Toruński piernik w Estonii

|

Przez cały grudzień w Tallinnie nad powszechnie znanymi atrybutami Bożego Narodzenia – choinkami, bombkami, krasnalami, św. Mikołajami, grzanym winem, smażoną kapustą, kiełbaskami z rusztu i jarmarkami – króluje pan piernik. Dzieje się to dzięki wystawie PiparkoogiMaania, która w tym roku odbywa się po raz piętnasty.

Żeby zakwalifikować się do magicznego projektu PiparkoogiMaania – prawdziwej wystawy sztuki – trzeba spełnić tylko dwa warunki, a mianowicie: stworzyć własne dzieło wyłącznie z piernika, przy czym zgodnie z ustalonym przez organizatorów tematem. Na temat przewodni tegorocznej uroczystości została wybrana szeroko pojęta moda. W imprezie bierze udział ponad stu profesjonalnych artystów. Specjalistów w dziedzinie ceramiki, metaloplastyki, tekstyliów, grafiki, architektury i wzornictwa łączy pasja do zabawnego świata pierników.

Autorzy pierwszej wystawy z 2006 roku byli członkami miejscowej grupy projektowej „Ruum ei ole tühi” (pol. „Przestrzeń nie jest pusta”). Musiało to być jednorazowe wydarzenie dla swoich, ale w ciągu lat piernikowe święto mocno się rozwinęło i zaczęło mieć wydźwięk nie tylko krajowy. Na przestrzeni lat w PiparkoogiMaania wzięło udział ponad 400 artystów, w tym także zagranicznych. Pojawiły się również imprezy towarzyszące: podczas wystawy jest grana specjalna muzyka kompozytorów estońskich, odbywa się konkurs na najlepsze zdjęcie oraz wybory ulubieńca publiczności.

Niestety, a może nawet na szczęście, w tym roku wśród przedstawionych dzieł spoza Estonii jest tylko jeden piernik. Oczywiście z Polski, naturalnie z Torunia! Jego autorem jest pracownik Muzeum Toruńskiego Piernika Krzysztof Lewandowski.

Piernik – niemowlę w powijakach – z wystawy w Tallinnie. Zdj. Natalia Sindetskaja.

„Rola piernika nigdy nie ograniczała się tylko do przysmaku. Przez kilka wieków spełniał on szczególną rolę w życiu społecznym. Był rekwizytem wydarzeń tak wyjątkowych, jak weselne obrzędy, chrzciny, zabawy czy jarmarki” – przekonuje Krzysztof Lewandowski. „W czerwcu zajrzeliśmy do piekarni w Toruniu. Takie miejsca, jak to, są wyjątkowe. Jest noc, właściwie zbliża się już świt. Piekarze właśnie wyjęli z pieca chleb i inne wypieki. Piec powoli stygnie, ale jest jeszcze na tyle ciepły, że mogliśmy wypiec nasze pierniki. Tak! To tutaj wyciśnięte z formy »niemowlaki w  powijakach« trafiły do komory wsadowej. Już za moment jeszcze ciepłe pierniki wróciły do Muzeum Toruńskiego Piernika” – opowiada Lewandowski.

Trzeba stwierdzić, że dawniej pierniki w kształcie dziecka – niemowlę w powijakach – były niezwykle popularne. Ten wizerunek ciasno owiniętego dziecka w powijakach ozdobiony często kokardą wręczano jako podarek dla rodziców chrzestnych. Mógł pełnić funkcję prezentu dla młodej pary lub osoby spodziewającej się dziecka – życzenie pomyślności i szczęścia. Istnieje również związek pomiędzy tym przedstawieniem i wizerunkiem Dzieciątka Jezus.

Forma, z której powstał piernik. Zdj. Krzysztof Lewandowski.

Piernik został wyciśnięty z formy dr Stanisława Kośmińskiego – artysty-rzeźbiarza z Wydziału Sztuk Pięknych Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu. Forma została wykonana w ramach projektu „Od katalogu do wystawy o formach piernikarskich z Muzeum Okręgowego w Toruniu. Badania Toruńskiego Piernikarstwa”.

Krzysztof Lewandowski podkreśla, że cztery pierniki zostały wypieczone w nocy w piekarni Wojciecha Kowalskiego przy ul. Szczytnej 18 w Toruniu. Ale tylko jedno arcydzieło można było wysłać do PiparkoogiMaania. Pozostałe fantastyczne wypieki można zobaczyć w Muzeum Toruńskiego Piernika.

Krzysztof Lewandowski i jego piernik „niemowlę w powijakach” na wystawie PiparkoogiMaania w Tallinnie. Zdj. Natalia Sindetskaja.

Trzymamy kciuki za wszystkich słodkich uczestników konkursu na wystawie PiparkoogiMaania, zaś szczególnie zachęcamy publiczność do głosowania na polski wypiek pod numerem 16 oraz do robienia sobie z tym toruńskim przysmakiem „selfi”! Ponieważ tradycja jest modna!

Urodziła się w Kiviõli we wschodniej Estonii, gdzie przed wojną przy rosyjskiej szkole były klasy z polskim językiem nauczania. Studiowała slawistykę na Uniwersytecie w Tartu w Estonii, wykłada język polski w Tallinnie. W Polsce kształciła się na Uniwersytecie Marii Skłodowskiej-Curie w Lublinie, na Uniwersytecie Jagiellońskim w Krakowie oraz Uniwersytecie Warszawskim. Pracuje na Uniwersytecie Tallińskim, jest lektorką i nauczycielką języka polskiego oraz pasjonatką polskości. Napisała wiele artykułów i prac o polskich śladach w Estonii i polsko-estońskich relacjach kulturalnych.


NEWSLETTER

Zapisz się na newsletter i otrzymaj bezpłatną 30-dniową prenumeratę Przeglądu Bałtyckiego!