W miniony czwartek Akcja Wyborcza Polaków na Litwie miała swój moment triumfu. Sejm większością głosów podjął decyzję, że do wiadomości publicznej zostaną podane nazwiska osób, które w okresie sowieckim współpracowały z KGB i po 1990 roku przyznały się do tego na mocy specjalnej procedury przed litewskimi służbami specjalnymi. Za przyjęciem projektu ustawy pilotowanego przez posła Zbigniewa Jedzińskiego opowiedziała się Akcja Wyborcza Polaków na Litwie, Związek Chłopów i Zielonych, a także Litewska Socjaldemokratyczna Partia Pracy Gediminasa Kirkilasa oraz Porządek i Sprawiedliwość byłego prezydenta Rolandasa Paksasa. Przeciwko głosowali konserwatyści i liberałowie. Negatywnie o projekcie ustawy wypowiedział się także Departament Bezpieczeństwa Państwa.
– Przyjęcie tej ustawy w pierwszym czytaniu to duży sukces – mówi Przeglądowi Bałtyckiemu poseł Zbigniew Jedziński. – Parlament zgłupiał, jeszcze dziesięć lat temu nie byłoby możliwe coś takiego – kontruje redaktor Rimvydas Valatka, sygnatariusz aktu niepodległości Litwy z 1990 roku. – Ten projekt powinien być doskonalony. Poseł Vytautas Bakas zarejestrował odpowiednie poprawki, które w logiczny sposób określają osoby działające w polityce: posłowie, członkowie rządu, merowie, europosłowie. Społeczeństwo powinno wiedzieć o ich przeszłości – oświadczył premier Litwy Saulius Skvernelis.
Oblicza się, że w czasach sowieckich z KGB współpracowało na Litwie nawet sto tysięcy osób. Po uzyskaniu przez ten kraj niepodległości służby specjalne nowego państwa, czyli VSD, przeprowadziły specjalną procedurę, na mocy której do współpracy z KGB przyznawały się niejawnie poszczególne osoby publiczne. Ogółem zarejestrowano 1589 takich osób, a więc jest to zaledwie niewielka część osób, które rzeczywiście współpracowały. Przeciwnicy ustawy obawiają się, że w momencie ujawnienia ich nazwisk, Rosja, w której znajdują się dokumenty dotyczące wszystkich współpracowników KGB, będzie wiedziała który z obywateli litewskich nie przyznał się po 1990 r. przed własnym państwem do współpracy i w ten sposób zachowa możliwość szantażu. – Poza tym istnieje coś takiego jak zobowiązania państwa. Litwa zobowiązała się, że nie ujawni przez 75 lat nazwisk tych ludzi, a teraz zmienia się reguły w trakcie gry, to może być korzystne tylko dla Kremla – mówi w rozmowie z Przeglądem Bałtyckim poseł konserwatystów Laurynas Kasčiūnas.
AWPL postulat ujawnienia listy agentów KGB zgłaszała już od wielu lat, wcześniej politycy litewscy nie godzili się jednak z tymi propozycjami. W 2015 r. Sejm zdecydował o utajnieniu agentów na 75 lat. O przejściu ustawy przez pierwsze czytanie zdecydowało w czwartek wsparcie Związku Chłopów i Zielonych oraz Litewskiej Socjaldemokratycznej Partii Pracy Gediminasa Kirkilasa. – Ta bzdura przeszła dzięki Ramūnasowi Karbauskisowi. Państwo przecież dało słowo tym ludziom, że nie ujawni ich tożsamości. Ale dla Karbauskisa państwo ma mniejsze znaczenie niż jego prywatny kołchoz. Z kolei były premier Gediminas Kirkilas zgodził się na tę ustawę, bo chce uzyskać coś w zamian. Chodzi o to, by finansowanie ugrupowań politycznych było zależne nie od wyniki wyborczego, a od liczby mandatów, które dane ugrupowanie ma w Sejmie – mówi Przeglądowi Bałtyckiemu publicysta Rimvydas Valatka. – Ta regulacja osłabi partię Gintautasa Paluckasa, wzmocni ludzi Kirkilasa – dodaje Robert Duchniewicz, sam będący radnym rejonu wileńskiego z ramienia socjaldemokracji Paluckasa. – Ponadto podejrzewam, że Chłopi i Zieloni wsparli inicjatywę Jedzińskiego, by dokuczyć konserwatystom – mówi naszemu portalowi Duchniewicz.
Tymczasem Departament Bezpieczeństwa Państwa, czyli litewska „sauguma”, wydał w czwartek oświadczenie, które pokrywa się ze stanowiskiem konserwatystów. – Uchwalenie tej ustawy zwiększyłoby zagrożenie dla państwa, kraju i społeczeństwa, a także otworzyło drogę do szerszego zaangażowania wrogich służb specjalnych – komentowała rzeczniczka VSD Aurelia Katkuvienė. Według niej w chwili obecnej Rosja ma większość archiwów, ale nie wie, które osoby przyznały się do współpracy przed Litwinami. Ponadto Aurelia Katkuvienė powiedziała, że dawni współpracownicy KGB zostali już wcześniej poinstruowani, w jaki sposób zabezpieczyć się przed ewentualnym szantażem.
– Nie wierzę w to, że Rosjanie będą szantażować dawnych agentów KGB – mówi w rozmowie z Przeglądem Bałtyckim inicjator ustawy Zbigniew Jedziński. – Teoretycznie mogą to robić już teraz, bo lista agentów jest przecież tajna – dodaje. – Jestem zdania, że o takich sprawach powinno decydować społeczeństwo, a nie politycy, których wielu ma swój interes w tym, by utajnić na zawsze akta KGB. Jestem za tym, by do takich dokumentów mieli dostęp zarówno dziennikarze, jak i historycy. Nie chodzi o żadne prześladowania, a dostęp do archiwów, żeby ludzie poznali prawdę – dodaje poseł AWPL. Co ciekawe, w możliwość szantażu polityków po ujawnieniu listy agentów nie wierzy także liberalny publicysta Aleksander Radczenko. Uważa jednak, że „pacta sunt servanda”. – Kamieniem węgielnym wszystkich systemów prawnych, opartych na prawie rzymskim, jest zasada pacta sunt servanda. Umów należy dotrzymywać. Jeśli obiecałeś komuś coś — musisz z tej obietnicy się wywiązać. (…) Problem polega na tym, że jak już się zaczyna prawo psuć, to trudno siebie powstrzymać. Bo skoro państwo nie musi się wywiązywać z zobowiązań wobec byłych kagiebistów, to dlaczego musi się wywiązywać z zobowiązań wobec Polaków, nauczycieli, emerytów? Ja zaś chciałbym mieszkać w państwie, które ze swoich obietnic się wywiązuje – pisze na swoim blogu „Inna Wileńszczyzna Jest Możliwa” Radczenko.
– Nie sądzę, by ustawa została przyjęta w tej formie, w jakiej ją zgłosił AWPL – mówi Przeglądowi Bałtyckiemu konserwatysta Laurynas Kasčiūnas. – Pewnie skończy się na jakimś kompromisie, ustali się kategorię osób, które będą musiały ujawnić swoje powiązania. Mam na myśli nie tylko posłów czy sędziów, ale także deputowanych do Parlamentu Europejskiego czy merów wybieranych w bezpośrednich wyborach – mówi Kasčiūnas. W czwartek za propozycją Jedzińskiego padło 55 głosów, przeciwko głosowało 34 posłów, zaś dziewięciu wstrzymało się od głosu.
W 2010 r. współzałożyciel Programu Bałtyckiego Radia Wnet, a później jego redaktor, od lat zainteresowany Łotwą, redaktor strony facebookowej "Znad Daugawy", wcześniej pisał o krajach bałtyckich dla "Polityki Wschodniej", "Nowej Europy Wschodniej", Delfi, Wiadomości znad Wilii, "New Eastern Europe", Eastbook.eu, Baltica-Silesia. Stale współpracuje także z polską prasą na Wschodzie: "Znad Wilii", "Echa Polesia", "Polak na Łotwie". Najlepiej czuje się w Rydze i Windawie.