Wybory w Szwecji: remis lewicy i prawicy, sukces populistów

|

Symboliczną przewagą koalicji socjaldemokratyczno-zielonej, od 2014 r. tworzącej rząd Stefana Löfvena, nad opozycyjnym blokiem pod nazwą „Sojusz”, skupiającym cztery partie prawicowe, które rządziły Szwecją w latach 2006-2014, zakończyły się niedzielne wybory w Szwecji. Ukarane zostały dwie duże partie: socjaldemokraci i Umiarkowana Partia Koalicyjna, które straciły po parę procent głosów, podobnie jak Zieloni. O sukcesie mogą mówić małe ugrupowania centroprawicowe, a także populistyczni Szwedzcy Demokraci. Z tym zastrzeżeniem, że choć przed wyborami wróżono im nawet powyżej dwudziestu procent w wyborach, to muszą się zadowolić trzecim miejscem i wynikiem na poziomie 17,6%.

Szwecja staje się coraz trudniejszym miejscem do mieszkania, ze względu na masowy przypływ imigrantów do tego kraju. Oblicza się, że w wyniku kryzysu migracyjnego z 2015 r. to skandynawskie państwo przyjęło najwięcej uchodźców w przeliczeniu na jednego mieszkańca. Ta szczodrość wobec potrzebujących mści się i jest przyczyną dobrego wyniku Szwedzkich Demokratów („Sverigedemokraterna”), populistycznej partii, która została założona w 1988 roku i ma korzenie neonazistowskie. – Szwedzcy Demokraci są partią jednego tematu. Ograniczenie imigracji jest ich receptą na wszystko. Zdobyli część elektoratu zaniepokojoną przyjęciem 163 tys. azylantów w 2015 r. i niewątpliwymi przykładami porażek w integracji – mówi w rozmowie z Przeglądem Bałtyckim Maciej Czarnecki, dziennikarz „Gazety Wyborczej” zajmujący się tematyką skandynawską.

Ponad 80 proc. wyborców zagłosowało jednak na partie tradycyjne. – Wielu wyborców uznało najwyraźniej, że wystarczy korekta polityki migracyjnej proponowana przez inne partie. Wielu wciąż rażą neonazistowskie korzenie SD. W końcu dla wielu ważniejsze okazały się inne kwestie, w których SD nie ma tak wiele do powiedzenia: służba zdrowia, szkoły, gospodarka, polityka klimatyczna – wyjaśnia Czarnecki.

Przeczytaj także:  Szwecja bez uproszczeń – wywiad z Katarzyną Tubylewicz, autorką książki „Moraliści. Jak Szwedzi uczą się na błędach i inne historie”

Przez ostatnich parę lat, pod wodzą Jimmie Åkessona, SD stopniowo pozbywało się łatki skrajnej prawicy. – Na tle innych populistycznych ugrupowań w Europie można mówić, że Szwedzcy Demokraci są bardziej umiarkowani – twierdzą eksperci zajmujący się Skandynawią. Partia występuje nie tylko za ostrzejszą polityką migracyjną, ale także przeciwko małżeństwom homoseksualnym, zbyt liberalnemu prawu aborcyjnemu czy za referendum o wystąpienie z Unii Europejskiej. W Szwecji panuje konsensus, że nie należy dopuszczać Szwedzkich Demokratów do rządów. Po niedzielnych wyborach wydaje się jednak nieuchronne włączenie ich do rozmów na temat nieformalnego poparcia dla nowego rządu. O ile bowiem koalicja lewicowa, skupiająca Socjaldemokratyczną Partię Robotniczą premiera Stefana Löfvena, Partię Zielonych oraz Partię Lewicy, może mówić o niewielkiej przewadze nad „Sojuszem dla Szwecji”, w skład którego wchodzą Umiarkowana Partia Koalicyjna („Moderaci”), liberałowie, centryści i chadecy, to większe szanse na sformowanie nowego rządu ma właśnie sojusz partii prawicowych, który do 2014 r. tworzył gabinet Fredrika Reinfeldta. Szwedzcy Demokraci nie chcą bowiem wspierać lewicowej koalicji, za to zachęcają prawicę do tego, by podjęła z nimi negocjacje na temat stworzenia nowego rządu.

Przeczytaj także:  Szwecja na tonącym statku, czyli co chcą zmienić Moderaci

Sytuacja z nowym rządem wciąż nie jest jednak klarowna. – Konia z rzędem temu, kto to przewidzi – mówi w rozmowie z Przeglądem Bałtyckim Maciej Czarnecki. – W grę wchodzą szeroka koalicja lewicy i prawicy przeciwko populistom, przeciągnięcie na swoją stronę którejś z mniejszych partii przez blok lewicy lub centroprawicy, wreszcie nieformalne dogadanie się centroprawicy z populistami. Formalną koalicję z nimi wykluczają wszystkie główne partie. Ale posiłkowanie się głosami SD w najważniejszych głosowaniach już nie. Jeszcze przed wyborami przebąkiwali o tym politycy Moderatów. Taki scenariusz sugerował też przemówieniu po wyborach lider SD Jimmy Åkesson, zwracając się bezpośrednio do lidera Moderatów Ulfa Kristerssona – tłumaczy naszemu portalowi Czarnecki.

Pierwsza sesja Riksdagu zbierze się 25 września. To właśnie parlament wybierze większością głosów nowego premiera, który z kolei mianuje ministrów w swoim rządzie. Szanse Stefana Löfvena na zachowanie urzędu są raczej niewielkie.

Dokładne wyniki wyborów z podziałem na partie i okręgi oraz liczbą mandatów: https://data.val.se/val/val2018/valnatt/R/rike/index.html.

W 2010 r. współzałożyciel Programu Bałtyckiego Radia Wnet, a później jego redaktor, od lat zainteresowany Łotwą, redaktor strony facebookowej "Znad Daugawy", wcześniej pisał o krajach bałtyckich dla "Polityki Wschodniej", "Nowej Europy Wschodniej", Delfi, Wiadomości znad Wilii, "New Eastern Europe", Eastbook.eu, Baltica-Silesia. Stale współpracuje także z polską prasą na Wschodzie: "Znad Wilii", "Echa Polesia", "Polak na Łotwie". Najlepiej czuje się w Rydze i Windawie.


NEWSLETTER

Zapisz się na newsletter i otrzymaj bezpłatną 30-dniową prenumeratę Przeglądu Bałtyckiego!