Walentyna Szydłowska: początki polskiej szkoły w Rzeżycy nie zawsze były łatwe

|

Polska szkoła w Rzeżycy, która powstała w 1993 roku, musiała uzyskać akceptację lokalnej społeczności. Rada miejska Rzeżycy długo nie chciała zatwierdzić nam statusu. Poszłam na posiedzenie, nagle spotykam radnego i dyrektora szkoły artystycznej, on mówi: „dziś Polakami nie będziemy się zajmować”. Zamknął drzwi, ja idę i płaczę. Tak się działo później przez dwa tygodnie: „Polakami dziś się nie zajmujemy”. W końcu wzięłam wielkie, czerwone róże. Przychodzę wieczorem, a on pracował wieczorami. Mówię do niego: „Osvalds, co Polacy złego Ci zrobili, dlaczego nie chcesz, żeby nasze dzieci kształciły się dalej?”. On odpowiada: „Walentyna, nie znasz historii? Te tereny, na których żyjemy, to dawne Inflanty Polskie. Zacznie się od szkoły, a później przyjdą Polacy upomnieć się o swoje domy, o swoją ziemię. Mamy im to oddać?”. Ja odpowiadam: „Osvalds, ta szkoła nie powstaje dlatego, że Polacy chcą coś komuś odebrać, my chcemy dzieci uczyć tolerancji, pokazać, że Polacy mogą żyć i pracować w środowisku łotewskim”. Następnego dnia zatwierdzono statut naszej szkoły podstawowej – wspomina w rozmowie z Przeglądem Bałtyckim odchodząca dyrektorka Gimnazjum Polskiego im. Stefana Batorego w Rzeżycy Walentyna Szydłowska.   

Walentyna Szydłowska

Walentyna Szydłowska urodziła się w 1947 roku w Rzeżycy (Rēzekne) w mieszanej rodzinie polsko-łotewskiej, od pokoleń mieszkającej w Łatgalii. W czasach sowieckich ukończyła szkołę średnią w Rzeżycy, kształciła się na Uniwersytecie Łotewskim oraz w Instytucie Pedagogicznym w Dyneburgu, została nauczycielką historii, choć jej marzeniem było nauczanie języka niemieckiego. Przez długi czas pracowała w swojej macierzystej szkole średniej w Rzeżycy. W latach osiemdziesiątych była m.in. dyrektorką Wydziału Kultury Miejskiego Komitetu Wykonawczego w Rzeżycy. W 1989 r. zaangażowała się w działalność w odrodzonym Związku Polaków na Łotwie, oddział Rzeżyca. Cztery lata później stanęła na czele polskiej szkoły w mieście, która ze szkoły początkowej przekształciła się później w szkołę podstawową, szkołę średnią i gimnazjum. W 1994 r. została wybrana do rady miejskiej Rzeżycy, kandydowała także do Sejmu Łotwy. W 2010 r. otrzymała tytuł honorowego obywatela Rzeżycy, została także odznaczona łotewskim Orderem Trzech Gwiazd oraz polskim Orderem Zasługi. Obecny rok jest jej ostatnim rokiem na stanowisku dyrektorki Polskiego Gimnazjum im. Stefana Batorego w Rzeżycy.

Tomasz Otocki, Przegląd Bałtycki: Polskość na Łotwie odrodziła się na przełomie lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych, ale szkoła polska w Rzeżycy powstała dopiero w 1993 roku. W ubiegłym roku obchodziliście uroczyście dwudziestopięciolecie.

Walentyna Szydłowska: W tamtym czasie byłam wicedyrektorką ds. wychowawczych w jednej ze szkół łotewskich. Do polskiej szkoły trafiłam trochę przypadkowo. Na początku lat dziewięćdziesiątych Związek Polaków na Łotwie, oddział w Rzeżycy, zapraszał lokalnych Polaków do współpracy, do szkółki niedzielnej, gdzie mieli powtarzać z dziećmi język polski. Ja wtedy pracowałam także w kuratorium, byłam odpowiedzialna za sporządzanie dokumentacji w języku łotewskim.

Wtedy nauczycielką w tej szkółce niedzielnej była pani Halina Świderska. Ona zaczęła pytać: „dlaczego w Rzeżycy nie ma polskiej szkoły. Przecież jest w Dyneburgu, Krasławiu, w Rydze”. Zadała pytanie: „czy Rzeżyca jest gorsza?”. Wtedy z Warszawy przyjeżdżał do nas Jan Plater-Gajewski z Warszawy, interesował się tym, kto będzie dyrektorem? Ja początkowo nie chciałam. Wezwali mnie jednak do kuratorium, zapytali: „może chce Pani pracować na pół etatu, na początek?”. Ja zgodziłam się nieopatrznie i okazało się, że przepracowałam jako dyrektorka polskiej szkoły dwadzieścia sześć lat. To już jest jednak moja ostatnia uroczystość, ostatnie święto niepodległości. Od 1 stycznia 2020 roku chcę zrezygnować z pracy. Nowa reforma nie jest na moją głowę (śmiech).

Założenie polskiej szkoły w Rzeżycy było przełomem kopernikańskim, odwróceniem trendu, który zaczął się w 1940 roku po aneksji Łotwy.

To była duża odmiana po czasach sowieckich. Od 1945 roku nie było polskiej szkoły w Rzeżycy. Nie można było w mieście mówić po polsku, utrzymywać kontaktów z Polską. Brat mojej mamy mieszkał w Warszawie, wysyłał do nas na Boże Narodzenie i Wielkanoc kartki świąteczne. Mama czytała te listy, płakała, nie odpowiadała jednak. Rzucała je wszystkie do pieca. Nie mogliśmy tego zrozumieć. Kiedy ja miałam szesnaście lat i trzeba było wyrobić sobie paszport, mama powiedziała: „tylko nie pisz w paszporcie, że jesteś Polką, nie psuj sobie przyszłości”. Do dziś w paszporcie mam zapisane, że jestem Łotyszką, po ojcu.

Niech Pani opowie trochę więcej o sobie, o swoich korzeniach.

Moje korzenie są od wielu pokoleń w Rzeżycy. Jak już mówiłam, matka była Polką –  z domu Drużyńska, zaś ojciec Łotyszem, nazywał się Sawicki. Mama wywodziła się z Rzeżycy, zaś ojciec z okolic Lucynu. Mamy herb rodzinny z czasów Rzeczypospolitej Obojga Narodów, on znajduje się w szkolnym muzeum. Mój dziadek zajmował się handlem, choć był szlachcicem. Kiedy kłóciliśmy się z mężem, on mi wypominał: „a, bo Ty jesteś polska szlachcianka”.

Pani rodzina była represjonowana w okresie sowieckim?

Nie, żyliśmy wszyscy w Rzeżycy, nasza mama uczyła nas, że musimy być ostrożni. Znajomi mamy powiedzieli jej, że nasza rodzina jest na liście osób przeznaczonych do wywózki. Ojciec zawiózł nas do rodziny, na wieś, gdzie mieszkali jego krewni, za Lucynem.

Przeczytaj także:  Deportacje z krajów bałtyckich w marcu 1949 roku

Jak polskość przetrwała w Rzeżycy po II wojnie światowej, gdy skasowano polską szkołę, polskie organizacje, gazety?

Ludzie w Rzeżycy bali się, nie mówili o sobie, że są Polakami. W dokumentach też tego nie można było podawać. Nie było nabożeństw po polsku, język polski pojawił się w kościele dopiero po 1989 roku. Teoretycznie w przetrwaniu polskości pomagał właśnie kościół, ale nauczyciele i dzieci nie mogły chodzić na msze. Nie pamiętam w jaki sposób, ale ja brałam udział w procesjach. Pamiętam do dziś swoją białą bluzkę i sukienkę, sypałam kwiatkami. Mam do dziś zdjęcia. Nasz dom znajdował się przy Latgales iela, parę kroków od kościoła.

Czyli obecnej Katedry Najświętszego Serca Jezusowego. W 1989 roku odradza się polskość na Łotwie, w Rzeżycy za Związek Polaków odpowiada nieżyjąca już pani Wanda Krukowska. Czy Pani zaangażowała się od razu w tę działalność?

W Związku Polaków, oddział Rzeżyca, byłam od samego początku. Na pierwszym zebraniu, a później działalność rozwijała się. Związek Polaków bardzo ściśle współpracował z naszą szkołą, która powstała 1 września 1993 roku.

Czyli dokładnie wtedy, kiedy papież Jan Paweł II przyjechał odwiedzić Łotwę.

Niestety nie mogliśmy odwiedzić Agłony, spotkać się z papieżem, bo mieliśmy otwarcie naszej szkoły. Jak już mówiłam, współpraca ze Związkiem Polaków na Łotwie przebiegała ściśle – zebrania ZPŁ odbywały się w naszej szkole, zresztą do tej pory jest tam siedziba oddziału. Wracając do pielgrzymki polskiego papieża – w 1989 r. otwarto także kościół katolicki w Lucynie, nasz obecny biskup rzeżycko-agłoński Jānis Bulis był tam wtedy księdzem. Diecezja wtedy jeszcze nie istniała.

Wasza szkoła jest blisko związana z religijnością. Można w zasadzie powiedzieć, że to jest szkoła katolicka, choć chodzą do niej dzieci z rodzin prawosławnych, luterańskich czy niewierzących.

Komunia święta w naszej szkole jest obowiązkowa. Natomiast bierzmowanie kładziemy na barki rodziców. Oni sami muszą iść do księdza, tam odbywają rozmowy, dostają karteczki z pozwoleniem na bierzmowanie.

Ci, uczniowie, którzy ukończyli polską szkołę, marzą często o wyjeździe do Polski na studia, ale wiem, że trend na Łotwie jest obecnie taki, że coraz mniej mamy takich wyjazdów.

Absolwenci naszej szkoły wciąż jeżdżą na studia do Polski. W tym roku niestety jest to tylko jedna dziewczyna, która studiuje na Uniwersytecie Medycznym w Białymstoku, jednak wcześniej nasi uczniowie kształcili się na Uniwersytecie Jagiellońskim, tych było najwięcej. Studiowali politologię, stosunki międzynarodowe. Niektórzy uczyli się także w Warszawie, Poznaniu, Toruniu, a także na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. Byli nawet nasi absolwenci, którzy studiowali takie egzotyczne przedmioty jak język hebrajski. Teraz jedna z naszych uczennic chce bardzo studiować w Warszawie, interesują ją stosunki międzynarodowe.

Muszę powiedzieć, że jako szkoła oferujemy zajęcia wyrównawcze dla uczniów, którzy mają plany studiować w Polsce. Pomagają przy tym nauczyciele z Polski, a także miejscowi nauczyciele, którzy są biegli w języku polskim.

Do rozmowy włącza się Marek Wasiliew, absolwent polskiej szkoły w Rzeżycy: jak wybierałem się na studia do Polski, na Politechnikę Warszawską, miałem zajęcia wyrównawcze z języka polskiego, historii, a także matematykę, fizykę po polsku. Żeby dostać się na studia do Polski, trzeba zdać coś w rodzaju matury. Ja zawsze byłem zainteresowany przedmiotami ścisłymi, ale musiałem także zdawać język polski, historię. Matematyki nigdy nie miałem w Rzeżycy po polsku, zawsze po łotewsku, ale bardzo pomogły mi zajęcia wyrównawcze, które są organizowane z inicjatywy pani dyrektor.

Mamy nauczycieli z Polski, którzy przysłani tutaj zostali przez Ośrodek Rozwoju Polskiej Edukacji za Granicą, czyli słynny ORPEG. Wśród nich są Beata Baraś (język polski), Sebastian Nowakowski (historia Polski, język polski), Marcin Bartnik (język polski, choreografia polska), Elżbieta Bieniewicz (nauczanie języka polskiego w klasach początkowych). Są także miejscowi Polacy, którzy uczą w naszej szkole: Anna Vovere, Bernardeta Geikina-Tołstowa, która jest przewodniczącą lokalnego oddziału Związku Polaków na Łotwie, Olga Burowa, Elżbieta Nazarowa. Reszta nauczycieli to Łotysze i Łotyszki, Rosjanki są tylko dwie: nauczycielka języka angielskiego Szczerbakowa oraz nauczycielka rosyjskiego Kudriawcewa. Mieszkamy w specyficznym mieście, gdzie dużo ludzi mówi po rosyjsku, ale język rosyjski za bardzo u nas nie gości. Zajęcia prowadzone są po polsku i po łotewsku. Język rosyjski jest przedmiotem dodatkowym. Teoretycznie moglibyśmy mieć pewne zajęcia po rosyjsku, jak w Rydze i Dyneburgu, ale nie ma takiej potrzeby.

Rzeżyca leży w Łatgalii, która tradycyjnie jest wielokulturowa i wielokonfesyjna, ale jest przecież kultura łatgalska, tak jak w Polsce kaszubska. Czy ona gości w Waszej szkole?

Z inicjatywy rady miejskiej Rzeżycy odbywają się u nas zajęcia z języka i kultury łatgalskiej, wykładane po łatgalsku. To odbywa się raz w tygodniu. Zajęcia są fakultatywne, trwają czterdzieści minut, podobnie jak wszystkie lekcje. Inicjatorką tych zajęć była nowa minister edukacji pochodząca z Łatgalii Ilga Šuplinska.

Przeczytaj także:  Ilga Šuplinska: łatgalskość wciąż u niektórych ludzi budzi kontrowersje

Powiedziała Pani, że od nowego roku zmienia się system, że pieniądze nie będą teraz szły za uczniem, ale że nauka będzie organizowana za pomocą specjalnych „koszyków tematycznych”. To zmiana wprowadzona jeszcze przez poprzedniego ministra Kārlisa Šadurskisa. Na czym polega konkretnie?

Nie wiem jeszcze, czy te zmiany zaczną się od 1 września 2020 r. Zostało zaledwie pół roku, a dyrektorzy szkół są wciąż źle poinformowani. Na razie rząd niewiele o tym mówi. Na razie dużo się mówi o podwyżkach dla nauczycieli, dość symbolicznych, bo wynoszących dwadzieścia euro. W zeszłym roku też tyle było, więc razem jest czterdzieści. Obiecują nam kolejne dwadzieścia euro. Dobre i to (śmiech).

A jakie są zarobki nauczycieli w Rzeżycy?

Na Łotwie nauczyciele otrzymują 750 euro, po opodatkowaniu, które wynosi 21%, zostaje o wiele mniej. Tak naprawdę jednak zarobki naszych pedagogów zależą od liczby uczniów, zgodnie z zasadą „pieniądz idzie za uczniem”.

Wróćmy jednak do tych „koszów tematycznych”, które planowane są jako reforma edukacji. Jak to będzie wyglądać?

Ta zmiana dotyczy klas 10-12, czyli szkoły średniej (vidusskola). Na przykład pięcioro uczniów zadeklaruje, że chce mieć rozszerzoną geografię. Kolejna piątka – chemię, kolejna – fizykę. Jeśli będzie więcej uczniów zainteresowanych konkretnymi przedmiotami, wtedy określeni nauczyciele zarobią więcej. Problem polega na tym, że obowiązkowe pozostaną te same przedmioty takie jak język łotewski, matematyka, język obcy. Problem stanowi to, że na określone przedmioty może zapisać się dwudziestu uczniów, a na niektóre nikt.

Nikita Wasiliew, brat Marka, absolwent polskiej szkoły w Rzeżycy: Czyli będzie tak samo jak na studiach, niektóre przedmioty są oblegane, a na niektóre nikt nie chce się zapisać. Jeśli będzie duży popyt na matematykę, a na historię mały, to część nauczycieli będzie się musiała przekwalifikować.

To już się dzieje, nasi nauczyciele chodzą na kursy. Na przykład matematycy idą na fizykę, chemię. Teraz pojawia się pytanie, co się stanie z nauczycielami, na których przedmioty nikt nie będzie uczęszczał? Dokumenty będzie można składać do 30 sierpnia, ale nauka zaczyna się 1 września. Kiedy będziemy wiedzieć, czy część nauczycieli będzie musiała stracić pracę, 30 sierpnia? To trochę za późno.

Marek Wasiliew: Wspomniała Pani wcześniej, że są w szkole kierunki takie jak straż graniczna, policyjny etc. Czy były kiedykolwiek takie pomysły, żeby zrobić osobną ścieżkę dla uczniów, którzy chcą uczyć się wszystkich przedmiotów w języku polskim? Obecnie polski jest dodatkowym językiem…

Planujemy jeden kosz w szkole średniej uczynić „czysto polskim”. Tam będą literatura, historia i geografia polska, prawo, straż graniczna. Wszystko będzie odbywać się po polsku.

Marek Wasiliew: Czyli jeśli będzie tam geografia Polski i Łotwy po polsku, to po łotewsku nie będzie już prowadzone?

Nie, nie będzie.

Przeczytaj także:  Ocalić kawałek polskich Inflant

Kto będzie prowadził zajęcia z prawa polskiego?

Jest u nas nauczyciel, z pochodzenia Polak Modris Marcinkevičs, absolwent prawa, wykładowca Rzeżyckiej Szkoły Technicznej. On powiedział, że nie widzi przeszkody, by prowadzić prawo po polsku. Geografii zaś będą nauczać polscy nauczyciele z kraju, choć jedna z naszych lokalnych nauczycielek zadeklarowała, że może to robić bilingwalnie.

Marek zadał pytanie o język polski w Rzeżycy. Jesteście najlepszą szkołą polską na Łotwie, ale trzeba powiedzieć otwarcie: polskiego jest u Was najmniej, mniej niż w Rydze, ale także mniej niż w Dyneburgu. Czy Pani jest zadowolona z ilości języka polskiego w Rzeżycy?

Jasne, że chciałabym więcej, to moje marzenie. Ale jeśli zobaczymy, ilu absolwentów idzie na studia do Polski, to trzeba powiedzieć: nie jesteśmy w stanie utrzymać wysokiego poziomu nauczania, jeśli wszystko miałoby być po polsku. Pracujemy jednak w innym systemie, równie dobrym. Jeśli do dziesiątej klasy przychodzi uczeń i mówi, że będzie studiował w Polsce, to zadaniem całej kadry jest poświęcenie mu takiej uwagi, żeby był w stanie po polsku zdawać egzaminy na chemię, geografię czy fizykę. Są wtedy zajęcia wyrównawcze, o których już mówiliśmy. Sebastian Nowakowski pracuje z językiem polskim, pani Daina Strode z fizyką.

Powiedziała Pani, że szkoły w Rzeżycy stoją przed ważnymi zmianami, będzie reorganizacja.

Piąta i szósta szkoła średnia zostaną zamienione na podstawowe (pamatskola, 1-9), a trzecia będzie początkowa (sakumskola, 1-6). Ze szkół średnich w Rzeżycy zostaną trzy szkoły: polska, łotewska i rosyjska. Niestety my na tej zmianie nie skorzystamy, bo nie możemy przyjąć większej liczby dzieci. To jest związane z przepisami sanepidu łotewskiego, że na jednego ucznia musi być określona liczba metrów kwadratowych. Niestety, nie jesteśmy w stanie zmienić, przebudować naszego budynku. Po reformie będzie jeszcze gorzej. Co stanie się, jeśli na chemię zapisze się 25 dzieci. Czy nasza sala chemiczna to pomieści?

Nikita Wasiliew: może teraz, przez parę miesięcy jest możliwość, by wprowadzić jakieś zmiany, zwiększyć niektóre sale?

Nie sądzę. Sądzę, że urzędnicy powiedzą nam raczej: „nie macie możliwości lokalowych, róbcie szkołę mniejszą. Skoncentrujcie się na szkole początkowej, na klasach 1-6”. Tylko, że nasi uczniowie chcą się uczyć języka polskiego aż do dwunastej klasy, w szkole łotewskiej czy rosyjskiej nie będą mieli takiej możliwości. My to już zresztą przerabialiśmy: w 1993 r. nasza szkoła powstała jako szkoła początkowa, wtedy to były klasy 1-4. W końcu, gdy pojawiła się klasa czwarta, chcieliśmy zostać szkołą podstawową. Rada miejska Rzeżycy nie chciała zatwierdzić nam tego statusu. Poszłam na posiedzenie, nagle spotykam radnego i dyrektora szkoły artystycznej Osvaldsa Zvejsalnieksa, on mówi: „dziś Polakami nie będziemy się zajmować”. Zamknął drzwi, ja idę i płaczę. Tak się działo później przez dwa tygodnie: „Polakami dziś się nie zajmujemy”. W końcu wzięłam wielkie, czerwone róże. Przychodzę wieczorem, a on pracował wieczorami. Mówię do niego: „Osvalds, co Polacy złego Ci zrobili, dlaczego nie chcesz, żeby nasze dzieci kształciły się dalej?”. On odpowiada: „Walentyna, nie znasz historii? Te tereny, na których żyjemy, to dawne Inflanty Polskie. Zacznie się od szkoły, a później przyjdą Polacy upomnieć się o swoje domy, o swoją ziemię. Mamy im to oddać?”. Ja odpowiadam: „Osvalds, ta szkoła nie powstaje dlatego, my chcemy uczyć tolerancji, chcemy pokazać, że Polacy mogą żyć i pracować w środowisku łotewskim. Naszym celem nie jest przyłączenie Inflant Polskich do Rzeczypospolitej”. Następnego dnia zatwierdzono statut naszej szkoły podstawowej. Jednak w końcu pojawiła się dziewiąta klasa i stanęliśmy przed wyzwaniem: trzeba robić szkołę średnią. Nie mieliśmy jednak pieniędzy na wyposażenie. Pomogli nam księża, w Bydgoszczy zbierano wyposażenie klas chemicznych, fizycznych. To, co wyrzucano w Bydgoszczy, trafiało do Łatgalii. Dopiero, gdy szkoła wyglądała przyzwoicie, mogliśmy wezwać komisję, odbyła się akredytacja. Staliśmy się w końcu szkołą średnią. Później mieliśmy jednak kolejne wyzwanie: w 2010 r. uzyskaliśmy status gimnazjum, to jest nazwa historyczna, która była dla nas ważna. Ale ile było przy tym chodzenia, biurokracji…

Przeczytaj także:  Reforma oświaty na Łotwie wejdzie w życie, polskie szkoły w Łatgalii i Rydze zostają
Przeczytaj także:  Audronius Ažubalis: Akceptujecie Łotwę, krytykujecie Litwę. To podwójne standardy

Niech Pani opowie o tym.

Musieliśmy chodzić po archiwach, odgrzebywać stare dokumenty o polskim gimnazjum istniejącym tutaj przed wojną, które prowadziła Olga Tallat-Kiełpsz. W końcu dostaliśmy te dokumenty, żyli jeszcze wtedy dawni uczniowie gimnazjum. Teraz nie ocalał nasz żaden absolwent z 1940 roku. Dziewięć lat temu musieliśmy chodzić po partiach politycznych, ówczesna minister nie pozwoliła. Powiedziała, że nie ma co wracać do historii: „jesteście szkołą średnią, nie wystarczy Wam to?”. Przyjeżdżali do nas ministrowie, posłowie. Chodzili po naszej szkole, badali.

Czego się Łotysze bali, co złego w nazwie „polskie gimnazjum”?

No cóż, to tylko nazwa historyczna, to nie ma nic wspólnego ze współczesnymi łotewskimi gimnazjami. Łotysze chcieli, żebyśmy byli gimnazjum typu „łotewskiego”, z określoną liczbą uczniów. W końcu minister Baiba Rivža podpisała decyzję, że jesteśmy gimnazjum. Jednak teraz Łotysze nie traktują naszej nazwy „gimnazjum” jako historycznej, nawiązującej do okresu dwudziestolecia międzywojennego. Oni chcą, żebyśmy działali jak typowe, współczesne gimnazjum łotewskie. To jest dla nas trudne, nie wszystkiemu możemy sprostać. Ale muszę powiedzieć: na Łotwie jest prawie dwieście gimnazjów, a my jesteśmy na siódmej pozycji w kraju.

Dlaczego nazwa „gimnazjum” jest dla Was ważna?

To jest odwołanie do tradycji, do tego, co było przed wojną. Na nas krzywo patrzył przed długi czas lokalny Związek Polaków na Łotwie. Oni mieli pretensję: dlaczego Wasze dzieci na przerwach mówią po rosyjsku albo po łotewsku? Ja tłumaczyłam zawsze w ten sposób: mieliśmy pięćdziesiąt lat przerwy w funkcjonowaniu polskiej edukacji w Rzeżycy. Nie możemy nagle wymagać, że wszyscy będą mówić od razu po polsku. Trzeba do pewnych rzeczy dochodzić stopniowo. Co mamy zrobić, jeśli Polacy w Rzeżycy nie rozmawiają ze sobą po polsku w swoich domach? A jest tak, bo w czasach sowieckich był strach. Wracając do nazwy „gimnazjum”: chcemy pokazać, że potrafimy działać tak samo jak Łotysze, Rosjanie, że mamy swoją historię.

Historia ma dla Was znaczenie, bo macie muzeum historyczne w szkole.

Dzięki temu historia jest widoczna. To wszystko odbyło się z mojej inicjatywy, ja to wszystko organizowałam, w porozumieniu ze Związkiem Polaków na Łotwie. Ludzie przynosili nam swoje zdjęcia z okresu międzywojennego. Są podobizny nauczycieli, dyrektorów gimnazjum Antoniego i Olgi Tallat-Kiełpsz, pierwszej przewodniczącej Związku Polaków na Łotwie Stanisławy Dowgiałłówny. Z Polski swoje zdjęcia wysłała nam Jadwiga Fujuciuk z Bydgoszczy, jej siostra chodziła do polskiego gimnazjum w Rzeżycy przed wojną. Część zdjęć jest wciąż w szufladach, szafach, one czekają na swoje udostępnienie.

Przeczytaj także:  Album „100 Polaków zasłużonych dla Łotwy”

W latach dziewięćdziesiątych została Pani nie tylko działaczką Związku Polaków na Łotwie, dyrektorką szkoły polskiej, ale miała Pani także swoją przygodę polityczną. Została Pani radną rady miejskiej w Rzeżycy.

To było już trochę później, w 1997 roku. Startowałam także w wyborach do Sejmu. Byłam popularna w Rzeżycy, więc moje nazwisko się liczyło. Startowałam jednak nie dlatego, że chciałam dostać się do parlamentu, ale zawsze trzeba było coś „załatwić” dla szkoły. Pamiętam, że kiedyś bardzo potrzebowaliśmy sali sportowej. Wtedy koledzy i koleżanki podpowiedziały mi, że muszę pójść do takiej partii, która to obieca. Wtedy to było ugrupowanie pod nazwą Latvijas Ceļš, czyli Droga Łotewska. Okazało się, że właśnie dlatego dostaliśmy tę salę sportową.

Teraz wciąż przychodzą do mnie reprezentanci partii politycznych, chcą mnie wciągać na listy. Ja zawsze odpowiadam w ten sposób: „jeśli ludzie zobaczą mój rok urodzenia, to powiedzą, żeby ona siedziała w domu, a nie działała w partii”. I zawsze odmawiam. Trzeba wiedzieć, co i kiedy wypada. Teraz pytają mnie: „dlaczego odchodzi Pani ze szkoły?”. Ja mówię: „nowa reforma nie jest na moją głowę”.

Pani Dyrektor odchodzi 31 grudnia, następnego dnia będzie nowy dyrektor.

Będzie konkurs, zobaczymy, kto wystartuje. Nie ukrywam, że nasze grono pedagogiczne chciałoby, żeby to była Olga Burowa, nauczycielka języka angielskiego i niemieckiego.

Jakie ma Pani marzenia, jeśli chodzi i gimnazjum polskie w Rzeżycy. Nie będzie Pani dyrektorem, ale na pewno będzie Pani przychodzić i doglądać. Co chciałaby Pani zmienić?

Chcę zrobić do końca nasze muzeum historyczne, jako emerytowana dyrektorka będę tam przychodzić. Chcę, żeby nasi uczniowie znali swoje korzenie, żeby wiedzieli, jaka jest historia polskiej oświaty w Rzeżycy. Jeśli nowa pani dyrektor będzie potrzebowała jakiejś pomocy w innych sprawach, jestem do dyspozycji.

Oczywiście dzieci w dzisiejszych czasach myślą inaczej. Jak powiedziała pani minister Ilga Šuplinska najpierw myślenie swoje musi zmienić dyrektor i „zarazić” nim swoich nauczycieli.

Podczas uroczystości w listopadzie padły takie słowa, że może warto by się wystarać o nowy gmach polskiego gimnazjum.

Można rozbudować obecne. Mamy jeszcze takie możliwości, mamy za bramą jeszcze kawałek ziemi. Możemy wydłużyć nasz budynek, możemy tam zrobić nasze pracownie biologiczne, chemiczne czy fizyczne. Taka pracownia może być zresztą jedna, bo obecnie ministerstwo chce, żeby łączyć ze sobą przedmioty.

Macie szacunki, ile kosztowałoby zbudowanie nowego gmachu?

Niestety nie. Jeśli rada miejska robi wszystko, co dobre dla gimnazjum łotewskiego, a później rosyjskiego, oczekujemy, że lokalny samorząd nam pomoże.

Wywiad został przeprowadzony w listopadzie 2019 roku, podczas uroczystości z okazji Świąt Niepodległości Polski i Łotwy, która odbyła się w Gimnazjum Polskim im. Stefana Batorego w Rzeżycy. Dziękuję serdecznie Markowi i Nikicie Wasiliewom, absolwentom tejże szkoły, za inicjatywę wspólnego jej odwiedzenia i rozmowy z Panią Dyrektor Walentyną Szydłowską, legendą Polonii Łatgalskiej. Przegląd Bałtycki będzie dalej śledzić losy szkoły, zwłaszcza, gdy powołany już zostanie nowy dyrektor.

W 2010 r. współzałożyciel Programu Bałtyckiego Radia Wnet, a później jego redaktor, od lat zainteresowany Łotwą, redaktor strony facebookowej "Znad Daugawy", wcześniej pisał o krajach bałtyckich dla "Polityki Wschodniej", "Nowej Europy Wschodniej", Delfi, Wiadomości znad Wilii, "New Eastern Europe", Eastbook.eu, Baltica-Silesia. Stale współpracuje także z polską prasą na Wschodzie: "Znad Wilii", "Echa Polesia", "Polak na Łotwie". Najlepiej czuje się w Rydze i Windawie.


NEWSLETTER

Zapisz się na newsletter i otrzymaj bezpłatną 30-dniową prenumeratę Przeglądu Bałtyckiego!