Wszyscy słyszeliśmy o radzieckich dysydentach, ich otwartych akcjach protestacyjnych i prześladowaniach, które spotykają ich ze strony władz za podejmowaną działalność. Niezależnie od naszej dumy z dysydentów i współczucia dla nich, w głębi duszy często myślimy o nich jak o dzielnej, ale niezbyt potężnej sile, garstce wyjątkowych osób – nie są one charakterystyczne dla całości społeczeństwa radzieckiego, nie decydują też o życiu politycznym i społecznym kraju.
Artykuł „Opozycja w Związku Radzieckim” jest kontynuacją cyklu tekstów autorstwa wybitnego litewskiego politologa Aleksandrasa Štromasa (1931–1999), pochodzących ze zbioru Laisvės horizontai (Horyzonty wolności), wydanego pośmiertnie w 2001 roku. W ramach cyklu opublikowaliśmy artykuł „Okupacja i inkorporacja państw bałtyckich do ZSRR w ujęciu politycznym i prawnym” – część 1 i 2. Cały tom ukaże się wkrótce po polsku w tłumaczeniu Kamila Peceli nakładem Wydawnictwa Kolegium Europy Wschodniej im. Jana Nowaka-Jeziorańskiego we Wrocławiu.
Pogląd ten uważam za błędny. Co prawda otwarcie występujących dysydentów, takich, których widać na powierzchni życia społecznego, w Związku Radzieckim rzeczywiście jest niewielu. Na pewno nie więcej niż dwadzieścia tysięcy, jeśli liczyć te dziesięć tysięcy obecnych więźniów politycznych w ZSRR; pozostali, również około dziesięciu tysięcy, nie siedzą w więzieniach ani zakładach psychiatrycznych, ale uczestniczyli w akcjach protestacyjnych czy innych nonkonformistycznych działaniach politycznych i byli za to w ten czy inny sposób prześladowani przez władze albo zmuszeni do opuszczenia swojego kraju i przekształcenia się w nową emigrację radziecką na Zachodzie. Jak na kraj zamieszkany przez dwieście pięćdziesiąt milionów ludzi to rzeczywiście niewielka liczba. Zadziwia mnie wszak nie to, że jawnych dysydentów w ZSRR jest mało, ale że w ogóle się trafiają w tym totalitarnym państwie.
Siła i znaczenie dysydentów w Związku Radzieckim wyraża się nie tyle w liczbach absolutnych, ile poprzez ich reprezentatywność dla społeczeństwa. Należy zrozumieć, że dzisiejsi jawni dysydenci to nie kto inny jak wczorajsi dysydenci wewnątrzsystemowi, czyli ludzie, którzy próbowali działać i dochodzić do głosu wewnątrz systemu, ale których działalności o takim charakterze system nie mógł tolerować, więc wyrzucił ich ze swojego składu i w ten sposób dysydenci wewnątrzsystemowi zamienili się w jawnych. Taką drogę przeszli Sołżenicyn i Sacharow oraz nasi Jonas Jurašas i Tomas Venclova; przeszli ją nie tyle z własnej woli, ile decyzją władz. Już z tego faktu widać, że jawni dysydenci nie są odizolowaną ani specjalną grupą w społeczeństwie radzieckim, a tylko najbardziej radykalną albo taką, która swoją działalnością wewnątrz systemu dotknęła jego najbardziej wrażliwych miejsc – częścią społeczeństwa reprezentującą jego całość. Mówiąc słowami Andrieja Amalrika, znanego rosyjskiego dysydenta, dysydenci otwarcie wyrażają to, co po cichu myślą wszyscy inni członkowie radzieckiego społeczeństwa.
Trzeba wiedzieć, że w dzisiejszym społeczeństwie radzieckim nie został ani jeden człowiek, który byłby rzeczywistym marksistą albo komunistą i który choć na włos wierzyłby w porządek dziś panujący w Związku Radzieckim. Można śmiało twierdzić, że dzisiaj wszyscy ludzie w ZSRR są dysydentami w większym albo mniejszym stopniu albo, cytując innego sławnego rosyjskiego dysydenta Władimira Bukowskiego, całe dwieście pięćdziesiąt milionów ludzi radzieckich jest dzisiaj więźniami politycznymi panującego reżimu. Opozycja w Związku Radzieckim jest zatem totalna, a jawni dysydenci są małą, ale reprezentatywną jej częścią, swoistym wierzchołkiem olbrzymiej góry lodowej dysydentyzmu.
Co oczywiste, w totalitarnym reżimie totalna opozycja nie może się zachowywać nielojalnie wobec reżimu. Będąc realistami i wiedząc, że ich fizyczne i materialne warunki całkowicie zależą od reżimu, większość ludzi radzieckich stara się dążyć do swoich celów, nie wchodząc z nim w otwarty konflikt. Niemniej motywacja każdego, nawet najbardziej oficjalnego działania w Związku Radzieckim stoi w sprzeczności z motywacją, na której oparty jest reżim. Tak, dzisiaj nawet działania jego najwierniejszych sług najczęściej dyktuje interesowność. A to prowadzi do rozwoju korupcji, rozpanoszenia się defraudacji, do tego, że oficjalny porządek polityczny zaczyna działać wyłącznie dla osobistych korzyści własnych czynników, a oficjalny ekonomiczny system społeczny stopniowo się rozpada. Innymi słowy, porządek radziecki przez własne czynniki staje się coraz mniej funkcjonalny, powoli się dezorganizuje i traci możliwość zajmowania się sprawami kraju.
Ta interesowna i w istocie destrukcyjna opozycja jest najbardziej masowa. Wciągnięci są do niej niemal wszyscy ludzie radzieccy, poczynając od najzwyczajniejszych robotników, a kończąc na najwyższych urzędnikach. Im bardziej jednak reżim staje się niefunkcjonalny pod względem organizacyjnym i ekonomicznym, tym bardziej pobudza pozytywne nastroje reformatorskie wśród konstruktywnych elementów społeczeństwa, przede wszystkim profesjonalistów. Opozycja motywowana względami profesjonalnymi i konstruktywnymi jest nie tylko liczna, ale również wpływowa. Jej przedstawiciele już dziś zajmują wysokie stanowiska w systemie władzy. Dążą do zmiany istniejącego reżimu na taki, który byłby oparty nie na abstrakcyjnej, bezowocnej ideologii, lecz na racjonalizmie, produktywności i profesjonalizmie. Tego celu nie da się pogodzić z obecnym reżimem, dlatego zawodowo motywowani reformatorzy dążą w istocie nie do reform, ale do rewolucyjnej zmiany istniejącego reżimu na inny, w swoim sednie niekomunistyczny. Reformatorskie (a w istocie rewolucyjne) i konstruktywne elementy społeczeństwa składają się nie tylko z profesjonalistów, ale i z warstw o motywacjach obywatelskich. Nie mogą one zaakceptować panującego w społeczeństwie bezprawia, ograniczania wolności twórczej, naruszania praw człowieka i antydemokratycznego systemu politycznego komunistycznej dyktatury. Prędzej czy później obywatelską postawę przyjmują wszyscy z początku wyłącznie zawodowo motywowani reformatorzy, ponieważ od razu się przekonują, że brak praw obywatelskich jest podstawową przeszkodą w swobodnym wyrazie ich profesjonalnych i konstruktywnych myśli, dyskusji o nich i próbach ich praktycznej realizacji.
Dotychczas mówiłem o wewnątrzsystemowych dysydentach w skali „wszechzwiązkowej”. Z nich tworzy się masowa, żywiołowa, ale częściowo także zorganizowana opozycja wobec obecnego reżimu ZSRR. W ich kręgu zauważymy przedstawicieli wszystkich narodowości i grup ludzi radzieckich bez wyjątku. To rzeczywiście integralna, ogólnospołeczna opozycja względem porządku przeczącego najistotniejszym podstawom natury ludzkiej. Zresztą ta destrukcyjnie konstruktywna opozycja masowa o charakterze społecznym jest najbardziej rozpowszechniona wśród Rosjan. Wśród Rosjan, nawet opozycyjnie nastawionych do reżimu, można jednak znaleźć niemałą liczbę osób zasadniczo lojalnych wobec państwa radzieckiego, choćby nieudolnego, ale mimo wszystko mającego w kategoriach narodowych formę państwa rosyjskiego. Takiej lojalności nie ma i być nie może pośród innych niż rosyjska narodowości ZSRR, czyli dziś już ponad połowy mieszkańców tego państwa. Każdy obywatel ZSRR niebędący Rosjaninem albo nie w pełni zrusyfikowany z definicji – a więc z tych powodów, dla których Rosjanin może widzieć w ZSRR swoje państwo narodowe – jest nastawiony opozycyjnie. Dla niego ZSRR oznacza negację suwerenności albo nawet rzeczywistej autonomii jego narodu oraz narzucone przemocą tradycje i sposób życia. Z takich nastrojów pośród innych niż rosyjska narodowości ZSRR rodzi się narodowo motywowana opozycja masowa, odrębna dla każdego narodu, to znaczy niezintegrowana, ale mimo to stwarzająca śmiertelne zagrożenie dla reżimu. Narodowo motywowana opozycja najczęściej również działa poprzez formy wewnątrzsystemowe i tylko w pojedynczych przypadkach przechodzi w otwarty dysydentyzm. Ukraina i Litwa, Gruzja i Armenia, Łotwa i Uzbekistan dają niemało konkretnych przykładów opozycji motywowanej narodowo – wewnątrzsystemowej i otwartej; poprzez czysto dysydenckie formy walczą o swoje prawa te narody ZSRR, którym w jego składzie albo w ogóle nie przyznano terytorialnej jedności, albo przyznano taką jedność terytorialną, której ten naród nie uznaje za swoją – na przykład Tatarzy krymscy, Niemcy nadwołżańscy, Żydzi, Turcy meschetyńscy.
Narodowo motywowana opozycja wobec reżimu staje się jednak coraz bardziej powszechna również wśród Rosjan, porządek bolszewicki jest bowiem w istocie anarodowy, a więc antynarodowy w stosunku do każdego narodu. Rosyjskie tradycje narodowe i ich kulturowa specyfika były burzone i niszczone przez reżim w stopniu nie mniejszym niż w przypadku innych narodów, a w pewnych okresach nawet większym. Obecne kokietowanie Rosji i Rosjan przez reżim nie zadowala większości z nich, ponieważ ich zdaniem falsyfikuje i cenzuruje prawdziwe podstawy narodowe Rosji oraz identyfikuje ją z obcą jej w istocie tradycją bolszewicką. Dlatego narodowo nastawieni Rosjanie widzą w bolszewizmie i opartym na jego ideach reżimie siłę wrogą Rosji; uważają Rosję za kraj okupowany przez bolszewików w takim samym stopniu jak inne republiki ZSRR. Opozycja oparta na narodowej motywacji Rosjan zmienia całą narodowo motywowaną opozycję ZSRR w potężną siłę o uniwersalnym charakterze, łączącą się w pewien wspólny front, którego dewizą staje się parafraza sławnego hasła Marksa: „Nacjonaliści wszystkich krajów, łączcie się!”. Tym sposobem narodowo motywowana opozycja w ZSRR zyskuje nowy i groźny dla reżimu wymiar.
Odnogą narodowo motywowanej opozycji jest opozycja motywowana religijnie. Wyjątkowo wyraźnie przejawia się ona ponownie wśród Rosjan. W przynależności do Cerkwi odnajdują oni alternatywę dla identyfikacji z reżimem. Należy podkreślić, że w ciągu ostatnich dziesięciu lat liczba Rosjan zarejestrowanych jako członkowie Cerkwi prawosławnej wzrosła z dwudziestu pięciu do trzydziestu pięciu milionów (a według niektórych danych nawet do pięćdziesięciu milionów). To samo można powiedzieć o roli opozycji religijnej na Ukrainie, Litwie, w Gruzji i innych republikach. Niekiedy opozycja motywowana religijnie nie ma jednak nic wspólnego z opozycją motywowaną narodowo. Jest to szczególnie widoczne w sytuacji walki o własne prawa nierejestrowanych ewangelików-baptystów oraz innych grup religijnych, które władza radziecka uznaje za sekty, a których liczba wciąż rośnie. Co prawda mamy tu do czynienia z przejawami otwartego dysydentyzmu, podczas gdy religijnie motywowana opozycja najczęściej przejawia się w formach wewnątrzsystemowych (choć często wychodzi poza te granice, jak w kazusach Kroniki Kościoła Katolickiego na Litwie albo działalności prawosławnego popa Dmitrija Gutki[1]). Wyjątkowe znaczenie całej religijnie motywowanej opozycji polega na tym, że zapewnia silne podstawy dla konsolidacji i dojścia do głosu pozytywnej, alternatywnej do oficjalnej i opozycyjnej wobec reżimu ideologii, przez co zyskuje uniwersalny wymiar w kontekście całej opozycji w ZSRR.
Tak właśnie w najogólniejszych zarysach prezentuje się struktura współczesnej masowej opozycji w ZSRR (zarówno wewnątrzsystemowej, jak i tej najnowszej, wyrażającej się otwarcie). Wyłożone okoliczności pokazują, że stabilność porządku radzieckiego jest dzisiaj więcej niż relatywna. Najmniejsza perturbacja, jakakolwiek zmiana w stosunku sił na szczycie władzy czy nieco bardziej radykalna reforma systemu władzy, nawet zrodzona z ekonomicznej konieczności, może w takich okolicznościach natychmiastowo i nieoczekiwanie przerodzić się w totalny rozpad totalitarnego porządku komunistycznego w ZSRR. Widzieliśmy już, jak nieoczekiwanie i totalnie rozpadły się reżimy politycznych dyktatur w Grecji, Portugalii i Hiszpanii, jak o mały włos to samo nie stało się w komunistycznych Czechosłowacji i na Węgrzech (stałoby się, gdyby nie radzieckie czołgi; jednak czołgom ZSRR widocznie nikt się nie przeciwstawia). Nieuchronna w najbliższym czasie wymiana Breżniewa i jego przestarzałego zarządu Politbiura na nowe osoby może w tym kontekście mieć decydujące znaczenie. Proces wymiany tego zarządu daje wewnątrzsystemowej opozycji w ZSRR szansę, by masowo wypłynęła na powierzchnię i stworzyła niepowstrzymaną falę istotnych zmian politycznych w kraju.
Powstaje pytanie, w jaki sposób przygotowaliśmy się tu, na emigracji, na potencjalne zmiany, jaki program działania przygotowaliśmy. Uważam, że w tym kontekście wypadamy słabo. Uważam również, że słabo w tym kontekście wypadają państwa świata zachodniego. Częściowo zawiniła emigracja, ponieważ gdyby miała wyraźny obraz prawdopodobnego rozwoju wydarzeń w ZSRR oraz wizję nowych perspektyw i konfrontacji możliwych w tych okolicznościach, wreszcie także konstruktywny program stworzenia w naszym regionie nowego wewnętrznego i międzynarodowego porządku, znacząco pomogłoby to wszystkim państwom świata łatwiej zorientować się w zaistniałej sytuacji i wesprzeć w warunkach perturbacji te siły, które będą dążyć do wprowadzenia porządku demokratycznego i utwierdzenia pokoju na świecie w ogóle, a w naszym regionie szczególnie. Teraz państwa Zachodu, dążąc do stabilności i przynajmniej relatywnego, wąskiego zachowania pokoju, najczęściej są zainteresowane utrzymaniem istniejącego status quo i w żaden sposób nie chcą pobudzać procesu istotnych zmian politycznych w ZSRR.
Z powyższego wyciągam wniosek, że za najbardziej aktualne zadanie emigracyjnych organizacji politycznych należy uważać stworzenie programów niepodległościowych dla swoich narodów oraz ustalenie podstawowych warunków ich istnienia w poradzieckim świecie. Następnie emigracyjne organizacje polityczne różnych narodów powinny we wspólnych komitetach skoordynować swoje programy niepodległościowe, aby w razie potrzeby zaprezentować wypracowane ich wysiłkami podstawy do pokojowego, opartego na kompromisie rozwiązywania problemów prowadzących do konfliktów czy innych spornych kwestii. Na tej podstawie powinien zostać również sformułowany wspólny front wychodźców z krajów komunistycznych do prowadzenia walki ze wspólnym wrogiem i do odpowiedniego wpływania na obce kraje. Nadszedł czas, aby emigracja stała się aktywną siłą polityczną swojego kraju, dopóki nie jest za późno i dopóki możemy odegrać konstruktywną rolę w życiu kraju. Przypomnijmy, że tylko tutaj, za granicą, możemy stworzyć dla swoich krajów odpowiadające ich interesom i tradycjom modele struktur politycznych. W warunkach porządku totalitarnego one samodzielnie nawet nie starają się tworzyć jakichkolwiek politycznych struktur ani ich modeli. Ludzie w kraju oczekują tego od nas, stanowczo tego od nas żądają. Nie mamy prawa ich rozczarować. Masowa opozycja w naszych krajach już istnieje. Przyłączmy się zatem do niej, pomóżmy jej, ukształtujmy ją i tym samym odegrajmy historyczną rolę odpowiednią dla emigracji jako organicznej i nieodłącznej części swojego narodu.
Tekst ukazał się pierwotnie w 2 numerze czasopisma „Sėja” z 1977 roku. Tłumaczenie Kamil Pecela.
Przypisy:
[1] Tak w tekście, najprawdopodobniej jednak chodzi o Dmitrija Dudkę (przyp. tłum.).
Litewski prawnik, politolog, sowietolog, publicysta. Urodził się w 1931 r. w Kownie w rodzinie żydowskiej, w czasie okupacji niemieckiej był więźniem kowieńskiego getta, został uratowany przez rodzinę litewską. Studiował prawo w Wilnie i Moskwie, kandydat nauk prawnych. Pracował jako adwokat i naukowiec, w latach 1959–1973 kierował laboratorium kryminalistycznym. Wykładał na uczelniach wyższych. W młodości zwolennik komunizmu, w późniejszych latach związał się ze środowiskami dysydenckimi. W latach 70. wyemigrował na Zachód, mieszkał w Wielkiej Brytanii i Stanach Zjednoczonych, gdzie wykładał. Od 1989 r. był profesorem politologii w Koledżu w Hillsdale (Michigan). Publikował w czasopismach zachodnich, litewskich wydawnictwach emigracyjnych i rosyjskim samizdacie. Zmarł w 1999 r. w Hillsdale, pochowany w Kownie.