Jan Skłodowski: drugi czas świetności Kroż przypada na początek XIX wieku

|

W 1817 r. w Krożach powstaje świeckie gimnazjum. To jest drugi najpiękniejszy czas dla Kroż, pierwszy miał miejsce do potopu szwedzkiego. Gimnazjum znajduje się pod kuratelą cesarskiego Uniwersytetu Wileńskiego. Wykładowcy przychodzą z Wilna. Nauka jest nadal w języku polskim, podobnie jak cała dokumentacja. W Krożach wykłada się przedmioty świeckie takie jak matematyka, fizyka, historia. Historia nie do końca jest poddana „obróbce” rosyjskiej, bo kadra jest nadal „z ducha polskiego” – mówi w rozmowie z Przeglądem Bałtycki dr Jan Skłodowski, historyk, badacz historii Kresów, fotograf.

Jan Skłodowski (Fot. Maria Basza)

Jan Skłodowski urodził się w 1950 roku w Warszawie, jest doktorem nauk historycznych Uniwersytetu Warszawskiego. Należy do Stowarzyszenia Historyków Sztuki, Stowarzyszenia „Res Carpathica”, Polskiego Towarzystwa Tatrzańskiego i Związku Polskich Artystów Fotografików. Współpracował z Ministerstwem Kultury i Dziedzictwa Narodowego, od lat związany jest z Instytutem Sztuki i Instytutem Historii Polskiej Akademii Nauk. Odbył szereg podróży badawczych na tereny Litwy, Ukrainy i Słowacji. Jest autorem ponad stu artykułów na temat dziedzictwa Kresów Wschodnich. Wśród jego książek znajdują się m.in. „Huculszczyzna w grafice polskiej” (2005), „Krzemieniec – Ateny Wołyńskie” (2006), „Rzeczpospolita Rafajłowska. Na szlaku II Brygady Legionów Polskich w Karpatach” (2009) oraz „Cmentarze na Żmudzi. Polskie ślady przeszłości Obojga Narodów”. Jego najnowsza publikacja wydana w Instytucie POLONIKA („Zapomniane uczelnie Rzeczypospolitej. Kroże ‒ Krzemieniec ‒ Podoliniec”, Warszawa 2019) dotyczy kresowych uczelni zwanych odpowiednio: „Atenami Żmudzkimi”, „Atenami Wołyńskimi” i „Spiskim Oxfordem”. Poniższy wywiad dotyczy uczelni w Krożach (lit. Kražiai), założonej w XVI wieku przez jezuitów.

Tomasz Otocki, Przegląd Bałtycki: Kroże, miasteczko położone w rejonie kielmskim na Żmudzi, ma swoje długie tradycje.

Dr Jan Skłodowski: To jest bardzo znaczące miejsce dla historii Żmudzi. W czasach Rzeczypospolitej było siedzibą „traktu”, czyli odpowiednika powiatu, także siedzibą ciwuna, a jest to funkcja charakterystyczna dla Wielkiego Księstwa Litewskiego. Chodziło o pobór podatków, czyli „ciągnięcie intraty”, do skarbu wielkoksiążęcego. Po raz pierwszy zostało wspomniane jako Crase w dokumentach króla Mendoga w 1257 roku. Parafia w Krożach należy do najstarszych na Żmudzi, założona w roku 1413 lub trzy lata później. Pierwszy, drewniany kościół spłonął po sześćdziesięciu latach od budowy. W tej chwili Kroże są położone daleko od szlaków turystycznych, dlatego są rzadko odwiedzane przez Polaków, podobnie jak sąsiednie Kielmy.

Niegdyś Kroże leżały na ważnym szlaku, jednak w XIX roku zaczyna się budowa nowych linii komunikacyjnych, budowa kolei, która ominie dawne ważne miejsca na Litwie. Powstał nowy układ komunikacyjny, zaś stary zanikał. W ten sposób wiele znaczących miejsc takich jak Kroże czy Wornie, siedziba biskupstwa, seminarium duchownego, znalazły się raptem na uboczu, chociaż do rozbiorów były położone w miejscu centralnym. Najbliższa linia kolejowa niedaleko Kroż powstała w Radziwiliszkach, bo kolej nie objęła nawet Kielm. Oczywiście są Szawle, jako ważne miejsce postoju kolei litewskich. Jeśli jednak mówimy o historii XVI czy XVII wieku, Kroże były szalenie ważne dla Żmudzi. Tak jak Wornie były stolicą duchową, sądowniczą – Rosienie, tak Kroże można śmiało nazwać „miastem szkolnym”.

W średniowieczu tereny Żmudzi były sporne między Litwą a Zakonem Krzyżackim.

To prawda, działo się tak już od Mendoga w XIII wieku, który raz przyjmował chrześcijaństwo, później się od niego odżegnywał. Rody żmudzkie, kunigasi (książęta), którzy byli związani z Mendogiem, przyjmowali chrześcijaństwo, później porzucali je po paru latach. Między Litwą a Zakonem Krzyżackim były ciągłe przepychanki, walki o Żmudź. Raz odnosiła zwycięstwo strona krzyżacka, raz litewska, by wspomnieć o słynnej bitwie pod Szawlami w 1236 r. Zginął wtedy nawet wielki komtur. To były te słynne „rejzy” krzyżackie. One nie wchodziły jednak głęboko na terytorium litewskie, szły wzdłuż Niemna, gdzie powstawało wiele zameczków krzyżackich, w odległości mniej więcej jednego dnia drogi.

Ostatecznie Żmudź przyjęła chrzest w XV wieku – w roku 1413. Później następuje pokój melneński w 1422 r., a więc kraj ten wraca do Litwy.

Wspominaliśmy o tym, że Kroże były miastem szkolnym…

… ale także siedzibą sądów starościńskich, które obradowały cztery razy do roku. Pamiętajmy, że to było starostwo niegrodowe. Prawdopodobnie w 1547 r. otrzymał Kroże „za zasługi” podczaszy litewski Stanisław Kieżgajło, piszący się Kiesgal Comes in Kroże, jednak parę lat później wróciły one do rąk Zygmunta Augusta. Później Kroże nabywają uciekinierzy ze Szkocji, z powodów religijnych, Catherine Brandon, Duchess of Suffolk, a także jej mąż Richard Bertie, jednak ostatecznie wracają oni do Szkocji, gdy tam ustają prześladowania religijne. Następnie Kroże nabywają Radziwiłłowie, warto wspomnieć o postaciach Radziwiłła „Czarnego” oraz „Sierotki”. Oni budują w połowie XVI w. zamek w Krożach nad rzeką Krożętą. Teraz to jest niestety tylko zmeliorowany kanał, kiedyś rzeka była kręta, wzdłuż tej rzeki powstał zamek Radziwiłłów. Zbiegło się to ze sprowadzeniem do Polski jezuitów przez biskupa warmińskiego Stanisława Hozjusza w 1565 r. Następnie zaś w 1607 r. biskup Melchior Giedroyć sprowadza jezuitów na Żmudź.

Parę lat po sprowadzeniu jezuitów przez Hozjusza do Polski następuje Unia Lubelska. W jaki sposób wpływa ona na sytuację Kroż? Kiedy pojawia się tutaj język polski?

To jest ciekawa sprawa. W Krożach posługują się w XVI w. dialektem czy – jak chcą niektórzy – językiem żmudzkim. Zresztą tych żmudzkich dialektów jest co najmniej cztery. Pyta Pan o język polski. Należy uściślić czy chodzi o język elit czy język ludu. Gdy mówimy o tym pierwszym, to jest to język kancelaryjny Wielkiego Księstwa Litewskiego, czyli starobiałoruski. Obowiązywał on oficjalnie na Litwie do 1697 r. Miejscowa ludność czy nawet światlejsi obywatele posługują się dialektem żmudzkim. Język polski pojawia się – posługiwał się nim chociażby urodzony w Sarbiewie koło Płońska Maciej Kazimierz Sarbiewski – poeta doby baroku, zwany “chrześcijańskim lub sarmackim Horacym”, niemniej piszący swe utwory po łacinie, w języku kultury wysokiej tamtego czasu.

Gdy zaś mowa o języku żmudzkim, we wszystkich kolegiach jezuickich w Wielkim Księstwie Litewskim działały teatry. Inscenizacje odbywały się także częściowo po żmudzku. Sztuki te wędrowały jednak po całej Rzeczypospolitej, np. z leżącego na Spiszu Podolińca mogły trafić nawet na północ. Jako przykład podam sztukę teatralną „Daniel”.

Jezuici zjawiają się w Krożach na początku XVII wieku.

Wtedy kiedy jest już zamek Radziwiłłów, niestety w dość kiepskim stanie. Sprowadza ich biskup żmudzki Melchior Giedroyć i daje im domicylium. Na początku przyjeżdża dwóch jezuitów, następnie jest ich coraz więcej, zaś później na gruntach udzielonych przez Radziwiłłów, z wykorzystaniem fundamentów i podziemi po zamku, dość kiepsko zresztą zbudowanym, powstaje kolegium jezuickie. Te piwnice radziwiłłowskie wciąż się zachowały. Jest nawet informacja, że w XIX w. zapadł się na rynku wóz pod ziemię, bo tam dojścia z nich jakoby sięgały.

W 1614 r. starosta żmudzki i hetman Jan Karol Chodkiewicz funduje kolegium. Radziwiłłowie dają zamek, zaś on wykłada na to pieniądze. Zofia z Mieleckich Chodkiewiczowa dołożyła własne środki. To wszystko szło powoli, bo jezuici zaczęli budować kościół, trwało to nawet parędziesiąt lat. Mówimy o kościele przykolegialnym, jezuickim. Był piękny, w środku znajdował się nawet obraz malowany podobno przez Leonarda da Vinci, być może była to kopia. Obraz przedstawiał Wniebowzięcie Maryi Panny, a zakupiono go w Rzymie za 600 dukatów holenderskich. Ten kościół musiał jednak powstać z lichego budulca, gdyż pod koniec XVIII wieku zaczął się sypać. Później z cegieł zbudowano dzwonnicę dla kościoła parafialnego, na górce. Zaś obraz malowany przez Leonarda da Vinci przeniesiono przez jednego z nauczycieli szkoły do kolegium i pocięto na sztuki.

Ruiny kościoła pojezuickiego od strony apteki w r. 1839, rys. Wincenty Misiewicz, własność Józefa Szukszty w Krożach (Biblioteka cyfrowa POLONA).

Jaki charakter miała szkoła w Krożach?

Była w pewnym sensie typową szkołą dla Wielkiego Księstwa Litewskiego, istniał bowiem pewien wzór szkół jezuickich, które funkcjonowały w wielu miastach takich jak chociażby Dorpat, Połock, Nieśwież, Brześć Litewski. Najważniejsza była oczywiście Akademia Wileńska, założona przez jezuitów w 1579 r., z którą Kroże były związane. Wilno, jego kadra i wydawnictwa, tworzone po łacinie, promieniowało na inne miasta litewskie. Były to księgi nie tylko „sacrum”, ale i „profanum”. To wszystko działało na przestrzeni kilkuset lat.

Możemy podać przykłady związków personalnych między Wilnem a Krożami?

Będzie to na pewno Maciej Kazimierz Sarbiewski, który wykładał w stolicy Wielkiego Księstwa Litewskiego, ale także w Krożach. Trudno powiedzieć, czy miał tam stopień profesora, ale w Wilnie na pewno. Może był w Krożach profesorem wizytującym czy gościnnym, jak byśmy dziś powiedzieli. Litewscy historycy nazywają go tam po prostu „wykładowcą”. Jeśli zaś mowa o innych osobach, to wykładali tutaj także kaznodzieja i hellenista Zygmunt Lauxmin, historyk Wojciech Kojałowicz-Wijuk, zaś w następnym stuleciu matematyk Tomasz Żebrowski i geograf Karol Wyrwicz. Ta szkoła przeżywała różne wzloty i upadki, choćby wtedy gdy nastąpił potop szwedzki.

Do tego przejdziemy. Chciałbym jednak zapytać, czego nauczano w Krożach, czy to odbiegało od innych kolegiów jezuickich w Wielkim Księstwie Litewskim, czy też program był wszędzie taki sam?

Program był jednaki dla wszystkich kolegiów, aczkolwiek zawsze trzeba pamiętać, że do pewnego stopnia autorski, w zależności, kto wykładał. W zależności, czy to były klasy początkowe, czy późniejsze. Ale była to poetyka, gramatyka, syntaksa, teologia, ale także matematyka, botanika, pamiętamy, że istniał tutaj ogród. Były kursy dwuletnie, trzyletnie. Wszystko zależało od tego, jaka była kadra. Gdy mówimy o językach obcych to oczywiście greka i łacina, zaś w późniejszych latach język niemiecki ze względu na bliskie kontakty z Kurlandią. Był także język francuski.

Kadra kolegium była krożańska czy dojeżdżała z innych miast?

To byli jezuici, którzy kształcili się w świecie. Trudno powiedzieć, skąd przyjechali. Kierował ich tutaj zakon. Kiedy przyjeżdżali do Kroż, to zamieszkiwali tam w domu zakonnym, pamiętajmy, że mieli domicylium. Zaś dla uczniów była przeznaczona bursa. Są jednak stare plany kolegium, na którym zachował się nie tylko wspomniany ogród, ale także coś co określone jest jako piscina. A więc miejsce związane z rybami. Przy wszystkich kolegiach były sadzawki, w których pływały ryby, później wykorzystywane jako pożywienie. Mięsa wtedy nie jadano wiele, ale ryby owszem, podobnie jak ślimaki. W Krożach funkcjonowały jednak zajęcia z gimnastyki, wiele wskazuje więc na to, że wspomniana piscina to była również pływalnia. Na to nie ma żadnego dowodu, ale prawdopodobnie latem uczniowie kąpali się w tej naturalnej pływalni.

Wspomnieliśmy o wykładowcach Kroż, ale kim byli uczniowie, skąd pochodzili?

Więcej informacji jest o drugim, trzecim rzucie uczniów. O tych najstarszych z imienia i nazwiska wiemy mało. Jednak ogólnie rzecz biorąc byli to synowie miejscowej szlachty z Księstwa Żmudzkiego. Możliwe, że byli także uczniowie mieszczańscy czy nawet włościańscy, ci drudzy na pewno pojawiają się w XVIII w. O tym, że te ostatnie dzieci były włączone w cykl edukacyjny, świadczy teatr, który działał po łacinie. W dialogach pojawiał się jednak dialekt żmudzki – aktorami bywali miejscowi uczniowie, by przekaz teatralny był łatwiej przyjęty przez okolicznych widzów.

Mówimy o kolegium jezuickim, ale chciałbym zapytać, czy Kroże były miastem katolickim? Jaka w ogóle była struktura wyznaniowa tego terenu?

Kościół Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Maryi Panny. Zdj. Tomasz Otocki

Katolicy byli dominującą grupą. Żydzi mieszkali w Krożach, ale nie była to większość jak w wielu miasteczkach Wielkiego Księstwa Litewskiego. Kroże posiadały parę kościołów, co świadczy o dominacji grupy katolickiej. Były to następujące kościoły: licealny, parafialny drewniany, który został zburzony podczas ostrzału w czasie II wojny światowej, był także kościół benedyktynek, czyli połowa XVIII w. O protestanckiej świątyni nic nie wiadomo. Rynek zabudowany był m.in. domami żydowskimi.

Wspomnieliśmy o potopie szwedzkim w latach 1655–1660.

On zrobił straszliwe spustoszenia ekonomiczne. Ludność zbiedniała, została zredukowana do co najwyżej dwóch trzecich. Były jeszcze epidemie, zaś później nastąpiła wojna północna w latach 1700–1721, w wyniku której szkołę praktycznie zamknięto. Generalnie w historii kolegium możemy wyróżnić kilka etapów. Pierwszy etap dobrego rozwoju to jest od 1614 r. do 1655 r., czyli aż do potopu szwedzkiego, gdy następuje rabunek szkoły. Jezuici starają się temu przeciwdziałać, wywożą majątek poza Kroże, do swoich posiadłości. Kolejny etap mamy od potopu szwedzkiego, poprzez wojnę północną, aż do połowy XVIII w., gdy szkoła zaczyna się wreszcie dźwigać z upadku, z wegetacji. Pamiętajmy, że w międzyczasie została zamknięta, w wyniku działań wojennych toczących się na terenie Wielkiego Księstwa Litewskiego. W 1773 r. następuje zaś kasata zakonu jezuitów, Komisja Edukacji Narodowej przejmuje majątki jezuickie, które przekształca na cele edukacyjne, zaś w Krożach powstaje szkoła wydziałowa. W hierarchii szkół Komisji Edukacji jest gdzieś pośrodku, bo nie jest szkołą podwydziałową, ani szkołą główną. Szkoła Główna znajduje się oczywiście w Wilnie.

Jeśli mówimy o okresie panowania Stanisława Augusta , jaką reputację ma wtedy szkoła w Krożach?

Ważnej w tym regionie, acz nie wybitnej. Tam kształci się miejscowa szlachta, czyni tam zapisy, daje fundusze. Jest cały szereg nazwisk, które można przytoczyć, ludzi, którzy przeznaczają swoje pieniądze. To wszystko kończy się w 1795 r., gdy Żmudź przechodzi do Cesarstwa Rosyjskiego w wyniku trzeciego rozbioru Rzeczypospolitej.

Jaki pomysł na tę szkołę mają Rosjanie?

Generalnie mają dwa pomysły: pierwszy jest bardzo strategiczny, dalekosiężny, chcą może nie likwidować szkołę, ale na pewno ograniczać jej działalność. A kiedy ogranicza się działalność? Wtedy, kiedy nie daje się pieniędzy. Rosjanie zabierają szkołę, zmieniają jej właściciela, przejmują ją karmelici z miejscowości Chwałojnie (ob. Kolainiai) w 1795 r. Prowadzą szkołę karmelicką w tejże wsi. Tam niestety nic się nie zachowało, znajdują się jedynie fundamenty po dawnym kościele. W XIX w. miał tam być rozsadnik prawosławia, powstaje cerkiew etc.

Wracając do Kroż, to karmelici są bardzo dobrymi dydaktykami, troszczą się o szkołę, ale Rosjanie nie dają pieniędzy. Szkoła zostaje zlikwidowana w 1803 r., zaś karmelici przenoszą się ponownie do Chwałojń. Kościół krożański zaczyna podupadać, sypać się, ale w pewnym momencie Krożami interesuje się Uniwersytet Wileński. Funkcję rektora sprawuje wtedy Szymon Malewski, bardzo przychylny szkole. Kuratorem wileńskiego okręgu naukowego jest wtedy ks. Adam Jerzy Czartoryski (nieco wcześniej także minister spraw zagranicznych), zaś carem Aleksander I, także w jakimś sensie sprzyjający tej sprawie.

Czym to wszystko się kończy?

W 1817 r. w Krożach powstaje świeckie gimnazjum. To jest drugi najpiękniejszy czas dla Kroż, pierwszy, jak już wspomnieliśmy, miał miejsce do potopu szwedzkiego. Gimnazjum znajduje się pod kuratelą cesarskiego Uniwersytetu Wileńskiego. Wykładowcy przychodzą z Wilna. Nauka jest nadal w języku polskim, podobnie jak cała dokumentacja. W Krożach wykłada się przedmioty świeckie takie jak matematyka, fizyka, historia. Historia nie do końca jest poddana „obróbce” rosyjskiej, bo kadra jest nadal „z ducha polskiego”. Co ciekawe, jeden Francuz z armii napoleońskiej, która w 1812 r. napada na Rosję, został w Krożach i zaczął uczyć języka francuskiego.

Miejscowa ludność jest wdzięczna carowi za tolerowanie szkoły i pomoc dla niej. Szkoła kształciła wtedy wielu wybitnych obywateli, najczęściej lojalnych wobec władzy rosyjskiej. Np. uczeń Adolf Przeciszewski napisał wspaniałą mowę pochwalną dla cara z powodu otwarcia szkoły. Generalnie uczniowie i wykładowcy szkoły są lojalni wobec caratu. Ale nie można mieć do tych ludzi pretensji, skoro taka była sytuacja na początku XIX w.

Szkoła jest związana z Wilnem, przyjeżdżają do niej wileńscy wykładowcy…

… a także promieniuje cały ruch intelektualny z dawnej stolicy Wielkiego Księstwa Litewskiego, mam na myśli filomatów, filaretów. Te idee powodują to, że w Krożach zostanie zawiązane stowarzyszenie „czarnych braci”. Tworzą je uczniowie w wieku od dwunastu do osiemnastu lat. Miejscowy nauczyciel był ich przywódcą duchowym. Nie do końca wiadomo, czym było to stowarzyszenie. Na pewno byli to ludzie ideowi, chcący budować tężyznę moralną, filozoficzną. Stowarzyszenie miało charakter wolnościowy, ale nie militarny. Wykorzystywali wsparcie z Wilna. Mieli, jak twierdzą niektórzy, profil wolnomularski, konspiracyjny. Na skutek donosu władze carskie dowiadują się o spisku, stosują represje.

Następuje śledztwo. Dwie osoby zostają skazane na karę śmierci: Jan Prosper Witkiewicz, a także Cyprian Michał Janczewski.

Przewieziono ich do twierdzy w Bobrujsku. Najmłodszy więzień miał nieco ponad dziesięć lat. Cyprian Michał Janczewski wraca później do stron rodzinnych, do Blinstrubiszek, jest pochowany na cmentarzu w Widuklach. Jeden z jego synów był żonaty z siostrą pierwszej żony Henryka Sienkiewicza. Zaś wspomniany Jan Prosper Witkiewicz, kończy tragicznie życie w Sankt Petersburgu. Wcześniej jednak zostanie carskim wywiadowcą w Azji (obszar Afganistanu).

Chciałem zapytać o bibliotekę, która funkcjonowała w Krożach.

Ona była naprawdę duża. Pierwsze księgi podarował jeszcze w XVII w. biskup żmudzki Melchior Giedroyć, pochodzą one nawet z XVI w., mają ex libris Colegium Crosensis Societatis Jesu. Później oficyny wileńskie, jezuickie, dostarczały regularnie księgozbioru. Trochę rozkradziono tych książek w XVII w. Tych ksiąg było parę tysięcy, one znalazły się w różnych miejscach. Obecnie znajdują się one częściowo w posiadaniu Uniwersytetu Wileńskiego, choćby pochodzące z końca XVIII w., wykonywane ręcznie, z rysunkami. Podejrzewam, że sporo książek, które znajdują się w Wilnie, nie zostało jeszcze skatalogowanych.

Co się dzieje z kolegium w Krożach po powstaniu listopadowym?

Car Mikołaj I uznaje, że Polacy, którym jego poprzednik „podarował” Królestwo Polskie, okazali się niewdzięczni. Najpierw do szkoły w Krożach wprowadzono na siłę język grecki, żeby uczniów przyzwyczajać do cyrylicy. Później były plany, żeby szkołę przenieść do Rosień, zerwać z tradycją. Ostatecznie w 1842 r. szkołę przeniesiono do Kowna, zaczęła się rusyfikacja na całego. Jeszcze dokumenty są pisane po polsku, niektóre pół na pół. Ale zaczyna się epoka rosyjska. Później, w czasach litewskich, szkoła będzie nosić imię Maironisa. Nie będzie już jednak miała nic wspólnego z Krożami. Trzeba pamiętać, że w XIX w. ludzie nie przywiązują wielkiej wagi do historii, do dziedzictwa. Może ci, którzy interesują się, zauważą, że na książkach jest ex libris Colegium Crosensis Societatis Iesu. Dla większości nie będzie miało to już jednak żadnego znaczenia.

Co się dzieje z Krożami po 1842 r.? To już nie jest siedziba traktu żmudzkiego, to także nie jest miasto powiatowe, po prostu część guberni kowieńskiej.

W Worniach stacjonują kozacy carscy, kilka sotni, w dawnym klasztorze. W Krożach jest świadomość wolnomyślicielska, katolicka. Miasto się niestety spauperyzowało. Pojawili się Rosjanie, także więcej Żydów, którzy przyszli ze Wschodu. Nie było to jednak miasteczko żydowskie. Pojawia się także chęć zamiany kościołów na cerkwie. Powstanie styczniowe jakoś szczególnie nie wpływa na Kroże, miasto dalej podupada. Pod koniec XIX w. car wpada na pomysł, by kościół benedyktynek zamienić na cerkiew.

Fara kroska w r. 1840, rys. Wincenty Misiewicz, własność Józefa Szukszty w Krożach (Biblioteka cyfrowa POLONA)

Zbliżamy się do tematu rzezi kroskiej z 1893 r. To była sprawa nośna nawet w dwudziestoleciu międzywojennym.

Tak, pisała o tym prasa wileńska. Juliusz Kossak zaprojektował specjalny medal upamiętniający to wydarzenie. Zaczęło się od tego, że władze carskie zdecydowały wywieźć wyposażenie świątyni w Krożach, wtedy nastąpiła trwająca ponad miesiąc blokada kościoła przez wiernych, bito w dzwony i bębny. W listopadzie 1893 r. gubernator kowieński Mikołaj Klingenberg wezwał z Worń trzy sotnie kozaków, którzy zaatakowali broniących kościoła. Zginęło wtedy 9 osób, rannych zostało 50, licznych aresztowano, parę osób utonęło w Krożęcie. Przed sądem stanęło 71 osób w wieku od 16 do 80 lat – otrzymały one wyroki wieloletnich ciężkich robót, zsyłki do guberni tobolskiej. Wydarzenie to, które przeszło do historii jako „rzeź kroska”, zostało upamiętnione tabliczką na murze kościelnego dziedzińca.

Ciekawe jednak, że w carskim sądzie po czasie udowodniono, że Mikołaj Klingenberg przekroczył swoje kompetencje. Władza carska dążyła do przekształcenia kościoła w cerkiew, ale nie życzyła sobie bandyckiego napadu, bicia, siekania ludzi szablami etc. Poszło na pół świata, co się dzieje w guberni kowieńskiej, a to był dla Rosji wstyd. Ostatecznie cerkwi z tego kościoła nie zrobiono, po 1905 r. znów stanie się on kościołem, gdy po rewolucji nastąpi liberalizacja.

Przychodzi I wojna światowa i uzyskanie przez Republikę Litewską niepodległości w 1918 r., zaś Kroże…

… są zapyziałym, nędznym miasteczkiem. Nikt nie odwołuje się do tradycji szkoły. Budynki kolegium są zamieszkane przez dzikich lokatorów, nikt ich nie remontuje, sypią się. Aż dziw, że do dnia dzisiejszego ocalało jedno skrzydło.

Przedwojenna Litwa nie ma interesu, by odwoływać się do przeszłości Kroż. Ale jak sytuacja wygląda w Rzeczypospolitej?

Pisze i mówi się głównie o rzezi kroskiej z 1893 r., powstaje na jej temat specjalne wydanie „Kuriera Literacko-Naukowego”. O jezuickim kolegium niewiele kto pamięta, przedwojenna Polska ma dość problemów z własnymi Kresami, z Wileńszczyzną etc. Pamiętajmy, że Kroże są Kowieńszczyzną, szkoła nie istnieje już od ponad stu lat, zaś na miejscu nie ma dosłownie niczego, poza tym wspomnianym jednym skrzydłem.

Czy w Krożach w latach 1918–1940 funkcjonuje polska mniejszość narodowa?

Niewiele wiemy na ten temat, ale jeśli się pójdzie na lokalny cmentarz, to znajdzie się wiele nagrobków w języku polskim. Ci ludzie mówili zatem po polsku, uważali się za Polaków, względnie za „Starolitwinów”, według formuły mickiewiczowskiej. Nie mogli oni jednak pełnić żadnych funkcji publicznych. Polskiej szkoły tam nie było.

Co współczesna inteligencja litewska wie o Krożach?

Należałoby zapytać, co się dzieje w Krożach kulturotwórczego? Oczywiście tam jest kościół, plebania, ale także miejscowe muzeum. Dawne skrzydło kolegium zostało ładnie odremontowane, to było jedenaście lat temu. Powstało tam wtedy Centrum Kultury im. Macieja Kazimierza Sarbiewskiego (lit. Kražių Motiejaus Kazimiero Sarbievijaus Kultūros Centras) z tablicą w języku litewskim. Niestety nie ma żadnej informacji o tym, że tam było sławne kolegium jezuickie, co tam się działo z „czarnymi braćmi”. W centrum kultury pracują światli ludzie, z wykształceniem, organizują spotkania związane z lokalną kulturą. Wiele w urządzeniu sal muzealnych pomógł nauczyciel, który jest już na emeryturze. Sądzę, że jest bardzo przyjazny w mówieniu o wspólnej historii polsko-litewskiej. Z księżmi jest sytuacja trudniejsza, dlatego, że często zmieniają parafie. Taki ksiądz pobędzie dwa, trzy lata i musi już wyjeżdżać. To nie sprzyja zainteresowaniu historią danego miejsca.

Co litewscy Polacy mogą zrobić dla ocalenia pamięci o Krożach?

Polacy na Wileńszczyźnie są predestynowani do tego, by zajmować się całym polskim dziedzictwem na Litwie, nie tylko w części wileńskiej. Ja zauważam jednak dwie tendencje wśród wileńskich Polaków, które mnie niepokoją. Po pierwsze są zainteresowani głównie Wileńszczyzną: Wilnem, Solecznikami, Ejszyszkami. Coś się zaczyna dopiero ruszać na Laudzie, w Poniewieżu. Mam na myśli Irenę Duchowską, Reginę Czyrycką. To jednak robią Polacy z Laudy, a nie z Wilna. Związek Polaków na Litwie na tych terenach nie jest aktywny. Poza tym myślę, że Polacy na Wileńszczyźnie, którzy są świadomi naszych tradycji, naszej historii, za mało mówią, że tam funkcjonowała Rzeczpospolita Obojga Narodów. Zgodnie z prawdą historyczną powinniśmy mówić, że to jest wspólne dziedzictwo dawnej Rzeczypospolitej. Jeśli tak będziemy mówić, to w Litwinach będziemy mieli przyjaciół, a nie oponentów.

W 2010 r. współzałożyciel Programu Bałtyckiego Radia Wnet, a później jego redaktor, od lat zainteresowany Łotwą, redaktor strony facebookowej "Znad Daugawy", wcześniej pisał o krajach bałtyckich dla "Polityki Wschodniej", "Nowej Europy Wschodniej", Delfi, Wiadomości znad Wilii, "New Eastern Europe", Eastbook.eu, Baltica-Silesia. Stale współpracuje także z polską prasą na Wschodzie: "Znad Wilii", "Echa Polesia", "Polak na Łotwie". Najlepiej czuje się w Rydze i Windawie.


NEWSLETTER

Zapisz się na newsletter i otrzymaj bezpłatną 30-dniową prenumeratę Przeglądu Bałtyckiego!