Ita nie grzeszyła zbytnią pięknością, ale była bardzo zgrabna. Nazwałbym ją „wesołą dziewuszką”, niezmiernie oczytaną i dowcipną. Poznaliśmy się w końcu lat osiemdziesiątych XX wieku. U niej w mieszkaniu znajdowałem zawsze najnowsze i najciekawsze płyty. Skąd ona je dostawała, nie wiem. Pewna kompania ludzi, z którą byłem związany, przychodziła do niej na potańcówki. Ona miała dużo przyjaciółek i tak zaczęła się nasza znajomość. Jakie relacje nas łączyły? Przyjaźniliśmy się, to nie było nic nadz...
Zamów prenumeratę w wariancie Patron, Przyjaciel lub dowolną prenumeratę jednorazową, aby móc przeczytać cały artykuł. Prenumerując wspierasz Przegląd Bałtycki! Przeczytaj dlaczego to ważne »
Jeśli już prenumerujesz, zaloguj się.