Jak za Smetony. Dlaczego w Wilnie nie ma pomnika pierwszego prezydenta Litwy?

|

„Dopóki nie zrozumiemy korzeni naszej przeszłości, a na poszczególne postaci historyczne będziemy patrzeć przez pryzmat sowieckiej historiografii, nie będzie zaskakiwać, że pierwszy prezydent niepodległej Litwy Antanas Smetona do tej pory nie doczekał się swojego pomnika w Wilnie”1 – stwierdził prezydent Gitanas Nausėda w corocznym orędziu o stanie państwa, które wygłosił w czerwcu 2022 roku. Faktycznie, w stolicy Litwy nie ma pomnika jej przedwojennego przywódcy. Nie ma nazwanej jego imieniem uczelni wyższej, parku, placu czy alei. Jest tylko krótka, licząca niecałe trzysta metrów uliczka w śródmieściu, schowana między budynkami i łatwa do przeoczenia.

Poniżej przedstawiamy fragment książki Dominika Wilczewskiego „Litwa po litewsku”, która ukazuje się 7 sierpnia 2024 roku nakładem Wydawnictwa Czarne.

Nie chodzi zresztą tylko o Wilno. Większych upamiętnień Smetony próżno szukać też w innych miastach. Owszem, są ulice i uliczki, a w Kownie i Wiłkomierzu – gimnazja jego imienia. W dawnej „tymczasowej” stolicy stoi też niewielki pomnik. Wzniesiono go w ogrodzie historycznej Prezydentury (czyli siedziby głowy państwa), obok pomników dwóch pozostałych międzywojennych prezydentów, Aleksandrasa Stulginskisa i Kazysa Griniusa. Ale na tym koniec. Polaków, przyzwyczajonych do tego, że właściwie w każdym mieście natkną się na pomnik, szkołę, ulicę czy plac Józefa Piłsudskiego, tak skromne upamiętnienie historycznego przywódcy musi dziwić.

Pierwszy – i jednocześnie ostatni – prezydent przedwojennej Litwy nie ma też w kraju swojego grobu. Antanas Smetona zmarł w dramatycznych okolicznościach. Długa emigracyjna droga, w którą udał się po opuszczeniu Litwy w czerwcu 1940 roku, doprowadziła go w końcu wraz z rodziną do Cleveland w Ohio w Stanach Zjednoczonych. 9 stycznia 1944 roku w drewnianym piętrowym domu, w którym mieszkali Smetonowie, wybuchł pożar. O ile mieszkańcy parteru zdołali uciec, o tyle Smetona, mieszkający na piętrze, dokąd szybko dotarł ogień, zginął na miejscu. Jego zwęglone ciało znaleziono w kuchni. Dokładnych okoliczności pożaru do dziś nie udało się ustalić. Litewska prasa emigracyjna rozpisywała się o różnych wersjach, w tym najbardziej sensacyjnych, jakoby ogień podłożyli radzieccy agenci.

Smetonę pochowano na cmentarzu Knollwood w Cleveland, skąd w 1975 roku przeniesiono jego szczątki na All Souls Cemetery w pobliskim Chardon. Po odzyskaniu przez Litwę niepodległości pojawiały się co jakiś czas inicjatywy ponownego pochówku w ojczyźnie – ostatni raz w 2018 roku – ale nie zgadzali się na to zamieszkali na emigracji potomkowie prezydenta.

Przeczytaj także:  Rimantas Miknys: Antanas Smetona pogłębił podziały między społeczeństwem a państwem

***

– Kim był Smetona? Wybitną osobowością czy dyktatorem? Panuje raczej konsensus, że w tamtym okresie we wszystkich krajach nastąpił kryzys demokracji parlamentarnej, a jednocześnie na Litwie był to czas dynamicznego wzrostu kulturalnego i ekonomicznego. Nie mamy jednak kultu Smetony, nie był on taką osobowością jak Piłsudski – mówi mi filozof Vytautas Ališauskas, katolicki intelektualista, w przeszłości działacz Sąjūdisu i ambasador w Watykanie, gdy pytam go, o jakie tematy historyczne spierają się Litwini.

Ale ten konsensus jest dość kruchy. Zwolennicy upamiętnienia przedwojennego prezydenta przekonują, że w społeczeństwie upowszechniło się powiedzenie „jak za Smetony” na określenie ładu, dobrobytu, troski rządzących o potrzeby obywatela. A więc, w domyśle, podejścia innego niż we współczesnej Litwie, bo przypominanie o Smetonie jako wybitnym przywódcy najczęściej współgra z krytyką obecnych porządków. Międzywojenne państwo to „smetonowska Litwa” (smetoniškoji Lietuva), choć taką kliszą posługiwała się też radziecka propaganda, wrogo nastawiona do dziedzictwa prezydenta. „Smetonowski człowiek” (smetoniškas žmogus) to inteligent-patriota, wykształcony, rozsądny, lubiący tradycję i porządek. Ale chyba najbardziej popularna jest Smetoniška Gira, czyli „smetonowski” kwas chlebowy, produkowany przez jeden z browarów. Tak dobry jak za Smetony.

W oczach wielu osób przedwojenna Litwa zlewa się z osobą Smetony. Nazywanie jej „smetonowską” nietrudno uzasadnić. Smetona pełnił funkcję prezydenta aż przez szesnaście lat, podczas gdy państwo istniało dwadzieścia dwa lata. Jako przewodniczący Taryby był obecny przy jego narodzinach w 1918 roku, a jako prezydent – przy jego upadku w 1940 roku. Za pierwszym razem zrzekł się stanowiska, umożliwiając osiągnięcie kompromisu, który zaowocował uchwaleniem deklaracji niepodległości. Za drugim razem przyszło mu prowadzić obrady rządu, który miał podjąć decyzję w sprawie radzieckiego ultimatum. Jego przyjęcie oznaczało utratę suwerenności, odrzucenie – otwarty konflikt zbrojny ze znacznie silniejszym sąsiadem. Smetona zadeklarował, że nie przyłoży ręki do sowietyzacji Litwy, i opuścił kraj. Dyktatorskie rządy, które zaprowadził po zamachu stanu w 1926 roku, i postawa w obliczu radzieckiego ultimatum to dwie najpoważniejsze przyczyny kontrowersji wokół jego osoby.

Problem z oceną dziedzictwa Smetony wynika z tego, że nie da się oddzielić od siebie jednego z głównych architektów i realizatorów idei nowoczesnego litewskiego państwa, sygnatariusza deklaracji niepodległości od autorytarnego przywódcy, za którego rządów rozwiązano parlament, wprowadzono cenzurę, pacyfikowano protesty i prześladowano przeciwników politycznych. W Polsce, gdy ocenia się wkład Piłsudskiego, górę biorą jego zasługi z okresu walk o niepodległość, zwłaszcza zwycięstwo w wojnie polsko-bolszewickiej w 1920 roku. Tymczasem Smetona nie może się pochwalić takim sukcesem militarnym. „Bohaterowie, którzy zasłużyli się na polu walki, są zwykle bardziej cenieni niż prezydenci, którzy byli humanistami albo przywódcami autorytarnymi, jak właśnie Smetona”2 – zauważa historyk Alvydas Nikžentaitis.

Przeczytaj także:  Patriota to już nie idiota – Alvydas Nikžentaitis o tym, jak Litwini świętowali stulecie odzyskania niepodległości

Po 1940 roku nie było też komu budować mitu Smetony. Komuniści uznawali go za przywódcę „burżuazyjnego” i „nacjonalistycznego” reżimu. Z kolei w środowiskach emigracyjnych nie brakowało jego politycznych przeciwników, krytycznie nastawieni byli do niego i liberałowie, i chrześcijańscy demokraci. Większość piętnowała rządy Smetony za ograniczanie demokracji, łamanie swobód obywatelskich, więzienie opozycjonistów, a socjaldemokraci dodatkowo za sprzyjanie interesom najbogatszych, militarystyczny zamordyzm i nacjonalizm. Ale znowuż dla radykalnych nacjonalistów Smetona był zbyt „miękki” w stosunku do komunistów i mniejszości narodowych. Także za czasów Sąjūdisu nie próbowano tworzyć jego mitu. Na Litwie ukazała się wówczas biografia Smetony autorstwa Alfonsasa Eidintasa, która była pierwszą po wojnie próbą analizy dorobku tego przywódcy wolną od ograniczeń cenzuralnych i ideologicznych. Była to jednak książka krytyczna i jako taka wpłynęła na późniejszą ocenę prezydenta.

Stąd próby oddzielenia oceny Smetony i dziedzictwa przedwojennej Litwy. W okresie powojennym niepodległa republika stała się w świadomości wielu Litwinów utraconą Atlantydą – wbrew komunistycznej propagandzie, która przedstawiała ją jako państwo rządzone przez klikę obszarników, militarystów i kleru. Aleksandras Štromas, politolog, a także dysydent i emigrant, którego trudno podejrzewać o sympatie nacjonalistyczne, pisząc na emigracji o międzywojennej Litwie w sześćdziesiątą rocznicę jej proklamowania, wymieniał jej dwa najważniejsze osiągnięcia (i podkreślał przy tym wkład Smetony): ukształtowanie się nowoczesnego narodu litewskiego, który „osiągnął stadium jednolitej, narodowo zorientowanej i nierozerwalnej formacji społecznej”, oraz zespolenie z własnym państwem, które Litwini „akceptują jako organiczną formę egzystencji społecznej”.

Dzięki tamtym dwudziestu dwóm latom Litwa jest dzisiaj wewnętrznie przygotowana na drugie odtworzenie swojej niepodległości – o wiele lepiej, niż była przygotowana w 1918 roku. Nie potrzebujemy już odrodzenia narodowego jako preliminarnego warunku do osiągnięcia tego celu. Naród się odrodził. Odrodził się do historycznego czynu w ubiegłym wieku i na wszystkie czasy3

– pisał Štromas.

Litwinom udało się zbudować państwo mimo utraty Wilna. Skorzystało Kowno, które jako „tymczasowa” stolica z prowincjonalnego miasta garnizonowego przekształciło się w krótkim czasie w prężnie rozwijający się ośrodek polityczny, administracyjny i gospodarczy (w 1922 roku mieszkało w Kownie niecałe osiemdziesiąt pięć tysięcy mieszkańców, w 1939 roku – ponad sto pięćdziesiąt pięć tysięcy). Tutaj w 1922 roku powołano do życia Uniwersytet Litewski, w 1930 roku przemianowany na Uniwersytet Witolda Wielkiego, kształcący nowe elity niepodległego państwa. Na początku lat dwudziestych powstał pierwszy państwowy teatr dramatyczny, a w 1926 roku uruchomiono rozgłośnię radiową. Na potrzeby instytucji publicznych zbudowano wiele nowoczesnych, modernistycznych budynków, między innymi siedziby Poczty Głównej, Muzeum Wojny i Muzeum Sztuki. Rozpoczęto też budowę górującego nad miastem kościoła Zmartwychwstania Pańskiego (przerwaną w czasach radzieckich, gdy budynek przeznaczono na fabrykę odbiorników radiowych; ostatecznie budowę dokończono w latach dziewięćdziesiątych).

Spór o Wilno wyznaczył na całe dwudziestolecie relacje z Polską i Polakami. Stosunki dyplomatyczne zostały zerwane, granica aż do 1938 roku była zamknięta. Z drugiej strony wokół utraconej stolicy udało się zbudować mit, który posłużył konsolidacji społeczeństwa. Wilno było dla Litwinów perłą w koronie, Świętym Graalem, ale też wezwaniem do walki. W propagowanie mitu włączyły się instytucje państwowe, organizacje społeczne, środowiska artystyczne i literackie. Zgodnie z hasłem „O Vilniaus nepamiršk, Lietuvį!” („O Wilnie nie zapominaj, Litwinie!”), Litwini mieli nie ustawać w wysiłkach na rzecz odzyskania miasta. Jutro, za rok, za dziesięć lat, za sto – Wilno miało wrócić do Litwy. Było jasne, z czyich podstępnych i zdradzieckich rąk trzeba je wyrwać. Na jednej z karykatur w litewskiej prasie kontury Polski układały się w paszczę wilka próbującego pożreć państwa bałtyckie. 9 października, rocznicę wkroczenia Żeligowskiego do Wilna, obchodzono jako dzień żałoby narodowej. W 1930 roku w ogrodzie kowieńskiego Muzeum Wojny wystawiono czarny, żałobny obelisk z inskrypcją:

Pamiętaj, Litwinie, że podstępny Polak, podpisawszy 7 października 1920 roku Umowę suwalską, już po dwóch dniach tę umowę złamał i zagrabił twoją stolicę, Wilno.

Kreowanie mitu utraconego Wilna zaczęło się wkrótce po jego włączeniu do Polski. Już w 1925 roku powstał Związek Wyzwolenia Wilna (Vilniaus vadavimo sąjunga), któremu prezesował deportowany wcześniej z miasta przez Polaków Mykolas Biržiška. Związek propagował ideę odzyskania Wilna, organizując publiczne obchody, wykłady, zbiórki na rzecz wileńskich Litwinów, dokumentował prześladowania ze strony Polski. Był organizacją równie wpływową i liczną, co na przykład Litewski Związek Strzelców* czy organizacje weteranów walk o niepodległość. W szczytowym momencie, w 1937 roku, należało do niego dwadzieścia siedem tysięcy członków, a wspierało go łącznie sześćset tysięcy sympatyków. Miał swoje oddziały niemal w każdej miejscowości, swoją gazetę, „Mūsų Vilnius” („Nasze Wilno”), oraz własny hymn, którym stał się napisany w 1922 roku wiersz poety Petrasa Vaičiūnasa pod tytułem Mes be Vilniaus nenurimsim! („My bez Wilna nie spoczniemy!”):

Słuchaj, świecie, my bez Wilna nie spoczniemy!

Nasze było, nasze będzie stare Wilno!

Z Wilna rodem, tylko w Wilnie odżyjemy…

Giedymina wojów sen nam przerwać pilno…

 

Słuchaj, świecie, my bez Wilna nie spoczniemy!

W naszych myślach Wilno, nasza chwała…

Ranki i wieczory jak co dnia pragniemy…

By w wileńskim zamku nasza Pogoń stała4.

Przeczytaj także:  „Nie chciał umierać, niepogodzony z Litwą”. Litewska prasa o śmierci Józefa Piłsudskiego

Czarnym charakterem propagandy stał się Józef Piłsudski, który trzy lata po pozorowanym buncie Żeligowskiego przyznał, że generał działał na jego rozkaz. Paradoksem było to, że polski przywódca sam wywodził się ze spolonizowanej litewskiej szlachty. Znajdowało to odzwierciedlenie w litewskiej publicystyce. „Rozbieżność w ocenie jego postaci determinowało już samo litewskie pochodzenie Józefa Piłsudskiego. Zależnie od okoliczności albo go krytykowano i nazywano renegatem, albo doceniano umiejętność sprawowania rządów twardej ręki nad »anarchistycznymi Polakami«”5 – pisze historyk Algis Kasperavičius. Po śmierci marszałka w maju 1935 roku prasa litewska potrafiła spuścić z tonu, publikując obszerne materiały próbujące obiektywnie ocenić jego dorobek. Smetona, który jako prezydent nigdy się z nim nie spotkał, szanował Piłsudskiego, czemu dał wyraz w przemówieniu wygłoszonym w czerwcu 1935 roku: „Wilno, duchowa kolebka naszego narodu, stolica naszego narodu, ono będzie nasze. Więc solidarne starania narodu nie mogą pozostać bez skutku. Serce, które tam złożono i które ja szanuję, nie będzie w stanie pohamować tych starań”6.

Dominik Wilczewski, Litwa po litewsku, Wydawnictwo Czarne, 2024

Historia Litwy to nie tylko unia lubelska, wspólna walka o Grunwald, Pan Tadeusz oraz obowiązkowe zwiedzanie Ostrej Bramy i cmentarza na Rossie. Dominik Wilczewski snuje wciągającą opowieść o splocie przeszłości Litwy z jej współczesnością.

Litwini wiele razy upadali, bywali pionkami w grze wielkich mocarstw – i znów powstawali, wiedzeni nadzieją na przetrwanie narodu, tożsamości, języka i kultury. Własnym wysiłkiem wyciągnęli swoje państwo z historycznego niebytu, zbudowali Litwę na własnych zasadach.

Litwa po litewsku to wnikliwa i pasjonująca rekonstrukcja historii, opis relacji polsko-białorusko-litewskich. Wilczewski pyta litewskich historyków i socjologów o stosunek do powstania styczniowego i innych  – z polskiej perspektywy – kluczowych wydarzeń, przedstawia najważniejszych dla historii Litwy działaczy społecznych i polityków i z ciekawością szuka odpowiedzi na pytania, które trapią dziś samych Litwinów.

 

* Litewski Związek Strzelców (Lietuvos šaulių sąjunga) – powołana w 1919 roku formacja paramilitarna, stanowiąca zaplecze regularnego wojska, która działała przez cały okres międzywojenny, ciesząc się dużymi wpływami. Tuż przed utratą niepodległości w 1940 roku liczyła blisko sześćdziesiąt dwa tysiące członków. Na początku okupacji radzieckiej organizację rozbrojono i zdelegalizowano, a jej członkowie padli ofiarami represji. W czasie okupacji niemieckiej niektórzy ze strzelców dołączyli do kolaboracyjnych formacji policyjnych, wówczas też w języku polskim upowszechniło się nazywanie ich „szaulisami”. W 1989 roku Litewski Związek Strzelców został reaktywowany i działa do dziś.

 

Przypisy:

1 Lietuvos Respublikos Prezident Gitano Nausėdos metinis pranešimas, 16.06.2022, lrp.lt, tinyurl.com/5bcncw2s, dostęp: 19.01.2024.

2 D. Wilczewski, Patriota to już nie idiota – Alvydas Nikžentaitis o tym, jak Litwini świętowali stulecie odzyskania niepodległości, 20.11.2018, przegladbaltycki.pl, tinyurl.com/yjp86xnt, dostęp: 19.01.2024.

3 A. Štromas, Horyzonty wolności, przeł. K. Pecela, Wojnowice: Kolegium Europy Wschodniej im. Jana Nowaka-Jeziorańskiego, 2021, s. 359.

4 P. Vaičiūnas, Słuchaj, świecie, my bez Wilna nie spoczniemy!, przeł. K. Buchowski [w:] K. Buchowski, Związek Wyzwolenia Wilna i mit wileński w międzywojennej Litwie, „Studia z Dziejów Rosji i Europy Środkowo-Wschodniej” 2006, t. 41, s. 58.

5 A. Kasperavičius, Wizerunek Józefa Piłsudskiego na Litwie przed II wojną światową [w:] Bez emocji. Polsko-litewski dialog o Józefie Piłsudskim, red. D. Jastrzębska-Golonkowa i in., Warszawa: Instytut Pamięci Narodowej. Komisja Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu, 2020, s. 264.

6 Tautos Vado Užulėnyje pasakyta kalba, „Lietuvos aidas” 1935, nr 135, s. 1.

Absolwent Instytutu Nauk Politycznych Uniwersytetu Warszawskiego, pracownik Wydziału Polonistyki Uniwersytetu Warszawskiego, interesuje się krajami bałtyckimi, stosunkami polsko-litewskimi i polsko-białoruskimi, był współautorem "Programu Bałtyckiego" w Radiu Wnet, publikował m.in. w "Nowej Europie Wschodniej", "New Eastern Europe", "Tygodniku Powszechnym", portalu "Więź" i "Magazynie Pismo". Autor książki "Litwa po litewsku" (Wydawnictwo Czarne, 2024).


NEWSLETTER

Zapisz się na newsletter i otrzymaj bezpłatną 30-dniową prenumeratę Przeglądu Bałtyckiego!