O ile w Polsce kwestia dekomunizacji nazw ulic była w ostatnich tygodniach jednym z ważniejszych tematów w mediach, to w krajach bałtyckich ten temat w zasadzie został już rozwiązany w 1990 roku, gdy powrócono do przedwojennych desygnatów, albo znaleziono nowe nazwy. Nie wszędzie jednak poszło tak gładko. We Wschodniej Wironii wciąż znajdziemy dwujęzyczne tabliczki z nazwami ulic, choć oficjalnie dwujęzyczność w Estonii jest zakazana. A w ostatnich miesiącach radni Narwy kłócą się o zmianę dwóch nazw związanych z czasami sowieckimi, nadanych w latach siedemdziesiątych i osiemdziesiątych.
Chodzi o dwie ulice: jedna z nich upamiętnia estońskiego rewolucjonistę Alberta-Augusta Tiimanna (Albert-August Tiimanni tänav; улица Тиймана), druga zaś łotewskiego bolszewika Ansisa Daumanisa (Ancis Daumani tänav; улица Даумана). Decyzję podjęły władze miasta. Ulica Tiimanna ma powrócić do swojej nazwy sprzed 1974 r., czyli Soldina. Z kolei ulica Daumanisa zostanie nazwana Kivilinna. Urodzony w Narwie Tiimann, od 1904 r. działacz partii komunistycznej, był jedną z najważniejszych figur w Komunie Ludu Pracującego Estonii, który miał przejąć władzę nad krajem. Komunistyczny rząd Estonii nie został jednak uznany przez żadne państwo poza Rosją Sowiecką. Sam Tiimann był przewodniczącym Komitetu Wykonawczego Narwy za rządów „komuny estlandzkiej”. Z kolei Łotysz Daumanis, mający notabene w swoim życiorysie związki z Warszawą, był burmistrzem i szefem rady miejskiej Narwy w latach 1917-1918. Z jego inicjatywy miasto oderwano od guberni piotrogrodzkiej i włączono do guberni estlandzkiej. Później Daumanis został komendantem twierdzy w Dyneburgu. Zginął w trakcie wojny polsko-bolszewickiej pod Brześciem Litewskim, pochowany został w Mińsku Białoruskim. Jego brat Jānis Daumanis był również działaczem komunistycznym, został zamordowany w 1936 r. w czystkach stalinowskich.
Jak napisał „Postimees” całkiem możliwe, że w radzie miejskiej nie znajdzie się odpowiednia większość gotowa poprzeć zmiany. Przeciwko nim opowiedział się przewodniczący komisji kultury i sportu radu miejskiej Narwy Władimir Butuzow.
Już parę miesięcy temu Komisja ds. Budownictwa Miejskiego zaproponowała, by mieszkańcy Narwy wypowiedzieli się w sprawie ulic w referendum, pomysł jednak nie wypalił, przeciwko opowiedział się mer Tarmo Tammiste. – W takich sprawach nie robi się referendów. Jeśli teraz wyjdziemy na ulicę i zapytamy, kim byli Tiimann i Daumanis, to wiedzieć będzie może jedna osoba na dziesięć tysięcy – mówił mediom we wrześniu Tammiste. Krytycy dekomunizacji powołują się na koszta, jakie przyniesienie ze sobą zmiana tabliczek i dokumentów. Z kolei władze miasta w osobie sekretarza Antsa Liimetsa, notabene przewodniczącego Towarzystwa Estońskiego działającego w Narwie, mówią bez ogródek: „to tylko wymówka”. „Jedyny koszt, który się pojawi jest związany ze zmianą szyldów ulicznych, a to nie jest wydatek. Jeśli ktoś z jakiegoś powodu nie chce zmieniać komunistycznych nazw ulic, niech to powie zamiast ukrywać się za argumentami kosztów” – powiedział mediom Liimets, który już kilkanaście lat temu był inicjatorem odpowiednich zmian. „Jest niedopuszczalne, by ulice nosiły nazwiska osób, które walczyły przeciwko Republice Estońskiej” – taki był główny argument za zmianami. Liimets twierdzi, że w czasie rządów komuny estlandzkiej w Narwie zabito 126 osób, ogółem liczba jej ofiar wynosi około pół tysiąca, wśród nich właściciele ziemscy, przedsiębiorcy, naukowcy i kler. Większość mieszkańców Narwy, którą stanowią osoby rosyjskojęzyczne, sprzeciwia się jednak zmianom, nie tylko z powodu wygodnictwa. – W Brukseli jest plac Stalingradu, zaś w Finlandii stoi pomnik Lenina i nikogo to nie oburza. To przecież historia. Jeśli ktoś chce na nowo nazywać ulice, to niech najpierw wybuduje nowe – mówił w 2005 r. estońskim mediom Jurij Miszin, nieżyjący już dziś przewodniczący Związku Obywateli Rosyjskich w Narwie. Te same argumenty można usłyszeć i dzisiaj.
Co ciekawe w mieście są jeszcze inne nazwy ulic, które przypominają czasy sowieckie, choćby ulica 26 lipca, upamiętniająca datę „wyzwolenia Narwy” przez wojska sowieckie w 1944 roku. Ants Liimets nie uważa jednak tych nazw za godne zmiany, podobnie jak ulicy Piotra Wielkiego. „Piotr I z pewnością odegrał ważną rolę w życiu miasta Narwy, a inaczej niż Tiimann i Daumanis nie walczył przeciwko Republice Estońskiej. 26 lipca można zaś postrzegać różnie, jako dzień wyzwolenia czy ponownej okupacji Narwy. Dwie interpretacje można brać pod uwagę. Przynajmniej te ulice nie upamiętniają osób, które mordowały mieszkańców Narwy” – powiedział Liimets gazecie „Postimees”.
W Narwie znajduje się jeszcze ulica Igora Grafowa (Igor Grafovi tänav; улица Игоря Графов), bohatera Związku Sowieckiego, który zginął w 1944 r. w boju o miasto. Jednak także tutaj Liimets nie widzi powodu do dekomunizacji. „On padł w boju, nie miał innego wyjścia, ale członkowie Komuny Ludu Pracującego nie zginęli w akcji, oni stworzyli reżim, który zastraszał” – dał komentarz mediom narewski urzędnik.
W 2010 r. współzałożyciel Programu Bałtyckiego Radia Wnet, a później jego redaktor, od lat zainteresowany Łotwą, redaktor strony facebookowej "Znad Daugawy", wcześniej pisał o krajach bałtyckich dla "Polityki Wschodniej", "Nowej Europy Wschodniej", Delfi, Wiadomości znad Wilii, "New Eastern Europe", Eastbook.eu, Baltica-Silesia. Stale współpracuje także z polską prasą na Wschodzie: "Znad Wilii", "Echa Polesia", "Polak na Łotwie". Najlepiej czuje się w Rydze i Windawie.