Władimir Putin to człowiek, który zniszczył wszystko to, co było dla mnie ważne od czasów pierestrojki. Demokrację, prawa człowieka, wolność sumienia i wyznania. Obecnie w Rosji używa się elektrowstrząsów wobec ludzi, którzy mają niesłuszne poglądy religijne i inaczej interpretują Biblię. Nie mogę się z tym pogodzić. Mogę się spierać, ale na poziomie dyskusji, a nie działalności żandarmów. Popieram wszystkie mniejszości religijne w Rosji, które są prześladowane. Należę do Forum Wolnej Rosji, wspieram obrońców praw człowieka. Putina nie potrafię zaakceptować. Zaś na Łotwie póki co możliwe są różne imprezy polityczne, zarówno marsz Legionu, jak i świętowanie Dnia Pobiedy 9 maja. Możliwy jest Gay Pride, a także marsz ku czci Jezusa Chrystusa. W Federacji Rosyjskiej jest tak, że jeśli coś nie podoba się mainstreamowi, masz zamilknąć – mówi w rozmowie z Przeglądem Bałtyckim pastor Paweł Lewuszkan z nowego kościoła św. Gertrudy w Rydze, od 2014 r. mieszkający na Łotwie.
Ks. Paweł Lewuszkan (Pāvels Levuškāns) urodził się w 1973 r. na Syberii, pochodzi z rodziny mającej swe korzenie w Łatgalii. W 1990 r. ochrzcił się w kościele katolickim w Tomsku. Studiował filologię na Uniwersytecie Państwowym w Tomsku, następnie zaś „historię kościoła” na Wydziale Teologii Uniwersytetu Walii. Aktywnie działał w organizacjach na rzecz praw człowieka. Podczas pobytu na Syberii był autorem audycji religijnej „Proste pytania” w miejscowej telewizji, a także publicystą portalu „Luteranizm w Rosji”. Od 2001 do 2005 r. pełnił funkcję dyrektora organizacji „Ateny Syberyjskie” w Tomsku, następnie zaś od 2002 do 2006 r. kierował projektem luterańskim w Moskwie. Przez długi czas pracował w misji międzykonfesyjnej w Polsce, a także na Słowacji i w Izraelu. Był kapelanem więźniów w Kraju Krasnodarskim. Po wybuchu wojny na Ukrainie w 2014 r. przyjechał na Łotwę, obecnie jest duchowym przywódcą wspólnoty rosyjskiej „Objawienia Pańskiego” („Epifanii”) przy nowym kościele św. Gertrudy w Rydze, należącym do Łotewskiego Kościoła Ewangelicko-Luterańskiego. Był wydawcą i głównym redaktorem portalu dla różnych wyznań „baznica.info”, który można uznać za jeden z najbardziej popularnych wśród protestantów na terenie byłego Związku Sowieckiego.
Tomasz Otocki, Przegląd Bałtycki: Przed chwilą mieliśmy okazję obejrzeć w nowym kościele św. Gertrudy chrzest młodego człowieka z Korei Południowej. Czy mogę uzyskać informację, jak często przeprowadzacie chrzty osób dorosłych w kościele luterańskim?
Ks. Paweł Lewuszkan: Zdarza się to całkiem często. Większość członków naszej wspólnoty rosyjskiej, która przystąpiła do nowego kościoła św. Gertrudy, zrobiła to w wieku dorosłym. Z drugiej strony przychodzą ludzie, którzy byli ochrzczeni i chcą dokonać konfirmacji w kościele luterańskim. Mieli chrzest w kościele katolickim, prawosławnym, baptystycznym czy zielonoświątkowców. My te wszystkie chrzty uznajemy. Nie dokonujemy kolejnego chrztu, „przepustką” do członkostwa w kościele luterańskim jest właśnie konfirmacja.
Ile macie tych konfirmacji rocznie?
Zacznę od tego, że w nowym kościele św. Gertrudy mamy trzy wspólnoty: łotewską, rosyjską i hernhutterów. We wspólnocie łotewskiej dochodzi do około sześćdziesięciu konfirmacji rocznie. Rosyjska wspólnota nie jest duża, u nas mamy 10-15 konfirmacji i chrztów w ciągu roku. Co ciekawe, wspólnota hernhutterów na Łotwie także przynależy do Kościoła Ewangelicko-Luterańskiego i ich nabożeństwa odbywają się w naszej świątyni.
Jaka jest różnica między łotewskimi luteranami a hernhutterami?
To jest kwestia liturgii: część liturgii we wspólnocie luterańskiej jest bardzo podobna do tej funkcjonującej w Polsce jako „niemiecka”, zaś kolejna część liturgii u łotewskich luteran została zapożyczona ze Skandynawii. Ona jest bardzo bliska katolickiej i odróżnia się od niej jedynie niuansami. Jeśli przyjdzie Pan na „wysoką liturgię”, wtedy zobaczy Pan duchownych w takich samych strojach jak w kościele katolickim, samo nabożeństwo zaś będzie odbywać się podobnie. W czasie postu mamy uproszczoną liturgię, zaś w pozostałych miesiącach roku odbywa się „liturgia wysoka”. Z kolei u hernhutterów ich liturgia, ich nabożeństwa są bardziej podobne do nabożeństw braci morawskich albo baptystów. Historycznie hernhutterzy to bracia morawscy, którzy w XVIII w. pod wpływem hrabiego Nikolausa von Zinzendorfa, niemieckiego reformatora z Saksonii, przyjęli wyznanie luterańskie, ale zachowali swoje obrzędy.
To jest bardzo ważny ruch, który także na Łotwie był ruchem „przebudzenia narodowego”. Do tego czasu wszystkie nabożeństwa w Rydze odbywały się w języku niemieckim. Łotysze mieli słuchać słowa Bożego i modlić się po niemiecku. Hernhutterzy zaczęli prowadzić nabożeństwa po łotewsku i to uzyskało wielki oddźwięk. Niestety niemieccy baronowie odpowiedzieli na to falą represji. Część z nich zwróciła się do metropolity prawosławnego, by wziął ich pod swoją opiekę. Uzyskali chrzest w kościele prawosławnym, a tym metropolitą był wtedy Platon (Gorodiecki). Wówczas prawosławie przyjęło około 50 tys. Łotyszy, stając się wiernymi podległymi Petersburgowi. To spowodowało niechęć niemieckich baronów do metropolity Platona, który końcówkę swego życia spędził w jednym z monastyrów w europejskiej części Rosji.
Co się stało później z tymi Łotyszami?
Powrotu do wyznania luterańskiego już nie mieli, bo w Rosji carskiej istniał zakaz przechodzenia z prawosławia na inne wyznania. Oni wszyscy pozostali prawosławnymi, także w niepodległej Łotwie. Niedaleko od miejsca, gdzie siedzimy, czyli od nowego kościoła św. Gertrudy znajduje się łotewska cerkiew prawosławna, w której Łotysze modlą się w języku łotewskim. U nas odwrotnie, nabożeństwa luterańskie odbywają się po rosyjsku. Taki paradoks (śmiech).
Prawosławie pozostało atrakcyjnym wyznaniem na Łotwie. Dużo Łotyszy przyznaje się do prawosławia. W Jurmali była kiedyś akademia chrześcijańska, zdominowana przez luteran. Dziś kierownictwo składa się w większości z prawosławnych.
Kto przychodzi do Was na nabożeństwa?
Do naszej wspólnoty rosyjskojęzycznej przystępują często ludzie z wyznań ewangelikalnych, zielonoświątkowcy, adwentyści, baptyści. Szukają u nas „głębi duchowej”, podoba im się nasza liturgia, sakramenty. Tym ludziom potrzeba czegoś głębszego, czegoś, czego nie zaznali w swoich kościołach. Oprócz nich w naszej wspólnocie pojawiają się także katolicy, prawosławni. Każdy ma swoje powody, przyczyny są różne.
W Rydze są dwa kościoły św. Gertrudy, czy możemy wyjaśnić tę historię?
Stary kościół św. Gertrudy został zbudowany jeszcze w XIX w. i został nazwany na cześć Gertrudy z Nijvel. Ona była patronką podróżnych i kotów. Na ikonach jest przedstawiana z kotem. A z tej racji, że była patronką podróżnych, to kościół zbudowano poza murami miejskimi, jeszcze w czasach szwedzkich. Ludzie mieli iść tam, modlić się i odprawić się w podróż. Pod koniec XIX w. do tamtejszej parafii należało 15 tys. wiernych niemieckich i 35 tys. łotewskich. Ludzie zwyczajnie nie mieścili się w środku. Wtedy rosyjskie władze Rygi wydzieliły powierzchnię na terenie Rynku Aleksandrowskiego pod budowę nowego kościoła św. Gertrudy. To był pierwszy kościół w Rydze zbudowany specjalnie dla Łotyszy. Nabożeństwa odbywały się tam już po łotewsku. Kościół zaprojektował architekt Wilhelm von Stryk. Specjalista od modernizmu. Organy przyniesiono ze starego kościoła św. Gertrudy. Ogółem zebrano 156 tys. rubli na budowę nowej świątyni. Kościół zbudowano w trzy lata, poświęcono go w 1906 r. To jeden z największych kościołów Rygi, a może całej Łotwy. Mieści 1,7 tys. wiernych, łącznie z balkonami. Obecnie zmieści się może trochę mniej ludzi…
Jakie były dalsze losy nowego kościoła św. Gertrudy?
Nigdy nie został zamknięty. Ani w czasach okupacji niemieckiej, ani w czasach sowieckich. Ciekawe, że w tej świątyni przywódcą wspólnoty luterańskiej był Bruno Rozentāls, znany Łotysz, który w czasie II wojny światowej został sprawiedliwym wśród narodów świata. On ratował Żydów od Zagłady i ukrywał ich w okolicach miasteczka Dobele. Dla naszej wspólnoty rosyjskiej to ważna część historii. Fakt, że możemy być dumni z takich ludzi jak Jānis Lipke, Bruno Rozentāls. Oni w czasie wojny podążali prawdziwą drogą chrześcijańską.
Ile jest rosyjskojęzycznych luteran na Łotwie?
Nikt nie prowadzi takich statystyk, bo do łotewskich parafii przychodzą Rosjanie i zostają na nabożeństwach w języku łotewskim. To żony, mężowie, albo ludzie, którzy sami czują potrzebę, by przyjść na nabożeństwo. Sądzę, że w każdej wspólnocie luterańskiej jakieś 5-7% wiernych to Rosjanie.
Kiedy powstały pierwsze rosyjskie parafie luterańskie?
Pierwsza z nich została założona przez pastora Robertsa Feldmanisa, działacza „atmody”, czyli odrodzenia łotewskiego: zarówno w wymiarze narodowym, jak i religijnym. Kiedy on służył w rejonie Mežaparks, zaczął organizować nabożeństwa w obu językach. Do tej pory tam zbiera się wspólnota rosyjska. Z kolei nasza wspólnota rosyjska w nowym kościele św. Gertrudy jest młoda. Zaczęliśmy się spotykać w 2016 r. Obecnie jest u nas czterdzieści osób. Ludzie przychodzą do nas z różną regularnością.
Czy to są wszystko Rosjanie, czy także inne narodowości?
To są Rosjanie, Ukraińcy, Białorusini, Żydzi czy nawet Łotysze, którzy mówią po rosyjsku. Bo my nie jesteśmy wspólnotą narodowościową, tylko językową.
Wracając do wspólnot rosyjskich: trzecia taka wspólnota funkcjonowała w Dyneburgu, ale pastor musiał wyjechać do Jurmali, wspólnota rozpadła się, weszła do łotewskiej. A łotewscy pastorzy często boją się prowadzić nabożeństwo w języku rosyjskim, nie wierzą w swoje kompetencje językowe. A wcale nie trzeba jakiejś świetnej znajomości języka rosyjskiego, ja zawsze powtarzam: mówmy prostym językiem. Nie dajemy „wysokiej teologii”, tylko uproszczony wariant.
Wspomnieliśmy na początku rozmowy o różnicach w liturgii między wspólnotą łotewską a hernhutterami. Teraz zapytam jaka jest różnica liturgiczna między wspólnotą rosyjską a łotewską?
Czysto pragmatyczna. W rosyjskiej wspólnocie mamy agendę (po rosyjsku „służebnik”), która zadziałała bardzo dobrze. To jest tradycja, która jest nam bliska, choćby związana z Kościołem Ewangelicko-Luterańskim Ingrii, obecnie położonej w Rosji. Posługujemy się ich liturgią. Przyczyna jest prosta: nie chcemy zajmować się przekładem. Natomiast niektóre elementy nabożeństwa takie jak kolekty, modlitwy czy prefacje odróżniają się od łotewskich. Posługujemy się tradycjami kościoła ewangelicko-luterańskiego w Imperium Rosyjskim, nasza liturgia nazywa się często „imperialną”, jako że była używana na całym terytorium Rosji w XIX w.
Niech Ksiądz opowie o swojej historii osobistej.
Byłem ochrzczony w kościele katolickim. Urodziłem się na Syberii, gdzie nie było wtedy innych wyznań. Kościół katolicki powstał jako pierwszy, został otwarty w 1990 r. w Tomsku. Moi przodkowie byli katolikami z Łatgalii, zostali wywiezieni na Syberię w czasie zsyłek. To mnie także zbliżało do katolicyzmu. Rodzice byli ateistami, przyłączyli się do kościoła później niż ja. Ja ochrzciłem się 24 grudnia 1990 r., na dzień przed Bożym Narodzeniem.
Przez długi czas Ksiądz mieszkał w Polsce, stąd dobra znajomość języka polskiego.
Byłem w nowicjacie na Dolnym Śląsku, tam nauczyłem się języka polskiego, który pomógł mi w nauczaniu teologii. Po polsku było o wiele więcej literatury niż po rosyjsku. W 1996 r. przeszedłem jednak do kościoła luterańskiego, gdy poznałem się z luteranami na spotkaniach studentów-chrześcijan. Luteranizm ujął mnie swoją kompromisowością, byciem czymś pośrednim między radykalnym protestantyzmem a błędami kościoła katolickiego.
Co nie podobało się Księdzu w kościele katolickim?
Mogę wspomnieć o niektórych elementach kultu maryjnego. W dodatku uważam, że kościół katolicki znajduje się w kryzysie i potrzebuje reformy. Widzę, że papież Franciszek ma tego świadomość i próbuje coś robić. Miałem pewne pytania jako młody człowiek, na które nie potrafiłem znaleźć odpowiedzi w kościele katolickim. Może gdyby pod ręką był duchowny anglikański byłbym dziś anglikaninem, a nie księdzem luterańskim?
Gdzie była pierwsza luterańska parafia księdza?
W Krasnodarze, gdzie pracowałem jako kapelan centrum rehabilitacyjnego dla byłych więźniów. Mieliśmy cztery domy i 95 ludzi do obsługi. Później w 2014 r., gdy zaczęła się wojna na Ukrainie, coraz trudniej było mi pracować w Rosji ze względu na moje poglądy. Nie bałem się może represji wobec samego siebie, ale uderzenia w najbliższych. Przyjechałem wtedy na Łotwę i powiedziałem szefowi Łotewskiego Kościoła Ewangelicko-Luterańskiego Jānisowi Vanagsowi: jestem tutaj, bo nie zgadzam się z rosyjską polityką na Ukrainie. Powiedziałem, że jestem opozycjonistą i chcę pracować z ludnością rosyjską. Wtedy dostałem listę trzech parafii, gdzie możliwe byłyby nabożeństwa po rosyjsku. Okazało się, że najlepszą opcją jest nowy kościół św. Gertrudy.
W jaki sposób Jānis Vanags odnosi się do Waszej rosyjskiej wspólnoty?
Bardzo dobrze i jesteśmy mu wdzięczni, że dał nam szansę. Wspiera nas moralnie i organizacyjnie. To bardzo mądry przywódca kościoła, w którym są różne frakcje, a my jako wspólnota nie pasujemy do stereotypu „surowych luteran”. On to wszystko łączy i wspiera nas. Pozwala nam na nasze eksperymenty, choć popełniamy błędy jak małe dzieci. Jednak on nas nie bije po głowie (śmiech).
Na Łotwie są dwa kościoły luterańskie: jeden krajowy (Latvijas Evaņģēliski luteriskā baznīca, LELB), drugi emigracyjny (Latvijas Evaņģēliski luteriskā baznīca ārpus Latvijas, LELBAL).
A nawet trzeci, który nazywa się kościołem luterańskim wyznania augsburskiego i pracuje według zasad synodu z Wisconsin (jest to Latvijas Konfesionāli luteriskā baznīca, KLB). Istnieje także kościół niemiecki, wspólnota utworzona na bazie języka.
Czy to duży problem dla Łotwy, że kościoły są podzielone?
Nie sądzę, są kraje, które mają po parę kościołów luterańskich, że wspomnę o Niemczech czy Skandynawii. Dla mnie najbardziej bolesna jest sprawa dwóch kościołów luterańskich: krajowego (LELB) i emigracyjnego (LELBAL), bo to kiedyś był ten sam kościół, aż do 1945 r. Jest dużo konfliktów między tymi dwoma wspólnotami. Nie wszyscy akceptują politykę LELB wobec LELBAL i odwrotnie. Oczywiście to jest bolesne dla Łotyszy. Jeśli chodzi o kościół niemiecki, to on poprosił o oficjalne wejście do LELB. Teoretycznie my jako wspólnota rosyjskojęzyczna także moglibyśmy założyć swój własny kościół, ale po co? Jeśli uznajemy Jānisa Vanagsa za kanonicznego biskupa, jeśli on uznaje nas jako luteran, to nie ma sensu.
Gdy zaś mowa o emigracyjnym LELBAL to różnica jest spora. Mam w tym kościele swoich przyjaciół, choćby Jānę Jērumę-Grīnbergę, kapelana kościoła anglikańskiego. Ona zaprasza nas na swoje nabożeństwa. Możemy się nie zgadzać jako dwa kościoły, ale najważniejsze jest, by zachować miłość w stosunku do siebie na bazie chrześcijaństwa. Nie wiem, co się dzieje na prowincji, ale mam wrażenie, że oba kościoły są w stanie zachować granice, gdy mowa o różnicach między nimi. W Federacji Rosyjskiej także są podobne spory i one przebiegają o wiele ostrzej niż tutaj na Łotwie. Ludzie przestają ze sobą rozmawiać, rzucają anatemy. Tutaj tego nie ma. Taki jest charakter narodu łotewskiego, bardziej spokojny.
Jeśli spojrzymy na sprawy polityczne to jednak jest różnica między LELBAL, który wspiera konwencję stambulską o ochronie praw kobiet, zaś LELB ją odrzuca. Skąd to się wzięło?
Znam te argumenty, ale się z nimi nie zgadzam. Ja jako duchowny LELB wspieram konwencję stambulską, nie jestem jedynym pastorem, który ma takie zdanie i biskup Jānis Vanags to toleruje. Uważam, że niezależnie od argumentów przeciwko ideologii gender, trzeba patrzeć na pozytywy tej konwencji i jej cel. Dla mnie aksjomatem jest zerowa tolerancja wobec przemocy w rodzinie. Wiem, że jestem w mniejszości w LELB, ale takie jest moje zdanie.
Co Ksiądz sądzi o związkach partnerskich, którym tak przeciwstawia się LELB?
Sądzę, że to jest sprawa państwa, a nie kościoła. Państwo powinno swobodnie decydować. Moje zadanie jako duchownego jest pomagać ludziom. A prawa gry musi ustalić państwo. My mamy prawa kanoniczne, nie dopuszczamy małżeństw jednopłciowych. Natomiast jeśli państwo z uwagi na dziedziczenie czy odwiedzanie się bliskich w szpitalach czy więzieniach, stworzy taką instytucję jak związek partnerski, bez wpływu na małżeństwo kościelne, to jest to sprawa tego państwa, a kościół się do tego nie powinien mieszać. Trzeba pamiętać, że na Łotwie żyją nie tylko chrześcijanie, ale także osoby, które nie kierują się na co dzień nauczaniem kościołów.
Czy aborcja na Łotwie powinna być zakazana jak uważa arcybiskup kościoła katolickiego Zbigniew Stankiewicz?
To jest bardzo złożona sprawa. Jest jasne, że aborcja jest zabójstwem człowieka. Ale są przyczyny, dla których kobiety się decydują na przerwanie ciąży. Nie jestem w stanie sobie wyobrazić, że kobieta idzie do gabinetu ginekologicznego i lekkomyślnie przerywa ciążę. Za tym zawsze stoi jakaś tragedia, a później często bardzo poważna trauma. Sądzę, że najlepszym rozwiązaniem kwestii aborcji jest zwalczanie tych przyczyn, z powodu których do niej dochodzi. Chodzi o problemy społeczne, ale także rozsądną edukację seksualną, by dzieci nie myślały, że w ciążę zachodzi się od pocałunku. A więc rozwiązaniem nie jest zakaz aborcji, a zmiany w sprawach społecznych. Być może to jest zadanie dla kościoła, by przypominać o tym państwu?
Chciałbym, żeby moje dzieci były odpowiednie wyedukowane, także w sferze cielesności, żeby nie popełniały głupich błędów. Staram się im to zapewniać.
Czy dla Księdza sprawy wewnętrznej polityki Łotwy są interesujące?
Nie jestem obywatelem Łotwy, lecz Federacji Rosyjskiej. Interesuję się polityką, o ile ta interesuje się mną. Uważam, że sprawami politycznymi powinni się zajmować obywatele Łotwy, którzy są w stanie cokolwiek zmienić. To nie należy do mnie.
Co można jednak zrobić, by zapobiec radykalnemu podziałowi między społecznością łotewską i rosyjskojęzyczną?
Na pewno stosować propagandę inkluzji i tolerancji. Potrzebna jest także pewnego rodzaju poprawność polityczna. Mam na myśli nie tylko stosunek do Rosjan, ale także do uchodźców, do ludzi o innym kolorze skóry. Na razie jest z tym różnie. Jesienią 2018 r. mieliśmy wybory, gdy łotewski elektorat wykreślał z list swoich ulubionych partii kandydatów o rosyjskich nazwiskach. Ludzie stawiali im „minusiki”.
Jest znany przypadek Igora Watolina, który kandydował z listy liberałów.
Ale nie tylko jego, to samo można powiedzieć o Konstantinie Zorinie, który był na liście Nowej Partii Konserwatywnej. W przypadku liberałów to jest jednak zastanawiające, że przeszła jedynie Marija Golubeva. A przecież elektorat tej partii powinien być tolerancyjny.
Ale to wszystko nie dotyczy tylko Łotyszy. Także jeśli przegląda się media rosyjskie, to jest w nich pewien żal do państwa łotewskiego. To można zrozumieć. Ale pojawia się także często szowinizm czy rasizm, co już trudno akceptować. Jeśli spojrzymy na stosunek tej prasy do uchodźców czy muzułmanów, to ich poglądy nie będą się tutaj odróżniać od łotewskiego Sojuszu Narodowego. To wszystko jest bardzo podobne do Estonii, gdzie obecne ugrupowanie rosyjskojęzycznych Partia Centrum formuje koalicję z ultranacjonalistami z EKRE. Z jawnymi „nazistami”. Dla mnie to problem jako dla człowieka rosyjskojęzycznego, który głosi ewangelię w krajach bałtyckich.
Jako nieobywatel Łotwy nie może Pan głosować w wyborach lokalnych?
Nie mogę, chociaż na Litwie ludzie mają takie prawo, podobnie w Estonii. Moim zadaniem jednak nie jest politykowanie, a działanie na rzecz tego, żeby ludzie byli bardziej otwarci, tolerancyjni i żeby nie wykluczali. Żeby mieli więcej humanizmu, nie dzielili według narodowości czy języka.
Czy Egils Levits jako następny prezydent Łotwy podoba się Księdzu?
Nie będę się dokładnie wypowiadać jako obywatel rosyjski, ale nie podzielam optymizmu swoich łotewskich kolegów w sprawie tej kandydatury. Rozumiem sceptyków po stronie rosyjskiej. Levits stworzył bowiem współczesną koncepcję podziału na obywateli i nie-obywateli, która trwa do dzisiaj. Ponadto w 2014 r. napisał preambułę do konstytucji, która w opinii wielu Rosjan wyklucza ich z narodu łotewskiego. Ale jak mówiłem wcześniej, o tym muszą decydować obywatele Łotwy.
Widział Ksiądz tegoroczny marsz legionistów 16 marca?
Widziałem. Sądzę, że im mniej uwagi będziemy poświęcać temu wydarzeniu, tym mniejszy wpływ będzie ono miało na życie społeczne. Łotwa jest krajem, gdzie możliwe są różne imprezy polityczne, zarówno marsz Legionu Łotewskiego w dniu 16 marca, a także świętowania Dnia Pobiedy 9 maja. Możliwy jest Gay Pride, a także marsz ku czci Jezusa Chrystusa. Osobiście chciałbym, żeby Łotwa dalej była państwem liberalnym, w którym każdy ma prawo demonstrować, nawet jeśli władzom coś się w tych demonstracjach nie podoba. W Federacji Rosyjskiej jest tak, że jeśli coś nie podoba się mainstreamowi, masz zamilknąć. Na Łotwie tak to nie działa. Powinniśmy strzec do końca tych wartości. Chodzi o to, żeby walcząc ze smokiem reżimu putinowskiego, samemu nie stać się smokiem.
A występuje Ksiądz przeciwko Władimirowi Putinowi?
To człowiek, który zniszczył wszystko to, co było dla mnie ważne od czasów pierestrojki. Demokrację, prawa człowieka, wolność sumienia i wyznania. Obecnie w Rosji używa się elektrowstrząsów wobec ludzi, którzy mają niesłuszne poglądy religijne i inaczej interpretują Biblię. Nie mogę się z tym pogodzić. Mogę się spierać, ale na poziomie dyskusji, a nie działalności żandarmów. Popieram mormonów, wszystkie mniejszości religijne w Rosji, które są prześladowane. Mogę nie zgadzać się, ale będę bronić ich praw. Należę do Forum Wolnej Rosji, wspieram obrońców praw człowieka. Putina nie potrafię zaakceptować.
W 2010 r. współzałożyciel Programu Bałtyckiego Radia Wnet, a później jego redaktor, od lat zainteresowany Łotwą, redaktor strony facebookowej "Znad Daugawy", wcześniej pisał o krajach bałtyckich dla "Polityki Wschodniej", "Nowej Europy Wschodniej", Delfi, Wiadomości znad Wilii, "New Eastern Europe", Eastbook.eu, Baltica-Silesia. Stale współpracuje także z polską prasą na Wschodzie: "Znad Wilii", "Echa Polesia", "Polak na Łotwie". Najlepiej czuje się w Rydze i Windawie.