Okupacja i inkorporacja państw bałtyckich do ZSRR w ujęciu politycznym i prawnym – część 2

|

Zagarnięcie państw bałtyckich to wyraźne świadectwo tego, jak ZSRR traktuje swoje zobowiązania zaciągnięte w poszczególnych umowach i układach międzynarodowych oraz – również przez siebie uznane – ogólne normy prawa międzynarodowego. W omawianej sytuacji Związek Radziecki pokazał, że gdy tylko pozwolą na to okoliczności, gotowy jest dążyć do swoich celów, nie tylko ordynarnie naruszając prawo międzynarodowe w ogóle, ale i praktycznie łamiąc wszystkie bez wyjątku umowy regulujące jego stosunki z innymi państwami.

Artykułem „Okupacja i inkorporacja państw bałtyckich do ZSRR w ujęciu politycznym i prawnym” otworzyliśmy cykl tekstów autorstwa wybitnego litewskiego politologa Aleksandrasa Štromasa (1931–1999), pochodzących ze zbioru Laisvės horizontai (Horyzonty wolności), wydanego pośmiertnie w 2001 roku. Cały tom ukaże się wkrótce po polsku w tłumaczeniu Kamila Peceli nakładem Wydawnictwa Kolegium Europy Wschodniej im. Jana Nowaka-Jeziorańskiego we Wrocławiu.

W okresie od 1920 do 1939 roku między ZSRR a państwami bałtyckimi zawarto kilkanaście dwustronnych i wielostronnych umów, określających i regulujących ich wzajemne stosunki. W umowach tych bezpośrednio uznano i zastosowano do stosunków między ZSRR a państwami bałtyckimi podstawowe zasady prawa międzynarodowego, włączając w to „zasadę suwerenności i niepodległości państwa”, „zakaz zajmowania siłą cudzego terytorium” i „zakaz interwencji”. Wystarczy tutaj wspomnieć o najważniejszych takich porozumieniach i omówić ich zawartość.

Przeczytaj także:  Na cztery dni przed Bitwą Warszawską. Sto lat łotewsko-sowieckiego układu pokojowego

W 1920 roku Rosja radziecka zawarła traktaty pokojowe z każdym z państw bałtyckich osobno. Zgodnie z tymi traktatami wojna między stronami została przerwana, a Rosja radziecka oznajmiała, że z własnej woli rezygnuje z wszelkich pretensji prawnych, politycznych i terytorialnych wobec państw bałtyckich. Zgodnie z ustaleniami tzw. protokołu Litwinowa (z 1929 roku) podpisujące go Estonia, Łotwa, Polska i ZSRR postanawiały przestrzegać norm paktu Brianda-Kelloga (z 1928 roku). Państwa te rezygnowały z wojny jako narzędzia polityki nacjonalistycznej i zobowiązały się do rozstrzygania sporów międzynarodowych jedynie na drodze pokojowej. Pakty o nieagresji (z lat 1926–1932) zawarte pomiędzy ZSRR i każdym z państw bałtyckich ustanawiały niezawodne narzędzia do powstrzymania każdego zamachu na nienaruszalność terytorium i polityczną niepodległość krajów je podpisujących. Pakty te w ścisłych formułach zabraniały stronom porozumienia nie tylko prowadzić przeciwko sobie nawzajem agresywnych działań, ale również wykorzystywać jakąkolwiek przemoc w ogóle. Poza tym w tych umowach ustalono ścisłą procedurę do rozstrzygania sporów, których nie da się rozstrzygnąć poprzez normalne środki dyplomatyczne. Spory takie miały być przedkładane do rozpatrzenia Zjednoczonej Komisji Arbitrażowej, której wyrokom nadano moc obowiązującą. W 1934 roku przedłużono obowiązywanie tych umów do 31 grudnia 1945 roku. Formalnie nigdy nie były ani zmienione, ani zerwane. Chociaż we wspomnianych umowach przewidziano całkowicie zadowalające środki do zapobieżenia agresji, w 1933 roku Związek Radziecki podpisał z wieloma krajami, w tym również z państwami bałtyckimi, konwencję definiującą akt agresji. W postanowieniach tej konwencji ogłaszano, że akt agresji nie może być niczym usprawiedliwiany – ani wewnętrznymi warunkami państwa, ani jego zachowaniem na arenie międzynarodowej. Prawo wszystkich państw do politycznej niepodległości oraz terytorialnej nienaruszalności było w tej konwencji podstawową zasadą stosunków międzynarodowych. Podpisujące konwencję państwa uroczyście ogłaszały, że ich podstawowym obowiązkiem międzynarodowym jest nie wtrącanie się do spraw wewnętrznych innych państw. Na koniec w układzie o wzajemnej pomocy z 1939 roku pomiędzy ZSRR a państwami bałtyckimi przewidywano wprawdzie utworzenie baz wojska radzieckiego na terytoriach tych państw, jednak ponownie powtórzono i potwierdzono, że stosunki pomiędzy podpisującymi umowę państwami powinny być podporządkowane zasadom politycznej niepodległości, terytorialnej nienaruszalności oraz nie wtrącania się do spraw wewnętrznych. Przewidziano w niej także gwarancje, pozwalające na swobodny rozwój odrębnych systemów społeczno-gospodarczych w państwach podpisujących umowę.

Swoje zobowiązania wobec państw bałtyckich Związek Radziecki zaczął obcesowo łamać wtedy, gdy zmusił te państwa do podpisania z nim układów o wzajemnej pomocy. Najpierw we wrześniu 1939 roku ZSRR zablokował wybrzeże Estonii i samowolnie przejął nad nim kontrolę. Zabierając w ten sposób suwerenność Estonii na jej wodach terytorialnych, Moskwa niewątpliwie dopuściła się wobec tego kraju bezpośredniej agresji według każdej definicji tego pojęcia. Po drugie, ZSRR groził rozpoczęciem działań wojennych przeciwko państwom bałtyckim, jeśli odmówią one podpisania z nim umowy. O tym, że groźby te są realne, świadczyły koncentracja i manewry wojsk radzieckich przy granicach z państwami bałtyckimi. A wyraźną demonstracją tego, że były to groźby zupełnie poważne, był atak ZSRR na Finlandię, która nie chciała spełnić podobnych żądań. Po trzecie, twierdzenie Moskwy, że jej oddziały wojskowe powinny być dyslokowane na terytoriach państw bałtyckich dla „zapewnienia wewnętrznego porządku”, było wyraźnym wtrącaniem się do spraw wewnętrznych tych niepodległych państw. Te działania Związku Radzieckiego stanowiły bezpośrednie naruszenie traktatu pokojowego z 1920 roku, podobnie jak innych obowiązujących w tym czasie umów.

W czasie, kiedy Związek Radziecki zmuszał państwa bałtyckie do zawarcia z nim umów o wzajemnej pomocy, nie groził im jeszcze bezpośrednią agresją. Jedynym wyjątkiem była blokada wybrzeży Estonii. Dopiero w nocie Mołotowa z 25 maja 1940 roku adresowanej do rządu litewskiego można dopatrzeć się bezpośredniej groźby ataku na Litwę, przeczącej obowiązującym umowom w sprawie porządku rozwiązywania sporów pomiędzy obydwoma krajami.

Jednak w najbardziej oczywisty sposób międzynarodowe normy prawne oraz poszczególne międzynarodowe umowy pomiędzy Związkiem Radzieckim a państwami bałtyckimi zostały naruszone wtedy, gdy Moskwa wystosowała do tych państw ultimatum, żądając „pozwolenia” dla swoich wojsk na okupację terytoriów tych państw i zagarniając dla siebie prerogatywę usuwania i formowania ich rządów według własnego uznania. Poprzez te działania Związek Radziecki bezspornie sam siebie określił jako agresora, ponieważ właśnie takie działania nazwano agresją w zaproponowanej i ratyfikowanej przez sam ZSRR konwencji definiującej akty agresji. Nie dość na tym, poszczególne ultimatum z dni 14–16 czerwca 1940 roku, które rzekomo miały na celu wzmocnienie i lepszą realizację traktatów o wzajemnej pomocy z 1939 roku, obcesowo naruszyły postanowienia tych właśnie traktatów, które miały jakoby chronić. Rząd Związku Radzieckiego również w tym wypadku zupełnie zignorował uzgodnioną procedurę rozwiązywania sporów pomiędzy nim a państwami bałtyckimi. Przecież zgodnie z paktami o nieagresji z lat 1926–1932 skrajnym środkiem, z którego należało skorzystać, jeśli żaden inny środek nie dawał odpowiedniego rezultatu, było przekazanie sporu Zjednoczonej Komisji Arbitrażowej, której wyroki powinny być ostateczne i przyjęte do realizacji. Związek Radziecki w tym przypadku nawet nie próbował udawać, że stara się przestrzegać swoich międzynarodowych zobowiązań. W zaistniałej sytuacji nie potrzebował tego dyplomatycznego spektaklu.

Związek Radziecki niewątpliwie wiedział, że w swoich stosunkach z państwami bałtyckimi łamie ustawy prawa międzynarodowego. Dlatego moskiewska strategia i taktyka inkorporacji państw bałtyckich do ZSRR polegała na planowaniu takich działań, które jeśli nie w istocie, to przynajmniej formalnie byłyby zgodne z konstytucjami oraz prawami tych państw. Związkowi Radzieckiemu szczególnie zależało na tym, aby sprawić wrażenie, że sowietyzacja i inkorporacja do ZSRR nastąpiła z własnej woli trzech państw bałtyckich, wyrażonej w prawnie obowiązujących formach. Jednak i te wysiłki ZSRR usprawiedliwienia i zamaskowania swojej agresji spełzły na niczym.

Podstawa konstytucyjnego porządku prawnego została na Litwie zniszczona wraz z odsunięciem z funkcji pełniącego obowiązki prezydenta Antanasa Merkysa. Próba odbudowy tej podstawy poprzez ogłoszenie Justasa Paleckisa nowym premierem „rządu ludowego” jednocześnie również pełniącego obowiązki prezydenta była bezprawna, ponieważ prawo do wyznaczania na te stanowiska miał tylko Smetona. Bezprawna i niekonstytucyjna natura samowolnego ogłoszenia się Paleckisa pełniącym obowiązki prezydenta automatycznie anulowała wartość prawną wszystkich późniejszych aktów „rządu ludowego”, włączając w to wszystkie te środki, które wykorzystano, aby Litwa stała się socjalistyczną republiką radziecką i członkiem Związku Radzieckiego.

Na Łotwie nie udało się zmusić prezydenta Ulmanisa do ogłoszenia Augustsa Kirhenšteinsa premierem, więc „rząd ludowy” pod jego kierownictwem należało powoływać dekretem, którego prezydent Ulmanis nie podpisał. Bez jego podpisu taki dekret nie miał mocy prawnej i dlatego rząd stworzony na jego podstawie powinien być uznany za bezprawny. Zniszczenie przez rząd Kirhenšteinsa prawa, na mocy którego Ulmanis stał się prezydentem, jeszcze bardziej utrudniło jego sytuację prawną. Tym samym prezydent Ulmanis został siłą usunięty ze stanowiska tylko po to, aby Kirhenšteins mógł sam przejąć również stanowisko prezydenta republiki. Jako że rząd Kirhenšteinsa był od samego początku nielegalny, wszystkie jego dalsze działania oraz akty również muszą być z prawnego punktu widzenia uznane za nieobowiązujące.

Wydaje się, że tylko w Estonii wyznaczenie nowego premiera Varesa i utworzenie „rządu ludowego” było przeprowadzone zgodnie z formalnościami konstytucyjnymi. Jednak nawet w tym przypadku prezydent Päts był w rzeczywistym tego słowa znaczeniu zmuszony do podpisania rozporządzenia potwierdzającego nowy rząd. Jego podpis uzyskano na drodze przemocy podczas zainscenizowanego przez Moskwę „powstania ludowego”. Wszystkie późniejsze zmiany w składzie tego rządu, w wyniku których stał się on komunistyczny, odbyły się już bez zgody Pätsa. Realizował je osobiście Vares, który ogłosiwszy, że Päts rezygnuje z obowiązków prezydenta (tego, że Päts rzeczywiście podał się do dymisji, nigdy do końca nie dowiedziono), sam zaczął sprawować funkcję prezydenta Republiki Estońskiej.

Rola, którą w 1940 roku Związek Radziecki odegrał podczas zmian rządów w państwach bałtyckich, postawiła go w sytuacji obcego państwa narzucającego „rządy ludowe” niepodległym państwom. Stworzone w ten sposób rządy były nielegalne od samego początku, ponieważ żadna z konstytucji państw bałtyckich nie przewidywała udziału obcego państwa podczas tworzenia rządu narodowego.

Nawet gdyby zapomnieć, że rządy te były nielegalne i bezprawne, to i tak należy przyznać, że podjęte przez nie działania same w sobie były bezprawne, najczęściej nawet łamiące konstytucje tych krajów. Po pierwsze, „rządy ludowe” nie miały prawa zwykłym dekretem zmieniać porządku wyborczego. Po drugie, wybory do „sejmów ludowych”, zwłaszcza w Estonii, były przeprowadzane przy obcesowym naruszeniu nawet tych zmienionych już praw wyborczych. Na przykład wszystkie wysiłki zaproponowania konkurencyjnych list kandydatów zostały bezprawnie stłumione. Poza tym wyborcy byli w różny sposób groźbami zmuszani nie tylko do głosowania, lecz także do głosowania „poprawnego”. Po trzecie, w manifestach kampanii wyborczych oficjalnie „uznanych” kandydatów nie ogłaszano, że odpowiadające im państwa staną się republikami ZSRR. Przeciwnie, w manifestach tych obiecywano wolność, dobrobyt i, co najważniejsze, dalszy rozwój przyjacielskich stosunków z ZSRR. Ta ostatnia obietnica oznaczała, że państwa bałtyckie nadal pozostaną niepodległe. Niezależnie od tego, czy te wybory były legalne, wyraźnie nie były one plebiscytami rozstrzygającymi kwestię włączenia państw bałtyckich do ZSRR. Były wyborami do nowych sejmów i niczym więcej. Nawet gdyby te wybory nie były sfalsyfikowane, wyborcy z państw bałtyckich w żaden sposób nie nadali wybranym w ich czasie oficjalnym kandydatom do „sejmów ludowych” mandatu do włączania ich państw do ZSRR. W rzeczywistości przedstawione sejmom do potwierdzenia postanowienia o inkorporacji państw bałtyckich do ZSRR oszołomiły nie tylko wyborców, ale również wielu posłów. Po czwarte, w konstytucjach państw bałtyckich głoszono, że państwa te są niepodległe i suwerenne. Zgodnie z przepisami tych konstytucji sejmy nie były upoważnione do zmian charakteru suwerenności państw. Aby takie zmiany były obowiązujące, na Łotwie i w Estonii musiały być one potwierdzone przez plebiscyty. Takich plebiscytów nie przeprowadzono, nie podjęto również środków do zmian konstytucji. Widzimy zatem, że nawet gdyby sejmy te były legalne, ich uchwały, aby oddać suwerenność swojego państwa innemu państwu, były w każdym przypadku bezprawne i wbrew konstytucji.

Nasza analiza prowadzi do nieuchronnych wniosków: nielegalne rządy poprzez bezprawne dekrety ogłosiły wybory, które przeprowadzono bezprawnymi metodami. Rezultatem takich „wyborów” było zwołanie bezprawnych „sejmów ludowych”, które przyjęły takie uchwały, których nawet legalny sejm nie miałby prawa przyjmować.

W tym czasie przejmujące kierownictwo w swoich krajach małe partie komunistyczne państw bałtyckich jak również ich zwierzchnicy w Moskwie doskonale wiedzieli, choć głosili coś innego, że sowietyzując państwa bałtyckie i włączając je do ZSRR, ordynarnie naruszają obowiązujące wciąż konstytucje. Ale czy mieli inny wybór? Czy mogli sobie pozwolić na realizację norm konstytucyjnych i przedłożyć, na przykład, pod powszechne głosowanie uchwały przyjęte przez „sejmy ludowe”? To oczywiste, że nie. Gdyby nawet wykorzystali najokrutniejsze represje, w żaden sposób nie zdołaliby osiągnąć pożądanych rezultatów. Albo te referenda zostałyby całkowicie zbojkotowane, albo dałyby demonstracyjnie negatywne rezultaty, których Moskwa i miejscowi komuniści raczej nie zdołaliby – choćby powierzchownie – zamaskować. Gdyby się okazało, że olbrzymia większość obywateli państw bałtyckich odmówiła wyrażenia zgody na przyłączenie swoich państw do Związku Radzieckiego, podstawowy plan Moskwy byłby bezpowrotnie zepsuty albo nawet całkowicie zniszczony. Ze względów ideologicznych Związek Radziecki nie może zagarnąć żadnego państwa, jeśli podczas tego zawłaszczania nie ma możliwości, aby obwieścić – choćby bardzo kłamliwie – że tylko pomogła ludowi pracującemu zawłaszczanego kraju pozbyć się „burżuazyjno-imperialistycznego jarzma” oraz swobodnie stworzyć własne państwo robotnicze. W przypadku państw bałtyckich takie oświadczenie Moskwy miało być jeszcze uzupełnione tym, że lud pracujący państw bałtyckich po tym, jak „Armia Czerwona wyzwoliła ich kraje”, w wolny sposób zdecydował o połączeniu przyszłości swojego nowego kraju z „braterską rodziną narodów Związku Radzieckiego”. Właśnie w tym celu Moskwa i jej miejscowi poplecznicy musieli wykorzystać „sejmy ludowe” – niezależnie od tego, czy były ukształtowane i działały zgodnie z konstytucjami – których rdzenie stanowili najzajadlejsi spiskowcy przeciwko niepodległości państw bałtyckich. Mieli oni zagwarantować, aby w sejmach wszystko odbyło się zgodnie z opracowanymi w Moskwie planami. Dzięki pomocy setek pracowników bezpieki, gotowych zastraszyć każdego „niepewnego” posła i zmusić go do „poprawnego” głosowania, byli w stanie całkowicie kontrolować postępowanie sejmów w każdym państwie. W ten sposób „sejmy ludowe” zostały wykorzystane przede wszystkim do tego, do czego były stworzone – do obejścia prawa. ZSRR nie chciało ryzykować niczym, co mogłoby zagrozić jego podstawowemu planowi. Po to, aby choć zewnętrznie zapewnić jego powodzenie, w razie potrzeby był gotowy złamać jakiekolwiek prawa konstytucyjne, jednocześnie cynicznie oświadczając, że wszystko przeprowadzane jest przy skrupulatnym przestrzeganiu ustanowionych prawnie procedur.

Zarówno USA jak i Wielka Brytania prawnie uznają niepodległe państwa bałtyckie i nadal uważają je za suwerenne jednostki polityczne. Przedstawicielstwa dyplomatyczne państw bałtyckich kontynuują swoją pracę w Waszyngtonie i Londynie, a ich członkowie korzystają ze statusu dyplomatycznego i związanych z nim przywilejów. Jednak pomimo to Wielka Brytania i Stany Zjednoczone niemal nigdy nie wykazały szczególnej inicjatywy, aby poruszać problem państw bałtyckich w rokowaniach z ZSRR. Oficjalnie nigdy nie protestowały ani przeciwko ponownej radzieckiej okupacji państw bałtyckich z lat 1944–1945, ani przeciwko ich kontynuowanej inkorporacji do ZSRR. Można nawet twierdzić, że podzielają one – choć tego nie ujawniają – następujące przekonanie: skoro Armia Czerwona okupowała państwa bałtyckie, to ani USA, ani Wielka Brytania niewiele mogą w tej kwestii dokonać. Rządy tych krajów poddały się, jak widać, temu, co uważają za nieuniknioną niesprawiedliwość.

Przeczytaj także:  „Zostaliśmy sami ze swoją rozpaczą”. Sowiecka aneksja krajów bałtyckich w 1940 roku

Należy zaznaczyć, że tylko nieliczne państwa wolnego świata uznają radziecką okupację wojskową państw bałtyckich oraz ich włączenie do ZSRR za działania legalne oraz uznają je de iure. Odmowa wolnego świata uznania okupacji państw bałtyckich i ich inkorporacji do ZSRR oznacza, że z punktu widzenia prawa międzynarodowego państwa bałtyckie nie przestały istnieć i że mają te same suwerenne międzynarodowe prawa, jakie miały przed przyłączeniem do ZSRR.

Taka sytuacja prawna państw bałtyckich może mieć bardzo ważne konsekwencje polityczne. Oznacza ona, że ich obecna sytuacja faktyczna w składzie ZSRR nie ma żadnej wartości prawnej i że z tego powodu należy te państwa traktować jak polityczne jedności, posiadające bezsporne i nieograniczone przez żadne preliminarne warunki prawo do odtworzenia swojej zupełnej państwowej suwerenności. Nie byłyby więc tu tworzone nowe państwa, ale tylko najzwyczajniej faktycznie odtworzone stare niepodległe państwa bałtyckie, które nigdy nie przerwały swojej prawnej egzystencji. Wynika z tego, że państwa oparte na zasadach praworządności nigdy nie powinny godzić się z radzieckim panowaniem w państwach bałtyckich. W istocie powinny uważać się za prawnie zobowiązane do bezustannego dążenia do tego, aby niepodległa państwowość w państwach bałtyckich została odtworzona. Gdyby ten obowiązek prawny był konsekwentnie realizowany i gdyby nagle zmieniła się sytuacja polityczna na świecie – np. gdyby w Związku Radzieckim doszło do radykalnej politycznej ewolucji albo przynajmniej gdyby radykalnie zmieniłyby się na lepsze stosunki Wschód-Zachód – niepodległość państw bałtyckich mogłaby się zmienić z jedynie tylko formalno-prawnej na prawdziwą rzeczywistość polityczną.

Działania, które podjęła Moskwa podczas inkorporacji państw bałtyckich do ZSRR, bardzo wyraźnie dowodzą, że Związek Radziecki patrzy czysto oportunistycznie na międzynarodowe zobowiązania i prawo międzynarodowe w ogóle. Świadczą one o tym, że Związek Radziecki będzie realizował, choć niechętnie, swoje międzynarodowe zobowiązania i przestrzegał prawa międzynarodowego dopóty, dopóki wystarczająco mocne siły zewnętrzne będą w stanie efektywnie krępować jego zachowanie na arenie międzynarodowej. Ale gdy tylko znajdzie on bezpieczną możliwość rozszerzenia sfery swojego wpływu i władzy, będzie gotowy natychmiast ją wykorzystać, lekceważąc wszystkie umowy międzynarodowe i normy prawa międzynarodowego. W rzeczywistości zrobi wszystko, co możliwe, aby w pełni i do końca wykorzystać taką sytuację. Takie zachowanie jest dla niego zupełnie naturalne. Całkowicie odpowiada ono doktrynie Lenina, według której dyktatura proletariatu jest władzą bezpośrednio opartą na przemocy i nieograniczoną żadnym prawem. Związek Radziecki przestrzega dzisiaj tej doktryny w równym stopniu, jak we wszystkich innych okresach swojej historii.

Artykuł ukazał się pierwotnie jesienią 1984 roku w czasopiśmie „Baltų forumas”. Tłumaczenie Kamil Pecela.

Przeczytaj także:  Okupacja i inkorporacja państw bałtyckich do ZSRR w ujęciu politycznym i prawnym – część 1

Litewski prawnik, politolog, sowietolog, publicysta. Urodził się w 1931 r. w Kownie w rodzinie żydowskiej, w czasie okupacji niemieckiej był więźniem kowieńskiego getta, został uratowany przez rodzinę litewską. Studiował prawo w Wilnie i Moskwie, kandydat nauk prawnych. Pracował jako adwokat i naukowiec, w latach 1959–1973 kierował laboratorium kryminalistycznym. Wykładał na uczelniach wyższych. W młodości zwolennik komunizmu, w późniejszych latach związał się ze środowiskami dysydenckimi. W latach 70. wyemigrował na Zachód, mieszkał w Wielkiej Brytanii i Stanach Zjednoczonych, gdzie wykładał. Od 1989 r. był profesorem politologii w Koledżu w Hillsdale (Michigan). Publikował w czasopismach zachodnich, litewskich wydawnictwach emigracyjnych i rosyjskim samizdacie. Zmarł w 1999 r. w Hillsdale, pochowany w Kownie.


NEWSLETTER

Zapisz się na newsletter i otrzymaj bezpłatną 30-dniową prenumeratę Przeglądu Bałtyckiego!