracyjnych miasta i włączenie gmin Kołobrzeg i Ustronie Morskie do miasta z jednoczesnym utworzeniem powiatu grodzkiego, to Kołobrzeg stanie się największym miastem nadmorskim całego zachodniego i środkowego wybrzeża. Jeśli dodatkowo w Warszawie podjęta zostanie decyzja o likwidacji powiatów i stworzeniu ok. 100 dużych regionów administracyjnych opartych na miastach średnich takich jak Koszalin, Słupsk, Kołobrzeg, Stargard czy Świnoujście, wówczas Kołobrzeg stałby się faktyczną „stolicą” administracyjną zarządzającą ok. dwustoma tysiącami mieszkańców. W takim ośrodku miejskim można wówczas uruchomić państwową wyższą szkołę zawodową, na odpowiednim poziomie może działać kultura czy media regionalne. Uruchamiamy znowu tę Polskę powiatową, która została po 1999 roku zapomniana.

W marcu i kwietniu wiele osób obawiało się, że Kołobrzeg rozłoży na łopatki zaczynająca się pandemia, tymczasem miasto wyszło z niej w zasadzie obronną ręką.

Uważam, że Kołobrzeg poradził sobie na tle innych miast średnich bardzo dobrze opierając swój rozwój na monokulturowej gospodarce, opartej na turystyce i uzdrowisku. Covid-19 pokazał, że była to jednak dość ryzykowna strategia, przy czym miasto sobie nieźle jak na razie w tych okolicznościach poradziło. Prawdopodobnie skala i wielkość wcześniejszej i obecnej oferty turystycznej pozwoliła przetrwać lockdown i zaoferować najlepszą krajową alternatywę dla wypoczynku zagranicznego na polskim wybrzeżu. To pozwoliło osiągnąć aż 80% corocznej wielkości ruchu turystycznego w sierpniu 2020 roku, po 96% jego spadku w kwietniu 2020 roku. Taki spadek, a następnie odbudowa mogły wydarzyć się chyba tylko w mieście i regionie posiadającym  bardzo silną, zdywersyfikowaną i bardzo prężną gospodarkę. Ma ona co prawda bardzo monotematyczny turystyczno-uzdrowiskowy charakter, ale jest mocno wspierana przez bardzo silny sektor deweloperski, budowlany, usługowy i portowy. To sprawiło że Kołobrzeg dość dobrze poradził sobie w sferze społeczno-gospodarczej w pierwszym półroczu 2020 roku. To także dowód żywotności i potencjału tego miasta.

Jeśli powstanie województwo środkowopomorskie, to Koszalin i Słupsk podzielą się funkcjami wojewódzkimi podobnie jak Zielona Góra i Gorzów Wielkopolski?

Uważam, że na obecnym etapie nie da się już pominąć Kołobrzegu w tym ewentualnym rozdaniu. Co z tego, że zrobimy stolicę w Koszalinie czy Słupsku, jeśli tam nie będzie potencjału, jeśli trzeba będzie ciągle do tego interesu dokładać?

W Urzędzie Miasta słyszałem, że Kołobrzeg jest przeciwny temu województwu.

Z prostej przyczyny: my tak naprawdę nie będziemy nic z tego mieli. A nasze relacje z Koszalinem zawsze były skomplikowane.

No dobrze, ale jeśli województwo środkowopomorskie nie powstanie i nie powstaną także duże regiony w liczbie stu z siedzibą w takich miastach jak Koszalin, Słupsk, czy Kołobrzeg, to co się wtedy stanie?

Jeśli to potrwa jeszcze dekadę czy dwie, to wtedy Kołobrzeg po prostu weźmie wszystko. Wracamy zatem do czasu, gdy pierwsze biskupstwo 1000 lat temu było lokowane właśnie w Kołobrzegu, do czasów Fryderyka Wielkiego, kiedy Kołobrzeg był stolicą Pomorza i kiedy była koncepcja ulokowania w nim stolicy województwa w 1945 roku. A za kilka, kilkanaście lat, czyli 80-90 lat po jego zupełnym zniszczeniu, Kołobrzeg znów będzie mógł prawdopodobnie przejąć kluczowe funkcje wiodące. Po całkowitym zniszczeniu w 1945 roku obecny Kołobrzeg już w sumie przegonił zarówno Słupsk, jak i Koszalin pod względem znaczenia społeczno-gospodarczego, a nieomal wszystkie wskaźniki są po prostu na wyższym niż w tych miastach poziomie. Teraz trwa niepisana walka na tym bezkrólewiu, o to które z tych miast w warunkach gospodarki wolnorynkowej i wolnej konkurencji stanie się ostatecznie wiodącym miastem Pomorza Środkowego. Uważam, że jeśli mamy miasto, do którego prowadzą docelowo trzy magistrale kolejowe, dwie drogi ekspresowe, port, przyszły terminal promowy, a w bliskim sąsiedztwie działają dwa lotniska to odpowiedź w dobie globalizacji i wolnej konkurencji chyba jest jasna. Stawiać powinniśmy na Kołobrzeg.

To druga część nagranej we wrześniu 2020 r. w Kołobrzegu rozmowy z doktorem Mariuszem Miedzińskim. Zapraszamy do lektury pierwszej części rozmowy „Kołobrzeg jako uzdrowisko ma przewagę nad Świnoujściem”.

Przeczytaj także:  Mariusz Miedziński: Kołobrzeg jako uzdrowisko ma przewagę nad Świnoujściem

W 2010 r. współzałożyciel Programu Bałtyckiego Radia Wnet, a później jego redaktor, od lat zainteresowany Łotwą, redaktor strony facebookowej "Znad Daugawy", wcześniej pisał o krajach bałtyckich dla "Polityki Wschodniej", "Nowej Europy Wschodniej", Delfi, Wiadomości znad Wilii, "New Eastern Europe", Eastbook.eu, Baltica-Silesia. Stale współpracuje także z polską prasą na Wschodzie: "Znad Wilii", "Echa Polesia", "Polak na Łotwie". Najlepiej czuje się w Rydze i Windawie.


NEWSLETTER

Zapisz się na newsletter i otrzymaj bezpłatną 30-dniową prenumeratę Przeglądu Bałtyckiego!