Od 2017 r. czuję, że tematy łatgalskie przebijają się bardziej na poziom ogólnokrajowy. Za chwilę będziemy mieli wybory prezydenckie na Łotwie. Jeden z najważniejszych kandydatów Egils Levits bardzo wspiera kulturę łatgalską. Sądzę, że razem z nową głową państwa możemy wiele osiągnąć dla łatgalskości. Z drugiej strony wciąż czuję brak zaufania dla łatgalskiego i naszej kultury ze strony innych Łotyszy. Ja mam swoją indywidualną stronę na Facebooku i kiedy piszę po łatgalsku, mogę przeczytać wiele komentarzy na temat języka, którego używam. Komentarze nie dotyczą treści, a właśnie tej formy. Przypomina mi się, że to nie jest język państwowy, oskarża o jakiś separatyzm i Bóg wie co jeszcze. Nastawienie społeczeństwa nie jest wciąż wystarczająco tolerancyjne. Może zależy to od edukacji czy pochodzenia. Sytuacja Łatgalii generalnie zmienia się jednak na lepsze − mówi w rozmowie z Przeglądem Bałtyckim minister oświaty i nauki Łotwy Ilga Šuplinska.

Ilga Šuplinska urodziła się w 1970 r. w Łatgalii. Jest absolwentką filologii łotewskiej na Uniwersytecie Łotewskim w Rydze. Po ukończeniu studiów podjęła pracę w Rzeżyckiej Szkole Wyższej jako wykładowczyni. Od 1999 do 2004 r. stała na czele katedry Bałtologii Wydziału Humanistycznego tejże uczelni. Od 2014 r. jest profesorem i głównym badaczem Rzeżyckiej Akademii Technologicznej (wcześniej: Rzeżycka Szkoła Wyższa). Angażuje się także w działalność w organizacjach łatgalskich, jest przewodniczącą Towarzystwa Kultury Łatgalskiej. Laureatka Nagrody Łatgalskiej Kultury „Bonuks” (2008, 2016). W wyborach z jesieni 2018 r. wybrana posłanką z listy Nowej Partii Konserwatywnej. Przysięgę w Sejmie złożyła w dialekcie łatgalskim. W styczniu 2019 r. została ministrem oświaty i nauki w rządzie Krišjānisa Kariņša. 8-9 maja 2019 r. odwiedziła Warszawę, gdzie spotkała się z minister Anną Zalewską i podpisała polsko-łotewskie porozumienie międzyrządowe.
Tomasz Otocki, Przegląd Bałtycki: Jaka jest przyczyna Pani wizyty w Warszawie?
Ilga Šuplinska: Sytuacja w polskim Ministerstwie Edukacji Narodowej. Podczas swoich pierwszych miesięcy urzędowania spotkałam w Rydze Annę Zalewską i nasze rozmowy dotyczyły polskiej edukacji. Rozmawiałyśmy wtedy o polskich szkołach na Łotwie. Teraz chciałam odwiedzić Polskę i skupić się na różnych problemach takich jak edukacja zawodowa, regionalna, związana z małymi szkołami na prowincji. Chodziło mi także o pozycję Polski w sprawie szkół mniejszości narodowych, etnicznych i posługujących się językiem regionalnym. Brałam także udział w otwarciu jednej wystawy w Senacie poświęconej historii państwa polsko-litewskiego, a wtedy Łatgalia była częścią Rzeczypospolitej. Jest to wystawa „Tak daleko, a tak blisko. Łotwa i Polska” (wystawa dotycząca m.in. łatgalskiego miasteczka Marienhausen, czyli Viļaka, została zorganizowana z inicjatywy Kaszubskiego Zespołu Parlamentarnego oraz ambasady Łotwy w Warszawie − przyp. red.). Miałam także spotkania z przedstawicielami społeczności kaszubskiej w Sejmie, a także członkami komisji edukacji.
Wspomniała Pani o zainteresowaniu szkołami mniejszościowymi w Polsce, w tym takimi placówkami, gdzie naucza się języka kaszubskiego. Czy powodem jest to, że sama pochodzi Pani z Łatgalii, a więc regionu, który ma własny język, albo dialekt języka łotewskiego, a także własną kulturę?
Częściowo tak. Nie zapominajmy jednak o fakcie, że na Łotwie istnieje sto pięć szkół mniejszościowych, z czego dziewięćdziesiąt pięć rosyjskich, cztery polskie, dwie żydowskie, po jednej ukraińskiej, białoruskiej, litewskiej i estońskiej. Mamy także szkołę francuską i niemiecką, ale one nie należą już to systemu szkół mniejszościowych, to są tak zwane szkoły międzynarodowe.
Podczas Pani pobytu podpisano w Warszawie porozumienie międzyrządowe.
Razem z minister Anną Zalewską podpisałyśmy Polsko-Łotewski Program Współpracy Kulturalnej i Edukacyjnej na lata 2019-2022, wcześniejszy taki program był podpisany na lata 2013-2016 w Rydze podczas spotkania prezydenta Łotwy Andrisa Bērziņša i prezydenta Polski Bronisława Komorowskiego w dniach 23-24 listopada 2012 r. W protokole chodzi o współpracę nie tylko na poziomie oświaty, ale także nauki i kultury. W dokumencie, który podpisałyśmy jest mowa o czterech polskich szkołach, które funkcjonują na Łotwie: w Rydze, Rzeżycy, Dyneburgu i Krasławiu. Należy podkreślić, że polska ambasada i polski rząd od wielu lat troszczą się o polskie szkoły na Łotwie nie tylko moralnie, ale także finansowo. Teraz z minister Anną Zalewską rozmawiałyśmy szczegółowo o polskiej szkole w Krasławiu, bo jest najmniejsza i są z nią pewne problemy. Pani minister wyraziła swoją opinię, w jaki sposób moglibyśmy pomóc tej placówce. Polskie ministerstwo ma taki pomysł, by polskie szkoły na Łotwie były centrami edukacji nie tylko dla dzieci, ale także dla dorosłych, w ramach procesu lifelong learning. To nie jest na Łotwie proste, bo my edukację dorosłych łączymy tam nie ze szkołami podstawowymi, ale szkołami zawodowymi. Więc system jest nieco inny. Sądzę jednak, że jeśli polski rząd wesprze szkołę w Krasławiu, będzie to działać.
Pojawi się szansa, że szkoła przetrwa.
Tak uważam.
Chciałbym zapytać o reformę szkolnictwa, która została przeprowadzona przez poprzedni rząd i ministra Kārlisa Šadurskisa. Jak sytuacja wygląda obecnie?
Zacznę od tego, że mieliśmy trzy duże zmiany w szkolnictwie i wcale nie wszystkie dotyczyły tzw. szkół rosyjskojęzycznych. Pierwsza zmiana to restrukturyzacja szkół podstawowych i średnich, która wiąże się z sytuacją demograficzną na Łotwie, a także poziomem życia w regionach. Druga sprawa, to reforma treści programowych, w 2020 r. startujemy z edukacją bazującą na kompetencjach, czyli coś co wy wprowadziliście w 2008 r., a z czego wycofujecie się teraz na rzecz systemu przedmiotów. Na Łotwie to będzie nie tylko zmiana systemu, ale sposobu myślenia, która wpłynie na przyszłość naszych dzieci. Nasze pociechy będą się uczyć teraz holistycznie, będą rozwijać kreatywność, pracę w grupach, a także zdolności cyfrowe. To bardzo ważne, bo nie wiemy, czego będzie oczekiwać pracodawca w przyszłości. Z kolei trzecia reforma, to reforma językowa. Mam na myśli 95 szkół , gdzie naucza się po rosyjsku i bilingwalnie. Po raz pierwszy mówiliśmy o niej w 1992 r. Ludzie pytają, dlaczego nie przeprowadziliśmy tej reformy wcześniej. Sądzę, że za kadencji Kārlisa Šadurskisa to był ostatni dzwonek, by ją wprowadzić. Ja w pełni popieram tę reformę.
Którą wprowadziły trzy partie rządzące w latach 2014-2018, czyli Związek Zielonych i Rolników, „Nowa Jedność”, a także narodowcy. Czy Nowa Partia Konserwatywna, której jest Pani członkiem, także wspiera reformę Šadurskisa?
Przede wszystkim zacznę od tego, że to nie jest reforma Šadurskisa. To reforma przygotowana dla społeczeństwa łotewskiego. Konserwatyści wspierają wszystko, co związane jest z nasza orientacją w kierunku Europy Zachodniej, a także sprawami narodowościowymi, a więc także reformę przeprowadzoną w poprzedniej kadencji. Może jedyna różnica między poprzednią koalicją a nami jest taka, że my także widzimy w ramach systemu edukacji potrzebę wsparcia subetnosów zamieszkujących Łotwę, czyli Łatgalczyków i Liwów.
Pochodzi Pani z Łatgalii. Jak opisałaby Pani koncepcję edukacji regionalnej w tym regionie Łotwy? My w Polsce mamy kulturę regionalną jako przedmiot na Kaszubach, których ludność nie jest co prawda mniejszością etniczną, ale społecznością z własnym językiem regionalnym.
Według ustawy językowej łatgalski jest historycznym wariantem języka łotewskiego. Państwo wspiera jego rozwój, a także przetrwanie. Nasza konstytucja mówi to samo. W rzeczywistości to jednak nie działa. Mamy do czynienia z dużym zainteresowaniem międzynarodowym Łatgalią, ze strony zachodnich, jak i wschodnich badaczy. Oni często uznają łatgalski za odrębny język, z czym nie zgadza się państwo łotewskie. Mamy problem z takimi partiami jak „Nowa Jedność” czy narodowcy, którzy nie uznają subetnosów, uważają, że kultura i język łotewski powinny być jednorodne. Zaś w Łatgalii uważamy, że jesteśmy jednym narodem łotewskim, ale posiadamy dwa standardy języka państwowego. Od 2017 r., gdy celebrowaliśmy stulecie Kongresu Łatgalskiego, mamy uchwałę, którą wysłaliśmy do wszystkich instytucji rządowych, gdzie opowiadamy się za rozwijaniem języka łatgalskiego. Od tego czasu nastąpiły duże zmiany, nie tylko na poziomie politycznym, ale także w realnym życiu.
Jeśli mówimy o sytuacji w szkole, ja w 2008 r. napisałam tekst, który został opublikowany w Holandii, on nazywa się „Edukacja łatgalska na Łotwie”. Można to znaleźć w Internecie. W naszym badaniu opisaliśmy sytuację we wschodniej Łotwie. W 2008 r. było w Łatgalii jedynie dziesięć szkół, gdzie istniała możliwość nieobowiązkowej nauki łatgalskiego jako przedmiotu. Obecnie takich szkół jest więcej. W 2012 r. ja i moi współpracownicy zdaliśmy sobie bowiem sprawę z tego, że mamy za mało nauczycieli języka łatgalskiego. Wynika to z długiej przerwy, kiedy nie używaliśmy języka łatgalskiego w szkołach. To zaczęło się jeszcze wcześniej niż rządy sowieckie na Łotwie, w czasach dyktatury Kārlisa Ulmanisa. Obecnie te przedmioty, które są związane z Łatgalią, nazywają się studiami regionalnymi. Jedna część to język, druga zaś to kultura, tradycja, folklor, literatura łatgalska.
Ile lekcji w tygodniu macie?
To jest tylko jedna lekcja w tygodniu. Obecnie mamy ten przedmiot w dwudziestu pięciu szkołach, ale celem jest, żeby on funkcjonował we wszystkich placówkach. Mamy obecnie deklarację premiera Krišjānisa Kariņša na ten temat. To także jest związane z reformą oświaty. Chcemy na wszystkich poziomach edukacji wprowadzić trzydzieści, czterdzieści godzin języka łatgalskiego albo studiów regionalnych. Sądzę, że akurat te lekcje, czyli albo język, albo studia, będą przedmiotem obowiązkowym. Zaczniemy na razie od szkół z językiem łotewskim, później może dojdą szkoły mniejszościowe. Chcę powiedzieć, że polskie szkoły w Łatgalii już oferują studia regionalne jako przedmiot.
Czy będziecie mieli wystarczającą liczbę nauczycieli?
Od 2001 r. mamy organizację, która o to dba. Ona nazywa się Stowarzyszenie Nauczycieli Języka Łatgalskiego, Literatury i Historii Kultury (łot. Latgaliešu valodas, literatūras un kultūrvēstures skolotāju asociācija, łatg. Latgalīšu volūdys, literaturys i kulturviesturis školuotuoju asociaceja, LVLKVŠA). To stowarzyszenie organizuje szkoły letnie. W Rzeżyckiej Akademii Technologicznej wciąż mamy łatgalistykę jako fakultet. To nie jest wystarczające, ale jakiś krok do przodu, pomoc dla nauczycieli, którzy chcą uczyć łatgalskiego.
Co z językiem liwskim, czy on także znajdzie swoje miejsce w szkole?
Jeśli wprowadzimy na Łotwie studia regionalne w każdej szkole, to w regionie nadmorskim, mam na myśli część Kurlandii i Vidzeme, będzie miejsce dla poznawania kultury czy historii liwskiej. Jeśli chodzi zaś o język liwski, to niestety jego nie będzie w programie, gdyż ma on obecnie jedynie parudziesięciu użytkowników.
Wspomnieliśmy szkoły rosyjskie na Łotwie, ale mnie bardziej interesują szkoły małych mniejszości narodowych: Żydów, Litwinów, Ukraińców, Polaków. One nie mają wystarczającej liczby uczniów. Czy przetrwają na Łotwie?
W obecnym momencie nie widzę zagrożenia dla tych szkół, bo parametry, których używamy dla szkół łotewskojęzycznych, nie odnoszą się do szkół małych mniejszości narodowych. One są wyłączone z tych regulacji. Dla Łotwy bardzo ważna jest jakość procesu edukacyjnego, ale także wsparcie dla tych mniejszości narodowych, które zawsze były częścią naszej historii i kultury. Nie sądzę więc, żeby z polskimi szkołami na Łotwie były jakieś problemy. Są problemy w Krasławiu, ale to jest odrębna historia ze względu na wielkość szkoły.
Jak wygląda reforma edukacyjna w szkołach mniejszości rosyjskiej, które funkcjonują na innych zasadach niż szkoły małych mniejszości narodowych?
Reforma trwa, od przyszłego roku wszystkie egzaminy, nie tylko w szkołach średnich, ale także w szkołach podstawowych, będą prowadzone w języku łotewskim. Rok później 80% przedmiotów w klasach 7-9 będzie w języku państwowym. Od 2022 r. wszystkie przedmioty w klasach 10-12 będą po łotewsku. Musimy też zdecydować, które przedmioty w klasach 1-6 nauczać się będzie po łotewsku, a które po rosyjsku. Tam proporcja wyniesie co najmniej 60% łotewskiego, a maksimum 40% rosyjskiego. Jednak inaczej niż w klasach 7-12, gdzie decyduje ministerstwo, o proporcjach w szkołach podstawowych będą decydować sami dyrektorzy tych placówek.
Czy uważa Pani, że w przedszkolach także powinno być więcej łotewskiego?
To jest bardzo ważne pytanie. Mamy sygnały z przedszkoli, które są łotewskojęzyczne, a do których chodzą przedstawiciele mniejszości narodowych, że później w szkołach łatwiej tym dzieciom jest przystosować się do języka państwowego, kiedy mają go więcej w przedszkolach. Obecnie na Łotwie mamy przedszkola łotewskie, rosyjskojęzyczne, a także bilingwalne.
Który z tych systemów jest według Pani najlepszy?
Ciężko powiedzieć. Sądzę, że edukacja bilingwalna jest dobra. W rzeczywistości jednak model bilingwalny często przybiera formę monolingwalną, to znaczy w teorii szkoła czy przedszkole jest dwujęzyczne, ale w praktyce dominuje tam rosyjski. My wolelibyśmy jako ministerstwo, żeby język rosyjski był używany w przedszkolach, ale w takich samych dziedzinach jak w szkołach, to znaczy mam tutaj na myśli język i literaturę rosyjską, folklor, tradycje, kulturę etc.
Sądzi Pani, że reforma przedszkoli będzie możliwa w tej kadencji Sejmu?
Myślę, że jest to możliwe, bo widzimy zmianę mentalności społeczności rosyjskiej na Łotwie. W sprawie reformy edukacji mieliśmy jedynie protesty marginalnej partii Rosyjski Związek Łotwy Tatiany Żdanok. Warto dodać, że Socjaldemokratyczna Partia „Zgoda”, bardziej umiarkowana partia rosyjska na Łotwie, nie przyłączyła się do tych protestów. Sądzę, że to bardzo dobra sytuacja dla naszego kraju. Nie jesteśmy daleko od tej sytuacji, gdy łotewski jako język państwowy w systemie edukacji będzie czymś naturalnym.
Chcę porozmawiać o Łatgalii, przez wiele lat była Pani związana z Akademią Technologiczną w Rzeżycy jako wykładowczyni, działa Pani w organizacjach łatgalskich. W jakim kierunku rozwija się kultura łatgalska po odzyskaniu przez Łotwę niepodległości w 1990 r. ?
Od 2017 r. czuję, że tematy łatgalskie przebijają się bardziej na poziom ogólnokrajowy. Za chwilę będziemy mieli wybory prezydenckie na Łotwie. Jeden z najważniejszych kandydatów Egils Levits bardzo wspiera kulturę łatgalską. Sądzę, że razem z nową głową państwa możemy wiele osiągnąć dla łatgalskości. Z drugiej strony wciąż czuję brak zaufania dla łatgalskiego i naszej kultury ze strony Łotyszy. Ja mam swoją indywidualną stronę na Facebooku i kiedy piszę po łatgalsku, mogę przeczytać wiele komentarzy na temat języka, którego używam. Komentarze nie dotyczą treści, a właśnie tej formy. Przypomina mi się, że to nie jest język państwowy, oskarża o jakiś separatyzm i Bóg wie co. Nastawienie społeczeństwa nie jest wciąż wystarczająco tolerancyjne. Może zależy to od edukacji czy pochodzenia.
Czy macie w Łatgalii media, które posługują się językiem łatgalskim?
Jako działacze na rzecz łatgalskości domagamy się od państwa, by dziesięć procent treści w mediach, czyli zarówno w radiu, jak i w telewizji, było w języku łatgalskim. Chodzi o poziom ogólnonarodowy. Dlaczego taka liczba? Według spisu narodowościowego z 2011 r. ok. 8,8% mieszkańców Łotwy na co dzień używa języka łatgalskiego.
Jak duża jest szansa, że to zostanie przyjęte jako prawo?
Sądzę, że pół na pół. Obecnie za tą regulacją opowiada się Nowa Partia Konserwatywna, narodowcy, „Do kogo należy państwo?”. „Nowa Jedność” ma niezbyt entuzjastyczny stosunek. Z kolei „Zgoda” w czasie wyborów nas wspiera, później, gdy czas wyborów mija, o tym zapomina.
Prasy w języku łatgalskim nie macie?
Jedynie elektroniczną. Jest „Latgalīšu Kulturys Gazeta”, w skrócie „LaKuGa” (www.lakuga.lv). Natomiast gdy mowa o prasie papierowej, to wydawnictw wyłącznie w języku łatgalskim nie ma, natomiast są regionalne dodatki do gazet łotewskojęzycznych. Takie dodatki są w Rzeżycy, Balvi i innych miejscowościach.
W Karsawie macie Państwo dwujęzyczne nazwy ulic, jaki jest Pani stosunek do tego?
Kiedy cała historia bilingwalnych tabliczek łotewsko-łatgalskich w Karsawie zaczęła się, nasze Centrum Języka Państwowego nie było zadowolone. Obecnie jednak moi partyjni koledzy, w tym Jānis Bordāns, który pełni funkcję wicepremiera i ministra sprawiedliwości, mają parę propozycji dla Centrum. Jedną z propozycji jest dokument, w którym my pytamy, czy jest możliwe używanie języka łatgalskiego w komunikacji z urzędami bez tłumaczenia na łotewski. Obecnie niewiele osób używa łatgalskiego w oficjalnej komunikacji z administracją. Mamy także decyzję sądu, z której wynika, że język łatgalski jest językiem obcym i nie można go używać. Z drugiej strony są odrębne orzeczenia, z których wynika, że łatgalski to część standardowego języka łotewskiego.
Czy wyobraża sobie kiedyś Pani dwujęzyczne tabliczki w Dyneburgu?
Dlaczego nie? W obecnym momencie to jest głównie kwestia finansowa, ale może kiedyś sobie z tym poradzimy…
Wróćmy na chwilę do tematu szkół. Obecnie wiele małych szkół na Łotwie jest zamykanych. Jak to wpływa na sytuację w Łatgalii?
Sytuacja jest taka sama jak w innych regionach. Nie pamiętam, ile dokładnie szkół zamknięto w Łatgalii, ale to jest mniej więcej ten sam poziom co w pozostałej części Łotwy. Myślę, że możemy mówić o około 10-20 małych szkołach, które zamknęliśmy w całej Łotwie. Są to zarówno szkoły łotewskie, jak i rosyjskie, ale w Dyneburgu i Rydze dominują te drugie.
W jaki sposób chcecie rozwiązać sytuację małych szkół?
Mamy plan na reformę. Jest dużo małych szkół na wschodniej granicy Unii Europejskiej, w Łatgalii. Trzeba pomyśleć, w jaki sposób im pomóc. Z drugiej strony często lepiej zamknąć małą szkołę, bo w większej placówce dzieci mają większe szanse, jest wyższy poziom edukacji, dziecko więcej korzysta.
A problemy z transportem?
Nie sądzę, żeby to był duży problem na Łotwie, jakoś sobie z tym radzimy.
Dziękuję za rozmowę.
Wywiad został przeprowadzony 9 maja z okazji wizyty minister Ilgi Šuplinskiej w Warszawie i jej spotkania z minister edukacji narodowej Anną Zalewską.
W 2010 r. współzałożyciel Programu Bałtyckiego Radia Wnet, a później jego redaktor, od lat zainteresowany Łotwą, redaktor strony facebookowej "Znad Daugawy", wcześniej pisał o krajach bałtyckich dla "Polityki Wschodniej", "Nowej Europy Wschodniej", Delfi, Wiadomości znad Wilii, "New Eastern Europe", Eastbook.eu, Baltica-Silesia. Stale współpracuje także z polską prasą na Wschodzie: "Znad Wilii", "Echa Polesia", "Polak na Łotwie". Najlepiej czuje się w Rydze i Windawie.