Nie chcę czegoś złego powiedzieć o miejscowościach, które leżą na Półwyspie Sambia, ale w Połądze można otrzymać usługi na znacznie wyższym poziomie. Mam na myśli na przykład SPA. W dodatku odbywają się u nas pewne imprezy, których nie ma w obwodzie kaliningradzkim. Mam chociażby na myśli święto stynki, które obchodzimy co roku w pierwszej połowie lutego. W Połądze spożywanie stynki stało się już tradycją. Rosjanie także dlatego przyjeżdżają, dla nich ta koriuszka jest w jakimś stopniu przyciągająca. Podobnie jak koloryt Połągi, nasza kultura, ale także jakość obsługi w hotelach i restauracjach. Nasi kelnerzy, restauratorzy czy właściciele hoteli świetnie mówią po rosyjsku. Niech Pan także pamięta o tym, że plaże w obwodzie kaliningradzkim są znacznie węższe niż w Połądze – mówi w rozmowie z Przeglądem Bałtyckim Robertas Trautmanas, dyrektor Wydziału Kultury Urzędu Miejskiego w Połądze.
Robertas Trautmanas urodził się 1973 r. w Kłajpedzie. Ukończył filologię litewską na Uniwersytecie Kłajpedzkim, następnie zaś administrację publiczną w Kowieńskim Uniwersytecie Technicznym. Podjął pracę w Wydziale Kultury Urzędu Miejskiego w Połądze, m.in. jako główny specjalista. Działał w Nowym Związku „Socjalliberałach”, z ramienia których dwa razy ubiegał się o mandat radnego Połągi. Od 2014 roku sprawuje funkcję dyrektora Wydziału Kultury Urzędu Miejskiego w Połądze, „ministra kultury” nadmorskiego kurortu. Interesuje się Skandynawią: podczas studiów w Kłajpedzie uczył się języka szwedzkiego, zna także język norweski.
Tomasz Otocki, Przegląd Bałtycki: Do Połągi przyjeżdża wielu turystów z zagranicy: z obwodu kaliningradzkiego, z Łotwy, z Białorusi. Polacy nie przybywają jednak tutaj tak często. Zapytam więc, dlaczego powinni to zmienić?
Robertas Trautmanas: Choćby z powodów historycznych. Właścicielami i założycielami Połągi na początku XIX wieku był polski ród hrabiów Tyszkiewiczów. Pod koniec tego stulecia zaczyna się rozbudowa miejscowości: powstaje pałac według projektu architekta Franza Heinricha Schwechtena, na zlecenie hrabiego Feliksa Tyszkiewicza, ale także inne budynki: choćby remontowany obecnie kurhaus czy czerwony kościół Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny, który zbudowano według projektu szwedzkiego architekta Karla Eduarda Strandmanna, z cegieł należących do fabryki ceglanej Tyszkiewiczów. Produkty tej fabryki były znane w tej części Rosji i eksportowane nawet do Lipawy.
Można jednak także cofnąć się do pierwszej połowy XIX wieku, gdy Połągę odwiedził Adam Mickiewicz.
Niech Pan opowie coś na ten temat. Pamiętam, że dziesięć lat temu byłem na wykładzie profesor Małgorzaty Omilanowskiej o Połądze, z którego wynikało, że nie ma dowodów na pobyt Mickiewicza na litewskim Wybrzeżu.
Rok temu otrzymaliśmy dokumenty z jednego z muzeów z Kowna, które mówią, że Adam Mickiewicz otrzymał zgodę od władz carskich, by przyjechać do Połągi i że tutaj przebywał. Chcemy jednak upewnić się i poprzez naszą attaché ds. kultury w ambasadzie w Warszawie Rasę Rimickaitė zapytamy profesor Omilanowską, czy te dokumenty są nowe, wiarygodne i czy rzeczywiście można mówić o tym, że Mickiewicz był gościem Połągi.
Ja chciałbym jednak wrócić do pierwszego pytania i uściślić: czy posiadacie w urzędzie jakieś informacje, ilu Polaków rokrocznie przyjeżdża do Połągi?
Tak, posiadamy takie informacje w centrum turystycznym i mogę je udostępnić (po nagraniu wywiadu otrzymaliśmy informację dyrektora Centrum Informacji Turystycznej w Połądze, że w 2017 r. centrum odwiedziło 4 tys. Polaków, w 2018 r. 3,6 tys., zaś w 2019 r. 3,7 tys. Niestety nie da się oszacować, ile osób realnie przybywa co roku do Połągi, duża część z nich prawdopodobnie nie zagląda do centrum – przyp. red.).
Połąga jest letnią stolicą Litwy. Ale sporo wielbicieli ma także Mierzeja Kurońska. Jesteście dla siebie konkurentami?
Niekoniecznie. Mogę powiedzieć, że być może kiedyś taka konkurencja była. Ale obecnie istnieje taka organizacja jak Litewski Związek Kurortów, po litewsku Lietuvos kurortų asociacija. W skład tej organizacji wchodzą Onikszty, Birsztany, Druskieniki, Ignalina, rejon kowieński, Neringa, Połąga, Troki i Jeziorosy. Merowie tych samorządów spotykają się i wymieniają doświadczenia. Być może Druskieniki mają przewagę w pewnej dziedzinie nad Połagą, ale jest jeden fakt podstawowy: oni nie mają morza. Dlatego do Połągi przyjeżdża statystycznie więcej osób niż do Druskienik. Każda miejscowość ma swoją chemię, swój powab. Jeśli w Druskienikach często można spotkać Polaków czy Białorusinów, to do Połągi przyjeżdżają oni rzadziej.
Co przyciąga ludzi na przykład z Rosji? Przecież tam także są kurorty takie jak Swietłogorsk czy Zielonogradsk.
Myślę, że przede wszystkim jakość usług. Nie chcę czegoś złego powiedzieć o miejscowościach, które leżą na Półwyspie Sambia, ale w Połądze można otrzymać usługi na znacznie wyższym poziomie. Mam na myśli na przykład SPA. W dodatku odbywają się u nas pewne imprezy, których nie ma w obwodzie kaliningradzkim. Mam chociażby na myśli święto stynki, które obchodzimy co roku w pierwszej połowie lutego. Na Mierzei Kurońskiej także jest święto stynki, ale bardzo malutkie. W Połądze spożywanie stynki stało się już siedemnastoletnią tradycją. Rosjanie także przyjeżdżają, dla nich ta koriuszka jest przyciągająca. Podobnie jak koloryt Połągi, nasza kultura, ale także jakość obsługi w hotelach i restauracjach. Nasi kelnerzy, restauratorzy czy właściciele hoteli świetnie mówią po rosyjsku. Niech Pan także pamięta o tym, że plaże w obwodzie kaliningradzkim są znacznie węższe niż w Połądze.
Odwołam się także do pewnego sentymentu, który pozostał po epoce sowieckiej. Dlatego przyjeżdżają do nas także Łotysze. Mogą zobaczyć w Połądze nawet Laimę Vaikule (śmiech). Z kolei z Rosjan przyjeżdżał do nas Maksim Gałkin, Stas Michajłow, Grigorij Leps, chociaż ten ostatni jest obecnie persona non grata na Litwie. Ałła Pugaczowa jeszcze do nas nie przyjechała (śmiech).
W czasach sowieckich przyjeżdżał do Was Josif Brodski, widziałem taką informację w Muzeum Kurortu.
Z Połągą związanych jest dwóch noblistów, którzy otrzymali nagrodę w dziedzinie literatury: Władysław Reymont (1924) oraz Josif Brodski (1987).
Wróćmy do święta stynki. To nie jest jedyna tak duża impreza w Połądze.
Ależ skąd. Mamy co roku ponad sześćset imprez. Odbywają się one zarówno w plenerze, jak i we wnętrzach. Jednym z miejsc, które przeznaczono na imprezy jest zbudowany przez Tyszkiewiczów kurhaus, obecnie w renowacji. Odbywają się tam przedstawienia teatralne, koncert muzyki poważnej. Imprezy mają także miejsce w Muzeum Kurortu, a także w bardzo ciekawym Muzeum Antanasa Mončysa, znanego litewskiego rzeźbiarza, modernisty, który po II wojnie światowej tworzył na emigracji we Francji. To muzeum zostało otwarte w 1999 r.
W Połądze macie w ogóle bardzo dużo muzeów.
Mogę dodać jeszcze Muzeum Jonasa Šliūpasa, znanego litewskiego lekarza, działacza społecznego, a także pierwszego w historii burmistrza Połągi, którym został w 1933 roku, w czasach prezydenta Smetony. Oprócz tego jest oczywiście Muzeum Bursztynu, które działa w dawnym pałacu Tyszkiewiczów jeszcze od czasów sowieckich. Co ciekawe, jest to najczęściej odwiedzane muzeum na Litwie. Widzi Pan, wcale nie trzeba się udawać do Wilna…
Połąga od dziewięciu lat rządzona jest przez tego samego mera, teraz pojawiły się plotki w prasie, że może jesienią kandydować do Sejmu…
Gdy w 2011 roku Šarūnas Vaitkus objął stanowisko mera to postawił wszystko na politykę prorodzinną. Wszyscy wiedzą, że wartości rodzinne liczą się dla niego, a samorząd Połągi właśnie się na nich koncentruje.
Polska siostra, która pełni posługę w kościele w Połądze, chwaliła go, że co niedziela jest obecny na mszy świętej.
To prawda. Dla samorządu Połągi liczy się także zdrowie, w zeszłym roku oddano do użytku basen, który znajduje się przy Kretingos gatvė. W Kretyndze jeszcze czekają na taki obiekt.
Wróćmy do zabytków i muzeów. Parę lat temu odbywała się renowacja Muzeum Bursztynu w Połądze. Jaki był jej koszt i kto ją finansował?
Nad remontem czuwało Litewskie Narodowe Muzeum Sztuki, któremu podlega pałac Tyszkiewiczów w Połądze. Całkowity koszt projektu wynosił 2,5 miliona litów, z czego większość, bo prawie dwa miliony, sfinansowała Unia Europejska. Finansowanie z budżetu państwa wyniosło niecałe 600 tysięcy litów, zaś z budżetu lokalnego muzeów i jego partnera zapłacono 22 tysięcy litów.
Chciałbym zapytać także o renowację kurhausu.
Tutaj więcej dołożyło miasto. Zależy jednak, czy Pan pyta o murowaną czy drewnianą część budynku. W przypadku murowanej całość projektu opiewała na 1,2 milionów euro, z czego nieco ponad jedną trzecią wydzielił samorząd Połągi, niewiele mniej Państwowy Program Inwestycji. Państwowy Fundusz Prywatyzacji dał nieco ponad 200 tysięcy euro, zaś budżet państwa – niecałe 200 tysięcy.
Gdy zaś mówimy o drewnianej części, która wciąż jest remontowana, to projekt był dwa razy droższy i kosztował 2,5 miliona euro. Tutaj najwięcej, 900 tysięcy euro, dał Państwowy Program Inwestycji, zaś ponad 600 tysięcy wydzieliły Departament Dziedzictwa Kulturowego oraz samorząd Połągi. Pod koniec roku oczekujemy dotacji w wysokości prawie 330 tysięcy euro ze strony Państwowego Programu Inwestycji. Ma być ona już przeznaczona na 2021 r.
Uff… Podaliśmy naszym czytelnikom trochę statystyki, ale kurhaus to przede wszystkim dusza…
Można powiedzieć, że od kurhausu zaczęło się budowanie Połągi. Obecnie odbywa się tutaj wiele imprez, choćby takie jak inauguracja mera czy samorządu nowej kadencji. Wręczenie honorowego obywatelstwa profesor Małgorzacie Omilanowskiej także odbyło się w kurhausie. Odbywają się tam koncerty muzyki klasycznej, imprezy teatralne. Co roku ma miejsce tutaj festiwal Mikalojusa Konstantinasa Čiurlionisa. Warto przypomnieć, że Čiurlionis przyjeżdżał na Żmudź na zaproszenie rodziny Ogińskich. Grał w kurhausie w Połądze, także na zewnątrz, bo obok była taka mała muszla koncertowa.
Wasze najmłodsze dziecko to Muzeum Kurortu.
Najmłodsze, ale jednocześnie najstarsze. Prawie tak stare jak granica między Żmudzią a Prusami, której historia sięga traktatu melneńskiego w 1422 roku (śmiech). Pomysł na powstanie Muzeum Kurortu pojawił się już ponad sto lat temu.
Oprócz starych budynków, muzeów, w Połądze jest parę nowości, które cieszą oko. Choćby wielka sala koncertowa, w której niedawno odbył się koncert Eugenijusa Chrebtovasa. Czy ona także powstała z pieniędzy europejskich?
Większą sumę wyłożył samorząd Połągi, trochę dodało także państwo litewskie, niewielka część środków pochodziła z Unii Europejskiej.
Kto przyjeżdża na koncerty do Połągi?
Większość koncertujących to wykonawcy z Litwy, nie tylko muzycy, ale także członkowie zespołów teatralnych. Jedną z pierwszych osób, która odwiedziła salę koncertową, była holenderska saksofonistka Candy Dulfer. Był tutaj także Brainstorm, popularny na Łotwie i w Rosji. Wtedy przyjechało do nas sporo Łotyszy z Lipawy. Na wiosnę Prāta Vētra powróci do Połągi. Wcześniej mieliśmy także festiwal orkiestr dętych.
W Połądze mamy bardzo dużo starych, drewnianych willi. Co robi samorząd, by przyczynić się do ich zachowania?
Te wille, które przynależą do miasta, takie jak choćby Anapilis, gdzie mieści się Muzeum Kurortu, są pod ochroną. Piszemy projekty, otrzymujemy pieniądze z Unii Europejskiej czy z Ministerstwa Kultury. Są programy, które obejmują duże miasta, takie jak Wilno i Kowno. Problem polega na tym, że duża część willi w Połądze znajduje się w rękach prywatnych. Wtedy też możemy pomóc, np. wyremontować fasadę, ale nie zawsze się da. Trzeba pamiętać, że to są obiekty prywatne. Taką willą jest choćby dom przy ulicy Biruty, gdzie rezydował prezydent Antanas Smetona. To co może zrobić samorząd, to ufundować tabliczkę historyczną na takim domu.
Chcielibyśmy porozmawiać z właścicielami prywatnych willi, żeby bardziej dbali o estetykę własnych domów. Przykładem dla nas jest choćby aleja Wolności w Kownie. Tam większość domów jest prywatna, ale uzyskuje wsparcie od miasta na remont fasad.
Co będzie ze starą apteką?
To symbol Połągi, najstarszy dom, pochodzący z 1824 roku. Niestety ten dom jest w rękach prywatnych. Oni coś próbują robić, remontować. Mam nadzieję, że osoby, które kupiły ten dom, zrozumieją, że ma on wartość historyczną. Nie wyobrażam sobie, żeby najstarsza apteka na Litwie mogła przepaść. Być może powinniśmy tym ludziom pomóc jako miasto. Pamiętajmy, że tę aptekę widział w 1824 roku Adam Mickiewicz. Miał wtedy problemy ze zdrowiem.
Czy jest Pan zadowolony z bazy turystycznej w Połądze?
Jesteśmy jako samorząd przede wszystkim zadowoleni z tego, że ludzie przestali wreszcie wychodzić z ogłoszeniami, z wielkimi banerami, że chcą wynajmować kwatery. Tego już na szczęście w Połądze nie ma. Ale są za to nowe hotele, sanatoria. Jednym z takich centrów jest czterogwiazdkowe sanatorium Gradiali, które ma ponad 160 pokoi. Oferuje Wellnes, SPA. Najnowszy hotel to „Amsterdam Plaza”, który znajduje się przy ulicy Vytauto, niedaleko od urzędu miejskiego. Generalnie powiem tak: powstało bardzo wiele nowych hoteli, o bardzo różnych cenach, ale o całkiem dobrej jakości. One ciągną w górę całą bazę turystyczną, bo także właściciele pensjonatów i kwater czują się w obowiązku, żeby dbać o jakość.
Najnowsza wiadomość jest taka, że przychodzi do nas sieć hoteli „Marriott”, będziemy mieli hotel prawie na dwieście pokoi, ze SPA, a także z kuchnią o koncepcji skandynawskiej. Planowane są także miejsca dla konferencji. Przy ulicy Vytauto buduje się także sanatorium „Eglė 3”.
Chciałbym wspomnieć jeszcze o jednej rzeczy. Chodzi mi nie tylko o jakość hoteli, restauracji, ale także serwis. Pokolenie średnie i starsze zna dobrze język rosyjski, co sprzyja turystyce z Rosji i Białorusi, z kolei młodsze świetnie komunikuje się po angielsku. Może trochę powinni się podszkolić z języka rosyjskiego. Nie każdy mieszkaniec Moskwy, Petersburga czy Rygi chce rozmawiać po angielsku. Pamiętajmy także o naszych gościach z Ukrainy i Gruzji. A propos tych pierwszych, warto dodać, że niedługo będziemy mieli połączenie lotnicze Kijowa z Połągą.
Gdy zaś mowa o restauracjach…
Mamy je dla wszystkich. Są restauracje z kuchnią litewską, rosyjską, ukraińską, ormiańską czy niemiecką. Brakuje tylko polskiej (śmiech). Litwini lubią polską kuchnię, bo często bywają w Polsce. Chętnie zjedlibyśmy flaki po warszawsku…
Rozmawiamy w lutym 2020 r. Można tutaj wynająć sobie pokój za trzydzieści euro z dobrym śniadaniem. Ale jeśli mowa o lecie – ceny wzrastają nawet trzykrotnie. Czy to nie jest problem dla władz Połągi? Ktoś może powiedzieć, że jest tutaj za drogo i lepiej pojechać do Egiptu czy Turcji.
To jest akurat logiczne, że ceny w lutym są niższe niż w lipcu. Ale jeśli mówimy o obłożeniu – można narzekać, że ceny są wysokie, ale obłożenie jest wtedy stuprocentowe. Więc ludzi jest na to stać. Zarówno Litwinów, Łotyszy czy Rosjan. Przyjeżdżają do nas także turyści z Niemiec, Skandynawii czy Polski.
Wspomniał Pan, że w 2024 r. będziecie obchodzić dwustulecie pobytu Adama Mickiewicza w Połądze. Ale już za rok setna rocznica przyłączenia Połągi do Litwy. Jakie macie plany?
Jeszcze w 2019 r. mer powołał specjalną komisję, która planuje obchody. Odbyły się dwa zebrania. Mogę zapowiedzieć, że będą miały miejsce wydarzenia kulturalne. Będziemy wspominać Jamesa Simpsona, który był twórcą arbitrażu, na mocy którego przekazano Połągę Litwie. Chcemy z tej okazji stworzyć i odsłonić specjalny akcent architektoniczny. Uroczystości będą się koncentrować wokół 30 marca, wtedy do Połągi weszły wojska litewskie. Być może te uroczystości zorganizujemy wspólnie z Łotyszami, ale na razie nie mogę jeszcze tego powiedzieć.
Nocleg w Połądze możesz zarezerwować na tej stronie »
W 2010 r. współzałożyciel Programu Bałtyckiego Radia Wnet, a później jego redaktor, od lat zainteresowany Łotwą, redaktor strony facebookowej "Znad Daugawy", wcześniej pisał o krajach bałtyckich dla "Polityki Wschodniej", "Nowej Europy Wschodniej", Delfi, Wiadomości znad Wilii, "New Eastern Europe", Eastbook.eu, Baltica-Silesia. Stale współpracuje także z polską prasą na Wschodzie: "Znad Wilii", "Echa Polesia", "Polak na Łotwie". Najlepiej czuje się w Rydze i Windawie.