Białoruś nie przestaje przykuwać naszej uwagi. W kraju tym sytuacja rozwija się dynamicznie: ludzie na ulicach nieustannie bronią zwycięstwa wywalczonego 9 sierpnia. Tymczasem Łukaszenko zmienia taktykę, próbując zdławić poszczególne ogniska i ośrodki protestu. Znacznie „grzeczniej” niż poprzednio zatrzymywani są pojedynczy uczestnicy demonstracji, dziennikarze, przywódcy komitetów strajkowych. Dyktator próbuje zastraszać kolejne grupy: studentów, nauczycieli, pracowników strajkujących fabryk, przy tym wszystkim coraz intensywniej poszukując wsparcia z Kremla.
Cała ta samoobrona Łukaszenki (nawet z kałaszem w ręku) nie ma wpływu na zasadnicze zmiany, które już się dokonały na Białorusi: nic nie zmieni faktu, że Łukaszenka 9 sierpnia przegrał wybory, i to druzgocąco. On sam wie o tym lepiej niż dobrze, dlatego zwyczajnie obawia się nowych, powtórzonych, przejrzystych wyborów, bo zdaje sobie sprawę, że gdyby się one odbyły i on wziąłby w nich udział, to jego porażka byłaby tym większa.
T...
Pozostało jeszcze 94% artykułu.
Prenumeruj i wspieraj Przegląd Bałtycki!
Zyskaj dostęp do setek eksperckich artykułów poświęconych państwom regionu Morza Bałtyckiego.


