Choć mieszka na co dzień w Warszawie, robi dla polskiej kultury na Litwie więcej niż etatowi pracownicy polskiego słowa. Skromny, czasem eskapistyczny, ale wytrwale dążący do celu, jakim jest uczynienie z polskiego słowa ważnego elementu tworzącego litewską układankę wielokulturowości. Na swe pismo dostaje skromne dotacje (widząc sumę, ktoś mógłby się zaśmiać), ale nie załamując się, pracuje na rzecz polskości. Ale takiej trochę innej – bez pseudopatriotycznych wierszyków, bezmyślnych cytatów, z...
Zamów prenumeratę w wariancie Patron, Przyjaciel lub dowolną prenumeratę jednorazową, aby móc przeczytać cały artykuł. Prenumerując wspierasz Przegląd Bałtycki! Przeczytaj dlaczego to ważne »
Jeśli już prenumerujesz, zaloguj się.