Gdy pojawiły się samochody w Europie, hrabia Józef Tyszkiewicz napisał list do córki, która w tym czasie przebywała w Szwajcarii, aby sprawdziła, jak wygląda ten samochód i czy warto go kupić i sprowadzić do Kretyngi. Jednak córka odpisała, że samochód głośno chodzi i dla schorowanego ojca nie będzie użyteczny. Hrabia Józef Tyszkiewicz przez ostatnie dziesięć lat chorował, poruszał się na wózku inwalidzkim. Wtedy samochodu nie zakupiono, ale w 1908 r., jako jeden z pierwszych na Litwie, najstarszy syn Aleksander nabył we Francji sportowy samochód, który przez miejscowych był nazywany „czerwoną bryką Tyszkiewicza”. Z historią Tyszkiewiczów w Kretyndze związana jest także pierwsza na Litwie rozmowa telefoniczna, pierwsze przedszkole, pierwsza hydroelektrownia, a także… fabryka cukierków, która przynosiła dochody – mówi Gražina Banienė, przewodniczka z Kretyngi.
Gražina Banienė urodziła się w Sejnach, w młodości mieszkała w Skarkiszkach w gminie Puńsk. Uczyła się w Liceum Ogólnokształcącym z Litewskim Językiem Nauczania im. 11 Marca w Puńsku. Po ukończeniu nauki w liceum wybrała studia na kierunku leśnictwo na Uniwersytecie Aleksandrasa Stulginskisa w Kownie (ob. Akademia Rolnicza Uniwersytetu Witolda Wielkiego w Kownie). Na Litwie poznała obecnego męża, który jest leśnikiem ze Żmudzi. Od piętnastu lat mieszka w Kretyndze, pracuje w zawodzie leśnika. Dziesięć lat temu zaczęła pracować jako przewodnik, by nie zapomnieć języka polskiego. Obecnie łączy dwa zawody: leśnika i przewodnika. Należy do nielicznych osób na Żmudzi, które perfekcyjnie posługują się językiem polskim.
Tomasz Otocki, Przegląd Bałtycki: Kretynga znana jest jako miasto Chodkiewiczów i Tyszkiewiczów, co możemy powiedzieć o tych dwóch rodzinach zasłużonych dla Żmudzi?
Gražina Banienė: Hetman wielki litewski Jan Karol Chodkiewicz założył miasto, które nazwał swoim imieniem – Karolsztatem, jednocześnie była używana nazwa Kretynga. W 1795 r. po trzecim rozbiorze Rzeczypospolitej miasto straciło nie tylko prawa miejskie, ale i nazwę Karolsztat, została tylko nazwa Kretynga. Jan Karol Chodkiewicz nie tylko dużo inwestował w rozwój miasta. W testamencie zapisał, że chce być pochowany w kryptach kościoła, dlatego dzisiejsi mieszkańcy miasta mówią, że Kretynga była ulubionym jego miastem.
Hetman wielki litewski zakładając miasto zaprosił franciszkanów, wybudował szpital, kościół, klasztor. Celem Chodkiewicza było to, aby mieszkańcy Kretyngi żyli na poziomie Zachodniej Europy, więc w 1609 r. nadano miastu prawa magdeburskie. Fundator miasta dał mieszkańcom wolne prawo wybierać urzędników w sądzie, a także władzę. Każdy mógł zajmować się handlem, rolnictwem, rybołówstwem czy rzemieślnictwem. Wszyscy według dekretu Jana Karola Chodkiewicza byli przez dwadzieścia lat zwolnieni z płacenia podatku na rzecz dworu i trzydzieści lat z płacenia cła na rzecz państwa. Mieszkańcy miasta mieli jeszcze jeden przywilej – monopol na wolny handel z zagranicą, ponieważ Kretynga była na granicy państwa z Księstwem Pruskim, więc sprzedawać na eksport lub kupować bez cła mogli tylko oni.
Gdy zaś mowa o rodzinie hrabiów Tyszkiewiczów, to są może bardziej widoczni w Kretyndze, jest więcej miejsc, które pozostawili po sobie. Jest piękny pałac z oranżerią, park, a także tradycje, na przykład organizowania koncertów. Tyszkiewiczowie mówili o Chodkiewiczach, że bardzo lubią odpoczywać w cieniu zasadzonych przez nich dębów, które rosły przed pałacem. Obie rodziny łączy chęć, inwestycje, postęp i to co zostawili dla mieszkańców miasta, nie tylko budowle, ale i tradycje, które dzisiaj powracają z zakamarków pamięci.
Jan Karol Chodkiewicz zginął w 1621 roku pod Chocimiem, ale jego potomkowie władali Kretyngą dalej.
Po śmierci Kretyngę odziedziczyła jego jedyna córka Anna Scholastyka, która posiadłość zapisała swemu mężowi Janowi Stanisławowi Sapieże, który był marszałkiem Wielkiego Księstwa Litewskiego. Kretynga z rąk Chodkiewiczów przeszła na ręce Sapiehów.
Jan Karol Chodkiewicz miał co prawda dwóch synów z pierwszego małżeństwa z Zofią Chodkiewicz z Mieleckich, jednak starszy Hieronim Chryzostom umarł w wieku 15 lat, zaś młodszy syn Jan Kazimierz żył tylko kilka godzin po urodzeniu. Obaj są pochowani w sarkofagach, w krypcie kościoła w Kretyndze, razem z nimi spoczywa matka, pierwsza żona Jana Karola Chodkiewicza. Druga żona Chodkiewicza nie spełniła jego ostatniego życzenia, by być pochowanym w Kretyndze. Po bitwie pod Chocimiem w 1621 r., gdzie zginął hetman, jego zwłoki zostały zawiezione do Ostroga na Ukrainie, skąd pochodziła druga małżonka Anna Alojza Ostrogska i tam był pochowany.
Co następuje później?
Z rąk Sapiehów Kretynga przechodzi na własność rodziny Massalskich, w taki sam sposób jak została przekazana przez Chodkiewiczów. Córka Kazimierza Jana Sapiehy Krystyna po wyjściu za mąż zapisuje posiadłość na męża Kazimierza Adriana Massalskiego. Ciekawy okres w historii miasta następuje, gdy właścicielem staje się słynny biskup wileński Ignacy Jakub Massalski, późniejszy targowiczanin. Dzięki niemu został spisany cały inwentarz miasta oraz wydany rozkaz, że „całe miasto Karolsztat musi być murowane”. Nowe budowle musiały być budowane według projektu, wcześniej potwierdzonego. O Massalskim mówiono, że „zastał Kretyngę drewnianą, a zostawił murowaną”.
Powiedzmy parę słów o Massalskim, bo to naprawdę ciekawa postać.
Biskup Massalski był pierwszym prezesem powołanej w 1773 r. Komisji Edukacji Narodowej, która była zarazem pierwszą w Rzeczypospolitej, jak i w całej Europie, władzą oświatową o charakterze współczesnego ministerstwa oświaty. Zapewne to przyczyniło się do tego, że w Kretyndze została założona pierwsza szkoła średnia w zachodniej części Żmudzi, w której uczyło się od 100 do 240 uczniów. Biskup Ignacy Jakub Massalski w 1794 r. podczas insurekcji kościuszkowskiej w 1794 r. został uznany za zdrajcę i powieszony przez lud Warszawy. Kretyngę odziedziczyła jego siostrzenica Helena Apolonia de Ligne, która w tym samym roku własność zapisała na własność męża – hrabiego Wincenta Gawła Potockiego.
Z rąk Potockich Kretyngę nabył w 1806 r. książę rosyjski Płaton Zubow. Tak się stało, że potomkowie rodziny Zubowów kilka razy Kretyngę wynajmowali dla hrabiów Tyszkiewiczów, którzy w końcu w 1874 r. na przetargu wykupili wynajmowaną posiadłość.
Przyjście Tyszkiewiczów do Połągi związane jest z legendą.
O Józefie Tyszkiewiczu mówiono, że to jest mężczyzna z pomysłami, z temperamentem, że jeśli sobie coś wymyślił, to musiał to koniecznie wprowadzić w życie. Po zaślubinach z Zofią z Horwattów zamieszkali w Landwarowie na Ziemi Wileńskiej. Gdy w Rosji carskiej powstają „drogi żelazne”, hrabia Józef Tyszkiewicz zaproponował carowi, aby linia kolejowa prowadziła przez jego majątek w Landwarowie. Zapowiedział, że sfinansuje nie tylko budowę drogi, ale także ludzi, którzy będą kolej obsługiwać, jak i dworce kolejowe, oraz budynki mieszkalne dla pracowników kolei. Zaczęły jeździć pociągi z Moskwy do Berlina przez Landwarów, gdzie często były organizowane przesiadki, a że na kolejny pociąg trzeba było czekać czasami i z dwa tygodnie, to podróżnicy wybierali pobyt u hrabiów Tyszkiewiczów, którzy słynęli z gościnności. Goście tak dobrze spędzali czas, że przegapiali pociąg i zamiast dwóch tygodni spędzali w Landwarowie miesiąc. W końcu małżonka Zofia Tyszkiewicz powiedziała, że potrzebuje więcej spokoju. Hrabia Józef Tyszkiewicz miał myśli nawet o emigracji do Kanady, ale ostatecznie pod wpływem żony wybrał Kretyngę.
W momencie kiedy Tyszkiewiczowie przejmują władzę nad pałacem w Kretyndze, jak on wygląda?
Pałac wtedy już był, tak jak i początki parku. Z inicjatywy Tyszkiewiczów została zbudowana oranżeria – palmiarnia, która była największą w tym czasie w Europie. W 1878 r. w oranżerii i pałacu została wprowadzona elektryczność, która była produkowana w hydroelektrowni przy pałacu. Była to pierwsza hydroelektrownia na Litwie i jedna z pierwszych w Cesarstwie Rosyjskim. Powstało także pierwsze połączenie telefoniczne na Litwie, na linii Retów-Kretynga, między Tyszkiewiczami a Ogińskimi. Tyszkiewiczowie bardzo przyjaźnili się z Ogińskimi, do których należał Retów i Płungiany.

Byli więc nowoczesnymi ludźmi, jak na tamtą epokę.
Gdy pojawiły się samochody w Europie, hrabia Józef Tyszkiewicz napisał list do córki, która w tym czasie przebywała w Szwajcarii, aby sprawdziła, jak wygląda ten samochód i czy warto go kupić i sprowadzić do Kretyngi. Jednak córka odpisała, że samochód głośno chodzi i dla schorowanego ojca nie będzie użyteczny. Hrabia Józef Tyszkiewicz przez ostatnie dziesięć lat chorował, poruszał się na wózku inwalidzkim. Wtedy samochodu nie zakupiono, ale w 1908 r., jako jeden z pierwszych na Litwie, najstarszy syn Aleksander nabył we Francji sportowy samochód, który przez miejscowych był nazywany „czerwoną bryką Tyszkiewicza”.
W Kretyndze powstaje także pierwsze przedszkole na Litwie.
Tyszkiewiczowie mieli trzy córki. Jedna z córek Maria jako mała dziewczynka powiedziała, że nie wyjdzie za mąż i była wielką zwolenniczką postępu, a tym samym utrapieniem dla rodziców, ponieważ chciała się uczyć astronomii, matematyki, filozofii i wymusiła na rodzicach, aby zatrudnili nauczycieli. Dzieci hrabiów od małego były uczone charytatywnej działalności, obowiązku pomocy słabszym i potrzebującym. Z idei pomocy służbie, latem, kiedy wszyscy pracują na polu, młoda hrabianka Maria dla małych dzieci zorganizowała pierwsze przedszkole na Litwie, było to w 1898 r. Budynek z czerwonej cegły stoi do dzisiaj.
W tym samym budynku znajdował się również szpital, w którym była leczona bezpłatnie służba. Nauczycielki i guwernantki, które zatrudniano w Kretyndze, były utrzymywane do śmierci. Były guwernantki dla młodszych i dla starszych dzieci. Nauczycielki pochodziły z Francji, Niemiec czy Szwajcarii, z różnych regionów Europy…
… więc mówiły w różnych językach, ale czy w pałacu obowiązywał język polski?
Było bardzo różnie. W muzeum, które znajduje się w pałacu Tyszkiewiczów, możemy zobaczyć listy hrabiny Zofii Tyszkiewiczowej do męża hrabiego Józefa Tyszkiewicza, które napisane są po francusku. Wtedy był to modny język. Z tej racji, że Kretynga znajdowała się w Rosji, Tyszkiewiczowie znali rosyjski. Ale litewski i żmudzki nie był im obce. Alfred Tyszkiewicz, syn Feliksa, gdy był młody, opuścił Połągę, ale gdy wrócił do młodego państwa litewskiego, bez problemu poradził sobie z językiem państwowym. Pamiętajmy, że była służba, która mówiła po litewsku, zaś Tyszkiewiczowie sprowadzili z Pragi orkiestrę, która umilała im życie. Oni porozumiewali się oczywiście po czesku. Ogrodnik Ludwik Hajduk był Węgrem. I oczywiście język polski był używany w życiu codziennym.

Powiedziała Pani wcześniej, że Maria Tyszkiewiczówna była feministką.
Ja nazywam ją w ten sposób. Według tego, jak żyła, rzeczywiście możemy zażartować, że była feministką. Nigdy nie wyszła za mąż, dużo się uczyła i dużo podróżowała. Miała swoją willę w Połądze, którą wynajmowała. To była willa przy ulicy Biruty. Wynajmował ją w okresie letnim prezydent Antanas Smetona. Za zarobione pieniądze Tyszkiewiczówna jeździła po Europie. Dodajmy, że małżeństwo Smetonów bardzo polubiło Połągę. Antanas odpoczywał, zaś jego żona Zofia z Chodakowskich bardzo lubiła grać w karty. Ostatecznie Maria Tyszkiewicz została w 1941 r. zesłana przez Sowietów na Syberię, umarła w wieku 81 lat w Krasnojarsku.
Mówiliśmy o przedszkolu, o pierwszym telefonie, to powiedzmy o fabryce cukierków.
Do rodziny Tyszkiewiczów należała wytwórnia oleju „Oleit” oraz wytwórnia syropu i cukierków, która nazywała się „Szatrija”. Wyrób słodyczy i ich sprzedaż była jednym ze źródeł dochodów Tyszkiewiczów. Obecnie do to tej tradycji nawiązuje specjalna manufaktura cukierków, którą można odwiedzić, będąc niedaleko od pałacu w Kretyndze. Jest możliwość nabycia nawet czekolady ze skwarkami czy z cykorią. Notabene cukierki po żmudzku nazywają się tak samo jak po polsku, „cukerkas”, a nie „saldainiai”.
Gdy w 1918 roku Litwa uzyskuje niepodległość, co zmienia się w Kretyndze?
Gospodarzem zostaje Aleksander Tyszkiewicz, najstarszy syn Józefa, zaś Połągą rządzi najmłodszy syn Feliks. Tradycje i duch Tyszkiewiczów zostają, ale zmienia się ich życie. Bardziej oszczędzają niestety na elementach reprezentacyjnych, czyli parku, pałacu, oranżerii. Chociaż są biedniejsi, gdyż część ziemi odebrano im w wyniku litewskiej reformy rolnej z 1920 roku, z całych sił próbują utrzymać własność z rolnictwa, sprzedaży oleju, tych samych wcześniej wspominanych słodyczy i innej produkcji. Z kolei Feliks proponuje władzy litewskiej wykup pałacu. Tyszkiewiczowie są jednak nadal przykładem dla mieszkających tutaj rodzin. Ich wizytówką jest patriotyzm, ale także działalność charytatywna.
Jak Tyszkiewiczowie patrzą na konflikt polsko-litewski? Oni są pośrodku, są zarówno polskojęzyczni, jak i litewskojęzyczni…
Sądzę, że złe stosunki między Polską i Litwą muszą być dla nich przykre, jednak ta rodzina potrafi się odnaleźć zarówno wśród Polaków, jak i Litwinów. Umieją pogodzić w sobie dwa pierwiastki: polski i litewski. W tym okresie utrzymują kontakty z polską elitą. Część Polaków przyjeżdża do Kretyngi czy Połągi na urlop.
Opowiem coś o „litewskości” Tyszkiewiczów. Jeszcze w czasach carskich, gdy Rosja zakazuje druku książek w języku litewskim, powstaje instytucja „księgonoszy”, którzy przemycają książki z Prus Wschodnich na Żmudź. Do takich osób należą Tyszkiewiczowie. Oni wiedzieli, że celnicy hrabiów za bardzo nie będą sprawdzać, więc mogli sobie pozwolić na więcej. Pamiętajmy, że w 1899 r. w Połądze, w ówczesnej guberni kurlandzkiej, odbywa się pierwsze przedstawienie w języku litewskim „W amerykańskiej łaźni” („Amerika pirtyje”). Tyszkiewiczowie udostępnili na nie swoje posiadłości. Obecnie znajduje się tam pomnik, niedaleko od połąskiego molo.
Powiedzieliśmy, że prezydent Smetona spędzał wczasy w willi Tyszkiewiczów w Połądze, ale czy bywał w Kretyndze?
Tak, dlatego, że linia kolejowa kończyła się właśnie w Kretyndze, później do Połągi trzeba było dojeżdżać końmi albo samochodem. Smetona wysiadał więc w Kretyndze, na jego cześć budowano wtedy specjalne zielone wrota. Odbywały się także koncerty, ludzie w narodowych ubraniach witali prezydenta.
Gdy w 1940 r. zaczyna się okupacja sowiecka, jak to wpływa na rodzinę Tyszkiewiczów?
Pierwsze ślady, które okupanci sowieccy zostawili w 1940 r., były takie, że rodzina Tyszkiewiczów była zmuszona opuścić pałac, w którym zostały utworzone pokoje dla żołnierzy i szpital wojskowy, zaś kwiaty i rośliny z oranżerii wyrzucone. W czasie wojny Aleksander Tyszkiewicz tułał się z rodziną po różnych miejscach Żmudzi, jednak był okres, kiedy powrócił do Kretyngi, aby z córką doglądać i utrzymać majątek.
Może coś więcej na ten temat?
Generalnie obecnie rodzina Tyszkiewiczów jest bardzo rozproszona, nie ma już potomków rodziny Tyszkiewiczów z linii Kretyngi. Ostatnim prawowitym właścicielem – gospodarzem pałacu Kretyngi był hrabia Kazimierz Tyszkiewicz, syn Aleksandra, niestety podczas obstrzału został zabity w 1941 r. przez Niemców pod Szkudami. Z potomków Tyszkiewiczów z Połągi znamy syna Alfreda Tyszkiewicza, który jest uznanym chirurgiem i pracuje w Stanach Zjednoczonych.
W 1945 r. Litwa trafia znowu pod władzę sowiecką.
W upaństwowionym pałacu w Kretyndze, w 1946 r. zostaje otwarta szkoła ogrodnictwa, zaś w Połądze dom dla pracowników ministerstwa kultury Litewskiej SRR. Wiele z wyposażenia pałacu znika, zostaje wywiezione albo zniszczone. Obecne meble w pałacu Tyszkiewiczów w Muzeum Bursztynu nie są oryginalne. W Kretyndze także zachowało się mało namacalnych rzeczy, jednak duch życia hrabiów można poczuć i wyobrazić sobie.

Przejdźmy może od pałacu do samej Kretyngi, do tego, co można tutaj zwiedzić. Proszę także powiedzieć, dlaczego Kretynga nazywana jest „małym Watykanem”?
Mieszkańców jest mało, ale mamy pięć zakonów. Cztery są żeńskie, jeden zaś męski – franciszkanów. Żeńskie klasztory są to misjonarki Matki Teresy, Zgromadzenie Sióstr Franciszkanek Misjonarek, klasztor sióstr klarysek oraz siostry św. Franciszka, zakon powołany w 1936 r., jedyna taka kongregacja na Litwie. Zakon franciszkanów dużo wędruje, jest otwarty i nastawiony na „nowinki” w wierze chrześcijańskiej. Organizują różne festiwale, imprezy. Podczas odpustów św. Antoniego albo urodziny Maryi puszczają fajerwerki. Proszę sobie wyobrazić, że w święta Bożego Narodzenia po mszy w kościele był zorganizowany koncert muzyki The Beatles.
Przez Kretyngę przechodzi szlak jakubowy. Dlaczego?
Kretynga jest nazywana „małym Watykanem” Litwy, w małym miasteczku, liczącym 17 tys. mieszkańców jest aż 5 klasztorów, a dzięki ich aktywnej działalności przyjeżdża tu wielu pielgrzymów. Można u nas zobaczyć np. klasztor klarysek, jedyny taki w krajach nadbałtyckich. Tam zakonnice kontakt ze światem świeckim mają przez kratę. Mało rozmawiają, nie mają ścisłego kontaktu z własną rodziną. Wszystkie te klasztory na swój sposób biorą udział w życiu miasta i całej Litwy. Szlak Jakubowy Żmudzki zaczyna się w Sowiecku (dawna Tylża, Obwód Kaliningradzki), prowadzi przez Kretyngę do Ezere (Łotwa). Długość tego szlaku to 269 km.
W Kretyndze funkcjonuje także kościół luterański.
Podobnie jak w pobliskiej Krotyndze. Byliśmy na granicy Żmudzi z Prusami Wschodnimi. Jednak, gdy Jan Karol Chodkiewicz zakładał miasto, zastrzegł, że ma być to miasto katolickie. Chodziło o „obronę wiary chrześcijańskiej” przed ewangelikami. Właśnie dlatego zaprosił tutaj franciszkanów. Protestanci mieli prawo zamieszkania w Kretyndze, jednak tylko katolicy mogli budować swój dom modlitwy. Dzisiejszy kościół ewangelicko-luterański został zbudowany w 1899 r., tu co niedzielę odbywają się nabożeństwa. W czasach carskich zamieszkali tutaj prawosławni. Obecnie nie mamy cerkwi, ale co miesiąc odbywają się modły w kaplicy na cmentarzu prawosławnym.
Jan Karol Chodkiewicz chciał, żeby Kretynga była miastem katolickim, ale z biegiem czasu pojawili się tutaj Żydzi. Jeden z nich, Berek Joselewicz, jest nawet jednym z najbardziej znanych Żydów w Polsce, Teatr Żydowski w Warszawie wystawia obecnie sztukę na jego temat.
Zakładając miasto Jan Karol Chodkiewicz wydał zgodę na zamieszkanie tylko dla katolików i ewangelików. Żydzi nie mogli tutaj mieszkać. Jednak czas w miejscu nie stał, w 1662 r. zanotowano pierwszych mieszkańców wyznania mojżeszowego. Początkowo Żydzi nie mogli mieszkać w samym mieście, tylko na jego obrzeżach. Dziś z historii Żydów w Kretyndze mamy kwartał żydowski, podobnie jak kirkut. Była i synagoga, którą w 1941 roku Niemcy podpalili szukając rabina, był to pożar w dużej części miasta. Spłonęła nawet cerkiew prawosławna i wieża kościoła katolickiego. Gdy zaś mowa o Berku Joselewiczu, on urodził się w Kretyndze, tu się uczył, ale szkołę średnią, jesziwę, skończył w Telszach. Była ona uważana za najlepszą we wschodniej części Europy. Obecnie jest tam napis, że jesziwa jest zamknięta, ale została przeniesiona do miasta Cleveland w Stanach Zjednoczonych.
Czy w Kretyndze pamięta się o Berku, widziałem, że jest jego pomnik?
Pomnik na cześć Berka Joselewicza stoi w Kretyndze, są napisy w trzech językach jidysz, polskim i litewskim, niestety kretynżanie raczej nie wiedzą, kto to był.
Może trzeba Berka spopularyzować?
Koniecznie! Wiedza mieszkańców Kretyngi o swojej przeszłości bywa selektywna. O Tyszkiewiczach wszyscy tutaj wiedzą, jednak np. o Chodkiewiczach już niekoniecznie. Choć bitwa pod Kircholmem z 1605 r., w której brał udział Jan Karol Chodkiewicz, to jedna z najbardziej znanych bitew w ówczesnej Europie.
Wspomnieliśmy, że Kretynga jest „małym Watykanem”, więc muszę spytać o grotę Lourdes. Ona znajduje się w parku w Połądze, ale jest właśnie także w Kretyndze. Jak to się stało, że tutaj trafiła?
W Połądze zbudowana została przez rodzinę Tyszkiewiczów, jednak w Kretyndze powstała dzięki franciszkanom. Gdy mowa o Połądze, to nie zachowały się informacje o poświęceniu groty, jednak w przypadku Kretyngi możemy mówić o takich uroczystościach. Wtedy zjechało do Kretyngi – według zapisanej informacji – dwadzieścia tysięcy ludzi. Franciszkanie umówili się wtedy z koleją, żeby były zniżki na przejazd, żeby ludzie mogli przyjechać. Lourdes został postawiony w 1933 r. z okazji obchodzonej 75 rocznicy objawienia się Matki Bożej w mieście Lourdes we Francji.
Współcześni Polacy do Kretyngi przyjeżdżają bardzo rzadko.
Wtedy, kiedy w Połądze pada deszcz (śmiech) albo jak mają w programie dwudniowe czy trzydniowe wycieczki zorganizowane. Trafiają do nas także turyści indywidualni. W informacji turystycznej od lat są dostępne informacje po polsku.
Warto rekomendować Polakom Kretyngę, Litwa to przecież nie jest tylko Wileńszczyzna. Co Pani poleca, co trzeba bezwzględnie tutaj zobaczyć?
Przede wszystkim Pałac Tyszkiewiczów, palmiarnię, kościół katolicki Zwiastowania Najświętszej Marii Panny, krypty w tymże kościele. Pochowana w sarkofagach jest tam rodzina Jana Karola Chodkiewicza, żona Zofia z Mieleckich, obaj synowie: starszy Hieronim Chryzostom i młodszy Jan Kazimierz, siostra hetmana Krystyna Maria Chodkiewicz Farensbach i Karol Jurkiewicz. Co do Kretyngi, to warto poznać nie tylko zabytki, ale i przyrodę, a także górę zamkową, dzięki której znalazła się w 1253 r., w kronikach krzyżackich, pierwsza wzmianka pisemna o Kretyndze. Kilka lat temu był rok gór zamkowych, to piękne dziedzictwo Kurów i Żmudzinów, jak i całej Litwy. Warto skorzystać z informacji turystycznych i archeologicznych, by odnaleźć te wszystkie miejsca położone na obrzeżu Kretyngi. Zna Pan legendę o Kretyndze? Król Gotów postanowił zbudować gród dla swoich ludzi, dla mieszkańców wyspy Gotlandia.

Gdy mowa o kościele katolickim, to tam są piękne drewniane drzwi odnowione parę lat temu.
Jedne są górne, drugie do zakrystii. Są i trzecie drzwi, które kiedyś stały w klasztorze, na których są ślady toporów Szwedów. W XVII w. Jan Karol Chodkiewicz wojował ze Szwecją, więc były organizowane napady na Kretyngę przez Szwedów. Przez ostatnie lata w kościele odnowiono obrazy, boczne ołtarze, a także piękny drewniany główny ołtarz. Kretynga jest przykładem, jak można pięknie nie tylko odnowić wnętrze kościoła, ale i połączyć nowoczesne elementy z zabytkowymi z XVII w.
Ktoś, kto będzie miał szczęście, może wejść do kościoła ewangelickiego.
Aby zwiedzić kościół ewangelicki, trzeba wcześniej umówić się z pastorem, który przyjmuje bardzo serdecznie.
W przypadku kościoła katolickiego można wejść na wieżę.
A także do krypt, można się umówić z braćmi franciszkanami, by to wszystko pokazali. Podczas takiego spotkania można zobaczyć nie tylko kościół, klasztor, ale i dziedziniec, gdzie znajduje się najstarszy zegar słoneczny na Żmudzi. Mamy także zegar bałtycki, który jest jak cały zespół rzeźb w parku Tyszkiewiczów.
Kretynga posiada swoje wspaniałe zabytki, ale znajduje się tutaj także piękna, nowoczesna biblioteka imienia Macieja Wołonczewskiego, czyli Motiejusa Valančiusa.
Biblioteka była budowana dziesięć lat. Można tam nie tylko wypożyczyć książkę, ale także wziąć udział w wielu imprezach edukacyjnych. Są imprezy dla dzieci, dla seniorów, dla kobiet, dla biznesmenów. Znajduje się tam także możliwość oglądania filmów na dmuchanym ekranie. W bibliotece są organizowane nie tylko premiery kinowe, ale i ciekawe zajęcia.
W Kretyndze będzie także basen.
Jest już w Połącze, ale czekamy na własny. W rejonie kretyngowskim mamy centrum z basenami, również z wodą geotermalną, to się nazywa Park Wypoczynkowy. Tam znajdują się banie, jedna sauna jest bursztynowa. Kretynga staje się zatem nie tylko miejscem odpoczynku, ale także czymś w rodzaju SPA. Obecnie zaczął działać autobus, który zawozi ludzi do tej miejscowości. Ona nazywa się Żybininki.
Nie wspomnieliśmy jeszcze o cmentarzach.
W centrum miasta są dwa cmentarze katolickie, oba są szczególne. Na jednym z nich znajduje się kaplica Tyszkiewiczów z mauzoleum, pięknie teraz odnowiona. Po drugiej stronie także jest cmentarz, gdzie znajduje się grób znanego franciszkanina, czyli Jurgisa Ambrozijusa Pabrėžy. To jeden z pierwszych botaników, lekarzy, słynny kaznodzieja na całej Żmudzi, patron ulicy w Kretyndze. Na cmentarzu katolickim znajduje się także grób dwóch guwernantek Tyszkiewiczów. Jedna z nich to Francuzka, nazywała się Maria Fayard, druga to Polka Scholastyka Michałowska. Nagrobek jest bardzo blisko kaplicy, świadczy o tym, że guwernantki były cenione i lubiane przez Tyszkiewiczów. Pochowano je w honorowym miejscu. W okresie międzywojennym była bardzo popularna książka „Trędowata” – powieść Heleny Mniszkówny, wydana w Krakowie. Czytały ją także Litwinki, które przyjeżdżały robić sobie zdjęcie właśnie przy nagrobku guwernantek. Prototypem Stefci Rudeckiej była być może jedna z guwernantek Tyszkiewiczów. Oprócz cmentarzy katolickich mamy także cmentarz ewangelicki, żydowski i prawosławny. Zatem pięć zabytkowych cmentarzy.
No cóż, wydaje mi się, że już w wystarczający sposób zareklamowaliśmy naszym czytelnikom Kretyngę. A więc zapraszamy na wiosnę i latem, warto tu przyjechać.
Oczywiście, serdecznie witamy w mieście Tyszkiewiczów.
Zdjęcia wykorzystane w tekście opublikowane zostały dzięki życzliwości Jolanty Klietkutė, za co składamy serdeczne podziękowania.
Nocleg w Kretyndze możesz zarezerwować na tej stronie »
W 2010 r. współzałożyciel Programu Bałtyckiego Radia Wnet, a później jego redaktor, od lat zainteresowany Łotwą, redaktor strony facebookowej "Znad Daugawy", wcześniej pisał o krajach bałtyckich dla "Polityki Wschodniej", "Nowej Europy Wschodniej", Delfi, Wiadomości znad Wilii, "New Eastern Europe", Eastbook.eu, Baltica-Silesia. Stale współpracuje także z polską prasą na Wschodzie: "Znad Wilii", "Echa Polesia", "Polak na Łotwie". Najlepiej czuje się w Rydze i Windawie.