Wilno dla koneserów. Recenzja książki „Wileńskie ABC” Waldemara Wołkanowskiego

|

Chodząc wileńskimi ulicami czasem można się natknąć na relikty dawnej historii miasta. Stare studzienki kanalizacyjne czy skrzynki elektryczne opisane po polsku. W kilku miejscach można jeszcze znaleźć wyłaniające się spod nowej elewacji stare reklamy sklepów po polsku czy w jidysz. Ślady tamtego świata przybliża Waldemar Wołkanowski w niedawno wydanej książce Wileńskie ABC. Ludzie – Miejsca – Historie.

Wileńskie abecadło Waldemara Wołkanowskiego jest pierwszym tomem z serii. Książka opisuje dwanaście wileńskich historii z przełomu XIX i XX wieku kryjących się za literami od A do L. Litery te raczej tylko symbolicznie odpowiadają ukrytym pod nimi hasłom. Cała książka jest zbiorem luźno albo wcale powiązanych ze sobą obrazków, spisanych w formie publicystyki historycznej. Poznamy więc historie wileńskich sportowców, artystów, ale przeczytamy też o wileńskim półświatku – prostytucji, spekulantach, macherach wielkiego i małego formatu.

Popularyzatorsko-publicystyczna forma przyjęta przez autora oraz opracowania graficzne towarzyszące książce są jej sporą zaletą. Każda z „liter” Wileńskiego ABC jest zilustrowana nie tylko fotografiami z epoki, ale także mapami. Te pozwalają nawet bardziej zorientowanym czytelnikom nie zgubić się w gąszczu historycznych nazw czy opisów już nieistniejących miejsc, a co najważniejsze pomagają wyjść na spacer po mieście z książką pod ręką.

Wartym odnotowania elementem jest też dobór historii dokonany przez autora. Te, jak zostało już wspomniane, na pierwszy rzut oka nie są ze sobą wzajemnie związane. W niektórych z nich powtarzają się jednak ci sami bohaterowie. Niektóre – tak jak opowieści z wileńskiego przestępczego półświatka – są po prostu atrakcyjnym tabu z historii każdego miasta. Część z nich jednak (może w sposób niezamierzony) ma swoją logikę. W sposób nieoczywisty spinają one czasem dawne i dzisiejsze Wilno. I nie jest to tylko temat klinkieru zdobiącego do dziś części ulic wileńskiej starówki.

Historia tramwajowym kołem się toczy

O nowoczesną komunikację tramwajową Wilno walczyło jeszcze za caratu – otrzymując nierentowne staromodne tramwaje konne. W tym czasie w niektórych miastach regionu (np. w łotewskiej Lipawie) działały już nowoczesne linie tramwajowe. W dwudziestoleciu międzywojennym nadal nie udało się stworzyć komunikacji tramwajowej z prawdziwego zdarzenia. Po Wilnie jeździły dziwne niezestandaryzowane kolejki szynowe – „samowarki” i „piegutki”. Tramwajowe marzenie to jedna z historii, która spina przeszłość i przyszłość miasta – minęło ponad sto lat, Wilno jest innym miastem, częścią innego świata, a radni jeszcze do niedawna dyskutowali o przyszłym, nadal nieistniejącym tramwaju.

Wileński tramwaj konny już w pierwszych latach swojego funkcjonowania był rozwiązaniem przestarzałym.

Takich historii w książce Wołkanowskiego, które w magiczny sposób powtarzają się co kilkanaście, kilkadziesiąt lat jest więcej. Historyczne koło zatoczyły też losy bankowości na Litwie. Żydowska rodzina Bunimowiczów, będąca jednym z najbardziej wpływowych rodów wileńskiej i krajowej finansjery, prowadziła w Wilnie poważny bank. W wyniku splotu różnych zawirowań w europejskiej polityce, w wileński bank uderzył pod koniec lat 30. poważny krach. Przed bankowymi drzwiami ustawiały się kolejki mieszkańców Wilna próbujących odzyskać swoje oszczędności życia. Po niemal 80 latach, w 2011 roku telewizja litewska wyświetlała niemal te same obrazki: kolejki przerażonych Wilnian stojących tym razem przed oddziałami banku Snoras, próbujących wydostać swoje depozyty.

Symboliczny jest też pierwszy rozdział książki „A – Antokolski Anturaż”, będący właściwie reportażem historycznym o zmieniającej się architekturze wileńskiej dzielnicy Antokol. Głównym bohaterem jest Witold – student malarstwa na Uniwersytecie Stefana Batorego, który w trakcie nauki jak i pracy spotykał się ze zdaniem swoich mentorów (profesora na USB i inżyniera w biurze projektowym) o „psuciu” Antokolu – utracie przez dzielnicę swojego nietypowego zielonego charakteru. O prawdziwym „psuciu” przez Moskali, o którym słuchał Witold w kontekście czasów carskich, przekonał się po przyjeździe do Wilna już po II wojnie światowej. Zobaczył wielopiętrowe betonowe bloki, które w jego oczach były kolejnym etapem „zepsucia” dzielnicy. Dziś już nie Moskale zataczają kolejne koło historii na wileńskim Antokolu, a nowoczesność. Wystarczy zajrzeć do litewskiej prasy, by zobaczyć, że resztki drewnianej architektury Antokolu ustępują nowoczesnemu mieszkalnictwu.

Peryferyjne polskie Wilno

Wileńskie ABC Waldemara Wołkanowskiego jest książką dla koneserów. Została ona wydana w nakładzie 1000 sztuk, więc trafi jedynie do instytucji i osób żywo zainteresowanych historią Wilna. Adresatem tej publikacji są też raczej osoby zajmujące się polskimi losami miasta, to do nich właśnie skierowany jest pierwszy tom „abecadła”. Wybór historii dokonany przez autora nie pokazuje Wilna innego niż „polskie”. Historie Żydów, Białorusinów czy innych grup narodowościowych niemal nie istnieją w książce Wołkanowskiego. „Inni” wilnianie są wspominani jedynie na marginesie większych zjawisk. Wyjątkiem jest tu opowieść o losach wileńskich Bunimowiczów.

***

Chociaż nie wszystkie tematy wybrane przez autora zamieszczone w pierwszym tomie są porywające, to jednak z czystą ciekawością sięgnę po część drugą, by poznać kolejne anegdoty z życia dawnego Wilna. Może w następnym odcinku przeczytamy o innych mieszkańcach Wilna? Wdzięcznym tematem mogliby być bracia Chwolesowie i perła wileńskiego przemysłu ówczesnych „wysokich technologii” – fabryka radioodbiorników Elektrit.

Absolwent historii wojskowości w Akademii Obrony Narodowej i warszawskiego Studium Europy Wschodniej. Jego zainteresowania oscylują głównie wokół dziejów wojska narodowego i sowieckiego na obszarze Łotwy, Litwy i Białorusi.


NEWSLETTER

Zapisz się na newsletter i otrzymaj bezpłatną 30-dniową prenumeratę Przeglądu Bałtyckiego!