„Partia Wolności”, czyli „Laisvės partija” – tak będzie nazywać się nowe ugrupowanie liberalne na Litwie, konkurencja wobec dotychczasowego Ruchu Liberałów. Zjazd założycielski partii odbędzie się już 1 czerwca. Za nazwą „Partia Wolności” opowiedziało się w głosowaniu internetowym 437 osób. Alternatywna nazwa: „Partia Liberałów” uzyskała wsparcie 290 przyszłych członków. „Jednoczymy ludzi, którym brakuje pozytywnych zmian w życiu Litwy. Będziemy partią optymistyczną, otwartą i konsekwentną” – zapowiedziała jedna z jej liderek Aušrinė Armonaitė. Nowa partia chce odważnie poruszać kontrowersyjne tematy takie jak prawa LGBT, a także legalizacja marihuany.
Nazwa ugrupowania została wyłoniona podczas głosowania w Internecie. Wybierano spośród czterech wariantów: Partii Otwartej Litwy, Partii Wolności, Partii Wolnych Obywateli oraz Partii Wolności. Ostatecznie stanęło na tej ostatniej nazwie. – Nowej partii brakuje fantazji – skrytykował wybór nazwy popularny dziennikarz Andrius Tapinas, który sam trzeci rok z rzędu organizuje festiwal pomysłów „Piknik Wolności”, jest także założycielem „Laisvės TV”.
Zapytaliśmy liderkę przyszłego ugrupowania Aušrinė Armonaitė o stosunek „Partii Wolności” do dwóch istniejących na Litwie struktur liberalnych: Ruchu Liberałów Eugenijusa Gentvilasa oraz Litewskiego Związku Wolności Artūrasa Zuokasa. – To co będzie różnić nas od tych ugrupowań to chęć obrony liberalnych zasad, nawet wtedy kiedy są niepopularne. Nie boimy się publicznie mówić o prawach osób LGBT, podnosić kwestii równouprawnienia płci, a także wyrażać naszego wsparcia dla dekryminalizacji używania marihuany – mówi Przeglądowi Bałtyckiemu Aušrinė Armonaitė. – Historia dotychczasowej partii liberalnej, Ruchu Liberałów, pokazała, że wzmocnienie pozycji popularnego lidera kosztem podstawowych wartości i zasad organizacji jest nie tylko naiwne, ale może także podważyć funkcjonowanie partii od wewnątrz. Jako nowa partia polityczna dołożymy wszelkich starań, aby czerpać z tego doświadczenia – dodaje Armonaitė pytana o błędy Ruchu Liberałów, których nowe ugrupowania chciałoby uniknąć.
Na początku założyciele Partii Wolności liczą na trzy tysiące członków. Większość z nich pochodzi z dużych miast, jednak są także osoby z mniejszych samorządów. Ugrupowanie nie zajmuje stanowiska w wyborach prezydenckich. – Nie mamy wspólnej pozycji, większość naszych członków wspiera albo Gitanasa Nausėdę, albo kandydatkę konserwatystów Ingridę Šimonytė – deklaruje Armonaitė.
Ugrupowanie tworzą obecnie w większości byli członkowie Ruchu Liberałów. Armonaitė i mer Wilna Remigijus Šimašius, który właśnie uzyskał reelekcję z własnego komitetu „O Wilno, z którego jesteśmy dumni”, opuścili Ruch Liberałów na początku listopada. Szyld partyjny zrzucił także mer Kłajpedy Vytautas Grubliauskas, jak również mer Oran Algis Kašėta. Oni także mają się włączyć w budowę nowego ugrupowania.
Co stanie się z dotychczasową partią, którą kieruje Eugenijus Gentvilas?
– Ruch Liberałów całkiem nieźle poradził sobie z wyborami samorządowymi. Przypuszczam, ze wynikało to w dużym stopniu z inercji oraz braku liczącej się, ogólnokrajowej alternatywy po liberalnej stronie sceny politycznej. Kampania prezydencka pokazała, że samorządowy sukces LRLS był chyba jednak wypadkiem przy pracy – kandydatowi Ruchu Liberałów Petrasowi Auštrevičiusowi nie udało się zebrać wymaganej przez prawo liczby podpisów, żeby zarejestrować się jako kandydat na prezydenta. Gdyby LRLS rzeczywiście miał 6 proc. poparcia byłoby to niezrozumiałe fiasko, ale podejrzewam, że już nie ma. Ruch Liberałów dogorywa – mówi Przeglądowi Bałtyckiemu komentator i bloger Aleksander Radczenko. – Nie wykluczam, że w wyborach do Parlamentu Europejskiego partia zdobędzie jeszcze jakiś mandat, ale za rok, gdy odbędą się wybory parlamentarne, będą już po niej jedynie wspomnienia – dodaje publicysta.
Czy nowe ugrupowanie przebije się?
– Šimašius, Armonaitė są rozpoznawalni, bardzo wyraziści, nie boją się podejmować niewygodnych tematów, takich jak prawa mniejszości narodowych czy seksualnych i to się wyborcom, szczególnie młodym, podoba. Bardzo wielu Litwinów jest już zmęczonych „catch all” kandydatami, którzy mówią wyświechtane frazesy, za którymi nie ma żadnej treści, a po wyborach tworzą koalicje byle z kim oby tylko dostać się do władzy – twierdzi Radczenko. – Partia Wolności nie jest, oczywiście, w stanie wygrać wyborów, ale jeśli dołączą do niej doświadczeni politycy posiadający poważne tzw. zasoby administracyjne, jak Kašėta i Grubliauskas, sądzę, że będzie mogła w przyszłorocznych wyborach parlamentarnych powalczyć o miejsce na podium. I być może w przyszłym Sejmie będzie przysłowiowym języczkiem u wagi. To by dobrze rokowało także dla od lat nierozwiązanych problemów Polaków na Litwie – dodaje autor właśnie kończącego swoją działalność bloga „Inna Wileńszczyzna jest Możliwa”.
W 2010 r. współzałożyciel Programu Bałtyckiego Radia Wnet, a później jego redaktor, od lat zainteresowany Łotwą, redaktor strony facebookowej "Znad Daugawy", wcześniej pisał o krajach bałtyckich dla "Polityki Wschodniej", "Nowej Europy Wschodniej", Delfi, Wiadomości znad Wilii, "New Eastern Europe", Eastbook.eu, Baltica-Silesia. Stale współpracuje także z polską prasą na Wschodzie: "Znad Wilii", "Echa Polesia", "Polak na Łotwie". Najlepiej czuje się w Rydze i Windawie.