Znam kilka osób mających współpracę naukową z uniwersytetami w Tartu, w Tallinnie czy w Rydze i są to osoby reprezentujące różne dziedziny nauk o Ziemi. Jednak szczerze trzeba przyznać, że państwa bałtyckie są odkryte tylko do pewnego stopnia. Takie określenie, w mojej opinii, dotyczy nie tylko płaszczyzny naukowej, ale również turystycznej. Mimo swej relatywnej bliskości, kraje te są ciągle mało odwiedzane, a nawet nieznane – mówi dr hab. Edyta Kalińska z Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu.
Dr hab. Edyta Kalińska z wykształcenia jest geologiem i geografem, po Uniwersytecie Warszawskim, obecnie pracuje w Wydziale Nauk o Ziemi i Gospodarki Przestrzennej Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu. Pochodzi z podwarszawskiego Błonia. W Estonii i na Łotwie, ale również w Szwecji spędziła kilka lat swojego zawodowego życia. Gdy ma wolny czas, odwiedza Litwę, Łotwę albo Estonię, by otaczać się tamtejszą przyrodą, przestrzenią, spokojem, muzyką i ludźmi.
Jakub Zygmunt, Przegląd Bałtycki: Na początku chciałbym pogratulować pomyślnego procesu habilitacji i zdobycia stopnia naukowego doktora habilitowanego z dziedziny nauk o Ziemi, a dokładnie geografii. Czego dotyczy Twoja praca? Gdzie miałaś swoje miejsca badań? Długo trwały prace nad habilitacją?
Edyta Kalińska: Dziękuję! Moja rozprawa stanowi kompilację kilku publikacji naukowych i dotyczy późnoglacjalnych i wczesnoholoceńskich (od około 16 tys. lat temu do 8 tys. lat temu) zmian środowiska przyrodniczego, które zostały odtworzone na podstawie różnorakich badań piasków wydmowych budujących tzw. europejski pas piaszczysty, a konkretnie jego północno-wschodnią część, obejmującą Litwę, Łotwę i Estonię, właśnie od obszaru w rejonie Druskienik w południowej Litwie po Iisaku nad jeziorem Pejpus w północno-wschodniej Estonii. Były to badania w znacznej mierze pionierskie i prowadzone przez dłuższy czas temu podczas trzyletniego projektu typu post-doc na Uniwersytecie w Tartu w Estonii. Po powrocie do Polski moi koledzy z Katedry Geomorfologii i Paleogeografii Czwartorzędu, w której obecnie pracuję, uznali, że mój dorobek naukowy jest wystarczający, więc zachęcili mnie do składania dokumentacji habilitacyjnej. W tym miejscu chciałabym im za to bardzo podziękować!
Spotykamy się dzisiaj na rozmowie w dość niecodziennym układzie. Trzeba to przyznać. Dwóch geologów (przynajmniej z wykształcenia) z Polski interesujących się Estonią i Łotwą. W dodatku nawet nasze specjalizacje z zakresu geologii są bardzo zbliżone. Myślisz, że jest szansa na spotkanie kolejnych takich osób jak my? Czy według Twoich obserwacji, polskie środowisko geologów w ogóle interesuje się obszarem państw bałtyckich czy raczej jest to terra incognita?
Faktycznie! Można by nas nazwać mianem „geo-baltic-freaks”! Znam kilka osób mających współpracę naukową z uniwersytetami w Tartu, w Tallinnie czy w Rydze i są to osoby reprezentujące różne dziedziny nauk o Ziemi. Jednak szczerze trzeba przyznać, że państwa bałtyckie są odkryte tylko do pewnego stopnia. Takie określenie, w mojej opinii, dotyczy nie tylko płaszczyzny naukowej, ale również turystycznej. Mimo swej relatywnej bliskości, kraje te są ciągle mało odwiedzane, a nawet nieznane. Na Wydziale Nauk o Ziemi i Gospodarki Przestrzennej UMK mam swój wykład zatytułowany „Boom the Baltics! Lithuania, Latvia and Estonia from inside” dla studentów zarówno programu Erasmus+, jak i polskich, i okazuje się, że żaden z nich nie miało jeszcze okazji odwiedzić republik bałtyckich.
Miałaś okazję współpracować z zespołami badawczymi na uniwersytetach w Rydze na Łotwie i w Tartu w Estonii. Jak wygląda świat naukowy w tych krajach? Czym się różni od polskiego? Uważasz, że poziom szkolnictwa wyższego, jak i pracy naukowej jest wyższy niż w Polsce, czy raczej podobny?
Trudno jest mi obiektywnie porównywać poziom szkolnictwa wyższego pomiędzy Polską i tymi krajami. Trzeba jednakże podkreślić, że Uniwersytet w Tartu jest klasyfikowany w przedziale 301-350 w światowym rankingu uniwersytetów, co na tak małe państwo jest niezłym wyczynem. System pracy w Tartu oraz częściowo w Rydze jest projektowy, co oznacza mniej więcej to, że naukowiec chcący zajmować się danym zagadnieniem musi aplikować do różnych rad naukowych, aby dostać finansowanie zarówno na badania, jak i na częściowe albo całkowite pokrycie swojej pensji. Plusem takiego systemu jest to, że uniwersytet ściąga dobrych naukowców z całego świata na rok, dwa, trzy, a czasem dłużej, a tacy naukowcy w krótkim czasie produkują dużo danych, a co za tym idzie – publikacje – tak ważne dla uniwersytetu. Minusem natomiast jest to, że kiedy projekt się kończy, trzeba aplikować o następny, a konkurencja jest bardzo duża. W przypadku braku projektu i finansowania naukowcy zmieniają miejsce na takie, gdzie finansowanie jest mniej konkurencyjne, albo też niestety porzucają akademię na rzecz np. nauk stosowanych. W geologii jest to dość powszechne. Przykładowo z mojej dawnej grupy badawczej w Tartu kilka osób porzuciło uniwersytet i zaczęło pracę w bardziej stabilnej finansowo Estońskiej Służbie Geologicznej.
Działając w międzynarodowych grupach naukowych można mieć okazję wziąć udział w ciekawych projektach badawczych. Jakie były Twoje najciekawsze i najbardziej owocne projekty z geologami z Estonii lub Łotwy?
Większość moich projektów była indywidualna i pozwalała mi na zastosowanie mojej wiedzy i doświadczenia zdobytego w laboratoriach polskich (np. podczas mojego doktoratu w Warszawie) i szwedzkich w krajach bałtyckich. Na pewno najbardziej owocnym był mój pierwszy trzyletni projekt typu post-doc w Tartu głównie ze względu na największą ilość publikacji. Jednak najbardziej ekscytujące działania naukowe wynikły w momencie mojego powrotu do Tartu po drugim post-doc’u w szwedzkim Lund, kiedy to zajęłam się prześledzeniem zapisu dawnych sztormów wzdłuż wybrzeża łotewskiego jako ekstremalnych zjawisk pogodowych w przeszłości geologicznej. Badania te w tej chwili częściowo kontynuuję i chciałabym przenieść na grunt polskiego wybrzeża.
Zawodowo z naukami o Ziemi, a w szczególności z geologią, jesteś związana niespełna 20 lat. Jakie były powody wybrania takiej ścieżki naukowej? Od zawsze interesowałaś się, można by rzec, „kamieniami” czy jednak była to kwestia przypadku i zbiegów okoliczności?
Rzeczywiście geologia jest nieco kwestią przypadku. Chociaż w liceum miałam zdawać olimpiadę z geografii, a jednym z tematów była charakterystyka wybranej wydmy w Kampinoskim Parku Narodowym – bardzo blisko mojej obecnej tematyki badawczej (eolicznej, czyli wiatrowej). Na geologię poszłam, bo wystarczyło mieć dobre oceny na świadectwie maturalnym. I tak już zostało!
Możemy mieć pewność, że naszą rozmowę przeczytają osoby, które w dziedzinie geologii mają tylko elementarną wiedzę. Zatem, jak byś opisała pokrótce budowę geologiczną i ukształtowanie Łotwy i Estonii? Poniekąd wydaje się, że płaski, monotonny krajobraz nie kryje za sobą bogactwa wydarzeń z historii Ziemi, ale chyba tak nie jest? Jednak dzisiejszy krajobraz tych dwóch krajów, a zwłaszcza Estonii, ukształtowała epoka lodowcowa, czyż nie?
Tak, zgadza się. Przedział czasowy, kiedy lądolód skandynawski pokrywał kraje bałtyckie to około 21 tys. lat do około 13 tys. lat temu. Faktycznie kraje bałtyckie wydają się płaskie i monotonne, w szczególności, gdy przemierza się standardową trasę od polsko-litewskiej granicy przez Kowno, Poniewież w kierunku Rygi, a nawet dalej w kierunku Pärnu i Tallinna. Ta płaskość związana jest z istnieniem wielkich jezior zastoiskowych, które powstały w wyniku zatamowania wód przez lądolód ostatniego zlodowacenia. Takich epizodów, gdzie wody zostały tamowane było kilka, podobnie, jak kilka było jezior. Dlatego też zajmowały one znaczne obszary. Jednak efektem działalności samego lądolodu jest dzisiaj bardzo urozmaicona rzeźba terenu z licznymi pagórami, stromymi stokami, ale i dolinami i jeziorami. Reprezentantami takiej działalności są tzw. obszary wysoczyznowe. Wysoczyzna Haanja w południowej Estonii, Vidzeme i Kurzeme na Łotwie, czy nawet Žemantija na Litwie to książkowe przykłady działalności lodowcowej i jedne z najpiękniejszych obszarów do odwiedzenia.
Jakie miejsca poleciłabyś do odwiedzenia w Estonii i na Łotwie dla miłośników ciekawostek przyrodniczych i historii geologicznej tych stron? Przyroda państw bałtyckich to nie tylko mokradła i drewniane kładki nad nimi – to także jaskinie, nadmorskie i nadrzeczne klify, jak i urokliwe doliny. Gdzie warto pojechać, aby poznać naturę tych krajów „od środka”?
Właściwie wymieniłeś te najbardziej ekscytujące. Osobiście jestem miłośniczką drewnianych kładek, bagien i kąpieli w ich wodzie. W wielu tego typu miejscach są umieszczone specjalne drewniane drabinki pozwalające na łatwe wejście i wyjście z jeziora. Trzeba bowiem pamiętać, że jeziora bagienne nie mają praktycznie dna piaszczystego, wymuszając tym samym pływanie wraz z wejściem do wody. Dobrym miejscem „z drabinką” jest np. bagno Rannametsa w południowo-zachodniej Estonii.
Ale wracając do pytania, to chciałabym tutaj nie polecać miejsc typowo turystycznych, a raczej niszowe. Wspaniałą alternatywą dla wysoczyzny Haanja może być kompaktowa Wysoczyzna Karula, która ze swoim pofalowanym krajobrazem i niewielkimi jeziorami przypomina naszą Suwalszczyznę. Równie urokliwy jest rejon miejscowości Korneti przy granicy łotewsko-estońskiej. Osobiście jestem też fanką zachodniego wybrzeża Jeziora Pejpus z jego klifami z dewońskiego czerwonego piaskowca w rejonie Kallaste albo Mustvee. Podobne formacje są możliwe do oglądania na łotewskim wybrzeżu Vidzeme w okolicy Tūji albo dalej na północ pod nazwą Veczemju Klintis. Dosyć nietypowy charakter wybrzeża ujawnia się również nieco na północ od miasta Ventspils, gdzie występują czarne, dość miękkie osady organiczne będące pozostałością rzeki Venty, która kiedyś w tym miejscu uchodziła do morza. Fale morskie kształtowały wybrzeże od tysięcy lat, a przejawem tej działalności może być półwysep Kolka, gdzie w jego końcowej części fale od morza nakładają się z falami od Zatoki Ryskiej tworząc bardzo ciekawy wzór i akumulując piasek aż po latarnię morską Kolka znajdującą się w odległości ponad 5 km od lądu.
Zbliżając się do końca naszej rozmowy, chciałbym zapytać o Twoje dalsze plany zawodowe, jak i podróżnicze. Czy czekają na Ciebie kolejne projekty badawcze gdzieś w państwa bałtyckich we współpracy z tamtymi ośrodkami naukowymi?
Ciągle współpracuję z Uniwersytetem w Rydze, gdzie wraz z archeologami z tamtejszego Wydziału Historycznego próbujemy odtworzyć warunki środowiskowe, jakie panowały w łotewskiej części wybrzeża obecnego Morza Bałtyckiego pomiędzy 10 a 4 tys. lat temu. Moje plany podróżnicze są więc częściowo związane z pracami terenowymi np. w rejonie łotewskiego Ventspils. Od czasu do czasu jestem też zapraszana przez Uniwersytet w Tartu z gościnnym wykładem. W maju prezentuję wyniki swoich badań na konferencji międzynarodowej, która rozpoczyna się na łotewskim półwyspie Kolka, a kończy w litewskiej Nidzie. Bardzo chciałabym również uzyskać finansowanie na kontynuację moich prac badawczych dotyczących wydm krajów bałtyckich. Czeka mnie więc pisanie dużej aplikacji grantowej. Podróżniczo – ze względu na moje zamiłowanie do łotewskiej muzyki – wybieram się na festiwal Bauska Taste na początku sierpnia w łotewskiej Bausce.
Dziękuję serdecznie za rozmowę i chciałbym życzyć samych sukcesów w dalszej drodze naukowej oraz odkrycia wielu tajemnic historii, jakie skrywa estońska i łotewska natura.
Bardzo Ci dziękuję! Mam nadzieję na jakieś wspólne geologiczne (sedymentologiczne, czyli osadowe) przedsięwzięcie!
Noclegi w krajach bałtyckich możesz zarezerwować na tej stronie »
Z pochodzenia Sądeczanin, z wykształcenia geolog, z pasji miłośnik państw bałtyckich (zwłaszcza Estonii) i górski wędrowiec, zawodowo "człowiek-orkiestra", w Internecie prowadzi bloga "Sądecki Włóczykij".