Estonia. Od pierwszego osobistego zetknięcia z tym niewielkim światem nie minęły cztery lata. Z tego cały jeden rok tam, a reszta tu – w Polsce, zastanawiając się, jak zorganizować sobie życie tak, by być jedną nogą tam, a drugą tu. Wychodzi mi to średnio, ale tendencja jest pozytywna. Nie o tym jednak ten tekst. Mam w głowie całą gamę wspomnień z roku spędzonego w Viljandi oraz wiele wrażeń z powrotów do tego miasteczka. Także moje myśli skupiają się i na tamtejszej rzeczywistości, i na wiadomo...
Zamów prenumeratę w wariancie Patron, Przyjaciel lub dowolną prenumeratę jednorazową, aby móc przeczytać cały artykuł. Prenumerując wspierasz Przegląd Bałtycki! Przeczytaj dlaczego to ważne »
Jeśli już prenumerujesz, zaloguj się.